wtorek, listopada 17, 2020
Przeczytania (369) Stanisław Obirek i Artur Nowak "Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z Kościoła" (Wydawnictwo Agora)
"Rozmowa, którą przeprowadził Artur Nowak ze Stanisławem Obirkiem, łączy wątki autobiograficzne z głęboką refleksją nad tym, co dzieje się przez ostatnie lata z polskim Kościołem. Czytając tę książkę, miałam wielką przyjemność i radość z obcowania w tych niespokojnych i pełnych chaosu czasach" - to noblistka, Olga Tokarczuk. O książce "Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z Kościoła" (Wydawnictwa Agora), czy rozmowy Artura Nowaka z eks-jezuitą Stanisławem Obirkiem. To jedna z tych książek AD 2020, która należy bezdyskusyjnie przeczytać. W świetle zdarzeń ostatnich miesięcy (patrz filmy braci Sekielskich) i dni (patrz sprawa m. in. arcybiskupów H. Gulbinowicza i S. Dziwisza). Proszę potraktować to moje pisanie, jako mój głos w dyskusji, jako ślad wobec tych wszystkich strasznych (kiedyś pewnie napisano by: niepokojących zdarzeń) spraw, jakie w koszmarnym świetle stawiają Kościół katolicki w Polsce.
Długo czekało na mnie wczytanie się w przeszło trzysta stron rozmowy. Przyszła pora! Wychodzi na moje, że rychło (co nie znaczy, że za mego żywota 57-latka) kościoły będą przemianowywane na magazyny i inne użyteczniejsze cele. Każdy powtarza, że proces laicyzacji w Polsce postępuje niezwykle szybko. widzę to doskonale na co dzień, pośród mej licealnej klasy. 50 % z nich nie uczestniczy w lekcjach religii. i jakoś nikt nie bije na alarm? Skreśla się bez słowa pokolenie nastolatków? Taki dookoła dobrobyt idei i czynów? Nie rozumiem.
Mamy przed sobą książkę ważną. Choćby z punktu widzenia rozmówców, z których jeden to były jezuitą i ofiara molestowania seksualnego, a drugi tylko... ofiarą molestowania seksualnego. Wstrząsające już tylko te fakty z biografii dwóch mężczyzn. To czyni książkę tym bardziej wiarygodną. Z góry wiemy, że to nie będzie gadanie dla samego gadania, akademickie popisywanie się na elokwencję i dyplomację.
I wcale nie jest to powód do dumy, że oto zaraz ktoś dokopie Kościołowi. To jest, jak z wystawianiem ocen uczniowi. Tak, wychodzi ze mnie belfer (37-my rok w zawodzie). Często uświadamiam swoim uczniom, że jestem tylko wpisującym ocenę, to oni sami za swoją prace lub jej brak wystawiają sobie ocenę. I tak samo jest z Kościołem. Gdybyśmy mieli do czynienia z czystym miłosierdziem, przekuwaniem w czyny tego co nauczał Chrystus. Ale tak nie jest. I dlatego takie książki powstają. I dlatego takich książek szukamy. Bo sami gubimy się w tym wszystkim. Ktoś zaraz krzyknie: antyklerykał! heretyk! bluźnierca!... I dorzuci popularne ostatnio: lewaka! Nie, nie jestem członkiem żadnej partii, ani żadnego związku zawodowego. Mój krytyczny stosunek do Kościoła bardzo umiejętnie ukształtował pewien chamski wikary w jednej z bydgoskich parafii. Pewnie moi pradziadowie (i ten wileński, i ten wielkopolski), którzy mieli swój udział w wznoszeniu kościołów na początku XX w. teraz przewracają się w swoich grobach. Trudno.
Takie są uproszczenia. To jest kolejny krzyk rozpaczy. Kościół nie mając argumentów rzuca na szalę takie określenia. Każde słowo krytyki urasta do rangi ataku! Nagle wielką furorę robi słowo "lewactwo"! Pluje się nim na lewo i prawo, w twarz każdego kto odważył się myśleć i mówić inaczej, niż ambona tego żąda. Non possumus?! A ja po szlachecku zakrzyknę: veto! Jak długo dryfujący statek będzie w stanie lewitacji? Ster złamany, żagle wichrem potargane, ale kapitan kontent? Czego? Czemu?
Krzywe spojrzenie w kierunku hierarchów? Nie wybaczalność. Jakoś przestało się mówić o pokoleniu JP II. Oto wychowankowie polskiego papieża siewcy zła zbierają teraz burzę. Książka duetu Obirek-Nowak ułatwia nam to wszystko ogarnąć. To bardzo odważny głos. Oto, co znalazłem w jednym rozdziale, pt. "Nieomylny papież i jedyna recepta na zbawienie". Od mocnego spojrzenia na pontyfikat: "To była centralizacja władzy i ręczne sterownie lokalnymi episkopatami. W praktyce oznaczało to rosnącą polaryzację w samym Kościele i wzmożenie nastrojów antywatykańskich". Nie od teraz słyszało się, że pontyfikat lat 1978-2005 wyłączył myślenie katolickiej wierchuszki. Zdawało się, że Jan Paweł II to panaceum na wszystkie kraju bolączki! Papież - przyjedzie, papież - załatwi? Proszę zwrócić, co Stanisław Obirek mówi o dogmacie o nieomylności papieskiej i... oporach wobec postanowień Soboru Watykańskiego II.
Smutne jest, co wspomina S. Obirek o zamykaniu ust dyskusji (patrz: wobec antykoncepcji) z chwilą rozpoczęcia polskiego pontyfikatu. Nie wiem do ilu głów i sumień dotrze, jak bardzo był konserwatywny i wsteczny. Cały czas tkwimy w marazmie zachwytu i nietykalności osoby Jana Pawła II. Jakby nie chodziło o człowieka. Smutne. "Kościół staje więc obok, a nawet ponad człowiekiem i z pozycji wyższości ocenia go jako niemoralnego" - to uwaga wobec encyklik "Persona humana". Kto z przeciętnych członków Kościoła czytał w ogóle papieskie encykliki? Powątpiewam w ich znajomość szeregowego wyznawcy. Dobrze, że S. Obirek cytuje fragmenty. Jest okazja choć w takim zakresie poznać treść i sens tych rozważań. "Mam wrażenie, że mentalność większości katolików, ukształtowana przez teologię moralną, jeszcze nie przeszła detoksykacji i nadal zatruwa umysły chorymi koncepcjami" - trudno się z tą tezą nie zgodzić.
Smutne jest poznawania oblicza papieża-Polaka, o którym tak naprawdę nic nie wiedzieliśmy: "Bardzo szybko zaczął dyscyplinować teologów, którzy się z nim nie zgadzali. Jest cała lista nazwisk ludzi, którzy zostali przez papieża pozbawieni prawa nauczania, bo śmiali polemizować na temat «Humane vitae»". Oto widzimy autokratę! A nie starzejącego się pasterza, który opowiadał o kremówkach. "W encyklice «Humane vitae» pojawiły się bardzo mocne akcenty narzucania wiernym moralnych wskazań bez wchodzenia w przyczyny, dlaczego proponowane rozwiązania są dobrze" - znajdujemy na dalszej stronie.
Często zapominamy (albo po prostu w ogóle nie wiemy), że Watykan, że papież, to monarchia elekcyjna o charakterze absolutnym. Zamknąć usta przeciwnikowi? Padają nazwiska teologów, których zmarginalizowano. W roli egzekutora wymieniono Josepha Ratzingera, czyli przyszłego papieża Benedykta XVI (2005-2013). "...autorzy mierni, ale wierni zaczęli wyznaczać standardy poprawności teologicznej. Widziałem, że w Kościele dzieje się coś niedobrego" - odnajdujemy dalej. I robi się jakoś smutno. Jedno zdanie mogłoby zamknąć dyskurs: "To były bolszewickie metody wycinania tych, którzy myśleli inaczej niż papież".
Wspominając sprawę antykoncepcji, odrzucania naukowego spojrzenia na tę sprawę Stanisław Obirek konkluduje: "Jest to o tyle dziwne, że z drugiej strony trzeba przyznać, iż Wojtyła miał ucho np. do nauk ścisłych, przyrodniczych, skoro odwołał zastrzeżenia swoich poprzedników wobec Galileusza, a nawet uznał, że teoria ewolucji Darwina jest czymś więcej niż hipotezą. Była w nim jakaś niespójność". Proszę nie zapominać, że to jednak opinie eks-zakonnika, eks-jezuity, który był w zakonie (1983-2005). Trudno zaprzeczyć i takiemu stwierdzeniu: "...w obliczu ujawniania różnych ciemnych stron jego pontyfikatu, mówi się, że to był dobry papież, który miał złych doradców. Jednak trzeba wyraźnie powiedzieć, że papież jest odpowiedzialny za dobór doradców". Mamy-że znów wierzyć w mit o dobrym carze i złych bojarach?
"Mamy teraz wyraźne odejście od dogmatyzmu Jana Pawła II i zmianę w wielu innych obszarach, w których decydujące znaczenie mają argumenty naukowe, a nie jakieś konstrukcje ideologiczne" - smutne, że to spojrzenie na to, co dzieje się w Kościele po 2 IV 2005 r. Nikt oficjalnie nie informował wiernych, jak bardzo konserwatywny w swoich poglądach i decyzjach był Jan Paweł II. Smutne jest, co innego: każdy głos choćby drobnej krytyki w kierunku zmarłego jest zaraz kwalifikowane, jako atak! jako lewactwo! jako neobolszewizm! jako zmowę z wszystkimi diabłami! Słyzymy to choćby z ust abp-emeryta z Krakowa. Nie rzetelna i uczciwa odpowiedź, ale krycie się za jakimś sloganem typu: służyłem Polsce. "Ten Wojtyłowy sposób zarządzania Kościołem i ideologia «zero tolerancji» dla antykoncepcji był szokiem dla świata zachodniego" - tym razem wypowiedź Artura Nowaka.
Ciekawe, jak ślepo zapatrzonym w kult życia Jana Pawła II spodobało się określenie: zagniewany staruszek? Obraz papieża-Polaka ukształtowano od Bałtyku aż po Tatry w jednolitej ramce uwielbienia i bez skazy, cienia. Ale na kremówkach świat się nie zatrzymał. Za sympatycznymi anegdotami z dzieciństwa kryje się, jak widzimy, całkiem inne oblicze. Bo oto widzimy papieża wojującego. Wróciły czasy Juliusza II? "...przyszła nowa wykładnia, przesłanie, że trzeba na nowo zakładać ciężkie zbroje i wytaczać armaty, bo świat jest zły. To był szok, z którego świat Zachodu do dzisiaj się nie podniósł" - to już o papieżu Franciszku. Smutne, kiedy czytamy, że pontyfikat Jana Pawła II, to jednak kro wstecz wobec tego czym był Sobór Watykański II? Stawiam znaki zapytania, bo to mnie przygniata. A może przerasta? Chcę przypomnieć, że cały czas tkwimy tylko w jednym rozdziale! Nie widać końca wyłuskiwania kolejnych spostrzeżeń.
Ciekaw jestem kto dziś pamięta tu nad Wisłą, Wartą czy Parsętą, co to była teologia wyzwolenia. Dawno temu? Zbyt daleko nas Polaków ta zbuntowana Ameryka Łacińska? A czy to zmienia postać rzeczy, że polski papież był przeciwny temu nurtowi? Mnożą się pytania. To świadczy tylko o naszym braku wiedzy, tego czym de facto był pontyfikat lat 1978-2005. "Słabością pontyfikatu Polaka było to, że nadmiernie utożsamiał Kościół z sobą samym" - Stanisław Obirek zestawia go z Franciszkiem. Dalej jest już tylko gorzej: "...wokół papieża była bańka, do której nie docierała żadna krytyka. i ja nie mam na myśli zwykłej krytyki, z którą spotyka sie każdy papież czy hierarcha. To krytyka ze strony najważniejszych ludzi w Kościele". Padają nazwiska duchownych, którzy nie mieli przystępu do Jana Pawła II. "Autorytarny sposób zarządzania Kościołem w czasie pontyfikatu Polaka wynikał z tego, że Jan Paweł II wierzył w siłę posłuszeństwa. [...] Wszelkie próby niesubordynacji czy kwestionowania jego decyzji traktował jako bunt wobec prawowitej władzy; rebelię, która należało stłumić w zarodku" - to cały czas o papieżu-Polaku, a ma się wrażenie, że jakaś azjatycka satrapia. A to Rzym. Przełomu XX i XXI wieku.
Dogmatyczność, skostnienie, dyktatorstwo, absolutyzm! Kapie niemal z każdego cytatu. A przecież nie każdy przytaczam. To tylko wybór. Wszystkiego nie jestem w stanie tu zamieścić. Musiałbym zrobić skan rozdziału i wywiesić niczym 95 tez Marcina Lutra. Zachodzę w głowę czym stan obecny różni się od tego z XVI w. Starczy zerknąć do mego bloga, aby przekonać się, że ta tematyk jest mi bliska. Czytamy m. in. o braku wrażliwości Jana Pawła II wobec socjologii, antropologii, psychologii czy etnografii. Rola J. Ratzingera i kontrowersje wokół "Dominus Iesus". Kto z przeciętnych odwiedzaczy niedzielnych mszy w ogóle słyszał o tym dokumencie? To dopiero były probierz wiary, znajomości, orientowania sie czym jest Stolica Apostolska. Sam się wiele uczę przy okazji lektury takiego wywiadu. Sam sie przyznaję, że będąc krytycznym wobec tych i innych spraw, niewiele wiem o podstawach moich zwątpień. To wartość dodana takiej lektury. Jednego rozdziału! - dorzuci umiarkowany antyklerykał.,
Nigdy wcześniej nie słyszałem, że był ktoś taki jak ojciec Jacques Dupuis SJ (1923-2004). Akurat dociera do mnie wiadomość o śmierci eks-arybiskupa Henryka Gulbinowicza. Odchodził (czy do końca świadomy) z piętnem swej perfidnej przeszłości? A ojciec Dupuis? "...jego nazbyt pozytywny stosunek do religii Dalekiego Wschodu stwarza wrażenie, że ludzie mogą osiągnąć zbawienie bez wiary w Jezusa Chrystusa" - czytamy. A tego nikt w Rzymie z tym się zgodzić nie umiał. Ani Wojtyła, ani Ratzinger! Spodobał mi sie termin: pluralizm religijny. Negacja mądrości belgijskiego teologa została odebrana przez Jezuitów jako negacja ich osiągnięć, ich mądrości, ich otwarcia. Chyba zacznę szukać książki "Chrześcijaństwo i religie. Od konfrontacji do dialogu". Tym bardziej, że przetłumaczył ją S. Obirek.
Z rozmowy ze Stanisławem Obirkiem wyłania się papież Jan Paweł II, jako człowiek paradoksów i sprzeczności. "Nie ograniczał się do widowiskowych spotkań, za którymi nie szła jednak codzienna praktyka kościelna" - to jedno zdanie, a to drugie: "...kiedy wchodził w rolę hierarchy, wstępował w niego proboszcz, który chce mieć porządek w swojej wiosce". Już to burzy misternie poskładane puzzle, które od lat utrwalały niezłomny obraz watykańskiego pasterza. I wspomina o odwiedzanych synagogach czy meczetach, a zrazem konserwatyzmie we własnym, katolickim obejściu? Akurat piszę z pewną moją uczennicą sprzed wielu lat i pada sformułowanie: "...a z drugiej nasz ukochany JPII...cały ten piękny obraz się wali". I to nie za sprawą poczynań ludzi takich, jak S. Obirek, A. Nowak, bracia Sekielscy czy P. Kraśko i autorzy reportażu "Don Stanislao".
"Mam wrażenie, że nie mógł zaakceptować faktu, że ktoś jest mądrzejszy od niego, bardziej dalekowzroczny" - powoli docieram do końca rozdziału. Smutnego? Jedna z ostatnich myśli: "...urzekał otwartością wobec intelektualistów niepodzielających jego poglądów, ale był twardy wobec podległych mu teologów". Nastraja do przemyśleń. Nawet jeśli kogoś nie przekonuje, to budzi z stanu odrętwiającej mitologizacji. W podobnych chwilach zachodzę w głowę: w czym gorszy jest Zeus, Jowisz, Tor czy Perkun od Jezusa? Nie myślałem, że tak szybko zacznie się demontaż myślenia jednostronnego. Na ile pomoże w tym "Wąska ścieżka..."? Nie wiem. Jest jedną z dróg dla zrozumienia choćby procesu, jak do tego doszło, że ksiądz-jezuita opuścił szeregi swego zacnego i zasłużonego Zakonu (SJ). Patrzę na moją młodzież. 50 % moich obecnych wychowanków już... podziękowało za katechezę.
Wywiady-rzeki, to wbrew pozorom proste w czytaniu książki. to, co jednak podsuwa nam Wydawnictwo Agora trudno zaliczyć do lektur łatwych i przyjemnych. Bo tu zmusza się nas do uważnego śledzenia słowa, kropki i przecinka. "Wąska ścieżka...", to ten gatunek literatury, z którym się gada i której nie odkłada się na wieki wieków na półkę. Za odwagę tematu i dowagę wydania każdemu kto przyczynił się do powstania tej książki należy sie medal. A, co najgorsze? Że nie trafi ona na półki szkolnych bibliotek. Z wielu usunięto prenumeraty wielu gazet, w tym "Gazety Wyborczej".
To uwielbienie dla JPII nie jest udziałem całego świata. Wielokrotnie czytałam o ogromnej niechęci ( eufemizm) do Wojtyły. Niestety jego "zero tolerancji dla prezerwatyw, spowodowało lawinowe rozprzestrzenianie się AIDS, zwlaszcza w Afryce.
OdpowiedzUsuńJego mizoginizm powodował marginalizację roli kobiet w społeczeństwie.
Tępił teologię wyzwolenia w szeregach kapłanów. Zwlaszcza w Ameryce południowej, gdzie wielu księży przelało krew w imię ochrony nad najsłabszymi,najuboższymi. Kościół nigdy się o nich nie upomniał. Ma się niemal wrażenie,że kościoł brzydzi się pomocą instytucjonalną, nie akceptuje państw opiekuńczych, bo te mają tendencje laicyzacyjne.
Papieżowi JPII, zależało na "hodowaniu" biedy, by to potrzebujący byli "spełnionym warunkiem pokuty kościoła",a kościół jako jedyny wspomagający ubogich, skupiał ich wokół siebie. Rosnąc tym samym w siłę władzy.