piątek, października 02, 2020

Przeczytania... (364) Aleksander Kamiński "Zośka i Parasol" (Wydawnictwo Iskry)

Nie ma przypadkowości w moim doborze i lektur, i powstających zapisów na tym blogu. Dziś 2 października. Rocznica upadku i kapitulacji powstania warszawskiego. Klęska. Nikt nad nią nie będzie się zbytnio pochylał. Na pewno nie w takim wymiarze, jak każdego 1 sierpnia. To stąd wybór książki wyjątkowej, wyjątkowego Autora. Klasyka! Bez dwóch zdań. Nie potrafię wobec takiej wagi lektury brać się za analizowanie, porównywanie. Okazałbym się śmieszny. A ja bardzo poważnienie podchodzę do historii. Wiedzą to wszyscy, którzy mnie znają lub mieli ze mną kontakt. Raz jeszcze odsyłam do mego blogu.
Aleksander Kamiński i jego "Zośka i Parasol. Opowieść o niektórych ludziach i niektórych akcjach dwóch batalionów harcerskich". Cudownie przypomnianej  przez Iskry. Edytorsko - cymes. Książka do czytania, książka do oglądania, książka do odsłaniania nieznanych epizodów walki Szarych Szeregów, losów harcerzy tamtego ponurego okresu. Czegóż więcej chcieć od książki historycznej? Tym bardziej, że mamy tu zapis nie z drugiej, trzeciej czy -entej ręki. Aleksander Kamiński (1903-1978) znał opisywanych bohaterów, był uczestnikiem i świadkiem wielu tragedii. To bardzo osobista książka. "Pisałem z potrzeby serca. Znałem cudowną młodzież, byłem wśród nich - gdy uderzył w nich grom - zapragnąłem gorąco pokazać tę młodzież światu, utrwalić prawdę, przedłużyć jej społeczne życie poza śmierć" - przyznaje sam Autor. I chwała Mu za to. Mamy żywy dokument, ja pokolenie Kolumbów wypełniło nakaz harcerskiego przykazania. Tak, to będzie też historia tragiczna, pełna śmierci, łez, zwątpienia. Ale to będzie też historia autentyczna. Nie fabuła. Nie film, serial czy komiks. Szare Szeregi i ich bohaterowie. "I nie tylko powstanie" - dorzuci uważny Czytelnik. Nie, nie tylko - przyznaję.

Śmierć "Zośki": Wiadomość o tym, że Zośka poległ, w ciągu kilkudziesięciu godzin obiegła w Warszawie wszystkich jego przyjaciół i bliskich. Przejmujący ból i ostry niepokój szarpał serca. Zdawało się, że jakaś katastrofa zawisła nad braterska gromadą młodych ludzi. Przecież zginął ktoś, do kogo sie tak bardzo garnęli, kto urzeczywistniał to wszystko, do czego tęsknili, z tego pragnęli, co było ich marzeniem.
Zamach na Kutscherę: Maski dwóch wozów zbliżają się ku sobie. Wóz Kutschery staje, by przepuścić intruza. Intruz też hamuje, jakby starając się zrobić miejsce dla przejazdu generała. Hamuje jednak tak "niezręcznie", że zatrzymuje w poprzek drogi limuzyny. Równocześnie z dwóch różnych stron do limuzyny zbliżają się dwaj młodzi ludzie - Bronek i Kruszynka. Mają już płaszcze rozpięte... Pistolety... Podchodzą. 
Czas dzielnych: To prawda - jest wojna i nie wolno się rozklejać. Kto się rozklei, zginie. Tylko dzielni, umiejący przechodzić obok uderzającego piorunu z uśmiechem na twarzy, spychający ze świadomości nieszczęścia nawet najbliższych, tylko ci, wciąż twardzi, ufni i wierzący, mogą przetrwać i zwyciężyć w tej najokrutniejszych z wielkich gier.  
Przesłanie prof. Zawadzkiego: Zwycię stwo trwa tak długo, póki jądro ideowe zespołu dominuje dynamizmem i liczbą nad outsiderami wchłoniętymi przez zespół. Jeśli ktokolwiek tę przewagę utraci, szala zwycięstwa przechyli się na inna stronę. 
Broń: Oddziały dywersyjne muszą mieć broń - tę broń trzeba albo przyjąć ze zrzutów (to akcja!), albo zdobyć na wrogu (akcja!), albo przeprowadzić transakcję kupieckie za pośrednictwem różnych mętnych typów (bardzo niebezpieczna akcja, pociągająca często ofiary). O rozmiarze tych prac niech zaświadczą trzy liczby dotyczące zakupów broni uczynionych przez ludzi "Parasola": w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy okupacji kupiono około stu sztuk niemieckiej broni, 30-40 tysięcy amunicji i około 150 kg materiałów wybuchowych. 
Wywiad: Największą udręką w pracy wywiadu była pedantyczna żmudność, nuda i obdarta z wszelkich uroków pracowitość. Akcja na  Bürckla trwała tylko dziewięćdziesiąt sekund, ale aż dziewięć tygodni codziennej pracy potrzebował Rayski, aby ustalić jego tożsamość, miejsce zamieszkania i stałe ruchy po mieści. 
Służba: Wdrażając się podczas powszednich dni dywersji w gotowość służby, usiłowali wyrabiać w sobie osobistą czujność na wezwanie służby, na jej sygnały w sumieniach. I czuli, rozumieli, że owa służba to coś znacznie szerszego niż, na przykład, służba w batalionie "Zośka" czy w Kompanii Wydzielonej lub służba w Armii Krajowej. 
Zamach na Koppego: Już biją pistolety, już walą steny - trzaskają szyby w aucie, trzaska blacha karoserii. O parę sekund za późno! Widać, jak generał - ranny i przerażony - zsuwa się z siedzenia samochodu, widać, jak adiutant siedzący za nim wychyla się i strzela do naszych. 

Proza okupacji. Czy jest w tym patos? Czas walki, dywersji, śmierci. Bez wątpienia. Trudny czas. Ilekroć czytam, to podziwiam to pokolenie, które skazano na dojrzewanie w czasie wojny. Nie lubię, jeśli ktoś prowadzi dialog z przeszłością i udowadnia, że nowe pokolenie zachowałoby się identycznie. To tylko spekulacja. A ta nie ma nic wspólnego z historią. Nie stawiajmy się nigdy w położeniu tych z "Parasola" czy "Zośki", bo to jest po prostu nieprzyzwoite i nieuczciwe. Obyśmy nigdy nie musieli weryfikować swych umiejętności w podobnych okolicznościach. 

1 sierpnia kości zostały rzucone: Od kilku dni żyli w takim napięciu i w takim ruchu, że zaprzestano gotowania i odżywiano się byle czym i byle kiedy. Teraz więc pani Janina decyduje się na ugotowanie solidnego obiadu. Po kilkudziesięciu minutach wpada Irka i Jaś: mają o godzinie szesnastej zameldować się na Woli w fabryce "Telefunken". [...] Irka przynosi także rozkaz dla Maryny: również godzina szesnasta i równi4eż w "Telefunkenie". 
Pierwsze walki: Strzelanina na ulicy ustaje. Żandarmi w znacznej części wybici, reszta gdzieś się pokryła w domach przecznicy. Gdy "Alek" przeszukuje te domy, na ulicy ukazuje się auto niemieckie. dostaje serię strzałów z erkamu i staje. Jeszcze paru hitlerowców wyprawionych na tamten świat, jeszcze parę karabinów zdobytych. 
Czołgi niemieckie: Czołgi przesuwają się, łomocąc o bruk. ukryci za ich pancerzami czołgiści co pewien czas biją z dział w domy, w bramy. Czasem echa strzałów działowych dopełniają szybkie, seryjne trzaski ciężkich karabinów maszynowych, których lufy wyglądają z otworów pancerza czołgowego. Gdzie tylko zauważyć się da jakikolwiek ruch, tam natychmiast kierowany jest ogień. 
Śmierć Długiego: Wspinał się ostrożnie, dbając, aby donieść w całości jedzenie. W punkcie najprzykrzejszym, stanowiącym otwarty szczyt ruiny - Długi energicznie podciągnął się i - jak ścięty - runął na gruzy, rozlewając zupę z menażek. Koło jego głowy narastała plama krwi, gromadzącej się na rozmokłej glinie. [...] W owych pierwszych dniach powstania chowano jeszcze poległych w trumnach. Długi złożony więc został w trumnie do okrutnej matki-ziemi.
Łuny nad miastem: Swąd spalenizny wzrasta i łuna stawała się intensywniejsza. W niektórych miejscach dolatywał ich uszu charakterystyczny trzask płonących zabudowań. Pojedyncze strzały i serie z broni maszynowej nie milkły, lecz wydawały się jeszcze przypadkowe, chaotyczne. Wybuchów nie było. 
Chór grozy: Przed oczyma wirują ludzkie postacie. Dymią lufy karabinów i pistoletów, rozrywają się pociski granatów, pękają butelki. Jęk i krzyki włączają się w ten chór grozy. Benzyna na jezdni płonie. Jeden z czołgów wycofuje się ku tyłowi. Żołnierze niemieckiej piechoty usiłują kryć się po bramach. 
Gra ognia: I zaczęło się znów! Na cmentarze lunął grad różnorakich pocisków. Ziemia tryskała pod niebo, odłamki płyt grobowych i żelastwa dzwoniły po grobowcach, ostry trzask broni maszynowej rozlegał się we wszystkich kierunkach, a cały ten chaos dźwięków podwajało echo odbijane od gęstwy drzew. 
Luftwaffe: Nadlatuje kilka samolotów i krąży nad Okopową, "twierdzą", Pfeifferem. Cały ruch zamarł. Nikt nie śmie sie ruszyć, aby nie zdradzić przed Niemcami ścieżki odwrotu. Gdy samoloty odleciały, ostatni żołnierze powstania opuszczają dziedziniec "twierdzy". 
 
Relacje Aleksandra Kamińskiego są cały czas żywe.  Czytając widzimy to wszystko. Każdego z bohaterów. Tu trzeba podkreślić, że Iskry (jak zwykle) doskonale odrobiły zadanie z ikonografii. Mamy bardzo dużo zdjęć. Ich lektura (jeszcze do nich wrócę), to dodatkowy rys losów biograficzny bohaterów Szarych Szeregów, Zośki i Parasola.
 
Woda: Jednym z momentów wielkiego wzruszenia był znaleziony na małej polance między krzakami stary kubeł z resztkami wody. Woda była ciepła od słońca, ale miała zapach dobry. Zbili się, klęcząc, w zwartą gromadkę i chciwymi oczyma śledzili Księcia, gdy ten próbował wodę. 
Alianccy piloci: W pewnym momencie ogromny samolot przelatuje niziutko tuż nad nimi, a dalej nad miastem wypływa wysoko jeszcze jedna maszyna, ta jednak płonie i zaczyna spadać. Dostrzegają rozkwitające koło palącego się samolotu spadochrony i widzą, jak Niemcy zaczynają strzelać amunicją świetlną do białych parasoli bujających w powietrzu. 
Defilada: Ktoś z "Rudego" wpadł na wariacki zdawało się pomysł urządzenia... defilady i myśl ta owładnęła młodymi żołnierzami. Ludzie ci, wycieńczeni do kresu wytrzymałości wielodniowym bojem, ledwo wlokący nogi przez gruzowiska getta pod ciężarem broni i amunicji, pokryci potem, brudem, bandażami, kulejąc, przygarbieni, z drobinami piasku w wyschniętych ustach, z błyszczącymi gorączką oczyma - ci wszyscy wyczerpani nieludzko na wieść o defiladzie ożyli, prostowali się, obciągali panterki, poprawiali hełmy, mocniej stawiali krok. [...] Maszerują czwórkami, Krok stal się równy, miarowy, prawie lekki. - Hej chłopcy, bagnet na broń - zaczyna śpiewać "Rudy" i ulubioną piosenkę podchwytuje cały batalion. 
Katedra św. Jana: Razem z ludźmi Starego Miasta ginąć już zaczynały najczcigodniejsze mury. Jedna z pierwszych padła katedra Świętego Jana, która w ciężkim nalocie straciła wieże i obydwie nawy boczne, a to, co z niej zostało, trwało przez długie godziny w ogniu. Wraz z katedra płonęło wiele domów Starego Miasta, obrzucanych przez lotników bombami zapalającymi. 
Pluton "Sad": ruszyli dalej, niewielka karawana ocalałych. Zdrowi prócz dźwigania rannych nieśli także bron kolegów. Nieco ponad dwudziestu ludzi czarnych od dymu, prochu i ziemi, uwalanych we krwi, ledwo trzymających się na nogach - oto czym był wracający z natarcia na Stawki pluton "Sad". Zginęła trzecia część plutonu.
Ulice Warszawy: Ulice podczas nocy były niesamowite: pozbawione całkowicie ludzi, żyły ruchem cieni, cieni domów i ruin, migocących i falujących w łunach pożarowych, przerywanych kłębami dymów. Błyski czerwieni i fioletu ślizgały się po kikutach ścian i czarnych oczodołach okien, iskrzyły się w szkle zaścielającym chodniki ulic, którymi od czasu do czasu przechodził samotny kot lub dreptały niespokojnie gromadki szczurów.
Cena wolności, wg. Jeremiego: W tej wojnie nie tylko Warszawa płaci wysoką cenę za prawo do wolności. Ale dlatego, że cenę tę płacimy podobnie jak czołowe narody Europy, nabywamy praw szczególnych i jakby zakładamy fundamenty dla budowania w przyszłości czegoś wielkiego.
Moro: ...Andrzejowi nie było wolno przeżywać zbyt mocno i długo strat osobistych, gdyż od jego stanu psychicznego, od sprawności jego umysłu i niezachwianej równowagi zależało życie wielu ludzi i określony odcinek frontu. Tak się bowiem ułożyło, że od czasu natarcia na Stawki plutony i drużyny "Rudego" ufały jego zmysłowi dowódcy bardziej niż kiedykolwiek.

 "Autor nie jest powieściopisarzem, a książka, którą czytelnik otrzymuje - nie jest powieścią" - pisał w 1956 Aleksander Kamiński. Chciałbym wierzyć, że w biblioteczce każdego kto jest zafascynowany Szarymi Szeregami jest TA książka. Dla mnie to już kolejne wydanie. Przez lata budowałem swoją wiedzę o heroizmie harcerzy czasu II wojny światowej na wydaniu z 1986 (również "Iskry"). Oddałem ją później jednemu ze swoich uczniów. Wierzę, że cały czas mu służy. Pewnie z czasem stanie się tak z egzemplarzem, do którego teraz zaglądam. Napisanie, że "Zośka i Parasol", to lektura obowiązkowa zabrzmi, jak banał, księgarski slogan, ale tak jest. Dorasta kolejne pokolenie, które się nad narracją "Kamyka" pochyli. Czy gremialnie? Z chęcią bym sprawdził ilu młodych ludzi, którzy tak ochoczo wyśpiewują pieśni powstańcze każdego 1 VIII na placu Piłsudskiego miała ją w ręku. 
2 października, to ponura data. Powstanie upadło. 63 dni walki dobiegło kresu. Obiecałem coś jeszcze napisać o fotografiach? Nie, wypiszę tu z imienia i nazwiska kilkoro z "Zośki" i "Parasola". Już samo odczytanie ich nazwisk będzie hołdem składanym ich ofierze. Przepraszam, że nie będą to wszyscy. Niech mi będzie darowane. Podaję w kolejności zamieszczonych zdjęć:

Anna ZAKRZEWSKA - poległa 11 VIII 1944 r.
Andrzej ROMOCKI - poległ 15 IX 1944 r.
Stanisław LEOPOLD - poległ 25/26 VIII 1944 r.
Józef SASKI - poległ 27 VIII 1944 r.
Jakub OKOLSKI - poległ 11 VIII 1944 r.
Irena KOŁODZIEJSKA - zaginęła 31 VIII 1944 r.
Miłosław CIEPLAK - poległ 30 VIII 1944 r.
Krystyna KRAHELSKA - poległa 2 VIII 1944 r.
Dorota ŁEMPICKA - poległa 1  VIII 1944 r.
Hanna WAJCOWICZÓWNA - poległa 1  VIII 1944 r.
Marek DŁUGOSZOWSKI - poległ 13  VIII 1944 r.
Andrzej DŁUGOSZOWSKI - poległ 3 VIII 1944 r.
Eugeniusz KECHER - poległ 8 VIII 1944 r.
Krzysztof Kamil BACZYŃSKI - poległ 4 VIII 1944 r. 
Józef SZCZEPAŃSKI -  zmarł z ran 10 IX 1944 r.
Krystyna WAŃKOWICZÓWNA - poległa 6 VIII 1944 r.
Tadeusz MAŚLANKOWSKI - poległ 8 VIII 1944 r.
Andrzej ŁUKOSKI - poległ 18 VIII 1944 r.
Wojciech OMYŁA - poległ 8 VIII 1944 r.
Tadeusz MILEWSKI  - poległ 5 VIII 1944 r. 

PS: Dwaj ostatni na fotografii, którą wykorzystano na okładce tego wydania: pierwszy z lewej to W. Omyła, trzeci T. Milewski.

 

Brak komentarzy: