środa, września 30, 2020

...na 76-tą rocznicę kapitulacji powstania warszawskiego - 2 X 1944 r.

Grób powstańca - domena publiczna
2 października 1944 r. powstanie warszawskie upadło. 63 dni heroicznej walki, okupione śmiercią, bólem i cierpieniem - bilans, którego nie wszyscy tykają. Zabrudza on przejrzysty obraz, jaki narzucają obchody każdego 1 sierpnia. Wtedy nikt nie myśli, jak powstanie skończyło się. Wypieramy fakty do tego stopnia, że kiedy młodzież opuszcza muzeum Powstania Warszawskiego sądzi, że starczyło mieć ViS-a na "tygrysa" i Warszawę odbić z rąk znienawidzonego wroga. Nie, nie  starczyło.  
Postanowiłem sięgnąć po zbiorek poezji Mieczysława Jastruna "Poezje"*. Nie chce się wierzyć, że ma już swoje lata. Przeszło pół wieku. kiedy ukazywał się byłem jeszcze w... żłobku. O poecie dowiedziałem się wiele, wiele lat później. To był czas na strofy Tuwima lub Brzechwy. Ciekawe, że przypadkowo zrobił się nam wspólny mianownik twórczy: wszyscy Oni pochodzili z zasymilowanych rodzin żydowskich. Pozostawili cenny ślad w polskiej poezji. 
To w tomiku z 1966 r., jedynym M.Jastruna jaki posiadam, znalazłem wiersz "Na zgliszczach". Oto on. Smutnie wpisuje się w rocznicę 2 X 1944 r. Tym bardziej, że tez powstał w owym krwawym roku, roku zagłady tylu niewinnych, roku zagłady miasta.

Patrząc na zgliszcza, w ich czarnej księdze
Czytam, w popiołach mych ludzkich praw
Prawo ludzkie w mroków potędze
Zmartwychwstające z stepowych trwa.
 
I cóż, że runą państwa tej pory,
Puste jak wnętrza przejezdnych bram -
Jeśli błysną jeszcze topory,
Bym wciąż umierał obcy i sam.
 
Jaką wypomną hańbę domową,
Jaki przekleństwem zaczernią dźwięk,
Jakiej obelgi wyrzucą słowo,
Potwarz z zaciętych zwierzęco szczęk.
 
Jakiego ludu zażąda twarzy
Przeszłość? i czyja bezdomna krew
spłynie w płytami starych cmentarzy
Wybrukowany uliczny ściek?
 
Mądrości wnuków tuczyć nadzieję?
Lecz pokolenia nie są jak ciąg
Licz doskonałych; gorzkie są dzieje,
Na nowo uczą się nóg i rąk.
 
Jak dzieci uczą sie składać słowa,
A w nienawiści starsze od skał.
W ich kruchych dłoniach kamień grobowy
Waży nie więcej niż cień ich ciał.
 
Kiedy skończyła się wojna mój Dziadek, zabrał swego syna, mego Ojca (1936-2006) do Warszawy. Stąpali Krakowskim Przedmieściem pośród ruin. Dla dziesięciolatka to był wstrząs. Wycieczka, której nie zapomniał, której ślad nie zatarł mu się nigdy. Moja z moim m. in. Ojcem pierwsza wycieczka do Warszawy zdarzyła się latem 1970 r. Pół wieku temu. I ja coś zapamiętałem, co wryło się w me siedmioletnie poznawanie świata: plac Zamkowy i stercząca na trawniku ściana z oknami. Wszystko, czym był wtedy Zamek Królewski. Zygmunt III Waza ze swej kolumny patrzył niewzruszenie na ten żałosny plac. Jak Warszawa podniosła się z gruzów? Tego nie ogarnia nawet moja historyczna wyobraźnia.
Mam wrażenie, że 2 października 1944 r., to wstydliwa data. Nie dotykana ma nie istnieć? Moim zdaniem nie da się. To kolejny krok w historii nie tylko Warszawy, ale i całej Polski. Surowa lekcja! Że nie wolno szafować życiem innych tylko dlatego, że ktoś chciał zatrzymać sowiecki walec i udowodnić, że kto ma Warszawę ten ma całą Polskę. Powiedzcie to cywilom, którzy stracili bliskich, dorobek pokoleń.
 
 
 

_______________________
*Jastrun M., Poezja, PIW, Warszawa 1966, s. 89-90

Brak komentarzy: