sobota, czerwca 27, 2020

Przeczytania (352) ksiądz Piotr Pawlukiewicz "Księża na księżyc. Tylko co dalej?" (Znak)

Smutne.
Ksiądz Piotr Pawlukiewicz już nic nowego nie napisze. Ksiądz Piotr Pawlukiewicz niczego nas już nie nauczy.  Ksiądz Piotr Pawlukiewicz zmarł 21 marca 2020 r. Nie dożył swoich 60-tych urodzin. Był raptem starszy od piszącego te słowa o trzy lata.
"Księża na księżyc. Tylko co dalej?" - to bardzo potrzebna książka. Szczególnie w ten czas próby i prawdy, ujawniania i szukania. Wydawnictwo Znak sprawia, że mamy kolejna okazję spojrzeć na to czym jest obecny kościół katolicki w Polsce oczami kapłana. Wydawnictwo Znak sprawia, że nasza wiedza w tej materii robi się bogatsza, szersza. Wydawnictwo Znak sprawia, że na tym blogu spotykamy kolejnego niezwykłego kapłana. 

Właściwie, to mam... problem z takimi książkami. Bo jak się do nich ustosunkować? Ja naprawdę szukam w nich prawdy! Wyszło masło maślane? Pleonazm. Trudno. Boję się w każdej religii fanatyzmu, zakłamania, hipokryzji, obłudy. Dawniej nie krytykowałem, nie atakowałem. Kto mnie do tego pchnął? Cynizm i chamstwo jednego kapłana. Miał rację ksiądz Józef Tischner: "Jeszcze nie widziałem nikogo, kto stracił wiarę, czytając Marksa, za to widziałem wielu, którzy stracili ją przez kontakt z księżmi". Smutne, że ta myśl wraca do mnie przy każdej okazji, gdy...
Moje krytycyzmu nie musiały budować filmy braci Sekielskich. Wyrosłem już dawno z bezkrytycyzmu wobec kleru. Dawno jestem po drugiej stronie. I teraz, to jest jedna z owych wartości książki, już polemizuję z tym, co zostawił nam ksiądz Piotr Pawlukiewicz (1960-2020). A jeszcze nawet nie otworzyłem książki? 270 stron próbowania odpowiedzenia na pytanie: "tylko co dalej?"
To cudowne, że Wydawnictwo Znak stać na odwagę i mądrość, aby takie książki wydawać i nam je dostarczać. One naprawdę pomagają zrozumieć, poczuć intencje, dotknąć rozważań, jakich nie daje szkolna katecheza. A właśnie dyskusja wobec takich książek (jak abpa G. Rysia, ks. J. Tischnera,  ks. J. Kaczkowskiego, ks. J. Twardowskiego)  powinna odbywać się na religii, a nie przyswajanie dogmatów i prawd objawionych.
"Być może i Tobie jakiś kapłan sprawił przykrość. A może tylko widziałeś lub słyszałeś coś, co Cię zabolało lub zgorszyło. [...] Może w konsekwencji takiego zdarzenia ten ktoś obraził się i odszedł od Kościoła" -  tak zaczyna się ta książka. I dalej jest odważne: "Otóż jeśli tak było, to chciałem Ci powiedzieć (lub prosić Cię, byś powiedział to w moim imieniu tamtemu zgorszonemu lub skrzywdzonemu człowiekowi): przepraszam". Już sam "Wstęp" wmurowuje, skupia naszą uwagę. Nie, po tych już tu cytowanych słowach, to niemożliwe, abyśmy odłożyli tę książkę. Ona już jest nasza! Ona już jest o nas! Skierowana do Pani, do Pana, tamtej dziewczynki, tego chłopca, pani z warzywniaka i pana z supermarketu, do mnie! Ja po takich słowach czuję się zaproszony do lektury! Bo oto ksiądz Piotr wie, że i mi się trafiło takie jedno spotkanie, które odepchnęło mnie, zepchnęło, zatraciło.
Nie, nie twierdzę, że każdy kto przeczyta "Księży na księżyc..." jutro wróci na łono kościoła katolickiego. I ja na pewno nie pobiegnę na mszę do rodzimej parafii. Ale jest ważny skutek: świadomość, że są jednak księża, którzy nie straszą piekłem, a przybliżają niebo (znowu ks. Tischner!). Ksiądz Piotr widzi sprawy szerzej: "Ale mam też jedną prośbę. Jeśli to Ty obmawiałeś, oczerniałeś, rozbijałeś tę świętą jedność Kościoła, to też przeproś"
"Książ na księżyc..." - to książka dla ludzi myślących. Tych, co w sutannach i tych, co klęczą przed konfesjonałem. To źle, że są różne Kościoły w jednym Kościele? To wspaniałe, że są w Kościele księża, którzy zmagają się z przeciwnościami, mają odwagę wyjść przed szereg. Nie znałem wcześniej księdza Piotra. Nie czytałem nigdy niczego, co napisał, co wygłosił. A teraz czuję, że straciłem coś ważnego. Możność wsłuchiwania się w głos człowieka Kościoła, które nie ma w sobie niczego z jadu, złośliwości, ironii, zadufania. "Chodzić teraz w sutannie to trzeba być bohaterem" - celne. Tylko, że ja jakoś nie widzę w przestrzeni publicznej nikogo w sutannie, w koloratce. Chadzamy innymi drogami czy jak? 
"...jesteśmy stale obserwowani, a więc i rozliczani z naszych słów i zachowań, o czym nigdy nie powinniśmy zapomnieć" - to myśl dotyczący kapłana. ale czy nie odniesiemy jej także do siebie? Ja belfer czuję jedność tych słów. To jak postawienie uczniom pytania: "czy mogę iść pijany ulicą?". Jaka odpowiedź pada? Zawsze taka sama: "nie, bo pan jest nauczycielem". I nie obroni mnie argument, że jestem po pracy, ze są wakacje itp. Chciałbym powiedzieć do księdza Piotra jego własnymi słowami, że nie tylko księża są obserwowani przez świeckich. Tworzy się polemika między Autorem książki, a czytelnikiem. Niewykluczone, że zaraz w czasie kolejnej pandemicznej lekcji przeczytam mojej I c XV LO to zdanie. I jaki osiągnę efekt? "To dobro procentuje, nie zło" - czytamy dalej. I zastanawiamy się. 
"Wiem, że przynajmniej część czytelników sięgnęła po tę książkę dlatego, żeby zobaczyć, co też ten ksiądz Pawlukiewicz zechce powiedzieć o najtrudniejszych sprawach kościoła" - nie, nie mylił się. I mnie ciekawość pchała do lektury. Z góry zakładałem, że nie będzie to tani dydaktyzm, liturgiczny populizm. I nie pomyliłem się.
Wartość tej książki chyba oddaje fakt, że jeszcze pracuję nad nią, jeszcze nie ma jej w "Przeczytaniach...", a ja cytuję ją kiedy... wspominam 500-tną rocznicę wydania przez papieża Leona X bulli "Exsurge Domine"? To tam znaleźć można taka Autora opinię: "Myślę, że w Kościele nie istnieją tematy, o których nie warto by mówić. Jeśli ktoś je porusza, to znaczy, że trzeba je wytłumaczyć, a dziś wiele osób pyta o duchowieństwo. Nie możemy nabierać wody w usta".  To o bieżących wydarzeniach i opiniach, które jak grad spadają na Kościół napisał: "Przecież nawet mnie, księdza, który ma sześćdziesiąt lat, to, o czym dzisiaj się mówi i co sie pokazuje - szokuje i przeraża".  Proszę zwrócić uwagę na pytania, jakie stawia sobie i czytelnikom dotyczące księży. 
To chyba jednak smutne, kiedy ksiądz musi napisać (ma świadomość napisania): "Właściwie nie dziwi mnie, że temat Kościoła, biskupów, proboszczów i zwykłych księży jest tak popularny i że najczęściej mówi się nich źle. [...] Ludzie traktują kapłanów jako tych, którzy pełnią w Kościele funkcje kierownicze, a tych, którzy pełnią takie funkcje, nie zawsze się jakoś lubi, z góry sie nam zwykle nie podobają". Mnie, jako wychowawcę klasy licealnej zastanawia dlaczego coraz mniej młodzieży uczestniczy w katechezie. Jakoś nie widzę troski w działaniu księży czy katechetów. Czy im nie zależy? Skazują byt Kościoła na obecność tylko starszych i schorowanych? Gdzie nowa ewangelizacja, rekolekcje, aby zagubionych, błądzących, ateuszy przybliżyć świat swojej wiary? Zaczynam jak kaznodzieja pisać.
Chwilami mam problem z książką księdza Piotra. Zakreśleń w tekście bardzo wiele. Musiałbym zapisać nie jedną stronę, a na blogu suplement. Po raz pierwszy jednak w moim czytaniu i przygotowywaniu do tego odcinka cyklu zacząłem stawiać znaki zapytania. Pozwolę sobie tu zacytować kilka z nich. Zostawię je bez komentarza (choć to trudne). Mam z nimi problem. Tym bardziej dzielę się z nimi tu i teraz. Nie pociesza mnie wizja Sądu Ostatecznego.
  • Dużo wody w Wiśle musiałoby upłynąć, gdyby ktoś wpadł na pomysł, żeby wypłukać Jezusa i Jego Kościół z polskich serc. 
  • ...księża są zwykłymi ludźmi, którym zdarza się mylić, trwać w błędzie i upadać [...].
  • Zastanawiam się czasami, do czego dążą ci, którzy tak gorliwie informują o błędach Kościoła, czy aby na pewno mają dobre zamiary - chcą, żebyśmy byli uważniejsi na ludzkie cierpienie, ale też na podstępy tych złych?
  • Jestem przekonany, że ludziom już zaczyna się nudzić mówienie o seksualnych nadużyciach Kościoła.
  • Bardzo mocno wierzę, w to, że każdy ksiądz, nawet ten bardzo pogubiony, gdy przed laty leżał krzyżem na posadzce katedry w czasie święceń kapłańskich, miał w sercu pragnienie służenia ludziom.
  • Wielkie są kapłańskie tragedie. Przecież każdy ksiądz stanie kiedyś przed swoim Mistrzem na Sądzie Ostatecznym, a On zada mu tylko jedno, za to najważniejsze  pytanie, jakie może usłyszeć duszpasterz: jak pasłeś moje owce?
  • ...jeżeli dziś ktoś gardzi księdzem, nawet jeżeli jest to ksiądz upadły i pogubiony, to jednocześnie gardzi Jezusem, obraża Go.
  • Dobry samochód, dobry telewizor czy prywatna wizyta u lekarza specjalisty - jeśli go na to stać, ksiądz może sobie na to wszystko pozwolić, pod warunkiem, że będzie to służyło jego kapłańskiemu dziełu. 
  • Ze zrozumiałych względów w seminariach nie ma tylko kobiet...
Były chwile, kiedy ciskałem się czytając "Księży na księżyc!". Słyszałem od zony: "to po co ją czytasz? odłóż!". Nie posłuchałem. Nie odłożyłem. Brnąłem dalej.  Chciałem zrozumieć logikę Autora. Chwilami gubiłem się  w niej. Jedno jest pewne: książka nie jest jednoznaczna. Niech nikt nie myśli, że dam nam gotową receptę na to, jak ułożyć sobie stosunki z Kościołem i jak postrzegać Go w świetle tego, co dzieje się dookoła Niego: "I choć kościół to nie armia, a duszpasterstwo nie jest prowadzeniem wojny, to pewne analogie można chyba przeprowadzić".
Ksiądz Piotr Pawlukiewicz widział filmy "Kler" i "Tylko nie mów nikomu". Zaskoczyło mnie to, co napisał o tym drugim obrazie: "Moim zdaniem jednak w Kościele nic ten film w zasadzie nie zmienił. W niedzielę na mszy było tyle samo osób, co zwykle. Tyle samo ludzi przystąpiło do spowiedzi. Niektórzy czasami coś tam o tej produkcji przebąkiwali, ale w gruncie rzeczy żadnej rewolucji nie było". Podkreśliłem słowo "żadnej" i zrobiłem osobisty przypis: "dlaczego?!". Nie wiem, co zrobić z takim stwierdzeniem: "Lud Boży film oglądnął, przyjął do wiadomości, zrozumiał, że musi działać, by problem naprawić, i wie, że do tego potrzebne jest działanie, nie gadanie". I kropka? 
Jeden hierarcha Kościoła wymieniony został z nazwiska! Paetz! Niestety wkradł się błąd, bo Autor podaje: biskup poznański. Nie, zmarły kilka miesięcy temu Juliusz Paetz (1935-2019) był arcybiskupem. Próżno szukać innych, poza papieżami (patrz foto Franciszka na s. 260). Trochę to dziwne. Dorzucam jeszcze kilka innych moich z tekstu podkreśleń. 
  • Ksiądz diecezjalny bowiem, choć ślubu ubóstwa nie składa, zobowiązany jest w sumieniu także do pewnego umiaru w posiadaniu dóbr materialnych. 
  • Ludzie mówią, że gdy ksiądz jest prawdziwym księdzem z powołania, to nie musi się na niczym znać. Tylko na Panu Bogu musi sie znać. 
  • Oprócz krytyki jest w Polsce bowiem także niemało dobrych opinii dotyczących księży, ich postaw i duszpasterskiej pracy. 
  • Kiedy patrzymy na jakiegokolwiek człowieka i obserwujemy jego niezbyt właściwe zachowanie, to widzimy jedynie czubek góry lodowej. 
  • Miałem już w życiu takie spowiedzi, które wpłynęły na mnie bardziej niż niejedną konferencja duchowa.
  • Bóg każe nam ratować nawet wrogów, a cóż dopiero braci.
  • Każdy upadek duszpasterza mocno odbija się na życiu duchownym wiernych.
  • Wiele problemów w Kościele dałoby się uniknąć, gdybyśmy potrafili stanąć naprzeciw siebie i zwyczajnie porozmawiać. 
  • Każda pomyłka czy niewłaściwie podejście ze strony kapłana mogą mieć fatalne skutki.
To mimo wszystko odważna książka. Ksiądz Piotr nie unika trudnych tematów: "Nie chcę ukrywać, że w niejednym przypadku stan posiadania księdza może słusznie ludzi drażnić".  Bo tak się po prostu już nie da. Jeśli pisząc tę książkę miał na pieczy własną wiarygodność, to dobrze, że taką obrał drogę. Rozumiem, nie znam człowieka, że to Jego droga. Ta, która wybrał. Nie na pokaz. Wymagającą drogę. I za to gdybym mógł ścisnąłbym mu prawicę. Dużo racji jest w tym, kiedy pisze, że wiele zależy od osobowości kapłana.  Ale takie myśli właśnie budzi we mnie lektura "Księży na księżyc...". Czytałem moich Wychowankom (za trzy lata matura) fragmenty tej książki.  Nie spodziewali się takiego z nimi rozmawiania.
Nie wiem jaki jest odbiór tej książki po... parafiach. Nie wiem czy jakieś Kółko Różańcowe czy Sodalicja Mariańska lub inny kościelny organ zbiera się i pochyla nad tym, co napisał, co pozostawił ksiądz Piotr Pawlukiewicz. Mną by zatrwożyło stwierdzenie: "Niemała część katolików potrzebuje jedynie uroczystości, obrzędu, a wymiar wiary, sakramentu nie jest dla nich istotny, często nawet nie istnieje w ich świadomości". Zaraz jednak uspakaja maluczkich: "Pisząc to wszystko, nie mam zamiaru osądzać ani skreślać ludzi za to, że mają tak płytkie zrozumienie mszy świętej, chrztu czy sakramentu małżeństwa". Jakby się tak zastanowić, czy wiara w polskim Kościele nie jest sprowadzona do swoistej roli... folkloru?
"Napisałem już w życiu kilka książek, ale muszę przyznać, że praca nad żadną z nich nie przysporzyła mi tyle trudu, ile przysporzyła praca nad tą właśnie. wiedziałem, że podejmuję drażliwy temat" -  przyznaje Autor. Mam niedosyt. Naprawdę. Choć cieszy mnie kiedy znajduję takie słowa: "Myślę, że jest w Polsce wielka potrzeba uzdrowienia Kościoła z jego grzechów i jest potrzeba, by takich księży świadków, na których można by się wzorować, było jak najwięcej". Kiedy jednak widzę, jak szczuje się na ludzi orientacji LGBT, jak politycy przy ołtarzach głoszą swoje słowo, to jestem przerażony!  Jak mam szanować kogoś kto ministra i premiera przyrównuje do ewangelistów czy samego Jezusa? Niech sobie kto tam potrzebuje przyswoi i tę myśl: "KRYTYKA ZAZWYCZAJ PRZYNOSIŁA KOŚCIOŁOWI WIELE KORZYŚCI. NAWET TA POCHODZĄCA OD POGAN I INNOWIERCÓW".

1 komentarz:

  1. Obserwując to, co dzieje się obecnie w Kościele, mam wrażenie, że panuje tam chaos,panika i bigoteria. Świat się zmienia, ewoluuje,a Kościół zamyka się na zmiany. Żąda wiary w dogmaty zabijając ciekawość świata.
    Dogmat, to stagnacja intelektualna.
    Ciekawość, to ruch, dążenie do zrozumienia, samokształcenie.
    Swoim stanowiskiem,sam Kościół funduje sobie masową apostazję.
    "Religia jest albo dla tchórzy, słabeuszy, albo dla ludzi niepotrafiących mocno, ale samodzielnie trzymać steru własnego sumienia. Wiara coraz częściej kojarzy mi się z dodawaniem czci szakalom przez osły. Kościół jest jak McDonald - przede wszystkim liczy klientów. Jakość obsługi schodzi na dalszy plan "

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.