czwartek, lutego 13, 2020

Przeczytania... (336) Nina Britton Boyle "Skrzydła we krwi. Dywizjon 303 w bazie RAF Northolt" (Wydawnictwo Replika)

Kochamy, kiedy NAS chwalą. Ckli się nam na sercu, tym bardziej, że wcześniej robiono wszystko, aby o NAS zapomniano. Wrażliwi na tym punkcie dostawaliśmy szału oglądając słynne epicki fresk filmowy pt. "Bitwa o Anglię" w reż. Guya Hamiltona z 1969 r. Na szczęście od kilku lat nadrabia się zaległości, zaciera niesmak, jaki stał się udziałem m. in. herosów z Dywizjonu 303.

Oto kolejna próba! Tym razem książką Wydawnictwa Replika, które debiutuje w moim cyklu "Przeczytania". Nie dość na tym, to nie ja zabiegałem o recenzję pracy Autorki, którą jest  Nina Britton Boyle. "Skrzydła we krwi. Dywizjon 303 w bazie RAF Northolt", w tłumaczeniu Łukasza Golowanowa - to kolejne angielskie spojrzenie na polskich lotników, o których śpiewał szwedzki Sabaton: "Piloci myśliwców na uchodźstwie latający nad obcym krajem..."*. Od lat ta pieśń wzbija się na moich lekcjach, kiedy wspominam Dywizjon 303 i innych dzielnych (np. gen. S. Skalskiego, ba! M. Pawlikowskiego). Do mnogości lektur, które wykorzystuję bez wątpienia dołączę "Skrzydła we krwi...". Bo to książka, która dorzuca interesujące szczegóły do obrazy walczącej Skrzydlatej Polski.

Rzadko cytuję inne portale książkowe. Robię odstępstwo? Nie, nie byłem na stronie Repliki. Znalazłem taką notatkę, choć w brzmieniu jest niemal identyczną z tą na okładce, a nie widze informacji, że to cytat: "Przez ponad czterdzieści lat prowadziła skrupulatne badania w brytyjskich Archiwach Narodowych, Instytucie Sikorskiego oraz bazie RAF-u w Hendon. Z pomocą Polskich Sił Powietrznych, ministerstwa obrony, a także dzięki wicekonsulowi brytyjskiemu w Polsce oraz wsparciu osób, które zamieszczały ogłoszenia w polskiej prasie, Nina dotarła także do weteranów Dywizjonu 303. Ich dokonania, niektóre słabo znane, zaprezentowała czytelnikowi w bardzo przystępnej formie"**.
Tytuł może nas chwilami zwieść? Książka nie ogranicza się tylko do historii Dywizjonu 303 i bitwy o Anglię / Battle of Britain. Poznajemy bowiem losy lotników poczynając od 1939 r.  Stąd znajdziemy tu i takie wspomnienie: "Po południu Niemcy zbombardowali lotnisko w Marianowie. Był to średni nalot. Niemcy nie znali położenie lotniska dzięki szpiegom, ale z powietrza nie byli w stanie go znaleźć, toteż bombardowali i spalili wieś jeden-dwa kilometry od lotniska".  Rzecz dotyczy wydarzeń z 8 IX 1939 r. Nie wiem kto popełnił błąd, ale we wspomnieniu J. Białego widnieje data "16 września 1939" na określenie agresji sowieckiej na Polskę. Jest i pewien czeski chochlik! Proszę zerknąć na rok urodzenia Autora: 1987? Jak mniemam chodziło o 1897 r. znalazł się tez taki błąd: na stronie 343 pod zdjęciem jest podana sugestia, że pełna fotografia, z której dokonano kadrowania znajduje się na stronie 186. Próżno jednak jej tam szukać. Nie mam jej w ogóle? Uspakajam: jest! Ale na stronie 209.
"Za nami wzniosło się osiem samolotów nieprzyjacielskich, ustawionych w rządku jak pluton egzekucyjny. Rozgorzała zaciekła bitwa. Zestrzeliliśmy dwóch Niemców, ale oni rozwalili nam trzeci silnik i spuszczali nam łomot" -  to fragment wspomnień Roberta Banta i opis walk 1. Polskiego Skrzydła Myśliwskiego RAF z 24 VIII 1943 r. Jest zatem zapis dotyczący innych walk. W tych samych wspomnieniach pojawia się interesujący wątek: "Kiedy siedzieliśmy na tratwie ratunkowej i patrzyliśmy, jak nasz bombowiec tonie, Spitfire'y przeleciały nad nami, kołysząc skrzydłami. Co za przemoc, ale i co za cudowni, odważni piloci nas ocaleli. Później dowiedzieliśmy się, ze te Spitfire'y należały do słynnego polskiego 303. Dywizjonu Myśliwskiego imienia Tadeusza Kościuszki [...]". Nie bez znaczenia jest fakt, że jeden z amerykańskich pilotów był polskiego pochodzenia.
"Jeniec wojenny! Na Boga! Taka możliwość nigdy nawet nie zaświtała w mej głowie. Nikomu nie zaświtała, Trwała wojna, zawsze byłem doskonale świadom, że mogę zginąć w boju lub umrzeć od raz - ale była to raczej wiedza podświadoma" - to ze wspomnień flight lieutenanta Bernarda Buchwalda. Wspomnienia są bezcenne. To głos z przeszłości. Nie mamy żadnych szans, aby spotkać się z weteranami bitwy o Anglię, walk powietrznych 1939-1945.
Poważną część książki zajmuje rozdział pt. "Orły 303. Dywizjonu". To biogramy 36-ściu, jak się podaje "pilotów założycieli". Dla NAS, wychowanych na lekturze Arkadego Fiedlera, to spotkanie samych znajomych. Bo kto z NAS nie słyszał o wyczynach Fericia, Łokuciewskiego, Krasnodębskiego, Paszkiewicza? Kiedy dziś rzucam nazwiska: František, Urbanowiczu czy Zumbach - nie widzę ognia w oczach! To w książce Niny Britton Boyle znajduję (w rozdziale "Orły wznoszą się w niebo") taki zapis o tym, co się stało 8 X 1940 r.: "Ludzie na ziemi widzieli, jak Hurricane Františka próbuje podejść do lądowania awaryjnego. W chwili przyziemienia przy Cuddington Way w Sutton Hurricane skaptował. Świadkowie zdarzenia rzucili się na pomoc, ale nie mogli już nic poradzić - František złamał kark". Niezmiennie, od lat, chwyta mnie za gardło, kiedy czytam o śmierci dzielnego Czecha. Powinienem wyrastać z podobnych egzaltacji? Nie potrafię. Dobrze, że ostatnie filmowe produkcje przypomniały nam bohaterów tamtych dni***. Czy sprawiły, że młódź rzuciła się do lektury? Nie wiem. Nie robiłem badań.


Bydgoszczan pewnie zainteresuje, że wielu pilotów Dywizjonu 303  (m. in. P. Gallus, J. Kowalski, A. Siudak, K. Wünsche) kształciło się w naszym mieście. Tu w latach 1930-1938 znajdowała się Szkoła Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich. Nie dość na tym: Nina Britton Boyle napisała o zbrodniach niemieckich z września 1939 r.! Wymieniła księdza Piotra Szarka (1908-1939), jako jedną z ofiar terroru.
Za kilka miesięcy rocznica bitwy o Anglię. Czy JKM Elżbieta II odda hołd polskim lotnikom? Odwiedzi Northolt? 26 IX 1940 r. był tam JKM Jerzy VI, ojciec monarchini: "Oprowadzano go po lotnisku, pokazano stanowisko dowodzenia sektora, aby mógł podziwiać dywizjony w akcji. Dla polskich lotników przedstawienie królowie było powodem do dumy, a co do tego, że Jerzemu VI wizyta sie podobała, nie mogło być wątpliwości - przedłużył ją w stosunku do harmonogramu o blisko dwie godziny".
Lubimy cytować wypowiedź W. Churchilla "Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu". I ono tu pada, choć w innym tłumaczeniu. Nie chcę rozstania z tą książką pozostawiać pompatyczności czy apoteozie. Raz jeszcze zerkam do wspomnień wing commander J. Białego i przytoczonej przez niego anegdoty: "jeśli angielskiemu pilotowi nie wiodło się w sprawach miłosnych, jego problemy sercowe rozwiązywało przebranie się w mundur z naszywką «Poland»". Sam dodaje, że był lepiej traktowany w sklepie, kiedy panie ową naszywkę dostrzegły. 
Nina Britton Boyle odrobiła kawał rzetelnej roboty. Z biogramu nie dowiadujemy się czy jest z wykształcenia historyczką. Jeśli "Skrzydła we krwi. Dywizjon 303 w bazie RAF Northolt", to efekt pracy amatorki, pasjonatki, którą ojciec zaraził historią dzielnych lotników, to duży podziw. Autorka chwilami wykracza poza ramy tytułu (np. to co pisała o Bydgoszczy, okupacjach hitlerowskiej i sowieckiej). Nie zapominamy, że to książka skierowana do angielskiego odbiorcy, który nie zna okupacyjnej historii Polski. Ale czy i nam nie przydaje się chwila przypomnienia? 80-ta rocznica bitwy o Anglię ( 10 VII-31 X 1940) wpisuje się idealnie w to rocznicowanie. Wydawnictwo Replika dołącza wręcz do grona tych, które nie zapomina o asach lotnictwa czasów II wojny światowej. Dzięki "Skrzydłom we krwi..." znów można było usłyszeć warkot silników Hurricanów i Spitfierów, znów można było przeżyć wzloty i upadki, triumfy i gorzką gorycz śmierci. Dziękuję.

_______
* https://www.youtube.com/watch?v=d1RxJKYoxs4 (daty dostępu 5. 02. 2020) 
**  https://www.taniaksiazka.pl/skrzydla-we-krwi-dywizjon-303-w-bazie-raf-northolt-nina-britton-boyle-p-1279800.html
***  http://historiaija.blogspot.com/2018/08/303-razy-dwa.html?q=dywizjon+303

Brak komentarzy: