czwartek, stycznia 30, 2020
Pana Marka Turskiego - głos z Auschwitz
27 stycznia minęła 75-ta rocznica wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau. Był okolicznościowy wpis na tym blogu. Nie mogło go zabraknąć. Wróciłem do zdjęć, jakie wykonałem 20 IX 2007 r. Sięgnąłem po źródła. Wypowiedzi katów z SS i ofiar. Znalazłem poruszający wiersz Mieczysława Jastruna. I, co zaskakujące? Nie dodałem od siebie ani literki, ani kropki czy przecinka. Bo dotarło do mnie, że nie mam prawa mądrzeć się w temacie. Moje komentarze były tu zbyteczne. Moja obecność tyle, że przekazałem tych kilka akapitów prawdy. Prawdy zostawionej przez tych, którym w życiorysy wpisano pobyt na ziemskim piekle i tych, którzy to piekło stworzyli.
27 stycznia 2020 r. odbyły się podniosłe uroczystości w KL Auschwitz-Birkenau. Poruszenie wywołało to, co powiedział pan redaktor Marek Turski (rocznik 1926). Trudno, bym nie dostrzegł tego wydarzenia. W chwili, kiedy są w Polsce (rządzące nota bene) siły, które dzielą, segregują stygmatyzują własnych obywateli, bo są odmienni od przyjętych ogólnie norm (religijnych, etycznych, seksualnych), kiedy jedni na drugich wyrzygują od drugiego sortu i zaraz pewnie znowu wydobędą z zakamarków dziejów dziadków czy pradziadków z Wehrmachtu, TA wypowiedz, to niczym krzyk o prawa, które każdy cywilizowany rząd (system) musi respektować!
Fragment 1: "Kiedy dzisiaj spotykam się z młodymi, zdaję sobie sprawę, że po 75
latach wydają się troszkę znużeni tym tematem: i wojna, i Holokaust,
i Shoah, i ludobójstwo. Rozumiem ich. Dlatego obiecuję wam, młodzi, że
nie będę opowiadał wam o moich cierpieniach. Nie będę wam opowiadał
o moich przeżyciach, moich dwóch Marszach Śmierci, o tym, jak kończyłem
wojnę, ważąc 32 kilogramy, na skraju wyczerpania i życia. Nie będę
opowiadał o czymś, co było najgorsze, czyli o tragedii rozstania
z najbliższymi, kiedy po selekcji przeczuwasz, co ich czeka. Nie, nie
będę o tym mówił. Chciałbym z pokoleniem mojej córki i pokoleniem moich
wnuków porozmawiać o was samych".
Jak czuł się prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, kiedy przemawiał świadek tamtego okrucieństwa, tamtych prześladowań? Jaka była przewina Marka Turskiego? Jedna! Straszliwa! Był Polakiem o rodowodzie żydowskim! To był wyrok! Taki wykonano na 6 000 000 europejskich Żydów! Zaczynało się od słów, obrażania, potem przyszły szykany, nastąpiło ograniczanie praw i wolności. We współczesnej Polsce nikogo nie razi, że ktoś wykrzykuje "Polska dla Polaków!", "Biała rasa rządzi!". Można dostać po twarzy za rozmowę w miejscu publicznym w innym języku? I nikt z pałacu prezydenckiego nie podnosi larum?! Niska szkodliwość społeczna?! "Nie będą nam w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy" - nie wierzę własnym uszom, że mówi to wybraniec Narodu*.
Fragment 2: "Widzę, że jest między nami pan prezydent Austrii Alexander Van der
Bellen. Pamięta pan, panie prezydencie, kiedy gościł pan mnie
i kierownictwo Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego, kiedy mówiliśmy
o tamtych czasach. W pewnym momencie użył pan takiego sformułowania: «Auschwitz ist nicht vom Himmel gefallen». Auschwitz nie spadło z nieba.
Można powiedzieć, jak to się u nas mówi: oczywista oczywistość.
No jasne, że nie spadło z nieba. Może się to wydawać banalnym
stwierdzeniem, ale jest w tym głęboki i bardzo ważny do zrozumienia
skrót myślowy. Przenieśmy się na chwilę myślami, wyobraźnią we wczesne
lata 30. do Berlina. Znajdujemy się prawie w centrum miasta. Dzielnica
nazywa się Bayerisches Viertel, Bawarska Dzielnica. Trzy przystanki od
Kudammu, ogrodu zoologicznego. Tam, gdzie dziś jest stacja metra, jest
Bayerischer Park – Park Bawarski. I oto jednego dnia w tych wczesnych
latach 30. na ławkach pojawia się napis: «Żydom nie wolno siadać na tych
ławkach». Można powiedzieć: nieprzyjemne, nie fair, to nie jest OK, ale
w końcu jest tyle ławek dookoła, można usiąść gdzieś indziej, nie ma
nieszczęścia".
Nie żyją wujek Stefan czy Julian, którzy znaleźli się za obozowymi drutami. Nigdy nie dowiedziałem się, w jakich byli obozach. Po latach tylko dotarło do mnie, że pierwszy z ich był ofiarą pseudomedycznych eksperymentów. Odszedł też pan Jacek Zieliniewicz, numer obozowy 138142. Będę zawsze wspominał spotkania z tym niezwykłym człowiekiem. Nigdy z jego ust nie padło oskarżenie pod adresem Niemców. Nigdy nie szczuł na swych oprawców pokolenia, które chciało go słuchać. Ale powtarzał ciekawą mądrość, że nie ma narodów dobrych czy złych, że są tylko źli i dobrzy ludzie.
Pan Jacek Zieliniewicz (1926-2018), nr obozowy 138142 |
Fragment 3: "Uwaga, uwaga, zaczynamy się oswajać z myślą, że można kogoś wykluczyć,
że można kogoś stygmatyzować, że można kogoś wyalienować. I tak
powolutku, stopniowo, dzień za dniem ludzie zaczynają się z tym oswajać –
i ofiary, i oprawcy, i świadkowie, ci, których nazywamy bystanders,
zaczynają przywykać do myśli i do idei, że ta mniejszość, która wydała
Einsteina, Nelly Sachs, Heinricha Heinego, Mendelssohnów, jest inna, że
może być wypchnięta ze społeczeństwa, że to są ludzie obcy, że to są
ludzie, którzy roznoszą zarazki, epidemie. To już jest straszne,
niebezpieczne. To jest początek tego, co za chwilę może nastąpić".
Nie jestem zapewne oryginalny, że cytuję fragmenty wypowiedzi pana Marka Turskiego. Zrobiło to zapewne wielu. I wielu będzie ten głos powtarzać. Choćby na swoich lekcjach, prelekcjach, wykładach. I ja będę pośród nich. Trudno rozumem ogarnąć czym było Auschwitz-Birkenau. Bo tego nie da się ogarnąć. Tak, jak nie da się zrozumieć, że cywilizowany naród (który wydał M. Lutra, J. S. Bacha, L. van Beethovena, F. Schillera, A. Einsteina) mógł stać się narodem morderców. Jeden Austriak pchnął na tory bez przykładnego barbarzyństwa miliony Niemców! I oni za nim poszli! I przy nim trawli aż do końca, aż runęła III Rzesza grzebiąc zbrodniarzy
Fragment 4: "My w Europie w większości wywodzimy się z tradycji
judeochrześcijańskiej. Zarówno ludzie wierzący, jak i niewierzący
przyjmują jako swój kanon cywilizacyjny dziesięcioro przykazań. Mój
przyjaciel, prezydent Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego Roman
Kent, który przemawiał w tym miejscu pięć lat temu w czasie poprzedniego
jubileuszu, nie mógł tu dziś przylecieć. Wymyślił 11. przykazanie,
które jest doświadczeniem Shoah, Holokaustu, strasznej epoki pogardy.
Brzmi tak: nie bądź obojętny".
To "NIE BĄDŹ OBOJĘTNY" - zabrzmiało jak dzwon. Śmiem twierdzić, że zatrze się kiedyś w pamięci sam Marek Turski, ale owo "NIE BĄDŹ OBOJĘTNY" - zostanie. Ono już jest! Powtarzane! Powielane! Cytowane! Zjawi się na banerach i transparentach. To najważniejsza lekcja z obchodów 75-lecia wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau.
Fragment 5: "I to chciałbym powiedzieć mojej córce, to chciałbym powiedzieć moim
wnukom. Rówieśnikom mojej córki, moich wnuków, gdziekolwiek mieszkają:
w Polsce, w Izraelu, w Ameryce, w Europie Zachodniej, w Europie
Wschodniej. To bardzo ważne. Nie bądźcie obojętni, jeżeli widzicie
kłamstwa historyczne. Nie bądźcie obojętni, kiedy widzicie, że
przeszłość jest naciągana do aktualnych potrzeb polityki. Nie bądźcie
obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana. Istotą
demokracji jest to, że większość rządzi, ale demokracja na tym polega,
że prawa mniejszości muszą być chronione. Nie bądźcie obojętni, kiedy
jakakolwiek władza narusza przyjęte umowy społeczne, już istniejące.
Bądźcie wierni przykazaniu. Jedenaste przekazanie: nie bądź obojętny.
Bo jeżeli będziesz, to nawet się nie obejrzycie, jak na was, na waszych potomków jakieś Auschwitz nagle spadnie z nieba"**.
Nie da się zamknąć ust prawdzie. Żadnej! Tej, która była pisana za drutami niemieckich (nazistowskich) obozów koncentracyjnych - jest szczególnie okrutna. "Oblicze planety jest pełne obozów i ich ruin. Wszystkich ich nie da się ogarnąć nawet z przestrzeni kosmicznej. Zawsze znajdzie się jakieś odległe ukryte miejsce po drugiej stronie globu, gdzie niewinni, winni i ci pośrodku są uwięzieni na jakiś czas albo na zawsze. Stare obozy są ponownie otwierane i rodzą się nowe. Historia tego długiego spektaklu nie da się zamknąć ostatnim rozdziałem" - tak zamyka swą wstrząsającą książkę Andrea Pitzer***.
„To się wydarzyło, to
znaczy, że się może wydarzyć.
To znaczy, że się może wydarzyć wszędzie,
na całej ziemi”
- Primo Levi (1919-1987).
PS: Nie zapominajmy: 30 stycznia 1933 r. pewien demagog austriacki legalnie (tj. w wyniku wyborów) doszedł do władzy w Republice Weimarskiej. Nazywał się Adolf Hitler. Nie zapominajmy!...
* https://polskatimes.pl/prezydent-andrzej-duda-w-zwoleniu-nie-beda-nam-w-obcych-jezykach-narzucali-jaki-ustroj-mamy-miec-w-polsce-wideo/ar/c1-14723016 (data dostępu 29 01 2020)
** https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1940080,1,marian-turski-auschwitz-nie-spadlo-z-nieba.read (data dostępu 29 01 2020)
*** Pitzer A., Noc, która się nie kończy. Historia obozów koncentracyjnych, tłum. B. Pietrzyk, Horyzont Znak, Kraków 2020, s. 435
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.