czwartek, listopada 21, 2019

Przeczytania... (326) Julia Boyd "Wakacje w Trzeciej Rzeszy. Narodziny faszyzmu oczami zwykłych ludzi" (Prószyński i S-ka)

Moją żonę irytuje, kiedy sięgam po kolejną książkę, która dotyczy III Rzeszy. Chwała Panu, że na okładce nie ma A. Hitlera. Trudno chwilami po raz -enty odpowiadać na te same pytania: po co TO czytam? Nic nie zmienia faktu, że historia Niemiec w latach 1933-1945 ma swój czas i wiele ciekawych tytułów znajdziemy w księgarniach. Duży w tym udział Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Tym razem podsuwa nam książkę Julii Boyd (w tłumaczeniu Magdaleny Moltzan-Małkowskiej) pt. "Wakacje w Trzeciej Rzeszy. Narodziny faszyzmu oczami zwykłych ludzi".
Trudno, aby obejść z obojętnością  ten volumen. Powód jest zawsze ten sam (przy każdym zakupie nowego tytułu): bo jest! Ale tak całkiem poważnie, bo otrzymujemy kolejne spojrzenie na III Rzeszą. Pewnie jestem wyrazicielem wielu czytelników, którzy nieustannie próbują odszukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego nazizm podbił serca, umysły i dusze wielu Niemców? Chyba żadna publikacja nie dotrze tak naprawdę do sedna tego udręczenia. I końca czytania nie będzie.
Co mnie szczególnie skupiło na książce J. Boyd? Podtytuł: "...Narodziny faszyzmu oczami zwykłych ludzi". Bo ja zawsze szukam w chaosie zdarzeń człowieka. Nawet teraz na wyciągnięcie ręki leży książka "Dlaczego poszli za Hitlerem" S. Marksa*. Dlaczego wypominam ów tytuł (a leżą i inne obok niego)? Żeby każdy miał świadomość, że tematyka od zawsze mnie intrygowała. I "Wakacje w Trzeciej Rzeszy..." - są po prostu pewną logicznością wyboru.
"Niniejsza książka opisuje wydarzenia w Niemczech w okresie międzywojennym. Oparta na sprawozdaniach z pierwszej ręki, spisanych przez cudzoziemców, daje sugestywne poczucie tego, jak wyglądała podróż po kraju Hitlera" - zapewnia nas Autorka. Za każdym razem chyba jednak dajemy się złapać na stwierdzenia takiego typu, jak: "Niepublikowane wcześniej zapiski oraz listy składają się na nowy, wielobarwny obraz nazistowskiej Rzeszy, który uzupełni - może nawet podważy - wizję czytelnika". Aby nie zderzyć się z niesmakiem czytelniczego rozczarowania polecam, aby nie nastawiać się na nic. Tak, po prostu oddać się narracji i spróbować być takim gościem III Rzeszy, który przyjechał do Berlina, Monachium czy Mülheim an der Ruhr-Styrum. Dlaczego akurat wspominam to miast z Nadrenii Północnej-Westfalii? W 1915 r. urodziła się tam moje babcia Jadwiga.
"Cudzoziemcy często komentowali widowiskowe marsze z pochodniami oraz pogańskie święta, znaki rozpoznawcze Trzeciej Rzeszy. W niektórych wzbudzały one odrazę, lecz inni uważali je za wspaniały przejaw nowo nabytej niemieckiej pewności siebie" - proszę to zdanie zestawić z autentycznymi zapisami choćby generała Kordiana J. Zamorskiego**. Tak, zapraszam do odcinka 81 tego cyklu. Dla kogoś, kto zaczyna swą historyczną wędrówkę po hitleryzmie może być zaskoczeniem, że spojrzenia na to, co spotkało Republikę Weimarską po 30 stycznia 1933 r. Autorka umiejętnie robi pewien asekurancki krok wstecz: "Niniejsza książka nie chce uchodzić za wnikliwe studium postaw cudzoziemców w Trzeciej Rzeszy, ale na podstawie uwiecznionych wówczas doświadczeń dziesiątek podróżnych stara się pokazać, że zrozumienie tego kraju wcale nie było proste, jak wiele z nas zakładało".

Relacja 1: kolumna światła ruszyła ulicami na podobieństwo migoczącego węża, pod Bramą Brandenburską, przez Pariser Platz i w Wilhelmstrasse. Maszerowała cała niemiecka młodzież. Podążali szóstkami, w brunatnych koszulach, każdy z rozpaloną pochodnią w dłoni, a w zwartych szeregach nie było lubi przez bite pięć godzin.
Relacja 2: Są irytująco gruboskórni jako naród. Nic dziwnego, że partia Hitlera ocaliła Niemcy przed socjalistycznym/komunistycznym rządem, tworząc podziałały. Prawie wszyscy młodzi są za Hitlerem.
Relacja 3: Odnoszę wrażenie, że ludziom podoba się to wszystko, mimo niezaprzeczalnej desperackiego położenia. Daję Niemcom pół roku, nim pójdą na komunizm lub wypowiedzą wojnę Polsce. [...] Piekielna szkoda, ponieważ Niemcy to naprawdę wspaniały naród.
Relacja 4: Byłem w Reichstagu, kiedy ci niemieccy faszyści wkroczyli w swoich okropnych mundurach, składających się z koszuli khaki, bryczesów i owijaczy, z hakenkreuzem na ramieniu. [...] Ale chociaż ich zachowanie bywa śmieszne i dziecinne, z pewnością tchnęli w kraj nowego ducha, który przejawia się usilnym pragnieniem zmian.
Relacja 5: Unter den Linden to coś okropnego. Wszędzie hałas, tłok i komercja. [...] Homoseksualne życie Berlina jest fantastyczne z psychologicznego punktu widzenia, ale potworne z perspektywy człowieka. Boże, jakiż jestem samotny.
Relacja 6: Tysiąc dwustu najtwardszych zbirów, jakich widziałem w życiu, przedefilowało przed Hitlerem pod starą flagą Rzeszy, z czerwonymi opaskami z hakenkreuzem na rękawach... Hitler krzyczał "Śmierć Żydom!" itp., itd. Ludzie wiwatowali jak szaleni. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego.

Już tych kilka zdań uświadamia nam, z jakim światem, jakim krajem, jakimi ludźmi przyszło obcować w latach 20-tych i 30-tych XX w. Początkowo nie dostrzegano zagrożenia płynącego z bawarskich pijalni piwa? J. Boyd przypomina, jak bardzo mylili się Brytyjczycy: "Partia narodowosocjalistyczna to słomiany ogień, który zgaśnie tak szybko, jak się pojawił. Tworzą go bawarscy separatyści bez znaczenia i wpływu na wydarzenia poza Bawarią". Szybko przyszło gorzko zapłacić za taką ocenę tego, co kluło się w Republice Weimarskiej. Może nas śmieszyć, że ktoś nadał rozdziałowi swej książki tytuł: "Adolf Hitler: orędownik pokoju"? Z drugiej strony trudno się dziwić, aby poważnie brać każdego ulicznego krzykacza tamtego czasu. Warto zauważyć, że w książce pojawiają się bardzo cenne spostrzeżenia lorda D'Abernona (i jego zony), autora ważnej dla Polaków książki: "Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata – pod Warszawą 1920 r."***.

Relacja 7: Berlin jest mały, bezpłciowy i przypomina prowincjonalny Paryż. Daleko mu do urokliwego Wiednia. Oprócz Unter den Linden żadna ulica nie jest godna uwagi.
Relacja 8: Naród, który tyle wycierpiał i klepie biedę, patrzy teraz na rasę, która bogaci się na gruzach jego niedawnej świetności. Nic dziwnego, że w sercu wzbiera mu zawiść i sprzeciw wobec spekulantów. Dlaczego Izrael panoszy się na Kurfürstendamm, niegdyś arystokratycznej dzielnicy cesarskiego Berlina [...].
Relacja 9: Już się przystosowuje, tak jak przystosuje się do każdego nowego reżimu. Dziś rano słyszałem nawet, jak żarliwie rozmawia z żoną dozorcy o Führerze. Gdyby ktoś jej przypomniał, że w listopadowych wyborach głosowała na komunistów, zaprzeczyłaby z mocą i w dobrej wierze.
Relacja 10: Frankfurt [...] to chyba najcudowniejsze małe miasto świata. Być może mam słabość do Niemiec i Niemców. Czystość, porządek i zapał, lubi te cechy.
Relacja 11: Przybyli z flagami oraz nazistowskimi i uniwersyteckimi pieśniami na ustach. Dochodziła północ, kiedy dotarli do wielkiego placu. Tam, na odgrodzonej piaskiem połaci chodnika, wzniesiono stos pogrzebowy [tj. potępionych przez reżim książek - przyp. KN] z bali drewna ułożony w konstrukcji rusztowej, szeroki na trzy i pół metra, wysoki na półtorej.
Relacja 12:  W Monachium do naszego pociągu przyszedł nazista, a kiedy wysiadaliśmy, zobaczyłem siedmio-, dziewięcioletniego chłopca w nazistowskim mundurze.

Dotknąć III Rzeszy? Oto mamy okazję. Julia Boyd wykorzystała bardzo bogaty materiał źródłowy. W jednym tomie mamy przekrój spostrzeżeń, ocen (od entuzjazmu po krytykę), relacji. To swoista wycieczka po tamtych Niemczech, np. Dreźnie, Berlinie. Nagle ci sami Anglicy, którzy z entuzjazmem pisali o Hitlerze czy braterstwie krwi z Niemcami (dyć oba narody, to Germanie, do tego wspólne korzenie monarchii...) nagle dostrzegali paranaoizm systemu, nazistów porównywali do Ku-Klux-Klanu. A z drugiej strony znajdziemy i takie stwierdzenia: "Hitler jako człowiek naprawdę wnosi świeży powiew idealizmu i oddania narodowej sprawie".  

Relacja 13: Dzisiaj wszyscy mówią o Niemczech - zachodzą w głowę i snują domysły, częstokroć posuwając się do przesady. Zbyt wielu myli zawirowania polityczne z ingerencją w zwyczajne życie społeczne i niewątpliwie zdziwiłoby się na wieść, iż życie w Berlinie płynie równie miło i spokojnie jak w Londynie. 
Relacja 14: Wspaniale jest widzieć, do czego Hitler z powrotem doprowadził ten kraj i jaką snuje wizję na przyszłość. Słyszałem wczoraj, jak wygłosił mowę, której końca nigdy nie zapomnę i muszę sobie przetłumaczyć. 
Relacja 15: ...obrzydł poprzez natrętne heil z ust każdego, na powitanie i pożegnanie. Siedzieliśmy przy drzwiach i słyszeliśmy tego aż nadto. To zapewne do przewidzenia, że trasa opisywana w przewodniku jako "prowincja z wieloma ośrodkami przemysłowymi" obfituje w agresywne przejawy nazistowskiego zapału.
Relacja 16: Podziwiam niespożytą energię, jaką tchnął w ludzi ruch narodowosocjalistyczny. Szanuję patriotyczny zapał niemieckiej młodzieży. Widzę, ba, zazdroszczę głębi i żarliwości poszukiwań narodowej jedności [...].
Relacja 17: Chadzam do kawiarni, gdzie często bywa Hitler, w nadziei, że go zobaczę. Poszedłem jednego wieczoru w zeszłym tygodniu i siedział w swoim rogu. Później zjawił się Goebbels, mały, kulawy człowieczek, ale bardzo przystojny, z ujmującym uśmiechem.
Relacja 18: Każdy, kto ponownie odwiedza Niemcy po dwóch lub trzech latach nieobecności, musi być zdumiony generalną poprawą wyglądu ludzi. Hordy okropieństw z Europy Wschodniej poznikały w dużej mierze z ulic i kawiarni, ale to nie koniec. Cała populacja nabrała rumieńców.

Znajdziemy też urokliwy zapis o... Gdańsku: "Co za miejsce! Domy jak w Anglii elżbietańskiej, z żółtych i ciemnoczerwonych cegieł. Wielkie, czarno-białe składy na zamarzniętej Motławie. Brama Żuraw obłędna i brak mi słów na katedrę". Berlin odwiedzali zachwyceni, m. in. Albert Camus, Karen Blixen, Georges Simenon, Graham Green (wspominam tylko tych, których książki czytałem). Znajdziemy ciekawą metodę wychowawczą: wysyłania młodych Anglików do III Rzeszy, aby przyjrzeli się wzorcowemu państwu? Sama Autorka przeciera ze zdziwienia oczy. My zrobimy to samo.

Relacja 19: Hitler jest jedyny w swoim rodzaju. Próżno szukać człowieka, który dorównałby mu determinacją albo wzbudzał oddanie, jakie on wzbudza. Mieliśmy zaszczyt spędzić z nim półtorej godziny, z czego większość czasu gawędziliśmy o doświadczeniach wojennych i porównywaliśmy spostrzeżenia na temat różnych frontów. [....].  
Relacja 20: Jedli i pili, coraz bardziej rozochoceni. Położyłem się o północy, (...) pozostali padli po trzeciej nad ranem, kiedy wysączyli wszystko do ostatniej kropli. HH przemiły [tj. HH, to Heinrich Himmler - przyp. KN].
Relacja 21: Hitler? Wygrał, więc musi tylko realizować swój program, niemal identyczny jak nasz [tj. komunistyczny - przyp. KN]! Ale był bardziej cwany, przekonał burżuazję, nie naskakując na religię od razu... Jedno ci powiem: jeśli te grube świnie, które go otaczają, wystawia go do wiatru... pójdę i będę go bronił! Przynajmniej jest szczery, a to rzadkość.
Relacja 22: Partia jest na pierwszym miejscu, nam pozostaje rola cywilów w oczach własnych dzieci. Uważają się za żołnierzy... Oczywiście są wniebowzięte. Czują się wolne, ponieważ wolność to dla nastolatka zniesienie przymusu przebywania z rodziną.
Relacja 24: Niewątpliwe Niemcy zrealizowali swój zamiar olśnienia gości [tj organizując XI Letnie Igrzyska Olimpijskie - przyp. KN], choć wszystkich zdziwiło wrażenie, jakie goście wywarli na gospodarzach, którzy od trzech lat nauczeniu byli podejrzliwie odnosić się do obcokrajowców, toteż zrazu powitali ich grzecznie, ale z rezerwą.

Ciekaw jestem, jaką reakcję wzbudziła ta publikacja choćby w Wielkiej Brytanii, czy jest znana Amerykanom czy czytali ją Niemcy? To bardzo pouczająca i chwilami mimo wszystko przygnębiająca lektura. Oto przecież przypomina nam się czas, kiedy cywilizowana Europa zachodnia uległa oczadzeniu tym, co wykreował A. Hitler, J. Goebbels czy L. Riefenstahl. "Wakacje w Trzeciej Rzeszy", to przecież nie tylko zbiór spostrzeżeń podróżujących wtedy turystów.  Oto przecież mamy obrazki z życia w III Rzeszy. Kolejna lektura, która powinna nam pozwolić zrozumieć czym się stały Niemcy po 30 stycznia1933 r. Odkładamy blisko czterysta przeczytanych stron z myślą, którą Autorka zamknęła książkę: "Być może najbardziej przejmujące w tych opowieściach jest to, że wielu poczciwych ludzi wracając z hitlerowskich Niemiec wychwalało je pod niebiosa. [...] Ponad osiemdziesiąt lat po tym, jak Hitler został kanclerzem, widmo nazistów wciąż straszy. Bądźmy czujni". Starczyło zerknąć, jak przebiegło ostatnio nad Wisłą i Odrą świętowanie 11 XI 1918 r. Powtórzę za Julią Boyd: BĄDŹMY CZUJNI!...


* Marks. S., Dlaczego poszli za Hitlerem? Psychologia narodowego socjalizmu w Niemczech, tłum. A. Gadzal, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009
**http://historiaija.blogspot.com/2015/11/przeczytania-81-kordian-jozef-zamorski.html?q=zamorski 
*** D'Abernon E. V., Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata – pod Warszawą 1920 r., tłumaczenie S. A. Arensen, PWN, Warszawa 1990

1 komentarz:

  1. Też znajduję się w grupie tych,którzy zastanawiają się co uwiodło tak wielu w narodowym socjalizmie?
    Co tak zaślepiło,że rzesze ludzi nie zauważyły niebezpieczeństwa?
    Można by założyć, iż prosty lud pragnął stabilizacji. Jednak i wielkie umysły, wabione "syrenim śpiewem", lub nienawistnym bełkotem( niepotrzebne skreślić) schodziły na manowce. Mowa tu o M.Heideggerze ,który wstąpił do NSDAP.
    Trudno wszak dziwić się Niemcom,jeśli przybysze z zewnątrz popadali w zachwyt.
    Na igrzyskach w Berlinie, dokumentowanych przez Leni Riefenstahl, propagandzistki i ulubionej reżyserki Hitlera,trudno było zauważyć wady faszyzmu. Chociaż
    Führer nie gratulował obcym rasowo zwycięzcom,to Jesse Owens stał się bohaterem igrzysk.( By oddać sprawiedliwość,trzeba wspomnieć ,że wracał do ojczyzny silnie podzielonej rasowo)
    Ps.w pierwszym akapicie zauważyłam literówkę w nazwisku autorki

    Shanti

    OdpowiedzUsuń