sobota, czerwca 08, 2019

Torunia nigdy dość...

...truizm?
Bydgoszczanie mogą mieć mi za złe, że chwalę miasto nad Wisłą. Bo żywe wciąż są antagonizmy. Nawet w czasie tego niedzielnego (2 VI) spotkania usłyszałem, jak przewodnik jakieś wycieczce jął wyłuszczać, jaki jest rzeczy rodowód. Widać, tak już musi być, że z jakichś zadawnionych przyczyn miasta (i ich mieszkańcy?) nie pałają do siebie miłością czy tolerancją. Na pewno nie zaliczam się do tego grona, które ciska kości niezgody. Moja stryjeczna babka, Klara z Nowickich, była torunianką.

Jako były student UMK w Toruniu (pierwszym w rodzinie absolwentem tej zacnej uczelni był mój śp. wujek prof. Robert Głębocki) raczej łączę wspomnienia z tamtejszą Alma Mater. Pewnie, że różnie bywało. I nie każdy egzamin zdawany wspominam, jako rozkoszny epizod mego studiowania. Wielu jednak profesorów i doktorów darzę niezmiennym podziwem i uznaniem. Godzi się temu zagadnieniu poświecić oddzielne pisanie. Wygrzebię z zakamarków mój indeks i wtedy może popłynę...


Nagły przypływ temperatury (blisko +30 °C) nie jest najlepszą zachętą do peregrynacji. Tym bardziej, kiedy Rada Miasta nie pomyśli o nadmiarze ławek, skrytych w przyjemnym cieniu. Żar osłabia naszą percepcję oglądania, zwiedzania i zachwytu. Mimo wszystko chce się patrzeć na Toruń pod różnym kątem.




Efekt tego spoglądania i tym razem. Ostatni był 28 maja roku zeszłego. Niby chodzi sie tym samymi uliczkami, a jednak wzrok pada na ściany, detale, których wcześniej nie dostrzegał lub ich nie było. Chwytamy się na zaskoczeniu: jak wcześniej mogłem tego nie widzieć?


Piszę kolejna laurkę Toruniowi? Nieprawda! To miasto samo sobie ją pisze. Możemy tylko zazdrościć, że ktoś znalazł pomysł na promocję tak urokliwego miasta. Tłumy turystów, brak miejsc parkingowych, kolejki do lodziarni, zdobycie stolika graniczące z cudem, oto prawdziwy argument za tym, aby bywać w Toruniu. Obowiązkowo z wydatkiem na pierniki, choć te droższe niż w osiedlowym sklepie czy markecie. 



Zachwyca. Za każdym razem. Kolejny truizm? Warto jednak patrzeć na to niezwykłe i magiczne miasto nie tylko przez pryzmat Kopernika czy Ratusza. Szukać każdej innej perełki. Spotkać orkiestrę z Chełmży? To w ramach obchodów 4 VI 1989 r.


Wizyta w galerii różnie może skutkować. Zakupem naszyjnika lub innego artystycznego dzieła. Takie urokliwe błazny można spotkać tylko w Toruniu. Cudownie komponowałby się ten siedzący trefniś na jednym z moich regałów.



Pewnie, że miasto jest dumne ze swoich krajan. Jedną z najdostojniejszych dam pozostaje bez wątpienia pani generał Elżbieta Zawacka (1909-2009). 


Ma swoje upamiętnienie Tony Halik, acz bardzo oryginalnie pamiętano o Zbigniewie Lengrenie, który jest raczej torunianinem "nabytym". Któż z nas, pokolenia lat 60-tych nie pamięta tej kreski, bajek, które snuł i rysował w TVP? Dla wielu był autorem niezapomnianego profesora Filutka (krakowski "Przekrój") i najdoskonalszym ilustratorem przygód doktora Dolittle. Ale uchwycić chwilę, kiedy "Filuś" jest sam, to wielka rzadkość. Widziałem zabawną scenę, kiedy mały chłopczyk przytulił się do głowy pieska i... pocałował ją.


Nigdy nie byłem na żadnym spektaklu w "Baju Pomorskim". A to przecież jeden z artystycznych symboli Torunia. Może jeszcze zdążę zabrać tu mego starszego wnuka, Jerzyka? Z jego mamą chodziłem na spektakle do Teatru Polskiego w Bydgoszczy. Trochę zazdrościłem, kiedy dzieci z rodzicami (może dziadkami?) opuszczały Teatr. I słyszało się z wielu usta: "I co? Podobało się?".



Nie wiem kto wymyślił, aby przyozdobić ściany ceramicznymi figurkami. Zdjęcie jednej od dłuższego czasu jest winietą mego Facebook pt. "Książkożerca", a od teraz i "Historia i ja". Cudowny pomysł. Wrocław ma swoje krasnale, a Toruń swoje rzeźbiarski ludziki. Brawooo!...




Są oczywiście tacy, co to odgrzebują ciągle: na ile Polaka lub Niemca w Koperniku? Odpowiedź jest subtelnie przypominana na pomniku, który jest autorstwa Christiana Friedricha Tiecka (1776-1851).  I od 1853 roku stanowi cenny punkt zborny wielu wycieczek w Toruniu. I to na jego postumencie stoi bezcenne: "NICOLAUS COPERNICUS TORUNIENSIS". I kropka! Jaka narodowość w XV i  XVI w.? Tak też Mistrz podpisał swe dzieło "De revolutionibus orbium coelestium". I koniec na ten temat bezprzedmiotowych dyskusji pseudo akademickich. Aha! I pamiętajmy: Kopernik na pewno nie była kobietą!...


Nie da się odciąć ducha toruńskiego od krzyżackiej przeszłości. Powielanie terminu, że torunianie to... "Krzyżacy" jest oczywiście dziecinadą. Ale starczy kilka kroków, aby się przekonać, że tu i ówdzie dobrze ma się przypominanie zakonnej historii.  




Mury dalej snują zapomniane historie. Warto przystanąć. Pstryknąć. Zatrzymać. gorzej, jeśli nasze fotografowanie jest obciążone osobą drugą, która pogania, dopytuje (np.: po co ci to?), grymasi, kiedy tylko wyciąg sza smartfona lub inny aparat. Ratunkiem, tylko samotne przechadzanie się po Toruniu i innym mieście lub miejscowości. Czego każdemu amatorowi fotografowania życzę. Tym bardziej, że zaraz wakacje. Okazji będzie mnóstwo. 


Czuję niedosyt. Prosta sprawa: wykorzystałem tylko część wykonanych w ten niedzielny spacer zdjęć. Ale więcej pomieścić się ich tu nie dało. Pozostawiam pole do popisu każdemu spacerowiczowi, turyście, fotografującemu - tematów są metry i kilometry.

Brak komentarzy: