wtorek, czerwca 25, 2019

Przeczytania (310) Michael Wolff "Trump pod ostrzałem" (Prószyński i S-ka)

Rok temu, w maju 2018,  w odcinku 264 tego cyklu ukazała się głośna książka Michaela Wolffa pt. "Ogień i furia...". Można się było spodziewać kontynuacji? I tym razem Wydawnictwo Prószyńska i S-ka zabiera nas na spotkanie z polityką i osobą 45. prezydenta USA: "Trump pod ostrzałem", w tłumaczeniu tria Magdy Witkowskiej, Bartosza Sabułta i Magdaleny Moltzan-Małkowskiej. 
Donald Trump jeszcze bardzo długo będzie wzbudzał emocje. Polski czytelnik i polski odbiorca politycznych poczynań Białego Domu zapewne nie śledzi tak na bieżąco tego, co dzieje się nad Potomakiem.

Rekomendację tytułu znajdziemy oczywiście na portalu Wydawnictwa, ale i na okładce samej książki: "Podobnie jak wydania poprzedniej książki Michaela Wolffa, także i publikacji tej prezydentowi Trumpowi nie udało się zablokować. Dzięki temu dostajemy unikalny i najświeższy - autor skończył swoje śledztwo pod koniec lutego - wgląd w to, jak wyglądają dziś kulisy rządzenia najpotężniejszym państwem świata". Wychodzi na to, że albo demokracja amerykańska doskonale funkcjonuje (czytaj: brak blokady wydania), albo... słaby zawodnik z tego prezydenta?
Dalej czytamy: "To, o czym prokurator Mueller napisał w swoim chłodnym raporcie, otrzymujemy w formie soczystego reportażu, pełnego smaczków z pierwszej linii frontu, jak wtedy, gdy dowiadujemy się, kto najczęściej wygrywa w Białym Domu konkurs na najbardziej nieszczęśliwego pracownika". Można by rzec: tak wybraliście, tak macie. To nie pierwszy w XXI w. przykład zwycięstwa kontrowersyjnego polityka w wyborach i ich następstw. kolejny przykład, jak niebezpieczną może być demokracja?...
Wydawca zapewnia nas na koniec: "Ale ta książka to dużo więcej. Żadnemu innemu dziennikarzowi nie udało się tak dogłębnie przejrzeć Trumpa, gdy ten wraz ze swoją ekipą próbował zablokować śledztwo na temat rosyjskich wpływów na kampanię prezydencką. Żaden nie ujawnił tylu zakulisowych szczegółów dotyczących pokrętnego handlu nieruchomościami w rodzinie Trumpa. I przede wszystkim - żaden nie pokazał tak wymownie szaleństwa ogarniającego Biały Dom i narastającej bezradności jego pracowników, którzy albo stamtąd uciekają, albo przestają wykonywać polecenia swojego szefa".  Sprawdzimy to, jak w pokerze. Każda otwierana strona, to swoista karta na stół...
  • Trump miał pewne własne wyobrażenie o prawniku idealnym, które w ogóle nie pokrywały się z codzienną rzeczywistością w pracy w tym zawodzie. 
  • Większość członków ławy przysięgłych stanowiły kobiety, białych było więcej niż czarnych, a średnia wieku była raczej wysoka.
  • ...Trump stale szuka potwierdzenia własnych przekonań i potrafi rozmawiać właściwie tylko o sobie.
  • Irytował się zawsze, gdy ktoś namawiał go do przestrzegania standardowych waszyngtońskich reguł gry - do sformułowania logicznej linii obrony prawnej, do prowadzenia negocjacji bądź stosowania polityki ograniczania strat.  
  • ...Donald Trump przywrócił amerykańskiej polityce gwiazdorski show - spowodował, że przestała być ona domeną ekspertów.
  • Gdy został wybrany na urząd prezydenta nie posiadał nawet teoretycznej wiedzy o nowoczesnej administracji rządowej, o regułach czy zwyczajach w niej panujących.
  • Relacje między prokuratorem generalnym a prezydentem Stanów Zjednoczonych na ogół były chłodne, a czasem pewnie i napięte, ale Trump niewyobrażalnie tę sytuację pogorszył.
  • Trumpa denerwowały wszystkie wąsy [...].  
  • Najważniejsi asystenci Trumpa pracowali dla niego, dlatego że nikt inny nie chciał ich zatrudnić.
Skoro jesteśmy po takiej zachęcie (bo rozumiem, że po książkę sięgają zainteresowani)  otwieramy pierwszą z przeszła czterystu stron i przekonujemy się, jak potoczyła się kontynuacja "Ognia i furii". Zaczyna się od wysokiego "C": "W lutym 2018 roku, czyli nieco ponad rok po objęciu przez Trumpa urzędu, jego osobisty prawnik John Dowd próbował mu wyjaśnić, że prokuratorzy prawdopodobnie będą próbowali pozyskać niektóre dokumenty dotyczące działalności biznesowej Trump Organization"
Jak poprzednio gubię się w mnogości nazwisk. Mam wrażenie, że Michael Wolff adresuje swoję książkę do dość specyficznego czytelnika. Tak, takiego, który nie zgubi się w gąszczu szczegółów i nazwisk. Trzeba jednak mieć blade pojęcie o administracji amerykańskiej, aby rozumieć o czym się czyta. Proszę zrobić sondę między znajomymi zapytać kim byli lub są, np. Hope Hicks, Roy Cohn, Steve Bannon, Ty Cobb, a nawet Bobby Kennedy. Mnie zaskoczyło, już na samym początku, stwierdzenie: "Od początku trudno było znaleźć błyskotliwych prawników gotowych podjąć się roli w przeszłości uchodzącej za jedną z najbardziej prestiżowych w karierze prawnika, a polegającej na reprezentowaniu prezydenta Stanów Zjednoczonych". Kilkanaście kancelarii prawniczych odmówiło Głowie Państwa? Udało się zmontować... przypadkową grupą prawników? Brzmi, jak ponury żart, ale tym bardziej włącza zainteresowanie. 
Z wypowiedzi pana prezydenta Donalda Trumpa. Bardzo pouczające, treściwe, groźne. Czytelnik sam sobie wyrabia wyobrażenie i o Nim samym, i administracji, jaka znalazła się w Białym Domu:
  • Jestem z tych, którym zawsze się upiecze.
  • Nasze jest na wierzchu, tak? To mnie interesuje. Tylko to chcę wiedzieć. Jeśli nasze nie jest na wierzchu, to znaczy, że nawaliliście!
  • Większość ludzi obawia się najgorszego. Najgorsze jednak się nie wydarzy, chyba że ktoś jest głupi. A ja nie jestem głupi. 
  • Mogłem posadzić w fotelu prokuratora generalnego mojego brata.
  • Comey ma mnie za głupca. Jeśli myśli, że jestem głupi, to już ja mu pokażę, jaki jestem głupi. Jestem taki głupi, że wszystkich ich przekręcę, taki jestem głupi.
  • Nie potrzebuję viagry. Ja potrzebuje tabletek, żeby się pozbyć erekcji. 
  • To prawda, że czeszesz się [tj. do T. Carlsona - przyp. KN] lepiej niż ja, ale za to ja zaliczam więcej dup niż ty.
  • Ja pieprzę tylko piękne dziewczyny. Sama możesz to potwierdzić.
  • Podobno jeśli kogoś ułaskawię, to już nic się nie da z tym zrobić. Jestem w pełni chroniony. I sam mogę chronić, kogo chcę. Serio.
  • Dostaję ludzi, których nikt inny nie chce.  
  • Mamy jutro naprawdę bardzo interesujące spotkanie [tj. z Kim Dzong Unem- przyp. KN] i myślę, że wszystko świetnie się ułoży. 
  • Na świecie żyje 7 miliardów ludzi, z czego 6 miliardów chciałoby przyjechać do Stanów Zjednoczonych i Europy. Te obliczenia nie są trudne. 
  • NATO nudzi mnie do zarzygania.
  • Moim zdaniem to bardzo przykre,  gdy Niemcy ubijają wielki interes na ropie i gazie z Rosjanami. 
  • Chodzi o to, żeby zachowywać się tak, jakby wszyscy inni paskudnie śmierdzieli. 
  • Nie jestem dzieckiem! Sądzicie, że zachowuję się jak dziecko? To wy zachowujecie się jak dzieci, nie ja! 
  • Boję się przecieków, gadułów.
A jednak powoli tu nad Wisłą, Odrą i Wieprzem zaczyna się robić, jak w USA: "Polityczny świat stanął na głowie. [...] Nikt nie chciał być świadkiem jakieś rozmowy. Nikt nie chciał nawet być widziany jako świadek jakieś rozmowy" Jest jednak pewna różnica: polityka nie może czuć się bezkarnym. Raz słyszymy, że są "taśmy prawdy", a drugim, że to nic takiego. Mamy mini-analogię zdarzeń?
Nie pomylę się chyba pisząc, że jedną z najbardziej rozpoznawalnych (choćby z nazwiska) osoba administracji D. Trumpa jest jego zięć, Jared Kushner. Znajdziemy i tu ciekawy rys osobowości tegoż: "Zupełnie niewzruszony - niekiedy dosłownie - obserwował brawurowe wyskoki Trumpa, gdy ten wpadł we wściekłość lub formułował niedorzeczne polityczne propozycje. Kushner, dworzanin na usługach szalonego króla, roztaczał wokół siebie atmosferę upiornego wręcz spokoju i opanowania. Jednocześnie jednak bardzo się martwił". To chyba nie dziwne, że w języku narracji M. Wolffa często pojawia się określenie "dwór", odmieniane przez różne przypadki. Wychodzi na to, że zięć to prawdziwa szara eminencja Białego Domu, zausznik wierny i oddany. Zaskoczyła mnie taka informacja: "Wkrótce po zwycięstwie swojego teścia Kushner zwrócił się do Henry'ego Kissingera o radę i wsparcie". I trochę dalej jeszcze: "Doszedł też do wniosku, że dzięki koneksjom rodzinnym będzie mógł występować w roli pośrednika zdolnego zapewnić bezpośredni dostęp do prezydenta". To, co czytamy o Jaredzie Kushnerze, zainteresowaniu jego osobą zagranicznych rządów - niemal sprowadza nas na jakiś... dwór renesansowego papieża. Nepotyzm w nowy wydaniu? Wręcz znajdujemy zdanie: "Dyplomaci rosyjscy, chińscy i bliskowschodni koncentrowali swoje wysiłki na Kushnerze. Europejczycy, Kanadyjczycy czy Brytyjczycy tego nie robili - ale też nie wychodzili na tym najlepiej". Nowy Cesare Borgia?
"Zespół Muellera, który prowadził śledztwo w sprawie wątków rosyjskich, cały czas węszył w sprawie nie do końca przejrzystej historii finansowej Trumpa, czyli robił dokładnie to, od czego prezydent próbował odwieść specprokuratorów" - nie sądzę, aby poza specjalistami od spraw amerykańskich ktoś bardzo skupiał uwagę na pracy zespołu Muellera. Jestem zdania, że wiele poruszanych tu kwestii jest jednak bardzo daleka polskiemu czytelnikowi. Pewnie, że niepokoi wizja osadzenia D. T. w Białym domu dzięki... putinowskim zagrywkom. Gdyby okazało się, że Kreml zdalnie sterował wyborami w USA, to byłby krok ku katastrofie. Kto w takim układzie mógłby kreować się na mocarstwo?...
  • Trump potrafił funkcjonować jedynie w organizacji, która z pełnym oddaniem zajmowała się nim i jego potrzebami.
  • W najlepszy nastrój wprawiały Trumpa różne wydarzenia, które odwracały jego uwagę od bieżących spraw, ale chętnie zajmował się tez konfliktami personalnymi.  
  • Bez względu na okoliczności Trumpa nie można było zmusić do uległości. 
  • Trump nie tylko znał gangsterów i robił z nimi interesy - postrzegał ich wręcz w kategoriach romantycznych. 
  • Trump potrafi zupełnie bez powodu rozpiąć spodnie i zsunąć je do kolan, ukazując wszystkim swoją bieliznę.     
  • Nikt nie wiedział, ile kobiet mogłoby się ujawnić i oskarżyć Trumpa o molestowanie lub nadużycia w sferze seksualnej. 
  • Rywalizacja tylko wzmacniała  Trumpa, pomagała mu się wyrwać ze stanu nieustannego rozkojarzenia.
  • Trump, ujmując rzecz oglądnie, nie urodził się politycznym strategiem. Miał mocno ograniczone zdolności organizacyjne.
  • Poza murami Białego Domu partia wybrała już własną strategię, która nie miała nic wspólnego z rzekomymi cnotami Donalda Trumpa.
  • Trump nie lubił dzielić sceny z innymi liderami, ale jeśli już musiał, starał się za wszelką cenę zwrócić uwagę na siebie.
Chyba nikogo nie zaskoczy stwierdzenia Autora: "Prezydenci, wobec których inne organy rządowe, Kongres lub władza sądownicza wszczynały dochodzenie, zawsze zasłaniają się immunitetem, zarówno dla zasady, jak i ze względów praktycznych, czyli w ramach gry na zwłokę". Skoro mieli do tego prawo? Immunitet rzecz święta, znana również w starożytności. I jeden z filarów demokracji. ciekawie zarysowano, jaka role w otoczeniu Trumpa odgrywają jego prawnicy. Cały rozdział trzeci został im poświęcony. Aż nie chce się wierzyć, że przyszły prezydent to taki prawniczy dyletant: "Jednym z jego najbardziej rozczarowujących odkryć było to, że jako prezydent nie może sterować federalnymi organami ścigania. Niemal nie umiał pojąć, jak to możliwe, że odkąd został prezydentem, agenci federalni stanowią dla niego jeszcze większe utrapienie i zagrożenie niż wcześniej". Oddzielnym tematem byłyby relacje z Rudym Giulianim i jego rodziną. Świat zapamiętał byłego burmistrza Nowego Jorku po wydarzeniach z 11 IX 2001 r. Teraz mamy zaskakująca okazję poznać trochę biografię "burmistrza Ameryki" z innej perspektywy. Chyba nawet zaskakującej.
  • Pomijając zachodnie demokracje, światowa polityka zagraniczna ma generalnie transakcyjny charakter. 
  • Trump żywił osobistą antypatię do Chińczyków, których miał nie tylko za "żółte zagrożenie", ale też za nieuczciwych rywali biznesowych.
  • Zanim się pójdzie na wojnę, trzeba przejść przed drzewo decyzyjne, na którym analizuje się najróżniejsze dane. 
  • Mgła wojny zbiłaby Trumpa z tropu, jeszcze zanim zdążyłby wydać pierwsze rozkazy.
  • Odkąd zaczął pomstować na Koreę Północną, nikt nie był w stanie przekonać go, aby poświęcił choćby kilka minut na zapoznanie się z drobiazgowo opracowaną macierzą przyczyn i skutków, jakie wywołałaby jakakolwiek akcja militarna wymierzona przeciwko temu krajowi.
  • To imigracja rozniecała w ludziach ogień. 
  • Murdoch miał Trumpa i Hannity'ego [tj. Sean Hannity - amerykański konserwatywny komentator polityczny - przyp. KN]  za tabloidowe karykatury. 
  • Zmienność jest wrogiem władzy.
  • Potężni ludzie często uśmiechają się na widok mniejszych osiągnięć mniej potężnych ludzi, którzy marzą o władzy. 
"Trump pod ostrzałem" nie jest łatwą lekturą. Wymaga skupienia.  Michael Wolff nie kryje się ze skrajnymi ocenami prezydentury i  działalności Donalda Trumpa. Wręcz formułuje: "To był pierwszy zamach stanu przeprowadzony przez administrację Trumpa". Rzecz dotyczyła "regulacji" stosunków z Arabią Saudyjską. Czy nie odnajdujemy sygnałów, jakoby J. Kushner brał łapówki od państw Zatoki Perskiej? Bo jak rozumieć takie zdanie: "On sam w związku z tym znalazł się  - bądź tez uplasował, na pozycji jednego z najważniejszych uczestników rynku nieregulowanych międzynarodowych przepływów finansowych"? Można zaryzykować tezę, że chwilami patrzymy na los Ameryki via poczynania prezydenckiego zięcia.
Wielu z nas na pewno pamięta ostre reprymendy rzucane przez 45. prezydenta USA wobec Kim Dzong Una i  jego państwa. Tym bardziej zatrwożyć powinna taka uwaga na temat jego wiedzy geo-politycznej: "...w zasadzie nie orientował się w żadnym wymiarze sprawy - ani geograficznym, ani gospodarczym, ani wojskowym, ani historycznym. Czy on w ogóle był w stanie wskazać na mapie Półwysep Koreański?". Chaos myślenia o tym rejonie świata naprawdę budzi niepokój i podejrzenia, że na czele nuklearnego mocarstwa stoi człowiek o zachwianej osobowości. Bo z jednej strony groźby, że zmiecie kraj z powierzchni ziemi, a zaraz potem, że wycofa wojska amerykańskie, które gwarantują przede wszystkim  niepodległość Korei Południowej. 
  • ...Trump zawsze pozostaje pod dużym wpływem ostatniej osoby, która przedstawiła mu szczegóły jakiejś sprawy.
  • Na ulicach może się zebrać milion ludzi chętnych wygwizdać Trumpa.
  • Wyszedł na kogoś wyjątkowego [tj. chodzi o wywiad dla "Sun", podczas pobytu w Londynie - przy. KN], kto nie musi się trzymać tematu. Kto nie odpowiada przed nikim.
  • Gdyby Trump i Putin zaczęli sobie nawzajem schlebiać, to potem trudniej by im było wystosować wzajemne groźby czy żądania.
  • Naprawdę miał w sobie coś z tego mandżurskiego kandydata, był marionetką układającą się zgodnie z wolą lalkarza [tj. Putina - przyp. KN]. 
  • Air Force One zmierzał na zachód, a Trump uparcie odmawiał streszczenia swoim doradcom przebiegu spotkania z Putinem.
"Kwestia imigracyjna stanowiła integralny element trumpizmu, była jego filarem intelektualnym, zrozumiałym nawet dla największego głupka" - chyba każdy słyszał o planach budowania muru wzdłuż granicy z Meksykiem. To jeden z elementów hasła/sloganu wyborczego/zamierzeń: "Przywróćmy wielkość Ameryce!". Michael Wolff dodaje: "Sprawa była prosta: nie ma Muru, nie ma Trumpa. Narracja Trumpa opierała się na powstrzymaniu imigracji"
Chwilami można dostać zawrotu głowy. Szczególnie wtedy, kiedy powraca kwestia wpływów Moskwy. Czyż nie porażają takie stwierdzenia: "W mrocznym świecie rzekomych działań podejmowanych przez Rosjan w celu wpływania na kraje Zachodu można było wskazać jeden zastanawiająco oczywisty fakt: Rosjanie naprawdę finansowali partie opozycyjne. Wiele europejskich partii prawicowych przyjęło rosyjskie wsparcie"? Po takich zdaniach stawiamy pytania: w jakim świecie żyjemy? są-że to słowa rzucone na wiatr? Zaczynam się bać. Cały rozdział 13 Autor poświęcił relacjom Trump - Putin.
Bardzo pouczającą lekcją dyplomacji (?) jest to, co M. Wolff napisał o wizycie D. Trumpa w Wielkiej Brytanii. Wywiad dla "Sun". Krytyka burmistrza Londynu, Sadiq Khana. Spotkanie z premier Theresą May, a potem z JKM Elżbietą II. Okazuję się, że w zamku Windsor gościa podejmowała li tylko królowa: "Książę Karol, który z wielką uwagą pracował właśnie nad swoim wizerunkiem jako przyszłego króla, nie chciał dać się wrobić w wieczne utrwalenie go na jednym zdjęciu z Donaldem Trumpem". Zabrakło również królewskich wnuków. Trzeba przyznać, że nawet ze szczątkowych informacji na temat tego spotkania wyłania się pełen godności obraz sędziwej monarchini.
O spotkaniu Trump-Putin w Helsinkach (16 lipca 2018 r.) można przeczytać i dopiero przecierać oczy: "Trump i Putin rozpoczynali rozmowy jako równorzędni partnerzy, ale jeden wyszedł z nich jako zwycięzca, drugi zaś jako pokonany". Przytoczono choćby wypowiedź/ocenę/spostrzeżenie Steve Bannona: "Wyglądał jak zbity pies". To o prezydencie USA. "Jak to sie stało, że strategia radosnych pogadanek przyniosła Trumpowi tak sromotne upokorzenie"?- zastanawia się dalej M. Wolff. Snuje domysły o... zaskoczeniu czymś przez prezydenta Rosji. Spekulacje. Czytelnik staje na rozdrożu rozważań i domysłów. Robimy się bardziej zdezorientowani niż przed lekturą "Trumpa pod ostrzałem". Konkluzja jest porażająca: "Zdaniem Bannona w tym spotkaniu dwóch ważnych prezydentów wzięło udział dwóch narcyzów,, z których każdy nadawałby się nawet na lidera sekty. Obaj mieli niewątpliwie populistyczny talent, ale jednocześnie tez własne interesy. Niewątpliwie bystrzejszym z nich dwóch był Putin". 1:0 dla tego pana z KGB? M. Wolff bezlitośnie niemal miażdż dyplomatyczny wizerunek "swego" przywódcy: "Trump nawet nie próbował zabłysnąć. Robił wrażenie człowieka podporządkowanego, usłużnego, uniżonego". Przyrównać go do... marionetki? A potem cytowany obficie S. Bannon, który porównał owo spotkanie do bitwy nad Little Big Horn! Wiadomo kto w tym wypadku odgrywał pokonanego G. A. Custera.
Michael Wolff swoją książką "Trump pod ostrzałem" bezlitośnie obnaża świat Trumpa i świat wokół Trumpa. Uważam, że to jednak dwa światy. Komisja Muellera. Kolejne persony. Ta książka wymaga od nas skupienia. Zrozumienia. Dobrze, że Prószyński i S-ka daje nam ciąg dalszy "Ognia i furii". Będzie kontynuacja? Liczę na to jednak, że tak. Bez wątpienia donald Trump, to swoisty przypadek... socjologiczny. Czy jedyny w swoim rodzaju? Nie sądzę. Nie trzeba gnać za Ocean, aby się o tym przekonać. Starczy rozejrzeć się wokół tego, co dziej się między Odrą a Bugiem... I z takim przesłaniem zostawiam każdego, kto sięgnie po książkę Michaela Wolffa. I sprawdzi, jakie jeszcze niespodzianki kryje ta książka.

Nie wiem czy tę opinię zaliczyć, jako przestrogę czy zaletę w zarządzanie firmą lub państwem:  

"LUDZIE TRUMPA STAWALI SIĘ NIEJAKO JEGO PRZEDŁUŻENIEM, 
CZĘŚCIĄ DZIWNEGO ORGANIZMU, KTÓRY DZIEŃ W DZIEŃ 
WYKAZYWAŁ SIĘ NIEWZRUSZONĄ ZDOLNOŚCIĄ 
DO ODPIERANIA DOWOLNEGO ZAGROŻENIA".

Brak komentarzy: