piątek, marca 08, 2019

Rycheza - królowa kontrowersyjna...

Na okoliczność Międzynarodowego Dnia Kobiet postanowiłem (a rzadko to robię) przypomnieć tekst o królowej Rychezie/Ryksie (1000-1063). Żona Mieszka II (1025-1034), matka Kazimierza I Odnowiciela (1034, 1038/39-1054) już chyba nie wzbudza takich emocji, jak przed laty. Kładę tu tekst z 18 marca 2013 r. Praktycznie bez zmian, bo niczego nowego o JKM nie pozyskałem i nie dowiedziałem się. Prawdziwe archiwalium...

*     *     *

W szkolnych podręcznikach pojawia się jako ta, która wywiozła koronę królewską do Niemiec. Córka palatyna Ezona pozostawiła po sobie trwalsze ślady.  W końcu rzucała cień na państwo Piastów przez blisko dwadzieścia lat swego życia. Strach pomyśleć, co by się  z nim stało, gdyby nie jej wstawiennictwo najpierw u Konrada II, a potem Henryka III i wyekspediowanie germańskich wojów z synem Kazimierzem do zniszczonego Gniezna i Poznania. Bez pomocy tych niemieckich władców marnie potoczyłby się los młodego państwa. Dlatego zawsze poprawiam kogoś, gdy bredzi o odwiecznej wrogości Niemiec i jej władców (powinno być: Cesarstwa Rzymskiego Narodu niemieckiego) względem Polski. Stanowcze: NIE.
Jej mariaż z Mieszkiem Bolesławowicem, późniejszym królem Mieszkiem II, w 1013 r. był gwarantem kolejnego rozejmu, jaki zawarli ze sobą wojujący monarchowie Henryk II (później przez kościół rzymski uznanego za świętego) i Bolesław I Chrobry. W roczniku cystersów kamienieckich zapisano: „...syn Bolesława pierwszego, Mieszko, poślubił żonę, siostrę cesarza Ottona trzeciego”. Historycy są zgodni, że ówcześni kronikarza (tym tropem poszedł również w XI w. Anonim tzw. Gall) z premedytacją mylili związki rodzinne w „domu Ottonów”, by dodać splendoru Piastom. Rycheza była siostrzenicą Ottona III. Nic jednak nie zmienia faktu, że w jej żyłach płynęła cesarska krew Karola Wielkiego. Zapominamy, że ukochany jedynak Kazimierz pięknie później "Odnowicielem" nazwany nosił na drugie imię: Karol. Choć o królewskim pożyciu Rychezy z Mieszkiem właściwie nic nie wiemy w literaturze utrzymuje się, że nie stworzyli zgodnego stadła. Śmierć seniora rodu, Bolesława I, tylko to pogłębiła, albo ujawniła poważny kryzys, skoro król-małżonek wziął sobie nałożnicę?
Ambitnej Niemce przypisywano wszelkie nieszczęścia, które targały państwem Piastów po 1025 r. Zważmy, że gro władczyń z niemieckim rodowodem nigdy nie miało „dobrej prasy” u Polaków. Proszę przypomnieć sobie np. księżnę Agnieszkę, żonę Władysława II Wygnańca i to, co o niej wypisywał Mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem. Rycheza w genach musiała mieć wrytą cesarką dumę. Ktoś kto wywodził się z Karolingów nie mógł patrzeć, jak narusza się jej godność jako kobiety i władczyni. A możliwe, że doszło też do zagrożenia pozycji jedynaka, jako jedynego sukcesora? Nikt wprawdzie dziś nie drze szat nad istnieniem lub nie tzw. Bolesława Zapomnianego (?), ale kiedy prześledzi się losy młodego Kazimierza aż dziw bierze, że za jedynakiem zatrzasnęły się wierzeje jakiegoś nieznanego nam klasztoru. To sytuacja w feudalnej Europie niebywała! Która matka pozwoliłaby na uszczuplenie praw własnego syna? Która z pazurami nie stanęłaby w jego obronie? Taką widzę Rychezę!  
 

Bez wątpienia związała swój los z braćmi męża, przyrodnim Bezprymem i rodzonym Ottonem. Opuściła Polskę w 1031 r. (kiedy Mieszko II był podstępnie więziony przez Czechów). S. Kętrzyński napisał: „Nie wiemy, w jaki sposób oddaliła się z Polski Rycheza, czy było to wynikiem gwałtu, czy dobrowolnym wyjazdem (...)”. Wyjazd monarchini jest wiązany z wydarzeniem, które tak odnotował kronikarz z Hildesheimu: „...Bezprym przesłał cesarzowi (Konradowi II – przyp. K.N.) koronę wraz z innymi insygniami królewskimi, które brat jego niesłusznie sobie przywłaszczył, a równocześnie (...) obiecał poddać się cesarzowi”. Smutne jest to, że koronę Piastów przekazać miała osobiście właśnie Rycheza, która dożywotnio zachowała prawo do używaniu tytułu „królowej Polski”. 
Królowa Rycheza nigdy nie powróciła do Polski. Zmarła dopiero w 1063 r. w Saalfeld, gdzie miała być pochowana. Z jakichś powodów pogrzebano ją w Kolonii w kościele NP. Marii. Do dziś zachował się jej grobowiec.
Królowa Rycheza, o czym zapewne niewielu wie, ma bardzo duży wkład w rozwój... kultury polskiej! Otóż w pamiętnym 1013 r. przywiozła ze sobą do Polski tzw. rocznik rugijsko-koloński, który był uzupełniany w Krakowie do XIII w. Polscy uczeni nazwali go zresztą „rocznikiem Rychezy”. Niektórzy mają wątpliwości czy nie opuścił on Polski razem z jej właścicielką w 1031 r. Jeśli tak było, to wrócił on z księciem Kazimierzem około 1039 r. Historycy wysoko cenią związki, jakie łączyły królową z klasztorem w Tyńcu. Prawdopodobnie za jej sprawą znalazł się tam psałterz, który w X w. wykonano dla arcybiskupa Egberta. Uzupełniły go później m. in. modlitwy, których autorstwo przypisuje się królewskiej córce, Gertrudzie. Wstawiennictwie Rychezy miał klasztor zawdzięczać posiadanie tzw. „Sakramentarza tynieckiego”. Jak ocenił G. Labuda: „Na ufundowanie Tyńcowi tak kosztownego rękopisu mogła się zdobyć tylko osoba dysponująca odpowiednimi funduszami...”. I wskazał na Rychezę lub jej brata, arcybiskupa Hermana. 


Bodaj najważniejszą zasługą wygnanej królowej było wyekspediowanie syna do kraju. Rocznik magdeburski zanotował: „Kazimierz z matką przez Polaków wypędzony, długo błąkał się u Sasów na wygnaniu”. Pięciuset wojów u boku Piastowica, to była siła, z którą należało się liczyć. 
Jak widać pierwsza królowa Polski, to osoba nie tylko kontrowersyjna, co i godna podziwu. Czy nie należałoby się powiedzenie o Niej, że była pierwszą mecenaską kultury polskiej? Zabytki piśmiennicze, które przywiozła ze sobą godne są chyba tego, aby tak pomyśleć. Smutne, że często patrzymy na bohaterów naszej historii pod jednym kątem. Wtedy jednak otrzymujemy obraz wypaczony i niepełny. Nie zapominajmy, że imię Rycheza nie poszło w zapomnieniu razem z matką Odnowiciela. Proszę zerknąć do "Genealogii..." O. Balzera. Tam też czytamy m. in. o tym, że "...przygnębiona wypadkiem śmierci jednego z braci (...) postanowiła porzucić życie świeckie i   w s t ą p i ł a  d o   k l a s z t o r u  benedyktyńskiego w Brunwiller. Tytuł królowej polskiej (regina Polonie), którego mimo to używa jeszcze ciągle w późniejszych dyplomach, polega na szczególnym przywileju, udzielonym jej przez Konrada II, w chwili, kiedy przybyła do Niemiec i ofiarowała mu insygnia koronacyjne polskie"

*    *    *

Przypominam, że 21 marca warto wspomnieć o JKM Rychezie. Minie wtedy 956-ta rocznica Jej śmierci. Może i nie równać się Królowej z następczyniami tej miary, co Jadwigą Andegaweńską, Bona Sforza czy Marią Kazimierą  d’Arquien. Jestem jednak zdania, że Rycheza/Ryksa godna jest pamięci i uznania. A, że kontrowersyjna? To tylko dobrze o JKM świadczy. Mnie, jak pisałem w 2013 r., fascynuje od wielu lat. Nie bez znaczenia miała tu lektura choćby powieści Karola Bunscha (1898-1987). Polecam choćby "Braci".

3 komentarze:

  1. Pamiętam kartki pocztowe z wizerunkiem Rychezy, choć o niej samej długo wiedziałam niewiele.
    W czasach,gdy idea dziedziczenia królewskiego dopiero co się kształtowała i panował absolutny patriarchat pozycja kobiety była niezwykle słaba. Jednak dzięki urodzeniu (pochodzeniu w prostej linii od Cesarza Karola Wielkiego)
    i zmysłowi politycznemu Ryksa skutecznie obroniła intetesy własne,swojego syna, a także interesy Polski.Istnieje teza,iż młode państwo polskie jej właśnie zawdzięcza przetrwanie. Ona sama uniknęła losu żony Bezpryma -okrutnika.
    Za jej sprawą "pojawiła się" w Polsce postać św.Mikołaja.Również fakt wyboru na nową stolicę Polski, Krakowa po splądrowaniu Gniezna.
    Jednak chyba najbardziej będzie pamiętana przez bezgraniczną miłość do syna i gotowość na poniżenie by ratować interesy potomka.
    Choć właściwie to dziwić nie powinno. Wszak kobiety, to istoty totalne...

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  2. ..i dlatego pozwoliłem sobie przypomnieć tę niezwykłą i zapomnianą monarchinię przypomnieć. A o św. Mikołaju nie wiedziałem i nie słyszałem, że to zasługa JKM.

    OdpowiedzUsuń
  3. ...ano. W Xw. najpopularniejszy patron bizantyjski trafił na dwór Ottona II za sprawą Teofano,Greczynki wydanej za cesarza. Ona była matką Matyldy,a babką Ryksy,która "przywiozła" go na dwór piastowski na początku XIw. Na długo przed tym, nim świety pojawił się w Czechach, Węgrzech czy Skandynawii.

    Luna

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.