poniedziałek, lutego 25, 2019

Przeczytania... (293) David Attenborough "Przygody młodego przyrodnika" (Prószyński i S-ka)

Moim zdaniem są książki, które nie potrzebują żadnej rekomendacji, choć takowe są już na samej okładce (np. doskonale wielu znanego pana dra A. G. Kruszewicza). Starczy blask nazwiska ich Autora. Moim zdaniem są książki, które jak z miłością od pierwszego ujrzenia wywołują jeden stan psychiczny: musimy ją mieć. Moim zdaniem taka właśnie książka od kilku tygodni (mea culpa) czekała, aby znaleźć się w tym cyklu. Usprawiedliwień na wytłumaczenie tej zwłoki można znaleźć wiele, ale najważniejsze, że jest! Nie uwierzę, że spotkamy dyletanta, które nie wie kim jest Autor "Przygód młodego przyrodnika". Panie i Panowie sir David Attenborough, rocznik 1926. Wydawnictwo Prószyński i S-ka wydało, pan Adam Tuz przetłumaczył, a nam nie pozostaje nic innego, jak przez przeszło czterysta stron (chce się krzyknąć: dlaczego tak mało?)
Autor wydania zapewnia nas, że trzymamy w ręku bestseller "Sunday Timesa". To jak najlepiej świadczy o odbiorcach tej szacownej gazety. Oczywiście nie mamy przed sobą całej bogatej drogi sir Davida Attenborough. "Oto jak z młodego entuzjasty narodziła się prawdziwa legenda! Uważny i ciekawy świata obserwator snuje barwne opowieści, w których splata życie ludzi z dziką, zachwycającą przyrodę. Bystre oko, uważne ucho i sprawne pióro to najlepsze narzędzia młodego przyrodnika" - to rekomendacja dyrektorstwa warszawskiego ZOO. 
Czytając "Przygody młodego przyrodnika" rośnie w nas... zazdrość. Nie tylko o to, gdzie był Autor, ale przede wszystkim dlatego, że wielu z miejsc już nie ma, świata który opisywał nie ma, ludzi z którymi się stykał nie ma. Czy zatem may przed sobą tylko zamierzchłą przeszłość? Nie. Bo lektura przeżyć sir Davida może w wielu z nas obudzić żyłkę poszukiwacza. Sam od lat jestem pod wrażeniem serii filmów dokumentalnych, jakie stworzył. To dzięki nim mogłem (i wielu innych widzów na całym świecie) być w miejscach, do których nigdy nie dotrę. Nie wstydzę się przyznać, że byłem edukowany przyrodniczo i  geograficznie przez filmy, dokumenty, jakie stworzył i zostawia nam. Nie dość na tym wciąż je tworząc. Niezwykła osobowość.
Tak, należę do tych, którzy po prostu musieli posiąść "Przygody młodego przyrodnika". Dla wielu czytelników, to będzie też lekcja... pokory wobec świata zwierząt, którego cząstką jesteśmy. Nie dość na tym, to sir David Attenborough chwilami nam o tym przypomina. Już sama fotografia robi na mnie wrażenie, gdyż od czasów lektury Rogera Foutsa nie odważyłem się już powiedzieć o szympansach "małpy". Nie zapominajmy, że Autor książki jest raczej dość ostro krytykowany przez brytyjskich kreacjonistów za naukowe potwierdzanie teorii swego wielkiego poprzednika i pewnie mistrza, Karola Darwina, który zerka na mnie z fotografii na półce, jaka wisi nad moim komputerem.
"Przygody młodego przyrodnika", to też po prostu historia z życia sir Davida Attenborough. W końcu chodzi o czasy nieomal zamierzchłe. Bo oto przed nami stoi przecież nie nobliwy starszy, ba! sędziwy pan, ale człowiek na początku swej drogi zawodowej i twórczej. Przecież jesteśmy zaproszenie do świata końca lat 50-tych XX. "Mój plan był prosty. BBC i londyńskie zoo miały wspólnie zorganizować ekspedycję mającą na celu łowy na zwierzęta, w której obaj wzięlibyśmy udział. Ja reżyserowałbym sekwencje przedstawiające Jacka tropiącego i wreszcie chwytającego jakieś szczególnie interesujące stworzenie. Sekwencja kończyłaby się zbliżeniem zwierzęcia w rękach łowcy" - taka była intencja tamtych wypraw.
Czy to, co poznawał sir David blisko sześćdziesiąt lat temu przemawia również dziś do nas? Ależ Autor miał te same wątpliwości? Tak bowiem zamykał "Wstęp" do tej pasjonującej książki, opisując fakt odnalezienia w BBC "pordzewiałych pudeł z etykietami Zoo Quest-Colour": "Ludzie, którzy je obejrzeli [tj. kopie odnalezionych filmów - przyp. KN], uznali, że po sześćdziesięcioletnim okresie niebytu materiały zachowały taką sugestywność, iż powinny ukazać się na antenie. Mam nadzieję, że treść kolejnych stron książki może wywrzeć podobne wrażenie". Nic prostszego, jak samemu się o tym przekonać. Podsunę kilka sentencji, jakie można tu znaleźć. Ocena będzie sprawą indywidualna każdego czytającego. Tak, moją także:
  • Ameryka Południowa to siedlisko niektórych najdziwniejszych, najsympatyczniejszych i najstraszniejszych zwierząt świata.  
  • Wiele południowoamerykańskich zwierząt napawa fascynacją zrodzoną z odrazy.
  • Kajman należy do tej samej grupy gadów, co krokodyl i aligator, a dla laika wszystkie trzy gatunki zwierząt wyglądają bardzo podobnie.
  • ...o jedzenie rywalizowały z nami dwa ptaki: mała papużka i czarno-żółty smukłodziobek. Podlatywały i przysiadały nam na ramionach, żebrząc o smakołyki, my zaś, nie bardzo wiedząc, jak wypada się zachować w takich okolicznościach, trochę ociągaliśmy się z wybieraniem z talerzy kąsków dla ptaków. 
  • Około piętnastu metrów przed nami wodne hiacynty przesłaniał z kolei skraj olbrzymiego stada czapli białych, rozciągającego się przez cały środek jeziora aż do brzegów po obu stronach. 
  • Rząd trójkątnych zębów o krawędziach ostrych niczym brzytwy zwarły się na bambusie, przecinając go równo jak cios siekiery. Patrzyłem na to z przerażeniem.
  • Loty nad lasem deszczowym są dość nudne. Pod nami rozpościerał się bezkresny, pozbawiony jakichkolwiek urozmaiceń ocena zieleni. 
  • ...na kwiatach pnącza zwieszającego się na krawędzi rzeki żerował koliber. Było to drobne, piękne niby klejnot stworzenie, nie większe od orzecha włoskiego, przemieszczające się w powietrzu nerwowym lotem.
  • Leniwiec widział, że się zbliżam, więc przekładając łapy gorączkowymi, choć zwolnionymi ruchami, zaczął wspinać się pinie do góry. Poruszał się tak powoli, że z łatwością go wyprzedziłem i na wysokości około dwunastu metrów nad ziemią zrównałem się z nim.
  • Obwód ciała węża stanowił około jednej trzeciej wielkości jaszczurki, więc żeby pomieścić ogromny posiłek, wąż musiał rozłączyć żuchwę. Mimo to małe czarne ślepia prawie wyszły mu z orbity.
Zachęca czy nie do lektury "Przygód..."? Świat zwierząt i świat ludzi. I Anglicy, którzy łapią/łowią/chwytają/kupują/dostają w darze (niepotrzebne skreślić) dla zoo okazy, kolejne ssaki, gady, ptaki. Spotkanie choćby z piraniami? Nie uwierzę, że nie drgnie powieka na dźwięk nazwy tej ryby. Nigdy wcześniej nie słyszałem o... smukłodziobku. Teraz dopiero, dzięki tej książce, zaglądam do Internetu. I od teraz wiem, że istnieją trzy jego gatunki: smukłodziobek brązowogrzbiety (Hemitriccus margaritaceiventer), smukłodziobek białobrzuchy (Hemitriccus griseipectus) oraz  smukłodziobek cynamonowy (Hemitriccus cinnamomeipectus). Bez lektury "Przygód młodego przyrodnika" pewnie zszedłbym z tego świata nic nie wiedząc o tym ptaszku (-szkach). Oto jeden z argumentów za tym, aby nie lekceważyć książki sir Davida. Czuję się douczony.
Pewnie, że zazdroszczę tych niezwykłych przeżyć. Spotkać w naturze leniwca trójpalczastego? I to na wysokości 12-tu metrów od ziemi? Nawet nie zrodziłaby tego moja fantazja. I znowu jakaś nauka dla mnie: ma dziewięć kręgów szyjnych! Nie dość na tym: z kolei leniwiec dwupalczasty ma kręgów tylko... sześć! Poznać kobietę, która własną piersią wykarmiła pakę nizinną, bo akurat zmarł jej dzieciątko. Jak wygląda paka nizinna? Cuniculus paca - zaglądam n Internetu. Cudowne jest takie współbrzmienie: literatura i Internet. Akurat zdjęcia tego zwierzaka nie ma w książce. Trudno, aby był cały napotkany przez Autora zwierzyniec. Zapis zamieniłby się szybko w atlas zwierząt wszelkich. Jest za to tamandua.
  • Czarownik wydał otaczającym Akawaio polecenie; rozrzucono kopnięciem ognisko, a w drzwiach domu rozwieszono koc. Niewyraźne kontury siedzących wokół mnie ludzi roztopiły się w mroku. 
  • Dorosłe papugi trudno złapać, i oswoić, toteż Akawaio wybierają z gniazd w lesie pisklęta i wychowują je. W pewnej wsi kobieta dała nam pisklę, które dopiero co dostała.
  • Najbardziej nieoczekiwanym nabytkiem było na wpół wyrośnięte pekari, dziki gatunek południowoamerykańskiej świni. 
  • W ciemnościach las sprawiał wrażenie niesamowitego, tajemniczego miejsca, wypełnionego niedostrzegalną, lecz hałaśliwą aktywnością.
  • ...bardzo upragnionym przez nas zwierzęciem był duży, podobny do foki ssak zwany manatem, spędzający życie w zatokach na spokojnym szperaniu wśród wodorostów. 
  • Nad rzeką roiło się od owadów, gęściej, niż kiedykolwiek widzieliśmy. Były tam muchy piaskowe, muchówki, moskity oraz nowi przybysze - duże szerszenie.
  • Na lądzie nie przedstawiała ładnego widoku [tj. syrena, czyli manat - przyp. KN]. Jej łeb przypominał tępo zakończony kikut, ozdobiony długimi, lecz rzadkimi wąsami na ogromnej, mięsistej górnej wardze. 
  • Zanim naukowo potwierdzono istnienie tego potwora, przez wiele lat krążyły plotki o budzącym grozę, podobnym do smoka stworze żyjącym na Komodo. Dochodziły słuchy, że ma olbrzymie pazury, budzące postrach kły, grubo opancerzone ciało i jęzor ognistożółtej barwy. 
  • Jeśli widziany przez chłopca wąż miał rzeczywiście pięć i pół metra długości, uporanie się z takim stworzeniem stanowiło budzące gorzę zadanie, gdyż człowiek złapany w jego zwoje prawie na pewno zostałby zaduszony. 
  • We wsi [na Bali - przyp. KN] roiło się od psów, ale jeśli miały jakąś unikatową cechę, to taką, że były zdecydowanie najwstrętniejszymi kundlami, z jakimi się kiedykolwiek zetknęliśmy. Wszystkie były na wpół zagłodzone,a większość nękały okropne choroby.
Chwilami nasze czytelnicze serduszka mogą zabić w przyspieszonym rytmie. Ciężką próbą może być czytanie o walkach kogutów na Bali. "Wkrótce jeden z kogutów, osłabiony upływem krwi i chwiejący się na nogach od ran, otrzymał śmiertelne pchnięcie i padł na ziemię, chwytając z trudem powietrze. Zwycięzca nadal szarpał zdychającego ptaka za korale i próbował dziobać szkliste już oczy trupa, aż wreszcie właściciel go odciągnął" - czytamy ne bez emocji. I chyba nie uspokoi nas podpieranie się tradycją, oddawaniem czci bogom. Po prostu tego typu rozrywka/sport/okrucieństwo nie mieści się  naszych europejskich wyobrażeniach.
Brawa dla Wydawnictwa Prószyński i S-ka za bardzo solidną edytorską robotę. Każdy rozdział rozpoczyna mapa, a bogactwo ikonograficzne tylko wzbogaca narrację. A może to zasługa angielskiego pierwowzoru? Nie wiem. Sam fakt jednak, że polski wydawca podjął się zabrania nas w tę niezwykłą podróż świadczy o doskonałym wyczuciu i smaku. Chciałoby się wierzyć, że pójdzie za ciosem i opublikuje kolejne bestsellery sir Davida Attenborough. Dla mnie była to pierwsza okazja obcowania z Autorem dobrze mi znanych filmów przyrodniczych, jako twórcy książki.

Brak komentarzy: