poniedziałek, lutego 04, 2019

Zamach...

Znowu wracam do zamachu Januszajtisa-Sapiehy? 
Zupełne nie planowanie. Oto porządkując pewne papierzyska, które zalegają w mej piwnicy (tak, pomiędzy słoikami zapraw, kartonami różnej maści i części mego cennego, jak mniema, księgozbioru) znalazłem kilka pożółkłych kartek maszynopisu. Co zawierały? No właśnie chcę się tym tu... pochwalić. Żałować mogę, że nie stało inwencji twórczej. Dla mnie przypomnienie zainteresowań sprzed lat, a dla Czytelników blogu sygnał, że pisanie o wydarzeniach z 4 na 5 stycznia 1919 r., to nie sezonowe zainteresowanie autora tego tu pisania, bo rocznica, bo stulecie. Proszę o wyrozumiałość. Nie mogę sobie przypomnieć, co stało się inspiracją do tej "twórczości".


 *      *      * 
Komenda Miasta na placu Saskim. Za biurkiem siedzi komendant miasta, pułkownik Zawadzki. Coś pisze w kajecie. Lewą dłonią rozpina mundur (dwa górne guziki). W tle słychać głośne tykanie zegara. Zaczyna głośno, monotonnie bić. Pułkownik przestaje pisać. Patrzy na zegar: 24,00. Ciężko sapie. Odkłada pióro. Czyta to co napisał. Nagle zgniata papier w niekształtną kulkę i rzuca na podłogę. Zapala papierosa i zrywa kartkę z kalendarza: 5 stycznia, niedziela. Wychodzi z gabinetu. 
Pół godziny później. Na plac wkracza kompania piechoty. Jest uzbrojona w karabiny maszynowe. Stojący na straży żołnierze nie reagują. 
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS: nie bacząc na posterunki
- Rozstawić posterunki!
Strażnicy biernie przyglądają się, jak przybyli rozbiegają się po całym placu. Obstawiają dwa wejścia do budynku.
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS: twardo
- Nikogo nie wpuszczać, nie wypuszczać bez mojego rozkazu! Zrozumiano?
ŻOŁNIERZ I: salutując
- Tak jest!
Pułkownik Żegota Januszajits wchodzi do budynku w towarzystwie kilkunastu żołnierzy, wśród nich dowódca plutonu sierżant Antoni Januszajtis, jego brat.
Pułkownik Zawadzki leży na kozetce. Nagle drzwi otwierają się z trzaskiem. Pułkownik ciężko podnosi się. Siada na kozetce. Wchodzi Podoficer Dyżurny. 
PODOFICER DYŻURNY: trzaskając butami
- Pani pułkowniku podporucznik Breneisen.
PUŁKOWNIK ZAWADZKI: przygładzając włosy
- Niech wejdzie!
Wchodzi oficer. Jest zdenerwowany. Oczy rozbiegane. W dłoni trzyma rewolwer. 
PUŁKOWNIK ZAWADZKI: zdziwiony
- Co się stało? Co oznacza ten pistolet?
PODPORUCZNIK BRENEISEN: podniecony
- Panie pułkowniku zamach!
PUŁKOWNIK ZAWADZKI: podrywa się z miejsca
- Co? Pan oszalał, Breneisen!
Oficer podchodzi do okna. Pułkownik śledzi za nim wzrokiem.
PODPORUCZNIK BRENEISEN:  
- To jest zamach! Januszajtis!
Pułkownik z niewiarą podchodzi do okna. Na słabo oświetlony plac wjeżdża samochód.
PUŁKOWNIK ZAWADZKI: mrużąc oczy
- Żegota Januszajtis? Sapieha? Co to wszystko...
PODPORUCZNIK BRENEISEN: 
- Mówią, że Haller, że Dmowski... Tu nie ma co się zastanawiać! Trzeba do Szeptyckiego...
PUŁKOWNIK ZAWADZKI: odrywając wzrok od okna
- Kwiatkowski szabla!
Sierżant wykonuje polecenie. Pułkownik szybko przypasa broń. Podchodzi jeszcze do biurka. Wyciąga browninga. Przez ułamek sekundy patrzy na niego. Szybko wkłada do kieszeni spodni. Wychodzą. 
Pułkownik Marian Żegota-Januszajtis wchodzi do budynku. Za nim kilku wojskowych i cywilów.
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS: zwraca się do chorążego
- Dąbrowski obejmiecie funkcję oficera inspekcyjnego! Wszyscy oficerowie do mnie!
Są na piętrze. Wchodzą do jednej z sal. Januszajtis nerwowo chodzi po pokoju. Po kilku minutach są już wszyscy oficerowie.
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS: dosadnie
- Chciałem panom zakomunikować, że czerwony, bolszewicki rząd pana Moraczewskiego przestał istnieć! Narzucony nam wrogi naszym zamierzeniom upadł! 
W sali robi się cisza.
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS: doniośle
- Działam z polecenia nowego rządu narodowego! Władzę cywilną przejmuje Roman Dmowski! Wojskowa idzie w ręce generała Haller. Jakoż obaj przebywają za granicą, na czele rządu staje tymczasowo książę Sapieha. Wojsko przechodzi pod moją komendę! Panie płk. Żółkiewski!
Wstaje wywołany.
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS: lustrując go
- Silny patrol na Zielną! Przerwać wszystkie połączenia, rozmowy urzędowe kierować wyłącznie na Komendę Miasta! Wykonać!
Żółkiewski salutuje i bez słowa opuszcza salę.
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS:
- Drugi patrol zająć drukarnię. To wszystko co miałem do panów. Żegnam i powodzenia!
Oficerowie wychodzą. Za Januszajtisem Żołnierz II. 
ŻOŁNIERZ II:
- Panie pułkowniku jest połączenie z Zamkiem, przy aparcie rotmistrz Kossak.
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS: odbierając słuchawkę
- Nareszcie! To pan Kossak?! Tu pułkownik Marian Żegota Januszajtis! Pan mnie dobrze słyszy?! To dobrze! Proszę uważnie słuchać! Zaczęło się! Rozkazuję co następuje: wyprowadzić i przyprowadzić na plac Saski szwadron zamkowy z karabinami maszynowymi. Rozumie pan? Wykonać.
Odkłada słuchawkę. Patrzy na cywilów. 
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS:
- Panowie, pierwszy etap zakończony. Powodzenia.
Odwraca się.
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS:
- Połączcie mnie z II batalionem 21 pułku piechoty!
ŻOŁNIERZ II: salutując
- Tak jest!
Tymczasem pułkownik Zawadzki w towarzystwie swoich dwóch żołnierzy natyka się na nieznanych mu żołnierzy i cywilów. 
PUŁKOWNIK ZAWADZKI:
- Co to ma znaczyć?! Kto wam...
ŻOŁNIERZ III: dumnie
- Pułkownik Januszajtis, panie pułkowniku!
PUŁKOWNIK ZAWADZKI:
- Jakim prawem?
ŻOŁNIERZ III:
- Silniejszego. Zresztą pułkownik Januszajtis jest tutaj i wszystko panu spokojnie wyjaśni. Chyba o to to tylko panu chodzi, pułkowniku.
PUŁKOWNIK ZAWADZKI: siniejąc na twarzy  
- Prowadźcie mnie do Januszajtisa!
Centrala telefoniczna. Wchodzą płk. Zawadzki, p.por. Breneisen i sierżant Kwiatkowski oraz Żołnierz III.
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS: zdziwiony
- Pan tutaj pułkowniku? Rozkazałem, aby...
Płk Zawadzki uśmiecha się szyderczo pod nosem.
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS: szukając kogoś wzrokiem
- Orientuje się pan, że jest zamach stanu, ministrowie aresztowani i tworzy się nowy rząd.
PUŁKOWNIK ZAWADZKI: zaciskając pięści
- Już pan raz...
PUŁKOWNIK ŻEGOTA JANUSZAJTIS: spokojnie
- Ja zajmuję Komendę Miasta. Pan pułkownik uda się do swoich apartamentów i pozostanie tam aż do odwołania. Nie wolno ich opuszczać bez mego zezwolenia. Skończyłem. Żegnam!
Wychodzą. Płk Zawadzki jest wzburzony. Nerwowo zapala papierosa.
PUŁKOWNIK ZAWADZKI:
- Jak on do mnie mówił?! Tego skurwysyna trzeba już było dawno stąd przegonić, a nie czekać, aż się skuma z endekami.
Idą korytarzem. Podporucznik Breneisen obok. Sierżant Kwiatkowski lekko z tyłu.
PODPORUCZNIK BRENEISEN:
- Trzeba zawiadomić Miasto, generała Szeptyckiego. Co pan rozkaże, pułkowniku?
PUŁKOWNIK ZAWADZKI:
- Muru głową nie rozbiję.
PODOFICER DYŻURNY (sierż. Kwiatkowski):
- Można kuchennymi schodami.
PUŁKOWNIK ZAWADZKI:
- O czym pan mówi Kwiatkowski, o czym?!
PODOFICER DYŻURNY:  
- Ja poprowadzę.
PUŁKOWNIK ZAWADZKI:
- Gdzie jest Ocetkiewicz?
Oficer wzrusza tylko ramionami 

>>>>>  <<<<<

Hotel "Bristol". Godzina 3,00. Sierżant Kwiatkowski zostaje przed budynkiem. Pułkownik Zawadzki wchodzi do środka.
PORTIER:
- Pan pułkownik...
PUŁKOWNIK ZAWADZKI: zdecydowanie
- Proszę mnie prowadzić do adiutanta generała Szeptyckiego. Natychmiast!
Portier szybko wychodzi za swojej "lady".
PORTIER:
- Proszę, proszę za mną, panie pułkowniku.
Wchodzą do jednego z pokoi na drugim pietrze.
PUŁKOWNIK ZAWADZKI: trąca ręką drzemiącego oficera
- Panie poruczniku, proszę wstać!
Podporucznik Stamirowski, adiutant generała Szeptyckiego, otwiera oczy.
ADIUTANT GENERAŁA: 
- Pan pułkownik Zawadzki? Co się stało?
PUŁKOWNIK ZAWADZKI:
- Proszę mnie zapowiedzieć generałowi Szeptyckiemu.
ADIUTANT GENERAŁA:  zdziwiony
- Teraz? O tej porze? Ależ panie pułkowniku...
PUŁKOWNIK ZAWADZKI: stanowczo
- To rozkaz!
Podporucznik Stamirowski wchodzi do pokoju obok.
ADIUTANT GENERAŁA:  
- Panie generale, zameldował się  pułkownik Zawadzki i nalega, aby go pan przyjął.
GENERAŁ SZEPTYCKI:
- Która godzina?
ADIUTANT GENERAŁA:  
- Może nie ma jeszcze trzeciej. Nie wiem. Pułkownik jest bardzo wzburzony i...
Nie dokańcza, gdy drzwi otwierają się i staje w nich płk Zawadzki.
GENERAŁ SZEPTYCKI: wstając
- Proszę, niech pan wejdzie, pułkowniku. Co pana sprowadza do mnie o tak wczesnej i co tu ukrywać dziwnej porze? Stało się coś? Proszę, niech pan mówi.
Podchodzi do stoliczka z trunkami. Nalewa do pucharku wino.
GENERAŁ SZEPTYCKI:
- Słucham pana.
PUŁKOWNIK ZAWADZKI:
- Żegota-Januszajtis wyprowadził wojsko...
GENERAŁ SZEPTYCKI: odstawiając pucharek
- Co pan powiedział?! Pan oszalał?!
PUŁKOWNIK ZAWADZKI:
- I mnie się tak początkowo zdawało. Januszajtis zajął Komendę Miasta. Jest z nim Sapieha i kilku innych cywili. Widziałem również pułkownika Żółkiewskiego. Przybył trzy dni temu z Paryża. To człowiek Haller i cała ta awantura, to sprawka endeków.
GENERAŁ SZEPTYCKI:
- Januszajtis? Czy Piłsudski zawiadomiony?
PUŁKOWNIK ZAWADZKI:
- Nie było kiedy, panie generale
Za drzwiami słychać jakiś hałas. Generał akurat ubiera się.
GENERAŁ SZEPTYCKI: zaskoczony
- Co tam się dzieje? Stamirowski!
Miast adiutanta do pokoju wpada grupa uzbrojonych cywilów, jest ich ośmiu.  
GENERAŁ SZEPTYCKI:
- Co to ma znaczyć? Jakim prawem?! Jestem...
CYWILI I: mierząc do niego z pistoletu
- Jestem pułkownik Tarnawski! Oto nakaz aresztowania.
Podaje generałowi dokument.
GENERAŁ SZEPTYCKI:
- Kto? Wężyk? Panowie przyszliście mnie nastraszyć?
CYWIL I: cynicznie
- Nie, aresztować! Pan będzie tak dobry i zejdzie z nami na dół. Pan pułkownik też. Samochód już czeka. No, idziemy.
Wychodzą z pokoju. Aresztanci szczelnie otoczeni cywilami. Gen. Szeptycki ma spokojną twarz. Płk Zawadzki jest wściekły.
Schodzą po schodach. Nagle wszyscy przystają.
SIERŻANT KWIATKOWSKI: w otoczeniu patrolu wojskowego
- Panowie pozwolą, że zamienimy się rolami.
CYWIL I:
- Ale...
Słychać szczęk odbezpieczanych zamków karabinów.
SIERŻANT KWIATKOWSKI: bawiąc się pistoletem
- Pan coś mówił? Uwolnić zatrzymanych.
Cywile są bezradni.
SIERŻANT KWIATKOWSKI: podsuwając broń pod nos jednego
- No!
Oswobodzeni opuszczają hotel i omijając Komendę Miasta przedostają się do Pałacu Saskiego, który mieści się na drugiej stronie ulicy. W budynku tym mieści się Sztab Generalny.
W holu przed płk. Zawadzkim melduje swoje przybycie kapitan Ocetkiewicz.
PUŁKOWNIK ZAWADZKI: uśmiechnięty
- Zuch! Myślałem, że psubraty przymknęły pana. No, to jesteśmy w komplecie. 
KAPITAN:
- Czekam na rozkazy, panie pułkowniku.
PUŁKOWNIK ZAWADZKI:
- Proszę wziąć trzydziestu ludzi i obsadzić gmach, ubezpieczyć wejście i centrale telefoniczną!
KAPITAN:
- Tak jest! 

Gen. Stanisław Szeptycki, wnuk A. Fredry

 *      *      * 
Tyle ten maszynopis.  
Więcej nie napisałem.
Odważnie jest cytować samego siebie. To musiało być pisane jakoś na początku lat 80-tych XX w. Nieporadność. Naiwność stylu? Trudno. Drobna korekta dotknęła te partie tekstu, które były ewidentna omyłką, np. na początku zapis "kapitan Januszajtis", gdy zaraz zjawił się "pułkownik Żegota Januszajtis". Innych poprawek nie wprowadziłem. Poddaję ocenie myśl "twórczą" sprzed trzydziestu laty. Może dobrze, że nie skończyłem?... Na usprawiedliwienie dopiszę: miałem wtedy dwadzieścia kilka lat.

1 komentarz:

  1. Ciekawie się czyta tekst ze świadomością,że powstał przed laty.
    Rozbudza to wyobraźnię.
    Pogratulować odwagi i parcia do spełnienia marzeń.

    Jeremi

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.