niedziela, stycznia 06, 2019

Spotkanie z Pegazem (141) Jan Lechoń "Wiersz o złej żonie"

"Samcze uprzedzanie! Męski szowinizm! Skandal!" - obrzuci mnie inwektywami na ten Nowy Rok walcząca piękniejsza część społeczeństwa. Nic z tych zamiarów nie przebija tu. Postanawiam jednak doszukiwać się wyjątkowości w 100-leciu dochodzenie Polski do niepodległości. Słyszałem ostatnio opinię jakieś nauczycielki (?), że 11 listopada kończy się jej... uczenie o patriotyzmie. Feta była, gazetka też, jakaś akademia - i czego się kobiety czepiać? Ale czy to słuszna linia, dobra droga? Można by podyskutować. Postanawiam raz jeszcze wrócić to twórczości Jana Lechonia (1899-1956). Przypomnę, że za dwa miesiące minie 120-ta rocznica urodzin Skamandryty. Rocznica goni rocznicę.

Jaka rocznica? A ta z 16 stycznia 1919 r.  "...Naczelnik Państwa powierzył mu utworzenie gabinetu jako prezydentowi ministrów i oddał zarazem tekę ministra spraw zagranicznych (16 stycznia 1919 r.). Gabinet Paderewskiego, dość różnorodny pod względem politycznym, choć bez udziału socjalistów, miał charakter kompromisowy" - dowiadujemy się z lektury "Polski Odrodzonej..." prof. Stanisława Kutrzeby*. "Co wspólnego z rządem ma... zła żona"? - nie może się nadziwić oponent z Kaczanowa. Bardzo wiele. Kiedy nastał na premierostwie mistrz Ignacy Jan po Stolicy krążył dowcip, że krajem rządzi trójca: "Józef Ponury, Ignacy Kędzierzawy i Helena Wścibska". Ponoć pani Helena Paderewska (1856-1934) była głównym źródłem plotek wszelkiej maści, które rozpuszczała po Warszawie. I jak tu o tym nie wspomnieć, skoro 100-lecie samo pcha się w ręce.

Jak biedna Polska Polską, od królowej Bony,
Jeszcze nigdy mąż zacny nie miał takiej żony:
Wszędobylskiej, szastalskiej, jak przekupka kłótnej,
Nudzi cię, kiedyś wesół, męczy, kiedyś smutny,
Jeżeli co zamknięte — to każe otworzyć,
Dziw, że takich lat pięknych mógł mąż przy niej dożyć, —
I myślę, że napewno, jak Paryż Paryżem,
Jeszcze takiej nie widział, jak ta: — z „Białym Krzyżem“.
   

Nie dość było hotelu, służby w pałąk zgiętej,
Wszystkich księży z Warszawy, całej Zyty świętej,
Ba, samej Kotarbińskiej Lucyny poddaństwa —
To dla niej fraszka! Ona Naczelnika Państwa
I stany sejmujące i ministrów w kupie
Za nic ma. Kręci Polską, niby łyżką w zupie.
Nic, że klucze zabrano, we drzwiach niema klamek,
Każe przynieść wytrychy, a wejdzie na Zamek,
Myślicie, na tem koniec? Trzaśnie w kark małżonka
I którędy królowa Anna Jagiellonka,
Sunie ona — a za nią i On skromnie bieży;
„Módlcie się“ — woła „Kurjer" — „białym krzyżem leży“.


Na całym świecie niema tak wielkiej potęgi,
Coby mogła ją wstrzymać od „przecięcia wstęgi“:
Na rybacką, strażacką, warzywną czy rolną,
Gna na każdą wystawę, gdy ma chwilkę wolną:
Gdy chora, z wszystkich aptek sprowadzi lekarstwa,
Łodzią z „Wumu“ przejeżdża na „Sto lat malarstwa“ —
Źle, prawda, gdy się komu nie chce w pracy ślęczyć,
Lecz ta — wstaje o szóstej, aby naród męczyć.
 

To wstyd, to despekt! hańba! U samiutkiej góry 
Wszystko dzisiaj jest w rękach, co macały kury:
Politykę, oświatę, jak chce sobie smaży,
Niedługo będzie biła ministrów po twarzy,
Głowę dam sobie uciąć, niech się w palec zatnę,
Jeśli robót publicznych nie zmieni w prywatne.
Nie wie nawet, gdzie Cieszyn, ledwo, ledwo mnoży,
Ala zato popatrzcie, gdy zasiądzie w loży:
Chciałbym widzieć orkiestrę, co nie wyrżnie tuszem,
Takiego, co nie będzie machał kapeluszem;
Do papieżaby poszła, a został bez pracy....
I dziwić się, że krzyczą: „Niech żyje Ignacy“!
   

Darmozjadów, drągali, aferzystów, kupców,
Na najpierwsze urzędy pcha największych głupców.
Tancerzy do przemysłu, muzyków do wojny,
Gdyby wiedział Massaryk, toby spał spokojny.
Jeszcze parę lat tego, a będzie „finita“:
Już teraz jest „Rzecz Babska“ a nie „Pospolita“.
   

Rozumiem, że mogłaby być światu bez ceny,
Do niej mogliby zsyłać, nie świętej Heleny,
Mogłaby straszyć dzieci, grać za sceną grzmoty;
Czyż wreszcie niema w Polsce forsownej roboty,
Szycia, prania, froterki? Dom płonie, czas nagli,
A daćby raz jej w darze narodowym magli!
Niech plotkuje, niech waśni, o to przecież mniejsza,
Niech będzie Ignacowa — lecz nie najjaśniejsza!
   

Każda inna Helena szyje, zmywa, pierze:
Ta jedna albo w Zamku, albo w Belwederze.
Najważniejsze papiery ma pod swoją stratą,
Najciemniejsze figury włażą i wyłażą,
Same stare, bezpłodne baby naokoło:
Do djabła! Gdy warjować — to choć na wesoło.
W czepku Polska się rodzi? O mój Boże mocny!

Cóż z tego, gdy ten czepek, to jej czepek nocny! 

A to ładne porządki, a to w Polsce pięknie,
Czekajcie, a ze śmiechu zagranica pęknie,
Jeszcze trochę zabawy, a zrobi się smutno,
Zapłacimy za szycie, za nici, za płótno,
Za lalki! — Lepiej fora, póki czas, i — ręką. 


Z fortepianu nic temu, który śpiewa cienko.**

Pisząc o zamachu Januszajtisa/Sapiehy i korzystając z biografii Paderewskiego*** natrafiłem na fragment wiersza Jana Lechonia. Spodobał mi się. Nie potrafiłem się opanować, aby nie przytoczyć go w moim cyklu. Poetycki rys tego, co działo się na salonach 100 lat temu, w 1919 r. Na szczęście odnalazłem całość w przepasanych zasobach Internetu i bez skrótów, i skrupułów cytuję dla mej Publiki (z zachowaniem pisowni sprzed 97-miu laty). Bo warto. Zaskakujące jest, że śmierć pani Heleny z Rosenów Paderewskiej 1 voto Górskiej nastąpiła również 16 stycznia, 15-ście lat po objęciu premierostwa (wtedy pisało się: prezydentury) przez drugiego męża. Mamy zatem trzecią rocznicę: 85-tą śmierci pani premierowej.
Niewiele osób pamięta, że zacny gmach w Sulejówku przy ul. I. J. Paderewskiego 77, tam gdzie mieści się Ośrodek Rozwoju Oświaty (moja ostatnia tam bytność: marzec 2010 r.), to dawny pensjonat państwa Paderewskich, a zatem i pani Heleny. Czy duch jej błądzi gdzieś tam? Nie wiem. Nie pamiętam, aby znajdował się tam portret czy fotografia "Heleny Wścibskiej". Małżonka - jest.
Czy 16 stycznia będzie pamiętane powstanie gabinetu maestra Paderewskiego? Oby. To jeszcze kilka dni. Proszę nie zapominać, że ja byłem pierwszy. A, że przy okazji Mistrz miał ze swą Heleną tyle ambarasu?... Ba!

* Kutrzeba S., Polska Odrodzona 1914-1939, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 1988, s. 87
** https://wikisource.org/wiki/Wiersz_o_z%C5%82ej_%C5%BConie (data dostępu 3 I 2019)
*** Wapiński R., Ignacy Paderewski, Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo, Wrocław 1999 s. 108

2 komentarze:

  1. Ubawił mnie ten wiersz. Dziękuję. Nie wiedziałem, że historię można tak poznawać.
    Jacek

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiersz zabawny,nieco jadowity...
    Satyra na całą sytuację w polityce młodej, jeszcze nieopierzonej Rzeczpospolitej.
    Metaforycznie potraktowana pani Paderewska odzwierciedla chaos panujący na salonach.
    Choć autor bloga odżegnuje się od szowinizmu, tak jednak brzmią te strofy...
    Trzeba wszak jednak pamiętać,że za każdym sukcesem mężczyzny,stoi (w cieniu zazwyczaj) jakaś kobieta. Ta , była bardziej "widoczna", energiczna, ambitna...
    Doceniał to Paderewski głosząc tezę:
    "Droga do sukcesu jest pełna kobiet popychających mężów."
    (Choć istnieją głosy mówiące ,iż i te słowa były autorstwa jego żony(: )
    Mona

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.