niedziela, grudnia 23, 2018

Spotkanie z Pegazem (140) Adam Mickiewicz "Pan Tadeusz" księga II "Zamek" (fragment)

Mój syn miał nosić na imię: Adam. 
Tak, na cześć wielkiego krajana ziemi wileńskiej, Adama Bernarda obojga imion herbu Poraj Mickiewicza. Moje serca już od dawien dawna bije po mickiewiczowsku. Stąd kilka wydań Wieszcza jeszcze z XIX w., czy okresu międzywojennego (w tym choćby wydanych przez Komitet Mickiewiczowski w Nowogródku) w mym księgozbiorze. Że jestem skoligacony z jedną gałęzi rodu Werszczaków wiedziałem od dawna, ale że mój daleki kuzyn mieszkający w Wilnie wziął za żonę Reginę Mickiewiczównę, to dowiedziałem się kilkanaście lat temu. Żadne osiągnięcie? Mickiewiczów na Litwie mnogo? Ale, jak to cudownie brzmi.


W Wigilię roku bieżącego przypada 220-ta rocznica urodzin Wieszcza. Co można zacytować? Wierszy mnogość! Coś z publicystyki? To może jednak innym razem. Pomyślałem o "Panu Tadeuszu". I ukochanej przeze mnie gawędzie Gerwazego na zamku o Horeszkach i Jacku Soplicy. Tyle w tym ekspresji. Po prostu kocham ten fragment, dość długi fragment, jak na ten cykl. Ten tu zapis z 1921 r., z zachowaniem oryginalnej składni i ortografii tamtego czasu:

Szlachcic to był, służący dawnych zamku panów,
Pozostały ostatni z Horeszki dworzanów;
Starzec wysoki, siwy, twarz miał czerstwą, zdrową,
Marszczkami pooraną, posępną, surową.
Dawniej pomiędzy szlachtą z wesołości słynął;
Ale od bitwy, w której dziedzic zamku zginął,

160 
Gerwazy się odmienił i już od lat wielu
Ani był na kiermaszu, ani na weselu;
Odtąd jego dowcipnych żartów nie słyszano
I uśmiechu na jego twarzy nie widziano.


Zawsze nosił Horeszków liberyją dawną,
Kurtę z połami żółtą, galonem oprawną,
Który, dziś żółty, dawniej zapewne był złoty.
Wkoło szyte jedwabiem herbowne klejnoty,
Półkozice, i stąd też cała okolica
"Półkozicem" przezwała starego szlachcica.

170 
Czasem też od przysłowia, które bez ustanku
Powtarzał, nazywano go także "Mopanku";
Czasem "Szczerbcem", że całą łysinę miał w szczerbach;
Lecz on zwał się Rębajło, a o jego herbach
Nie wiadomo. Klucznikiem siebie tytułował,
Iż ten urząd na zamku przed laty piastował.
I dotąd nosił wielki pęk kluczów za pasem,


[...]

Skoro ujrzał Hrabiego, czapkę z głowy schwycił
I krewnego swych panów ukłonem zaszczycił,
Chyląc łysinę wielką, świecącą z daleka
I naciętą od licznych kordów jak nasieka;

190 
Gładził ją ręką, podszedł i jeszcze raz nisko
Skłoniwszy się, rzekł smutnie: "Mopanku Panisko,
Daruj mnie, że tak mówię, Jaśnie Grafie Panie,
To jest mój zwyczaj, nie zaś nieuszanowanie:
"Mopanku" powiadali wszyscy Horeszkowie;
Ostatni Stolnik, pan mój, miał takie przysłowie.
Czyż to prawda, Mopanku, że Pan grosza skąpisz
Na proces i ten zamek Soplicom ustąpisz?
Nie wierzyłem, lecz w całym powiecie tak słychać".
Tu, poglądając w zamek, nie przestawał wzdychać.


[...]

Dziś wydartych zwierciadeł stały puste ramy,
Okna bez szyb, z krużgankiem wprost naprzeciw bramy.


250 
Tu wszedłszy starzec głowę zadumaną skłonił
I twarz zakrył rękami, a gdy ją odsłonił,
Miała wyraz żałości wielkiej i rozpaczy.

 

Hrabia, chociaż nie wiedział, co to wszystko znaczy,
Poglądając w twarz starca czuł jakieś wzruszenie,
Rękę mu ścisnął; chwilę trwało to milczenie.



Przerwał je starzec, trzęsąc wzniesioną prawicą:
"Nie masz zgody, Mopanku, pomiędzy Soplicą
I krwią Horeszków! W Panu krew Horeszków płynie,
Jesteś krewnym Stolnika po matce Łowczynie,


260 
Która się rodzi z drugiej córki Kasztelana,
Który był, jak wiadomo, wujem mego Pana.
Słuchaj Pan historyi swej własnej rodzinnej,
Która się stała właśnie w tej izbie, nie innej


"Nieboszczyk pan mój, Stolnik, pierwszy pan w powiecie,
Bogacz i familijant, miał jedyne dziecię,
Córkę piękną jak anioł; więc się zalecało
Stolnikównie i szlachty, i paniąt niemało.
Między szlachtą był jeden wielki paliwoda,
Kłótnik, Jacek Soplica, zwany "Wojewodą"

270 
Przez żart; w istocie wiele znaczył w województwie,
Bo rodzinę Sopliców miał jakby w dowództwie
I trzystu ich kreskami rządził wedle woli,
Choć sam nic nie posiadał prócz kawałka roli,

Szabli, i wielkich wąsów od ucha do ucha.
Owoż pan Stolnik nieraz wzywał tego zucha
I ugaszczał w pałacu, zwłaszcza w czas sejmików,
Popularny dla jego krewnych i stronników.
Wąsal tak wzbił się w dumę łaskawem przyjęciem,
Że mu się uroiło zostać pańskim zięciem.


280 
Do zamku nie proszony coraz częściej jeździł,
W końcu u nas jak w swoim domu się zagnieździł
I już miał się oświadczać, lecz pomiarkowano
I czarną mu polewkę do stołu podano
Podobno Stolnikównie wpadł Soplica w oko,
Ale przed rodzicami taiła głęboko.


Było to za Kościuszki czasów; Pan popierał
Prawo trzeciego maja i już szlachtę zbierał,
Aby konfederatom ciągnąć ku pomocy,
Gdy nagle Moskwa zamek opasała w nocy:

290 
Ledwie był czas z możdzerza na trwogę wypalić,
Podwoje dolne zamknąć i ryglem zawalić.
W zamku całym był tylko pan Stolnik, ja, Pani,
Kuchmistrz i dwóch kuchcików, wszyscy trzej pijani,
Proboszcz, lokaj, hajducy czterej, ludzie śmiali;
Więc za strzelby, do okien; aż tu tłum Moskali,
Krzycząc: "ura!" od bramy wali po tarasie;
My im ze strzelb dziesięciu palnęli: "a zasie!"
Nic tam nie było widać; słudzy bez ustanku
Strzelali z dolnych pięter, a ja i Pan z ganku.


300 
Wszystko szło pięknym ładem, choć w tak wielkiej trwodze:
Dwadzieścia strzelb leżało tu, na tej podłodze,
Wystrzeliliśmy jedną, podawano drugą;
Ksiądz proboszcz zatrudniał się czynnie tą usługą
I Pani, i Panienka, i nadworne panny;
Trzech było strzelców, a szedł ogień nieustanny;
Grad kul sypały z dołu moskiewskie piechury,
My z rzadka, ale celniej dogrzewali z góry.
Trzy razy aż pode drzwi to chłopstwo się wparło,
Ale za każdym razem trzech nogi zadarło.


310 
Więc uciekli pod lamus; a już był poranek.
Pan Stolnik wesoł wyszedł ze strzelbą na ganek
I skoro spod lamusa Moskal łeb wychylił,
On dawał zaraz ognia, a nigdy nie mylił;
Za każdym razem czarny kaszkiet w trawę padał
I już się rzadko który zza ściany wykradał.

Stolnik, widząc strwożone swe nieprzyjaciele,
Myślił zrobić wycieczkę, porwał karabelę
I z ganku krzycząc sługom wydawał rozkazy;
Obróciwszy się do mnie, rzekł:  "Za mną, Gerwazy!"


320 
Wtem strzelono spod bramy, Stolnik się zająknął,
Zaczerwienił się, zbladnął, chciał mówić, krwią chrząknął;
Postrzegłem wtenczas kulę, wpadła w piersi same;
Pan, słaniając się, palcem ukazał na bramę.
Poznałem tego łotra Soplicę! Poznałem!
Po wzroście i po wąsach! Jego to postrzałem
Zginął Stolnik, widziałem! Łotr jeszcze do góry
Wzniesioną trzymał strzelbę, jeszcze dym szedł z rury!
Wziąłem go na cel, zbójca stał jak skamieniały!
Dwa razy dałem ognia, i oba wystrzały


330 
Chybiły; czym ze złości, czy z żalu źle mierzył...
Usłyszałem wrzask kobiet, spójrzałem, - Pan nie żył".*


"Nie dało się krócej?"- zniecierpliwił się czytelnik spod Morąga. Nie dało. I tak skracałem. Kocham całego "Pana Tadeusza". Mam w swoich zbiorach kilka jego wydań (jedno po ukraińsku z piękną dedykacją o... miłości i wspomnieniu minionych lat). Marzyło mi się, aby karton Andriollego, jak Gerwazy snuje swą opowieść przed Hrabią,  zawisł kiedyś w moim pokoju. Nie ma go do dziś. Choć ilustrację miałem. Musi mi starczyć figurka Wieszcza, którą w 1998 r. przywiozłem z Krakowa. A propos tego rysunku. Nie mogę wyjść z podziwu, jak bardzo Klucznik podobny był do mego prapradziada Ignacego Sucharzewskiego z Jackiewicz (1830-1924):


Wstrząsnęła mną przed laty relacja w TVP z Nowogródka (obecnie Białoruś). Młoda przewodniczka powiedziała coś takiego: "Adam Mickiewicz eto wielkij białoruskij poet. No on toże pisał po polsku". Zgroza. Nic nowego? Coś z dawnego wychowania bolszewickiego w mózgach pozostało. To bardzo boli. Nie zapomnę, jak pewien z moich wujków (tzw. tutejszych Polaków) przy moim wileńskim Dziadku śmiał powiedzieć, że "Adam Mickiewicz, to Rosjanin". Co wtedy wchłonęły w siebie mury domu przy ulicy Lisiej 32 w Bydgoszczy nie nadaje się do powtórzenia. Mnie przy tym nie było, ale wichry i burze targały memy Dziadkiem! Nie ma też zgody Mopanku na zapis takiej treści: "Adomas Mickevičius". Zali tak pisał się Adam z Zaosia? Kto jeszcze ustawi się w kolejce po  n a s z e g o  Wieszcza?

PS: Swego czasu mój Syn wpadł na pomysł, aby angielskiej dziewczynie przybliżyć historię Polski. Wybrał filmową adaptację Andrzeja Wajdy. Sam uznał to za klęskę. Bo nie mógł wytłumaczyć córce Albionu zawiłości, że polski poeta urodził się na ziemi, która dziś należy do Białorusi i pisał na domiar tego "Litwo! ojczyzno moja!". Fakt. Tego nie da się zrozumieć. Nawet Polacy mają z tym problem...

*  https://pl.wikisource.org/wiki/Pan_Tadeusz_(wyd._1921)/Ksi%C4%99ga_druga:_Zamek (data dostępu 20 XII 2018)

4 komentarze:

  1. Za miesiąc wyjdzie książka opisująca maje wędrówki po Europie śladami Mickiewicza. Kocham tego poetę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wieszcz,jak to drzewiaj mawiano ,przyniósł sobie imię z narodzeniem...
    To,że nasi sąsiedzi próbują anektować talent poety,nie dziwi kompletnie.Wszak honor mieć wieszcza w swej literaturze.Przez zawiłości historyczno- geograficzne ,uzurpacje są łatwiejsze.
    Twórczość Mickiewicza, choć język trudny, jest bardzo aktualna.Niesie wiele przestróg, nauk i zmusza do myślenia.
    (...)
    I nie przeczym, że nasi synowie i wnuki
    Mają od starych więcej książkowej nauki
    Ale co dzień postrzegam, jak młódź cierpi na tem,
    Że nie ma szkół uczących żyć z ludźmi i światem.
    (...)

    W wigilijny poranek ślę autorowi bloga, życzenia bożonarodzeniowe.
    By nigdy nie zabrakło Panu tematów, bo z czytelnikami chyba nie ma problemu:)
    Pozdrawiam

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  3. W swych (bardzo skromnych) zbiorach mam dwa wydania "Pana Tadeusza".
    Pierwsze, ukazało się nakładem wydawnictwa "Książka i Wiedza" w roku 1984roku , w sto pięćdziesiątą rocznicę pierwszej edycji w roku 1834. Jest to wydanie kolekcjonerskie, ilustrowane akwarelami na rozkładówkach.
    Drugie z 2007 polsko- angielskie.
    W tłumaczeniu Kenneth'a R.Mackenzie'go,ilustroeaną przez Michal'a Eleiro Andriolli'ego, 1881r.
    Może takim wydaniem powinien posiłkować się pański syn?;)
    W czas Bożego Narodzenia,kiedy z najdalszych stron zjeżdżają się ludzie, by zasiąść przy wigilijnym stole pozwolę sobie przytoczyć taki fragment:

    "Zaiste! nic tak w sercu uczuć nie rozpala,
    Jako kiedy się serce od serca oddala.
    Czas jest to wiatr, on tylko małą świecę zdmuchnie,
    Wielki pożar od wiatru tym mocniej wybuchnie."
    Wszystkiego najlepszego z okazji świąt i w Nowym Roku.

    Mona

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszy mnie, że moje uwielbienie dla wieszcza podzielają inni. A dziś wielka dla mnie (i rodziny niespodzianka): na Wigilii pojawił się nowy człowiek, mój drugi Wnuk!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.