piątek, października 26, 2018

Przeczytania... (282) Michael Bond "Miś zwany Paddington" (Wydawnictwo Znak Emotikon)

- Tego jeszcze nie było!
- Skandal!
- To kpiny z Czytelników blogu!
- Co to ma być?
- Obniżasz pan poziom!
- itd!
- itd!
- itd!
Faktycznie każdy, kto odwiedza ten blog i jest czytelnikiem tego cyklu musi ze zdziwieniem przecierać oczy. Bo...
1. bajka!
2. Paddington!
A ja chcę bardzo, bardzo i raz jeszcze bardzo podziękować Wydawnictwu Znak-Emotikon, a w szczególności panu Rafałowi Czechowi, że bardzo poważnie potraktowano moją sugestię, aby Miś Paddington zjawił się na blogu historycznym. Alboż ktoś odmawia MU historyczności?
No i mamy ogromną przyjemność, że na 60-te urodziny Misia możemy się cieszyć edycją specjalną książki Michaela Bonda, w tłumaczeniu Kazimierza Piotrowskiego. "Mis zwany Paddington". Do tego barwne ilustracje Peggy Fortnum. Palce lizać! cymes! Pierwsza klasa!  
"Paddington był początkowo jedynie bazgrołem; posuniętą o kro dalej starą pisarska sztuczką, jaką jest bezustanne ostrzenie ołówków przed rozpoczęciem pracy" -  to zdanie ze Wstępu. Za ten bazgrół powinni być ci wszyscy, którzy wzrastali razem z bohaterem tego niby-rysowania. Śmiem twierdzić, że wielu z nas (a i ja sie do nich zaliczam) pierwsze spotkanie z niezwykłym Miśkiem zawdzięczała ekranowi telewizyjnemu i brytyjskiemu serialowi. Nagle do kolekcji misiów (Uszatka, Yogi, Kubusia Puchatka) dołączył ten w kapeluszu i budrysówce.
"Nieco zazdroszczę mu stylu życia. To, że mieszka z rodziną taką jak państwo Brown, oznacza, że nigdy nie musi martwić się o następny posiłek" - wzrasta nasz poziom uspokojenia o los Bohatera.  Trudno nie poczuć do niego sympatii już choćby czytając Wstęp i widząc pierwszy rysunek Peggy Fortnum. 
"Paddington już od 60 lat jest najlepszym przyjacielem dzieci z całego świata. Chyba każdy z nas ma misia w sercu! Życzę zatem, aby wciąż był dla czytelników wzorem tolerancji, uprzejmości i wytrwałości w dążeniu do celu" - to nie ja, to Artur Żmijewski. Taką treść znalazłem w mailu i taką samą odnajdziemy na okładce książki. 
Wydawnictwo Znak Emotikon dopieściło edycją specjalną! Twarda oprawa, dobrej klasy papier, złoty brzeg! Taka książka gwarantuje, że jej dni nie skończą się po kilku przeczytaniach. Mój wnuk Jerzy Oswald obojga imion wyciągnie ją za pół wieku (jak ja teraz swe bajki z czasów dzieciństwa dla Niego) i otworzy przed swoim wnukiem świat Misia Paddingtona. Bo na tym polega genialność prawdziwej i niezwykłej literatury (a do takiej zaliczam opowieść Michaela Bonda), która nie przemija z jednym pokoleniem. Przygody Misia Paddingtona od sześciu dekad są z Czytelnikami. Skoro sięga po nie kolejne pokolenie, a filmowcy kręcą kolejne filmy, to chyba nie może to być gniot i bezwartościowy zbiór spiętego papieru.
"Kto jak kto, ale miłośnik kanapek z marmoladą musi lubić wszelkie okrągłości, także te urodzinowe!  Peddingtonowi życzę, by pozostawał ulubionym misiem kolejnych pokoleń dzieci na całym świecie. I żeby przypominał dorosłym, kim jest tak naprawdę uchodźca - a może raczej: przychodźca - z różnych mrocznych zakątków świata" - to życzenia od Michała Rusinka. Dopisuję się do nich. To "Przeczytanie..." jest jedną wielką laurką na 60-te urodziny.
"Jestem niezmiernie rzadko spotykanym okazem niedźwiedzia [...]. Niewiele nas już zostało tam, skąd pochodzę - dodał" - cytuję już samego Jubilata, 60-latka Paddingtona. No z tym, że w 1958 r., kiedy tekst powstawał wcale nie miał tylu lat. Nie zapominajmy, że książkowy bohater ma nad nami jedną, zasadniczą przewagę: nigdy się nie starzeje. 
"Nagle huknęło, jakby piorun trzasnął, i zanim Paddington zorientował się, gdzie jest, jakaś ogromna góra zaczęła mu się sypać na głowę. Wyglądało to tak, jakby zwaliło się na niego całe niebo" - jak przygoda i gdzie zaskoczyła naszego przesympatycznego Bohatera? A nie zdradzę! Proszę usiąść nad 143 stronami, pochylić głowę nad tekstem i... odpłynąć razem z Misiem Paddingtonem w jego świat, ale i też nasz świat. wiat fantazji  i bajki, żeby choć na chwilę znów być dzieckiem. 
Jeśli kogoś zawiodłem, to przepraszam, ale ja też chciałem przez chwilę mieć 5 lat, jak teraz mój wnuk. Odkładając książkę M. Bonda, chciałbym móc powtórzyć za autorem: 

"UWAŻAM SIĘ ZA SZCZĘŚCIARZA Z TEGO POWODU, 
ŻE PADDINGTON JEST MOIM PRZYJACIELEM. 
TO JAK POSIADANIE WEWNĘTRZNEGO, 
STALE PRZY MNIE OBECNEGO GURU".

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.