poniedziałek, października 15, 2018

Przeczytania... (280) Jacek Moskwa "Tajemnice konklawe 1978" (Wydawnictwo Znak)

"Annuntio vobis gaudium magnum: Habemus Papam! Eminentissimum ac reverendissimum Dominum, Dominum Carolum Sancta Romanae Cardinalem Wojtyła, qui sibi nomen imposuit Ioannic Pauli".

*      *      * 
Cytat powyższy zamieściłem nim zerknąłem na stronę Wydawnictwa Znak. Tam go też znalazłem, ba! jest też na okładce książki. Uważałem za stosowne podeprzeć to "Przeczytanie..." tym znamienny cytatem. Wielu z nas ma w pamięci tamten październikowy wieczór, kiedy TVP nadała relację z Watykanu. Serca z wrażenia mało nie wyskoczyły z piersi, ponuro zrobiło się zatem nad gmachem KC PZPR w Warszawie.
Na kilka dni prze 40-tą rocznicą 16 X 1978 r. dostajemy do rąk naszych książkę "Tajemnice konklawe 1978", której autorem jest dziennikarz, watykanista, korespondent w Rzymie pan Jacek Moskwa. Czy jednak praca autorska ograniczyła się tylko do owego pamiętnego, październikowego konklawe?
W liście od Biura Prasowego Wydawnictwa Znak znajdujemy m. in. taką dygresję: "Tajemnica Konklawe 1978 to rzetelne studium najściślej strzeżonych tajemnic dotyczących najważniejszych watykańskich spotkań. Jacek Moskwa przybliża postaci, wydarzenia, łączy fakty. Zagląda przez dziurkę od klucza drzwi kaplicy Sykstyńskiej, w której wedle tradycji, jedynie o chlebie i wodzie, grono odzianych w purpurę mężczyzn przed osiemdziesiątką debatuje o przyszłości Kościoła katolickiego. Przytacza rozmowy z ważnymi świadkami «roku trzech papieży». Odkrywa tajemnicę konklawe". Na okładce czytamy o Autorze: "Jacek Moskwa, wieloletni korespondent polskich mediów w Watykanie, biograf Jana Pawła II, dotarł do ostatnich świadków tamtych dni - kardynałów, dziennikarzy i bliskich Karola Wojtyły. Nie publikowane dotąd wypowiedzi i fakty to okazja, by zrozumieć, co rzeczywiście stało się w dniach, które zmieniły świat".
Po takiej zachęcie nie pozostaje nam nic innego, jak zgłębić zawartość 280-ciu stron. Nie jest to jakiś opasły tom. Nie jest to też przegawędzony zapis "na okoliczność". Pewnie, że my Polacy mamy bardzo osobisty stosunek do tego, co wydarzyło się XL lat temu. Rzadko kogo stać na krytyczną ocenę pontyfikatu 264-ego papieża. Może kogoś zaskoczyć już wzmianka o prymasie Stefanie Wyszyńskim: "Mimo, że polski papież wielokrotnie podkreślał, ile zawdzięcza prymasowi Polski, to u jego biografów, zwłaszcza zachodnich, Wyszyński nie ma dobrej opinii. Uosabiał katolicyzm silnie zabarwiony narodowo, łatwo więc go było przeciwstawić bardziej uniwersalnemu Wojtyle". Nie czas i miejsce, i nie treść temu poświęcona, aby patrzeć na pontyfikat z lat 1978-2005.
"Tajemnice konklawe 1978" samym tytułem sugerują: Czytelniku! dostąpiłeś zaszczytu! oto Autor otwiera przed Tobą spiżową bramę niewiedzy! Pan Jacek Moskwa bardzo umiejętnie określa nam swój warsztat pracy: "Moje książki są reportażami, a nie dziełami naukowymi. Wykorzystuję w nich przede wszystkim te  «źródła osobowe», chociaż nie stronię od kwerendy w dokumentach i monografiach". Trochę to podkopuję moją... wiarę w intencje piszącego. Bo czemu ma służyć ta asekuracja, że nie dzieło naukowe. Zostawia nam obraz wydarzenia, które odcisnęło piętno na przełomie XX i XXI w. Długie lata będzie analizowane i badane. Mamy więc odkrywanie tajemnic czy tylko wymodelowany chwyt marketingowy? 
Nie zaskakuje pojawienie się wzmianki o wierszu Juliusza Słowackiego. Sam te strofy kładę do swego cyklu, na tym blogu "Spotkanie z Pegazem". Nawet dobrze, że zrobiono analizę fragmentów, przypomniano tło, postać papieża Piusa IX (1846-1878). Zaskoczyło mnie takie doinformowanie: "Nie dowiemy się zapewne nigdy, czy Karol Wojtyła myślał o tych słowach, kiedy przyjmował wybór w Kaplicy Sykstyńskiej i wkrótce potem witał się z ludem Rzymu i całego Kościoła powszechnego. Motyw wiersza Słowackiego nie pojawia się w jego opublikowanych wspomnieniach". Nigdy?
"Wypowiedź była znakomita! Silne wrażenie sprawiła również swoboda, z jaką kardynał Wojtyła operował już wówczas językiem włoskim. Nie używał żadnej karteczki. Mówił z głowy, z pełnią życia. Słuchając go, przeżyłem rodzaj olśnienia: konieczność przekazania mu tej myśli, która się we mnie wzbudziła, że to on jest człowiekiem przeznaczonym przez Boga, żeby został papieżem"- takie wspomnienia są bardzo cenne.  Mówiąc szczerze, to nie spodziewałem się spotkać takowych na kartach "Tajemnic konklawe 1978". Rozumiem intencję Autora, że prowadzi nas ścieżkami, które doprowadził arcybiskupa krakowskiego do 16 X 1978 r. To musiało być niezwykłe, kiedy prof. Stefan Swieżawski (bo to cytat z jego wspomnień powyżej) zdobył się na odwagę i powiedział do Karola Wojtyły: "Będziesz papieżem".
Pisząc biogram biogram arcybiskupa Stanisław Dziwisza (poprzedzają one, bo jest kilka, każdy kolejny rozdział) Autor uświadamia nam: "Dyplomatyczne archiwa, zwłaszcza watykańskie, kryją jeszcze niejedną tajemnicę. Nie przeceniałbym jednak ich wagi. To, co naprawdę istotne w tym pontyfikacie, rozgrywało się w świetle dnia, na oczach setek, tysięcy, a nawet milionów ludzi". Nie do końca zostałem przekonany. I w ubogość archiwów, i w to, że prawdziwą politykę robi się na oczach milionów.
Trudno, żeby mówiąc od drodze na szczyt (specjalnie piszę małą literą i bez cudzysłowu, choć tak brzmi tytuł jednego z rozdziałów) na wspominać Soboru Watykańskiego II. Bardzo ciekawy rys zostawia panu Jackowi Moskwie sam biskup Stanisław Pieronek: "Już w czasie sobory utwierdził pozytywny obraz swojej osobowości [...]. Wszyscy widzieli, że przyjeżdża biskup z Polski, nie ciągnie za sobą wagonu ekspertów, tylko sam bierze się do roboty. I zna się na tym". Trudno, aby zabrakło głosu abpa Dziwisza, uważanego za najbliższego współpracownika Papieża-Polaka. Tak scharakteryzował relacje z papieżem Pawłem VI (1963-1978): "Absolutnie pokrewne dusze. Przede wszystkim łączyło ich zaangażowanie w sprawy kultury; reprezentowali ten sam wysoki poziom. Otwarcie na świat, na ludzi wybitnych, na twórców". Ta bliskość duchowa usprawiedliwiała spekulacje, że Karol Wojtyła mógł zostać wybrany w czasie pierwszego konklawe w 1978, to po śmierci Pawła VI.
Czytam pana Jacka Moskwę i zastanawiam się, jak to było ze mną i... krakowskim metropolitą. Moja wiedza na temat składu Episkopatu była raczej żadna. Wiedziałem o istnieniu prymasa Wyszyńskiego (ostatni raz widziałem we IX 1980 r., kiedy przybył nad Brdę święcić dzwony w kościele pw. Polskich Braci Męczenników, tego samego, w którym ostatnią celebrę sprawował bł. ks. J. Popiełuszko, a jednym z kapłanów był mój daleki krewny ks. J. Osiński), ale nazwisko Wojtyła usłyszałem latem 1978 r. w Gdańsku z ust cioci Ingrid Głębockiej. Była święcie przekonana, że to Wojtyła będzie bezpośrednim następca zmarłego 6 sierpnia 1978 r. (w dniu urodzin mojej Mamy) Pawła VI. Ale konklawe natchnęła inna myśl i na Stolicę Piotrową postąpił Albino Luciani, który ogłosił się Janem Pawłem I.  
"Tajemnic konklawe 1978" dość szczegółowo rozpisuje się na tematy sprzed 16 X 1978 r. Stąd zapewne bogate w treści i szczegóły choćby wspomnienia biskupa Stanisława Pieronka. Stąd możne wyłuskać wiele ciekawych, a pewnie mało znanych faktów i ocen dotyczących arcybiskupa Karola Wojtyły: "Obserwowałem, że bardzo łatwo zdobywał sobie uznanie ludzi [...]. To nie były jakieś konwersacje o błahych sprawach, ale zawsze przychodził z czymś konkretnym, ważnym". I nagle pojawia się wspomnienie o... skarpetkach. Konsystorz w Kaplicy Sykstyńskiej a arcybiskup ma czarne skarpetki? Błahostka? Autor książki po chwili uzupełnia: "Przybysz z tamtej, biedniejszej części Europy wnosił natomiast wartości kontrastujące z zachodnim konsumpcjonizmem i permisywizmem". Dużo miejsca poświęcono rekolekcjom watykańskim, jakie przeprowadził metropolita krakowski w 1976 r. Jako ich podsumowanie proponuję to zdanie: "Wrażenie wywarł przede wszystkim fakt, że oto Polak nauczał o wierze samego papieża".
W świetle rocznicy 16 X 1978 r. zaciera się obraz wydarzenie, jakie wstrząsnęło Kościołem rzymskim 28 IX. Tego dnia zmarł papież Jan Paweł I (Albino Luciani). Nie chciałbym powtarzać tego, jak wykorzystałem książkę pana J. Moskwy przy okazji tej rocznicy (patrz odc. 91 cyklu "Myśli wygrzebanych"), ale uważam, że warto przytoczyć choć taką opinię: "Urodzony w 1912 roku patriarcha Wenecji kardynał Albino Luciani rzadko wymieniany był wśród papabili. Jego postać jak meteor pojawiła się na krótko w historii Stolicy Apostolskiej. Można ją scharakteryzować jednym słowem, mottem jego herbu biskupiego: Humilitas (Pokora)". Ale jest i takie wspomnienie: "Polscy hierarchowie poznali Lucianiego już wcześniej. Metropolita krakowski dyskutował z patriarchą o marksizmie. Nie ma jednak żadnego śladu, który mógłby świadczyć, że kardynał Wyszyński czy kardynał Wojtyła patrzyli na Lucianiego jako na przyszłego papieża". Poza tym interesujące opinie, spostrzeżenia na temat pierwszego konklawe z 1978 r. Jego rekonstrukcja, z tym jak głosowano. O wyborze Wojtyły nie mogło być mowy? Sam prymas Wyszyński uważał, że papieżem może zostać tylko "Italczyk". 
Jesteśmy w błędzie, jeśli sięgając po książkę Jacka Moskwy ograniczamy swoje myślenie tylko do 16 X i wyboru Jana Pawła II. "...doświadczył wielkiej pokusy: odrzucenia urzędu, który kardynałowie chcieli mu powierzyć. Mówi się, że został wybrany bardzo szybko, już w trzecim głosowaniu, i nie zaakceptował wyniku. Głosowanie powtórzono i znów go wybrano. A więc skłonił głowę. [...] To było objawienie Ducha Świętego. Sam Bóg podniósł palec, aby go wskazać [...]" - czytamy wypowiedź,kogoś, kto był w Kaplicy. Nie wiem czy uzasadnione jest stwierdzenie Autora książki: "Odrzucenie wyboru w trzeciej tourze przez Albina Lucianiego oznaczałoby, że pojawiła się w sposób naturalny postać Karola Wojtyły". Bo już na drugiej stronie sam przyznaje się, że "Są to oczywiście tylko hipotezy". To czy jest sens o nich w ogóle nadmieniać? Proszę zwrócić uwagę na wypowiedź arcybiskupa S. Dziwisza.
Stawiam konia z rzędem, że dla większości z nas pontyfikat Jana Pawła I to jakaś mgła niewiedzy. Tym bardziej warto zaglądnąć do "Tajemnic konklawe 1978". Jakie były relacje między nowym Ojcem Świętym, a choćby prymasem S. Wyszyńskim? Podejrzewam, że dla wielu z nas niuanse polityki watykańskiej były równie odległe i nieznane, jak działalność polityczna jakiegoś afrykańskiego państwa 40-ści lat temu. Większość z nas przecierać będzie oczy czytając choćby o... wolnomularzach, jacy mieli oplatać Stolicę Apostolską? A śmierć na rękach papieża prawosławnego metropolity Leningradu, Nikodema? "...wywołała oczywiście falę najbardziej fantastycznych pogłosek. Mówiono, ze metropolita wcale nie umarł, ale śmierć zainscenizowano, by ukryć jego nawrócenie na katolicyzm" - to jedna z fantazji narosłych wokół tego smutnego faktu. Jest i wypowiedź samego Jana Pawła I, tudzież odkrycie kart przez KGB, jakoby sprawce mordu na duchownym, który de facto był... TW posługującym się pseudonimem "Adamanta". Cenne, moim zdaniem, są opinie o papieżu, którego pontyfikat zamknął się nagle po 33 dniach posługi. Ale i te uwagi dotyczące arcybiskupa metropolity krakowskiego Karola Wojtyły, np. zacytowane wspomnienie prof. S. Grygiela.
Czytając książkę Jacka Moskwy odrywamy naprawdę świat za Spiżową Bramą. Nie łudźmy się - nikt nie odziera Watykanu z każdego sekretu.  Zapewne widzimy i czytamy tylko tyle, ile udało się Autorowi wydobyć lub na ile pozwolono mu wykorzystać. Mamy, jak sądzę, drobny snop światła, który i tak stanowi dla przeciętnego czytelnika (niekoniecznie katolika) bezcenne spojrzenie na wydarzenia AD 1978. Szczególnie te o... konserwatywnych wiatrach, które wiały wtedy nad kopułą Bazyliki św. Piotra. Tylko watykaniści pamiętają kim był ówczesny arcybiskup Genui. "Nietrudno sobie wyobrazić,m że na niego głosował" - podpowiada nam Jacek Moskwa, cytując wcześniej prymasa Wyszyńskiego.  Ciekawe były wtedy też poglądy kardynała Josepha Ratzingera, ówczesnego arcybiskupa Monachium i Fryzyngi.
"Podstawowe pytanie brzmiało: czy po czterech i pół wieku papieżem może zostać ktoś spoza Włoch? - a do konklawe odpowiedź nie była jeszcze wcale przesądzona" - przypomina Autor. I dopiero teraz wprowadza nas w arkana konklawe, które metropolitę krakowskiego uczyniła 264. papieżem i 6. Suwerenem Państwa Watykańskiego. "Na konklawe nie ma oficjalnego zgłaszania kandydatur, jest jednak oczywiste, że istnieją jakieś formy ich uzgadniania z samymi zainteresowanymi przez ich zwolenników" - kolejna odsłona J. Moskwy? Sprytnie pojawiają sie określenia:  dali sobie znać... według innych... wynika z rekonstrukcji... prawdopodobnie właśnie... niewykluczone... Kto dziś pamięta takie nazwiska purpuratów, jak Colombo, Poletti, Benelli czy Willebrands? Chyba tylko historycy Kościoła.
"Gdyby Księdza Kardynała wybrano, proszę pomyśleć, czy nie przyjąć imienia Jana Pawła II. Dla włoskiej opinii publicznej byłoby to obrócenie na dobro tego kapitału duchowego, który zebrał Jan Paweł I" - i tym cytowanym zdaniem/radą prymasa Wyszyńskiego zostawiam "Tajemnic konklawe 1978".  Jest i wspomnienie z samego dnia 16 X 1978 r. spisane przez Prymasa Tysiąclecia. Napiszę tylko: chwyta za serducho. Kto pamięta tamten dzień wie, jak to podziałało nad Wisłą. Książka, którą odkładam tylko nam ułatwi wrócić do wydarzeń sprzed czterech dekad. Nie chce sie tylko wierzyć, że minęło to już tyle lat. Piszący ten odcinek "Przeczytań..." liczył sobie zaledwie piętnaście wiosen, bo jak nowy papież urodził się w maju...

Brak komentarzy: