poniedziałek, października 08, 2018
Myśli wygrzebane (92) Marek Piekarczyk
13 lipca tego roku Marek Piekarczyk skończył 67. lat. Trochę dziwnie robi się na skórze, kiedy dociera do nas, że nasz idol (idole) staje się nobliwą postacią. Kiedyś napisałbym starcem. W takim wieku odchodził... marszałek J. Piłsudski. Zbadajmy swoje drzewa genealogiczne (choćby na przestrzeni dwóch stuleci: XIX i XX) i sprawdźmy ilu z naszych antenatów przeżyło tyle lat. W linii męskiej mego rodu średnia wieku, to... 69. lat. Czemu wpadam w ten nurt? Aby innym uświadomić, że Marek Piekarczyk jest ciągle młody? Nie przypomina mi gwiazd, które dożyły lat sześćdziesiątych i brylowały, jak M. Fogg czy L. Sempoliński. To byli wtedy starsi panowie, czytaj: rówieśnicy bohatera tych myśli wygrzebanych. Wydziwiam. Po prostu inaczej się starzejemy?
Po raz kolejny sięgnąłem po "Zwierzenia kontestatora". Jeżeli nie zachęciłem do lektury, to może trzeba wejść na stronę Wydawnictwa SQN* i poznać cały pierwszy rozdział, który został wykorzystany w odc. 183 "Przeczytań..." (12 I 2017). Ja poza niego nie wyszedłem. Zresztą nikogo z Wydawnictwa SQN nie zainteresowało to, co robię dla promocji książek i to różnych gatunków. Tym razem sięgam do rozdziału drugiego pt. "Pierwszy kroczek". Marek Piekarczyk o swoim dzieciństwie, rodzeństwie, ale przede wszystkim o rodzicach.
Oczywiście, że dla faceta takiego jak ja (lat 50 i 5), Marek Piekarczyk pozostanie solistą "TSA". Ślady mej skromnej fascynacji takim rockiem ograniczyło się do kilku piosenek. Ślady "Trzech zapałek" odnaleźlibyście w moim pamiętniku z 1983 r. Zrobił na mnie wrażenie, jako juror w pewnej polskiej mutacji programu muzycznego, jaki z powodzeniem emituje od kilku lat (sezonów) TVP 2 w tzw. jesiennej ramówce. Nie ukrywam, że zaskoczył mnie wyważonymi opiniami, przemyślaną dygresją, wysoką kulturą.
Dość mego ględzenia. Zerkam na tylną stronę okładki. I nim oddam głos Markowi Piekarczykowi trzy zdania od Justyny Steczkowskiej: "Świetny kumpel, człowiek orkiestra i niepokorny wilk o wielkim, dobrym sercu. Kobiety go uwielbiają. Jego życiorys to gotowy scenariusz filmowy". Chciałoby się powiedzieć: dlaczego nie powstaje? Bo się jeszcze nie zaćpał? Nie zachlał? Nie zarzygał życia? Oto swoiste obrazki z dzieciństwa i dorastania Marka:
- Wiesz, gdybym nie wyjechał z Gniezna, zostałbym pewnie naukowcem.
- Robiłem doświadczenia chemiczne w naszej piwnicy i kiedyś o mało nie wysadziłem domu w powietrze.
- Należałem do bardzo ciekawskich dzieci, czytałem różne rzeczy.
- Ojciec dawał mi pod choinkę książki, w tym encyklopedię dla dzieci Kto, kiedy, dlaczego?, która wyjaśniała różne zjawiska fizyczne, chemiczne czy historyczne.
- W moich zabawach najwięcej było wyobraźni.
- Należałem do outsiderów, bo byłem najmniejszy w klasie i przez to miałem różne kłopoty.
- Do pierwszej komunii nie poszedłem w Gnieźnie, dopiero w siódmej klasie zawieźli mnie do Poznania w jakimś żeńskim klasztorze, ufundowanym przed wojną przez naszą rodzinę, po cichu sam jeden przyjąłem pierwszą komunię świętą.
- Nie mogliśmy chodzić do kina, bo to grzech i wyrzucanie pieniędzy.
- Nigdy w życiu nie zwątpiłem w autorytet ojca, nigdy nie wydał mi się gorszy.
- Śnią mi się tory kolejowe, straszna ilość torów.
Dzięki wspomnieniom/wywiadowi dowiedziałem się choćby tego, że w roku mego urodzenia, zimą 1963 r. nazywano "zimą stulecia". Te, które ja pamiętam to był 1979 r., a później 1987 r. To wtedy zamykano szkoło. Przepięknie wspominał swoją mamę: "Na mamę zawsze mówiliśmy «Mama». «Matka» tylko wtedy, jak byliśmy na nią źli. A «stara»? W życiu nie przeszłoby mi to przez gardło i nie ma takiej mozliwości, żeby ktoś z nas [tj. siostra lub brat - przyp. KN] tak powiedział". Parokrotnie wraca do tego, jak piękną kobietą była: "Miałem w domu piękność, od urodzenia. Prawdziwą piękność. wtedy zrozumiałem, że piękna kobieta musi mieć więcej niż dwie pary butów [...]". Ale odsyłam do książki. Wspomnienie ojca - cudowne. Tak, ten odcinek cyklu jest zupełnie inny. Poznajemy Marka Piekarczyka poprzez jego wspomnienia.
- Wiem, że też byłem samolubny, jak wszyscy, taki mały egoista.
- Wciąż uciekałem, bo jedyną możliwością stawała się ucieczka.
- Zawsze miałem swoje zakamarki.
- Zawsze potrafiłem sobie przyrządzić jedzenie z tego, co miałem. Gdziekolwiek, nawet na łące czy w lesie.
- Byłem grzybiarzem i do dzisiaj jestem, wszędzie znajduję grzyby, nie ma szansy, żeby się ukryły.
- Przede wszystkim śpiewałem w szkole.
- My byliśmy dzicz. Dzicz biegająca swobodnie.
- Wtedy muzykę się kradło, nie było tyle dźwięków dookoła.
- Jak ktoś mi powie, że jest jakaś cisza, to ja w nią nie wierzę, nie ma ciszy.
- Dźwięki są zawsze, nie ma świata bez dźwięków.
Wiem, ten odcinek cyklu jest dość nietypowy. Szukamy w "Myślach..." wskazówek, a ja tu wyłuskuję ze wspomnień muzyka jakieś obrazki z dzieciństwa. Ale to przecież do tego okresu lubimy powracać. Tam znajdujemy źródło naszej dorosłości. Banał? Dlatego Marek Piekarski tak dużo, ciepło i mądrze wspomina właśnie rodziców. Na koniec dłuższe wspomnienie, bardzo dosadne w słownictwo, ale oddające tez charakter domu, w jakim wzrastał Marek Piekarczyk: "Nasza mamusia lubiła się nami popisywać, więc ubierała nas jak debili: białe wełniane spodenki z białymi szeleczkami, śnieżnobiałe koszulki, białe podkolanówki i śliczne lakierowane białe buciki. Wystroiła nas i staliśmy jak pizdy, bo nie wolno nam było niczego dotykać, żeby się nie pobrudzić". Tylko, że nieopodal domu był tor żużlowy... Resztę proszę sobie albo dopowiedzieć, albo zerknąć do książki. Łza się pewnie zakręci w nie jednym oku.
PS: Ten tekst nie miał... szczęścia. Naprawdę miał ukazać się w lipcu. Coraz, to coś stawało na drodze jego publikacji. I tak dotarliśmy do... października.
PS: Ten tekst nie miał... szczęścia. Naprawdę miał ukazać się w lipcu. Coraz, to coś stawało na drodze jego publikacji. I tak dotarliśmy do... października.
* https://www.wsqn.pl/media/?dir=.%2Fmarek%20piekarczyk%20-%20zwierzenia%20kontestatora (data dostępu 12 VII 2018)
** s. 68-69
To urocze,kiedy zadziorny, długowłosy rockman, nie pozuje na twardziela, a "pokazuje brzuch", okazuje wrażliwość.
OdpowiedzUsuńJestem dumną właścicielką tejże książki i dopiero w trakcie lektury odkryłam, że M.Piekarczyk pisze piękne wiersze...
Poza tym prezentuje ciekawe poglądy i podejście do życia.
Polecam
Mona
Rzeczywiście i osobowość Artysty, i zawartość wykorzystanej książki powinny nas pozytywnie zaskoczyć. Również polecam całość. Lektura godna uwagi.
OdpowiedzUsuń