sobota, maja 05, 2018

Historia przyszła do mnie sama - 11 - książkowo...

"Ciasno: mniejsza już o metraż, ale w pokoju rozpanoszyły się książki, otaczają mnie regałami z obu stron, tkwią milcząco za plecami, nawet na biurku zalega od miesięcy zwał drukowanego papieru, którego nie mam czasu przejrzeć" - to Stanisław Barańczak. Cytat wygrzebałem z książki "Zawsze nie ma nigdy. Jerzy Pilch w rozmowach z Eweliną Pietrowiak", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016. Pewnie wkrótce ta pozycja stanie się pretekstem albo do napisania kolejnego "Przeczytania", albo "Myśli wygrzebanych", tym bardziej, że odnajduję tam... samego siebie. Choćby wspólna J. Pilchowi i mnie fascynacja "Lalką" Bolesława Prusa czy podziw dla twórczości Adama Mickiewicza. Zresztą mój pokoik, w którym teraz siedzę i piszę staje się dokładnie potwierdzeniem słów poety. Co to ma wspólnego z 11 odcinkiem tego cyklu?

Szkoła, to świat, który nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Pozytywnie i negatywnie. Zaskakuje mnie, kiedy przejawy sympatii, zaufania wychodzą od uczniów, których nie uczę i nigdy nie uczyłem. Nie można zatem wietrzyć ukrytego podstępu: a! chce żebym zagadał lekcję (bo zawsze się tak dzieje, kiedy coś nowego pojawia się na moim biurku), a tym samym wizja pytania lub kartkówki znika w niebycie. Nie można wtedy też podejrzewać o interesowność: o! dostanę "6" za aktywność. Tutaj nic z tego po prostu nie zadzieje się. Ja po prostu Mileny nie uczę.
Bo właśnie Milena, tegoroczna maturzystka, kilka dni temu odwiedziła mnie w sali 117. I przyniosła książki. Czemu mi? Ma swego nauczyciela historii, swoją polonistkę? Mogłaby w ich oczach... "zapunktować". A przychodzi do mnie. Oddaje mi skarby, bo jak sama powiedziała, bo w godne ręce przekazuje je. To brzmiało tak: bo pan nie zrobi im krzywdy... bo pan uszanuje... bo pan lubi książki... Tak. Ten, który do 14-tego roku życia nie czytał nic (poza nakazanymi lekturami, a i te w ciężkich mękach zajmowały mi bezcenny czas), stał się z czasem pożeraczem, książkożercą, molem książkowym.
Milena totalnie mnie zaskoczyła. Raz jeden otrzymałem od niej ulotkę PZU z lat 80-tych. Zgrzeszyłem, bo o niej do dziś nie napisałem, a to przednia (proszę wierzyć mi) lektura czasów minionych (czytaj: PRL). Tym razem nie milczę i po kilku dniach piszę o obdarowaniu.



 Od lewej: Józef Unger & Zygmunt Kaczkowski

To cztery volumeny. Rozpiętość czasu druku? Od 1874 do 1968! Sto lat z okładem! Najstarszy tom, to: "Dzieła Zygmunta Kaczkowskiego Przejrzane i poprawione przez Autora", tom IV. Grób Nieczui, Warszawa Nakładem i drukiem Józefa Ungra 1874. No i zaczęło się poszukiwanie odpowiedzi na kilka nurtujących pytań: kim był Autor? kim był Wydawca? Wszystko do znalezienia w Internecie. Stąd m. in. fotografie obu panów. Nie dość na tym: jest też owa powieść dostępna. Nie wiedzieć dlaczego z lekkimi błędami w tytule, bo stoi jak byk: "Grob Nieczuli"*. Jakaż to uczta dla czytelnika móc wsiąknąć w polszczyznę naszych prapradziadów z połowy XIX w. Drobna próbka każdemu się należy: "Ubrawszy się, idę więc i ja na pokoje. Ale pomimo to że się śpieszyłem, zastałem dopiero preparatywy. W wielkiej sali kasztelan kielichami nastraja fantazyą taneczników. Jest też i co przekąsić. Jedzą jak bernardyni, piją jak susły. Patrzę bliżej, co robi starosta? Aleć pije także niczego". 



Drugim egzemplarzem jest "Historya święta dla katolickich szkół ludowych Archidyecezyi Gnieźnieńskiej i Poznańskiej, Z wielu rycinami, mapką Palestyny i ze spisem ewangelii na niedziele i święta całego roku", Poznań 1900. Dziełko wydało zacne i szanowane po dziś dzień Wydawnictwo: Czcionkami i w komisie Drukarni i Księgarni św. Wojciecha. Wbito też czerwonego używając tuszu pieczątkę: Księgarnia Kujawska, Kowalski-Inowrocław. A czyjaś ręka piórem na stronie tytułowej wpisał tylko datę: 18, VI. 1916.

 Na fotografii: Ferdynand Hoesick.

Trzeci egzemplarz (niestety uszkodzony, historia tu i ówdzie wydarł kartki) nie wymaga rekomendacji: Adam Mickiewicz "Pan Tadeusz...", Warszawa 1920, F. Hoesick. A jakże szukam kim był wydawca Ferdynand Hoesick (1867-1941). Kolejny zasłużony dla polskiego księgarstwa Wydawca. Na karcie tytułowej trzy pieczęcie. Dwie prostokątne informują, że właścicielem była "Bibljoteka Żołnierska 62. p. p.  Dź. III, L. inw. 786". 62 pułk piechoty stacjonował przed II wojną światową w Bydgoszczy, w koszarach przy ul. Warszawskiej (to nieopodal Dworca Głównego PKP). Nie dość na tym, to nie jedyna książka z tego księgozbioru, jaka jest teraz w moim własnym. W tomach I, IV, VIII "Pism-Mów-Rozkazów" J. Piłsudskiego (Warszawa 1930 i 1931) mam pieczęcie: "Bibljoteka Żołnierska 62. p. p.  Dź. II, L. inw. 601" oraz "Bibljoteka Oficerska 62 p.p. Nr. ......". Jednego nie rozumiem. Nie przeczytamy w tym wydaniu takich strof:


O tem-że dumać na paryskim bruku,
Przynosząc z miasta uszy pełne stuku
Przekleństw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,
Zapoznych żalów, potępieńczych swarów!
Biada nam zbiegi, żeśmy w czas morowy
Lękliwe nieśli za granicę głowy!
**


Nie ma... EPILOGU? Czemu? Za to na ostatniej, 291 stronie stoi jeszcze jedna pieczęć: czerwona, w owalu "Sekcja Świetlicowa P. B. K. Koło Bydgoszcz".


Na koniec smaczku dodaj: "Maлый aтлас мира". A jakżeż, wydanie moskiewskie! Z 1968 roku. Równe półwiecze. Gławnoje Uprawlenije Geodezji i Kartogragii Pri Sowietie Minstrow SSSR. Jakoś nie chciało mi się męczyć w wyszukiwaniu bukw dla zapisu tej sowieckiej instytucji. Бы́дгощ - jest! Nie przypadkowo skanuję sowiecką Białoruś. Podobna mapa, choć fizyczna, wisiała w gabinecie mego śp. promotora, prof. dr. hab. Stanisława Alexandrowicza na UMK w Toruniu. Toż to dawne ziemie Rzeczypospolitej (i tej Obojga Narodów, i tej II), gdzie moi przodkowie do 1946 r. pisali swą historię (wielu dalszych krewnych robi to nieustannie "pod Łukaszenką" dalej). Serce mocniej bije. Nie zapomniano o Naroczy (возера Нарач). Sentymenty budzą się, a przedziady zerkają z chmurki, gdzie ja, ich potomek zabradziażył się.


Proszę zobaczyć, co się stało.  Milena-maturzystka poruszyła czułe struny. Niby to tylko książki? Ale historia wyziera zza nich. Zaborowe dzieje, duch niepodległości i cień sowieckości pada. Cztery książki, jak cztery światy, wydobyte z zapomnienia. Czuję wyróżnienie i odpowiedzialność, że trafiły od mnie. Ale to tylko na czas jakiś. Kiedyś, gdy mnie już nie będzie, zajmą się nimi inni. W jakie godne ręce popadną? A mnie skąd to wiedzieć? Nawet wolę nie wysilać umysłu.

*http://biblioteka.jubilerskie.info/grob/Nieczua01.htm (data dostępu 20 IV 2018)
**  http://literat.ug.edu.pl/pantad/epilog.htm (data dostępu 22 IV 2018)

6 komentarzy:

  1. Jak ja panu zazdroszczę. Paulina Kosińska

    OdpowiedzUsuń
  2. To jak wehikuł czasu....

    Fox-i

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jak napisane - książki trafiły w najlepsze ręce!
    Pozdrawiam cieplutko
    Milena 😊

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.