piątek, kwietnia 27, 2018

Przeczytania... (263) Tadeusz Boy Żeleński "Słówka" (Wydawnictwo Iskry)

Klasyka! Bez dwóch zdań! Lekcja... pokory wobec tych, którzy dziś są zdania (i święcie w to wierzą), że tworzą współczesny kabaret. Tadeusz Boy  Żeleński "Słówka" w oryginalnej formie formatowej przypomniane przez Iskry. Dopełnieniem jest "Od Autora", jakim je zostawił potomnym 88. lat temu. To w nim czytamy  m. in. to szczere wyznanie: "Miałem już trzydziestkę, kiedy zabłąkałem się do Balonika, byłem od lat kilku lekarzem, asystentem kliniki, mordowałem się nad pracą habilitacyjną, jako że szanujący się człowiek nie mógł zostać w Krakowie czym innym jak profesorem uniwersytetu". Jaka to ulga, że pan doktor nie pozostał wierny li tylko medycynie. Dzięki temu chyba w ogóle przedarła się do nas (poza krakusowcom) świadomość, że w ogóle istniało coś takiego, jak "Zielony Balonik". "Z jednej strony, instynktem samozachowawczym zwróciłem sie ku przykładom, które zaspakajały formalną potrzebę tworzenia. [...] Z drugiej strony zaczęły się lgnąć we mnie wiersze, jakieś inne, bardziej osobiste, których wydawanie na świat połączone było z pogwałceniem wrodzonej mi wstydliwości ducha" - dodaj dalej zacny Autor.

Przeszło trzysta stron poezja, smaku, kultury wielkich (wysokich) lotów. Trudno wyliczyć ilu z nas (włącznie z przeszłymi laty) wychowało się na wysublimowanym humorze Boya. Nie chcę apelować do najmłodszych pokoleń. Kto będzie wytrwały prędzej, czy później trafi na "Słówka" lub inne dzieła krakowskiego lekarza-satyryka. I doceni. Może nawet zamilknie wobec takiego pióra i talentu.
Zmierzmy się z tekstem. Poczujmy np. atmosferę  Krakowa, kiedy żył jeszcze cesarz Franciszek Józef I, a po Rynku jeździły dorożki. 

Te słówka mi uciechy
Sprawiają nieraz mnóstwo,
Lubię ich puste śmiechy
I ducha ich ubóstwo

Jak błazenkowie mali
Słówko się słówkiem cacka,
To jęzor mu wywali,
to szczypnie je znienacka.

Są nam uciechą? Nie da się uciec przed tymi tekstami. Bo jeśli ktoś zdecydował się już sięgnąć po ten tom, to nie ma innego wyjścia, jak tylko popłynąć dalej. 

Franio był to chłopiec mały
Ale był bardzo nieśmiały.
Lubił widzieć u siostrzyczki
Kiedy zdejmuje spódniczki.
Zaraz robił się niebieski
i W oczach miał rzewne łezki.

Fe! Co myślano wtedy, przed stu laty? Mnie tylko może zaskoczyć, co w tekście "galileusza" (tak nad Brdą nazywano galicyjskich Polaków, szczególnie tych, którzy osiedlali się tu po 1920 r.) robią... ruble.

Literacki nasz ogródek
Pachnie wśród księgarskich półek
Wonią mirtów, niezabudek
I przeróżnych innych ziółek.

Te inspekty czyste, ładne,
Co od rosy lśnią porannej,
To królestwo samowładne
Legendarnej polskiej panny. 

Oj! te polskie panny. Ile tu wdzięku, ile powabu, grzechu. Rumieniec spala lico? A wszystko ze smakiem, podszyte aluzją, nie wulgaryzmem, nie prostactwem. Ech ta "Litania ku czci p. t. Matrony Krakowskiej", z uroczą inwokacją. A konkluzja, wciąż świeżością tchnie, choć ktoś tam marudzi, że lekko zapleśniała: 

Coraz ciaśniej, coraz duszniej,
Coraz bardziej smutni, słabi,
W takt kręcimy się posłuszni,
Jak nam zagra chochoł babi;

I tylko w tęsknocie żyjem,
Czy nie wstanie jaki Wandal,
Co przepędzi babę kijem
I zakończy raz ten skandal!...

Wiem, że takie wyrywanie wersetów, to kastracja całości. Ale tyle tylko mogę zrobić, by oddać choć namiastkę tego, co "Słówka" niosą z sobą od tylu lat. Oddać duszę poety oddano choćby scence estradowej pt. "Dusza poety". Kiedy czytamy ją, to już jesteśmy na deskach "Balonika"i jest rok 1913, kiedy nikt nie przywiązywał uwagi do tego, gdzie Marna a Somma, Verdun mediewiści kojarzyli z wnukami Karola Wielkiego, że  o Bolimowie czy Kostiuchnówce nie wspomnę.

Rzecz aż nazbyt oczywista, 
Że jest piękna polska mowa:
Jędrna, pachnąca, soczysta,
Melodyjna, kolorowa.

Bohaterska, gromowładna,
Czysta niby błękit nieba,
Mądra, zacna, miła, ładna -
Ale, czasem...

Tak, urwałem. Zderzymy się z myślą bardzo współczesną, czytelną nawet po tylu latach. Nie ma dawno monarchii ck, a "Słówka" - żyją. "Pieśń o mowie naszej" (racji na objętość) powinna stać się odrębnym odcinkiem "Spotkań z Pegazem". 

Niech fantastycznie Lutnia nastrojona
Wtóruje pieśni tragicznej i smutnej,
Bo - Rydel wstąpił w Grób Agamemnona
I pysk rozpuścił w sposób tak okrutny,
Ze rozbudzone na wpół trupy z cicha
Szpecą do siebie: cóż tam znów, u licha?!

I ta niezwykła grafika z epoki. 

Z byle gliny, choć z zakalcem,
Lepi Stwórca ludzki potwór,
Potem, od niechcenia, palcem
Machnie jeden, drugi otwór.

Ech ten język! Cięty! Riposty! Aluzja! Otwarcie mówiona prawda krakowskim mieszczanom,  zasłużonym Dulskim:

W bohaterstwa nowe szranki 
Wlecze młodzian puste łóżko:
Żyj lat dziesięć bez kochanki,
Obwołają cię Kościuszką! 

[...]

Pijcie wodę w cnym skupieniu,
Ale mnie przechodzi mrowie,
Że gdzieś, w trzecim pokoleniu,
Znajdzie się ta woda - w głowie...

Błazenkowi - zrozumcie Boya. Pewnie sami rechoczą, ale nie zaświta im w głowie, że to o nich, że dla przestrogi to wszystko. "Słówka" - bolą. Wchodzą w głowę. Rozmawiamy z nimi, pod nosem (a może i wąsem, jeśli takowy tkwi tam, gdzie w dawnych czasach) mruczymy i uśmiechamy. A przecież to on nas! O pani! o panu! o mnie! Proszę sprawdzić poniżej, to z "Markizy":

Przerobić na  m o j e  prawo
Dusz waszych pustą zawisłość,
Że życia jedyną sprawą
Jest miłość, ach, jest miłość!

Że, kto u stóp mych wiele strawi,
Najsroższe cierpiąc męczarnie,
Choć wszystką krew z serca skrwawi,
Ten dni swych nie przeżył marnie; 

"Gdy się człowiek robi starszy..." prędzej czy później dopadnie każdego. Wtedy żalimy się słowami Asnyka? A dlaczego nie Boya? Kryzys(-y) wieku średniego? Znaki zapytania same się stawiają:

Gdy się człowiek robi starszy,
Wszystko w nim po trochę parszywieje;
Ceni spokój miły,
I czeka, aż całkiem wyłysieje.

Wówczas, przychodzą nań żale,
Szczęścia swego liczne zaległości,
I, mimo tak smutne znamię,
Straszne go chwytają namiętności...

Jak nie kochać Boya? Nie wiem. Trudno oderwać się od kolejnej strony. Nawet jeśli samemu dostaje się strofką po łapach i duszy. Odpędzić się nie da. To lektura, która zmusza do powrotów.

Smutek w sercu moim mieszka
I tak gryzie mnie jak weszka.
Gryzie dusze moją biedną,
O co? to już wszystko jedno.
Przyczyn jest ogromnie wiele
Na duszy jak i na ciele.

Patrzmy też na teksty, jakie tu zostały przypomniane, jako na subtelną lekcję języka polskiego. Jakie wnioski? Czytajmy Boya! Mnie boli, że muszę odłożyć "Słówka".

Idźmy śpiewać! Niech w mroku przepadnie 
Cała prawdy prawdziwa obrzydła:
Trzeba myśli wszyściutkie tak ładnie
W bibułkowe poubierać skrzydła.

No to ubierajmy. Wczuwajmy się. Z Boyem pod pachą: w tramwaju, na plaży, a nawet w pośpiechu. Nie bójmy się grzechu? 

Niech drobne słówka brzęczą,
Snując pół-uśmiechami
Niteczkę tę pajęczą
Rzuconą między nami...

Łyknijmy (raso męska) coś na nadciśnienie, pierwsze objawy prostaty, potencję umysłu. Boy Żeleński jest naszym sojusznikiem, nie wrogiem. 
Ty znasz jeden, o rytmie, me wnętrze,
Ty kłaść umiesz ręce na klawisze,
Z których tony płyną najgorętsze
W smutku mego lodowa ciszę...

Głupi jestem jak nogi stołowe,
Głupi jestem ohydnie i płaski,
Aż nie raczy spłynąć na mą głowę
Promień twojej, poezjo, łaski!

Już w latach 30-tych Autor wiedział, że czas robi swoje, zaciera szczegóły i fakty oczywiste dla kogoś, kto tworzył dla "Zielonego Balonika" już wtedy były zatarte - stąd przypisy. W końcu od cytowanych tu tekstów minęło przeszło sto kilkanaście lat. Moi dziadkowie byli oseskami, ba! lub w ogóle ich jeszcze na świecie nie było. Jest o tym na jednym ze skrzydełek okładki: "Najnowsze wydanie oparto na edycji z 1931 roku, ostatniej autoryzowanej przez Boya, zachowując oryginalną pisownię i ortografię oraz przypisy autora, które nie tylko objaśniają bardziej zawiłe fragmenty tekstu, ale również pozwalają współczesnemu czytelnikowi lepiej wniknąć w atmosferę epoki".
Uczmy się od Boya! Uczmy się od najlepszych. I pamiętajmy przednią myśl Autora:

LADA KIEP, CO OD KOLEBKI
ANI PIJE, ANI... PALI,
AFISZUJE SWOJE KLEPKI,
WPRAWDZIE  C Z T E R Y  - LECZ ZE STALI.

1 komentarz:

  1. Wiersz "Nowa wiara" kończył się słowami

    pijcie wodę w cnym skupieniu
    ale mnie przechodzi mrowie
    że gdzieś w trzecim pokoleniu
    znajdzie się ta woda w głowie...
    .........
    Proroctwo??

    OdpowiedzUsuń