niedziela, lutego 11, 2018
Przeczytania (250) Angelika Kuźniak, Ewelina Karpacz-Oboładze "Krótka historia o długiej miłości" (Wydawncitwo Znak)
"Walentynki to doskonała okazja, by przypomnieć historię dwojga ludzi, których uczucie zaskoczyło w najmniej oczekiwanym momencie i miejscu - w stalinowskim więzieniu. Tam poznali się o pobrali Wiesława i Jerzy Śmiechowscy" - taką rekomendację mogliśmy przeczytać w mailu i dołączonym do książki liście od pani Aleksandry Parzyszek. Dalej czytamy m. in.: "Pierwszy raz – bez krat, siatek i zasuw – zobaczyli się na swoim ślubie. Mała i Ju to pseudonimy konspiracyjne Wiesławy Pajdak i Jerzego
Śmiechowskiego – dwojga żołnierzy Polski Podziemnej walczących z
niemieckim okupantem. Za działalność niepodległościową po II wojnie światowej zostali skazani na lata stalinowskiego więzienia. Tam właśnie się w sobie zakochali". To chyba stosowna rekomendacja, aby sięgnąć po książkę duetu pisarskiego Angelika Kuźniak i Ewelina Karpacz-Obołodze "Krótka historia o długiej miłości" (Wydawnictwa Znak). W księgarniach premiera 14 lutego, w moich rękach już od kilku dni. Nie ukrywam, że bardzo jestem z tego powodu zadowolony.
To nie będzie dla mnie pierwsza książka pani Angeliki Kuźniak. Jedną z pierwszych książek, jaka pojawiła się w tym cyklu była "Papusza" (odc 8, z dn. 30 VIII 2014 r.). Do dziś nie pochwaliłem się przeczytaniem biografii pt. "Marlene"*, której bohaterką była sama Marlena Dietrich. Z panią Eweliną Karpacz-Oboładze nie zetknąłem się jeszcze na niwie literackiej. To jest dla premiera.Mogę zdradzić: cenna premiera.
O NIEJ: "...w czasie okupacja pod pseudonimem «Krystyna» działała w konspiracji. Była łączniczką między organizacją Wolność, Równość, Niepodległość (WRN) a Delegaturą Rządu Rzeczypospolitej na Kraj. [...] Ponadto przepisywała i przewoziła grypsy obozowe (głównie Józefa Cyrankiewicza), z Warszawy do Londynu".
O NIM, a raczej do Niego towarzysz pułkownik Różański: "Trzeba od razu powiedzieć: mam z panem [jeszcze tak się do Jerzego zwracano, później pojawi się «ty», na końcu «skurwysyn»] podwójne rachunki. Ja jako Różański do NSZ-owca i jako przedstawiciel władzy ludowej do przestępcy i szpiega. [...] Dla pana kara jest jedna - krzyżyk, kara śmierci".
Od razu widzimy, z kim czeka nas osobliwe spotkanie, w bardzo okrutnych czasach. Równie dobrze mógłbym tu przerwać swoje zachwyty. Nie uwierzę, że te drobne wycinki z biografii obojga bohaterów nie pobudza naszej ciekawości. Kilka stron dalej czytamy decyzję Naczelnej Prokuratury Wojskowej (jedna z 14, a druga 15 XI 1947 r.) o osadzenie w więzieniu mokotowskim Jerzego Śmiechowskiego s. Jerzego i Wiesławy Pajdak c. Antoniego.
"Trzy metry kwadratowe, niewielkie okienko przy suficie, jeszcze nie osłonięte, blindy - czyli blaszane kosze - pojawiają się za jakieś dwa lata. Cela wąska na szerokość ramion [...]" - do takiej przestrzeni ograniczał świat więźniarki w pawilonie XI przy ul. Rakowieckiej. I stało się, w grudniu tego strasznego 1947 r.: "Ściana odezwała się przed północą. Cicho, cichuteńko. Ktoś pytał alfabetem Morse'a, krótko, rzeczowo. Kto tam siedzi? Z jakiej sprawy? Może wiesz, co na wolności?". I stało się: "Wtedy jeszcze nie przypuszczali, że te kilkanaście centymetrów muru między celą czterdzieści dwa a celą czterdzieści trzy stanie się dla nich najważniejsze". Z czasem narodziła się "Mała" i "Ju". Niezwykła miłość dwojga z Mokotowa!...
"Lodowata betonowa nora, czarna od wilgoci, wysoka na niewiele ponad metr, ze ściętym sufitem. Wpełzało się do niej nago z kajdankami na rękach. A potem stało w głębokim skłonie, dobę lub dłużej" - tak Autorki opisują karce. To jedna z kar, jaka mogła spać na karki niepokornych więźniów. Uważać musieli tak na strażników, jak i... współwięźniów. Znów rysa na monolicie narodowej martyrologii? Bo wynika z tego, że wróg czaił się również w celi i mógł mieć oblicze towarzysza niedoli...
Smutna Wigilia 1947 r.Wystukana w celi kolęda. I strażnicy, którzy nasłuchiwali: "Chodzili na palcach pod drzwiami ich cel. Były noce, że spali tam. Nasłuchiwali [...]". Potem była rewizja. Pozostawiony sznurek pchnął obojga do działania? "Wymyślili z Ju, że wykręcą łyżką jedną ze śrub, którymi przymocowano łózka z jednej i drugiej strony dzielącej ich ściany, potem przeciągną sznurek" - godna podziwu pomysłowość. I dodłubali się do siebie. "Przez ten prześwit nic nie było widać, ale można było się usłyszeć" - czytamy niczym w sensacyjnej powieści. Ale ta książka tym się różni od fabuły, że jest zapisem więziennych losów dwojga autentycznych ludzi. On śpiewał dla niej, ona dla niego, m. in. Fogga.
"Nocami słyszeli wycie i jęki torturowanych mężczyzn i kobiet. Ich wołanie o pomoc. Około drugiej w nocy rozlegały się strzały, zbyt ciche na to, co robiły. Tak zabijano więźniów politycznych. Pospolitych bandytów i skazanych za współpracę z Niemcami wieszano" - diaboliczny obraz realiów mokotowskiej mordowni. A między tymi dwoma rodziło się uczucie. Tylko, że wkrótce (na początku stycznia 1949 r.) ich wzajemne porozumiewanie skończy się. Ona nie wie o śmierci matki: "...rzuciła się z okna krakowskiej siedziby Urzędu Bezpieczeństwa. Zmarła w szpitalu pod strażą. Po wielu staraniach rodzinie wydano ciało w zamkniętej trumnie. Ale nie pozwolono na nekrologi". Kolejna rodzina zmasakrowana ubeckim okrucieństwem. Dowie się o tej śmierci, kiedy opuści Rakowiecką.
"Bez niej czuję się, jakbym był cały w środku obity, powtarzał. Mogli słyszeć to ci, którzy z nim siedzieli. Kilka osób skazanych na dożywocie, kilkanaście z wyrokiem śmierci" - czytamy o dalszym losie Ju. Razem z nim w celi więziony był m. in. Kazimierz Pużak, Władysław Siła-Nowicki. A potem było więzienie w Rawiczu. A tak witał więźniów sierżant Andrzej Kukawka: "Witajcie, bandyci! Witajcie skurwysyny i wrogowie Polskie Ludowej! [...] Z mojego pawilonu wychodzi się zwykle nogami do przodu. No, chyba że będziecie lojalnymi więźniami i uznacie swoją miniona działalność za zbrodniczą". Autorki, jak widać nie oddają nas tylko samej fabule. Mamy, oprócz listów samego Ju do rodziny, takie perełki. Oto stalinizm w najczystszej postaci swej brutalności. Ale to tam, o ironio losu, będzie wdział swoją "Małą" po raz pierwszy. To do niej pisał 5 VIII 1959 r.: "Mała, wiedz, że myślami zawsze jestem przy Tobie, a w chwilach chandry i zwątpienia przypominam sobie słowa Twej przysięgi i Twych przyrzeczeń i wtedy natychmiast zły nastrój pryska". On dla niej staje drugą, po ojcu (w jego sprawie dociera do samego Cyrankiewicza), najważniejszą osobą. Poruszający jest list, w który Ju zapewnia Małą o swym uczuciu: "...nie wahałem się ani chwili, żeby dla Ciebie przekreślić całe moje prywatne życie. [...] Wierz swojemu Ju i odpędź niedobre czarne myśli! [...] Mała, ja mam niezachwianą wiarę,m że będziemy razem szczęśliwi, i to bardzo szczęśliwi".
Listy obojga do siebie, to niezwykły obraz miłości i tego, cod ziało się w ich życiach. "Przez całą drogę zastanawiała się, dlaczego wiozą ją do Grudziądza. Tam siedzi się za przestępstwa pospolite, kradzieże, morderstwa. Ona powinna trafić do bydgoskiego Fordonu. Jest przecież polityczna" - to szczegóły z drugiego aresztowania Małej. Nie wiem czy określenie "bydgoski Fordon" jest tu na miejscu, bo do 1973 r. Fordon był oddzielnym miastem, a nie miejskim osiedlem. To tam doczekała m. in. 5 marca 1953 r.: "Tego dnia pierwszy raz złamano więzienny regulamin. Nie przyniesiono posiłków, nie opróżniano kibli. Za to więźniarki stały kilkanaście minut na baczność". Na wieść, że umarł Stalin "...z trudem powstrzymała okrzyk radości". Tam weźmie ślub z Ju. Jest w tym wszystkim... happy end?
"Krótka historia o długiej miłości", to potrzebna książka. Duet A. Kuźniak i E. Karpacz-Oboładze pokazał nam uczucie, które nie miało prawa się narodzić, które nie miało prawa przetrwać. Tych dwoje wobec okrucieństwa bolszewickiego sytemu, niszczeni przez innych Polaków - przetrwało. Nie ma wśród nas bohaterów tej opowieści: Jerzy Śmiechowski zmarł w 2008 r., Wiesława Pajdak-Śmiechowska w 2011 r. Ponoć w czasie wojen i konfliktów milkną muzy. Nie wiem. Możliwe. Ale że rodzi się niezwykła miłość, to pewne. I o tym m. in. jest ta książka.
"Nocami słyszeli wycie i jęki torturowanych mężczyzn i kobiet. Ich wołanie o pomoc. Około drugiej w nocy rozlegały się strzały, zbyt ciche na to, co robiły. Tak zabijano więźniów politycznych. Pospolitych bandytów i skazanych za współpracę z Niemcami wieszano" - diaboliczny obraz realiów mokotowskiej mordowni. A między tymi dwoma rodziło się uczucie. Tylko, że wkrótce (na początku stycznia 1949 r.) ich wzajemne porozumiewanie skończy się. Ona nie wie o śmierci matki: "...rzuciła się z okna krakowskiej siedziby Urzędu Bezpieczeństwa. Zmarła w szpitalu pod strażą. Po wielu staraniach rodzinie wydano ciało w zamkniętej trumnie. Ale nie pozwolono na nekrologi". Kolejna rodzina zmasakrowana ubeckim okrucieństwem. Dowie się o tej śmierci, kiedy opuści Rakowiecką.
"Bez niej czuję się, jakbym był cały w środku obity, powtarzał. Mogli słyszeć to ci, którzy z nim siedzieli. Kilka osób skazanych na dożywocie, kilkanaście z wyrokiem śmierci" - czytamy o dalszym losie Ju. Razem z nim w celi więziony był m. in. Kazimierz Pużak, Władysław Siła-Nowicki. A potem było więzienie w Rawiczu. A tak witał więźniów sierżant Andrzej Kukawka: "Witajcie, bandyci! Witajcie skurwysyny i wrogowie Polskie Ludowej! [...] Z mojego pawilonu wychodzi się zwykle nogami do przodu. No, chyba że będziecie lojalnymi więźniami i uznacie swoją miniona działalność za zbrodniczą". Autorki, jak widać nie oddają nas tylko samej fabule. Mamy, oprócz listów samego Ju do rodziny, takie perełki. Oto stalinizm w najczystszej postaci swej brutalności. Ale to tam, o ironio losu, będzie wdział swoją "Małą" po raz pierwszy. To do niej pisał 5 VIII 1959 r.: "Mała, wiedz, że myślami zawsze jestem przy Tobie, a w chwilach chandry i zwątpienia przypominam sobie słowa Twej przysięgi i Twych przyrzeczeń i wtedy natychmiast zły nastrój pryska". On dla niej staje drugą, po ojcu (w jego sprawie dociera do samego Cyrankiewicza), najważniejszą osobą. Poruszający jest list, w który Ju zapewnia Małą o swym uczuciu: "...nie wahałem się ani chwili, żeby dla Ciebie przekreślić całe moje prywatne życie. [...] Wierz swojemu Ju i odpędź niedobre czarne myśli! [...] Mała, ja mam niezachwianą wiarę,m że będziemy razem szczęśliwi, i to bardzo szczęśliwi".
Listy obojga do siebie, to niezwykły obraz miłości i tego, cod ziało się w ich życiach. "Przez całą drogę zastanawiała się, dlaczego wiozą ją do Grudziądza. Tam siedzi się za przestępstwa pospolite, kradzieże, morderstwa. Ona powinna trafić do bydgoskiego Fordonu. Jest przecież polityczna" - to szczegóły z drugiego aresztowania Małej. Nie wiem czy określenie "bydgoski Fordon" jest tu na miejscu, bo do 1973 r. Fordon był oddzielnym miastem, a nie miejskim osiedlem. To tam doczekała m. in. 5 marca 1953 r.: "Tego dnia pierwszy raz złamano więzienny regulamin. Nie przyniesiono posiłków, nie opróżniano kibli. Za to więźniarki stały kilkanaście minut na baczność". Na wieść, że umarł Stalin "...z trudem powstrzymała okrzyk radości". Tam weźmie ślub z Ju. Jest w tym wszystkim... happy end?
"Krótka historia o długiej miłości", to potrzebna książka. Duet A. Kuźniak i E. Karpacz-Oboładze pokazał nam uczucie, które nie miało prawa się narodzić, które nie miało prawa przetrwać. Tych dwoje wobec okrucieństwa bolszewickiego sytemu, niszczeni przez innych Polaków - przetrwało. Nie ma wśród nas bohaterów tej opowieści: Jerzy Śmiechowski zmarł w 2008 r., Wiesława Pajdak-Śmiechowska w 2011 r. Ponoć w czasie wojen i konfliktów milkną muzy. Nie wiem. Możliwe. Ale że rodzi się niezwykła miłość, to pewne. I o tym m. in. jest ta książka.
PREMIERA KSIĄŻKI 14 LUTEGO.
* obydwa tytuły wydane przez Wydawnictwo Czarne
Niesamowite, że bez względu na okrucieństwo czasów miłość się rodzi i nie pyta czy jest na nią miejsce.
OdpowiedzUsuńDzięki niej i wierze, że musi być lepiej, pokonuje się wiele przeciwności.
Niezależnie czy upragniona czy niechciana, przynosi pozytywne skutki jeśli tylko potrafimy z niej czerpać korzyści.
Każde cierpienie uodparnia, każdy uśmiech łagodzi rany.
Fox-i