czwartek, lutego 01, 2018
Przeczytania... (248) Leonard Mlodinow "Krótka historia rozumu. Od pierwszej myśli człowieka do rozumienia wszechświata" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka)
"Dziś jest jasne, że Newton był proroczy. Jego wizja, co to znaczy czy zrozumieć siły między atomami, była bardzo trafna. Jednak zrozumienie tego miało nastąpić za kolejne 250 lat" - mogę się tylko pocieszać, że dla mnie prawa fizyki, jakieś formułki, definicje, ba! obliczenia, to kolejne 250 lat, na które mieć nie starczy czasu. Mój humanistyczny umysł był wyjątkowo oporny wobec ścisłej wiedzy. Tan i kolejne cytaty zapożyczam z niezwykle pasjonującej książki. Rozum, to często deficytowy "towar" w naszych czasach. Bezrozumności dookoła mnóstwo! Tym bardziej obowiązkowo trzeba poznać treść tego, co napisał Leonard Mlodinow. "Krótka historia rozumu. Od pierwszej myśli człowieka do rozumienia wszechświata", w tłumaczeniu Sebastiana Szymańskiego (Wydawnictwa Prószyński i S-ka) pozwala nam przespacerować się po historii właśnie naszych szarych komórek! Gdyby ktoś miał chwilę zawahania, czy warto sięgnąć po blisko .pięćset stron autorstwa doktora fizyki z Berkeley (to tam, gdzie m. in. wykładał nasz noblista, Czesław Miłosz), to niech przekona go ten cytat: "Archimedes powiedział, że gdyby miał wystarczająco długa dźwignię, poruszyłby świat; ja wierzyłem, że dzięki odpowiednim domowym chemikaliom mogę go wysadzić. Taka jest moc, jaką daje zrozumienie substancji, które nas otaczają".
"Krótka historia rozumu..." wcale nie jest taka krótka. Brzmi przewrotnie. ale tak jest. To blisko pięćset stron rozważań nad tym, jak ewoluowało w nas myślenie. Pytań, jakie stawia nam Autor jest bardzo wiele. Ktoś powie "chwilami to oczywistości". To niech usiądzie i napisze podobne rozważania o rozumie.
"Przez miliony lat nasz gatunek ewoluował i rozwijał się, zyskując coraz potężniejszy mózg, a my dążyliśmy do dowiedzenia się o świecie, czego tylko mogliśmy" - przednia myśl. Ile w nas z Newtona? Tak, Izaaka. "Jeśli my, ludzie, rodzimy się z dążeniem do zrozumienia naszego środowiska, to można również odnieść wrażenie, że rodzimy się z przeczuciem, jak działają prawa fizyki - a przynajmniej nabywamy je w bardzo wczesnym wieku" - my i fizyka lub fizyczność świata?
Nie twierdze, że to banalna lektura, kolejna opowieść, jak jedząc pieczone mięso mózg rozrósł się nam do stosownych rozmiarów i gatunek homo sapiens sapiens zawojował światem. Nie sądzę, aby każdy z nas miał pojęcie czym jest... rudymentarna intuicja. Komputer chyba jednak wie, bo nie podkreślił słowa na czerwono. Dla nas kolejny impuls, aby nie omijać książki Leonarda Mlodinowa.
"Zamiast imponującej masy mięśniowej ludzie maja ponadwymiarową czaszkę, co sprawia, że w nieefektywny sposób wykorzystujemy energie z pożywienia - nasze mózgi, które stanowią zaledwie około 2 procent masy ciała, konsumują około 20 procent przyjętych kalorii" - trochę swoistej statystki nie zawadzi. Uświadamia nam, jaki przeskok rozwojowy wykonał gatunek. Nie dziwota, że wraca się do analogi my człowieki, a szympansy czy bonobo. Kreacjonista od razu odsunie od siebie samą myśl zapoznania się z treścią książki? Chyba jednak tak głupi nie jest, aby nie podpatrzeć, jak rozumują inni. Bo o to też tu chodzi, aby docierać do sensu rozwoju, a nie zamykać się na dogmaty.
"Dziś przypisujemy jako zasługę naszym mózgom to, że dały nam zdolność do stworzenia nauki i techniki, sztuki i literatury, ale ich zdolność do stworzenia nauki i techniki, sztuki i literatury, ale ich zdolność do pojmowania złożonych narzędzi była znacznie ważniejsza - dała przewagę, która pomogła nam przetrwać" - sam rozdział pt. "Ciekawość", to istna kopalnia do rozważań, dyskusji, polemik, swarów. Nie zastanawiałem się nigdy nad kwestią, że kobiety homo erectus musiały stać się większe od homo habilis, tylko dlatego, "...żeby rodzić dzieci o dużych głowach i większych mózgach". Pewnie, że zawsze w swych rozważaniach o ewolucji koncentrowałem uwagę na wielkości czaszki czy wzroście, ale nigdy nie pomyślałem tymi kategoriami. Teraz dorzucę ten oczywisty fakt: "W rezultacie podczas gdy kobiety Homo habilis były wielkości zaledwie 60 procent swoich męskich odpowiedników, przeciętna kobieta Homo erectusa ważyła 85 procent swojego partnera".
Leonard Mlodinow nie pozwala nam gnuśnieć. Każe nam myśleć. Rozważać. To książka, byśmy po jej lekturze byli ciut mądrzejsi, niż przed jej otwarciem. Kwestionować prawd i definicji tu zawartych trudno kwestionować. "Wielu badaczy jest obecnie przekonanych, że rewolucja neolityczna nie była przede wszystkim rewolucją umysłową i kulturową, wywołaną rozwoje ludzkiej duchowości" - to, co Autor pisze o nomadycznym trybie życia, pojawieniu się rolnictwa naprawdę wbija nas chwilami w stan zamyślenia.
Wiele znajdujemy tu wątków antropologicznych, odwołań do badań naukowych, przytacza się rozważania i ich wyniki. "...jedynym zachowaniem, którego nigdy nie zaobserwowano, nawet w rudymentarnej postaci, u żadnego innego zwierzęcia poza człowiekiem, jest dążenie do zrozumienia swojego istnienia" - oto kolejny przykład odmienności nas (homo) od świata zwierząt. Szympans ciśnie w naszym kierunku kijem, ale nie potrafi celować. Uspakaja nas tego świadomość?
"Kontemplacja ludzkiej śmiertelności zaczęła być cechą tych kształtujących się kultur [omawiana jest na przykładzie znalezisk w Çatalhöyük - przyp. KN]" - kolejne odsłanianie naszego rozumowania na drodze gatunkowego rozwoju. Stosunek do śmierci, pochówek zmarłych. Nomadzi, jak zauważa Autor, nie mogli sobie na to po prostu pozwolić. Ewolucję w myśleniu wymusiło osiedlanie się w jednym miejscu. Tak, i znowu mózg!
- Dwa miliony lat temu ludzie stworzyli pierwszy wielki wynalazek: nauczyli się zmieniać kamień w narzędzie do cięcia.
- Teoria atomu jest oczywiście kluczem do zrozumienia chemii, ale wiedza uzyskana dzięki badaniom świata atomowego zrewolucjonizowała również fizykę i biologię.
- Tak, potrzeba całych lat na przyswajanie sobie przedmiotu badań oraz zrozumienia techniki i problemów.
- Praca Einsteina miała ważne implikacje dla kultury fizyków: ośmieliła całe pokolenia i sprawiła, że łatwiej im było kwestionować stare idee.
- Obrzeża badań spowite są mgłą, a każdy aktywny naukowiec zmuszony jest marnować swoje wysiłki, podążając nieinteresującymi ścieżkami, które często kończą się ślepymi zaułkami.
- Przyroda zadaje nam zagadki i to my musimy je zrozumieć.
- Kiedy byłem studentem, wraz z przyjaciółmi traktowaliśmy wielu fizyków jak idoli.
Spotykamy tu geniuszy tej miary, co Newton, Watt, Halley, Einstein. Leonard Mlodnikow odziera nas z... mitologii ich naukowych dokonań. Ani maszyna parowa, ani zasady dynamiki, to nie skutek przypadku! "...spędził [t. I. Newton - przyp. KN] całe lata na gromadzeniu skompilowanych przez innych badaczy informacji dotyczących orbit planet" - czyli żadne tam jabłko, co to spadło z drzewa! Bez rozumu nie ma efektu. Prosty wniosek.
"Mowa pojawia się w naturalny sposób - nie trzeba jej wynajdywać. Natomiast pisanie trzeba wynaleźć i istnieje mnóstwo plemion, które nigdy nie uczyniły tego kroku" - i jesteśmy dzięki narracji i tokowi myślenia Autora w Sumerze. Kolejna myśl na temat pisma: "...przez całą ludzką historię pisanie wynajdywano niezależnie dzięki dyfuzji kulturowej, raczej zapożyczane albo adoptowane z istniejących systemów niż ponownie kolejny raz wynajdywane". Czy zastanawiamy się nad dziedzictwem rzymskim stukając w klawiaturę komputera? Zaczyna się nasze rozmawianie z książką. Ja już wiem, że to nie będzie dla mnie lektura jednego przeczytania, ale ciągłych powrotów. Z przyjemnością wykorzystam "Krótką historię rozumu..." na swoich lekcjach, kiedy rozważam narodziny cywilizacji i ewolucji. Tu znajdujemy mnogość przykładów, aby je wykorzystać i nie zostawiać lektury na jałowe kurzenie się na półce.
"Krótka historia rozumu. Od pierwszej myśli człowieka do rozumienia wszechświata", to lektura obowiązkowa dla każdego myślącego i bezmyślnego. Wspaniałe, kiedy w przypisie odnajduję książki, które już czytałem, ba! stoją nieopodal mnie w regale. Wychodzi na to, że wybór tej autorstwa L. Mlodnikowa nie jest przypadkiem, a logiczna kontynuacją własnego rozwoju. Tak, konsekwencja, poszukiwanie, dobudowywanie siebie. Choćby poznawanie historii.. matematyki. Jako humanista z krwi i kości chronicznie cierpię na alergię związaną z algebrą czy geometrią.
Przy czytaniu takich książek szybko łapiemy się na tym, że to kopalnia... aforyzmów. Kilka wyjątkowych lub przypadkowych w wyborze sformułowań Autora:
- Bydło nie rozumie sił, które utrzymują je na ziemi, podobnie jak kruki nie wiedzą nic o aerodynamice, która pozwala i latać.
- Nawet kiedy się mylił, Tales wykazywał wyjątkową oryginalność myślenia i idei.
- Matematyka jest [...] słownikiem nauki - w ten sposób komunikuje się ideę teoretyczną.
- Pitagorejczycy wierzyli, że liczba jest istotą rzeczywistości.
- Konwencjonalne myślenie nie jest dobrą postawą dla naukowców - ani dla nikogo, kto chce być innowacyjny - a niekiedy ceną jaką trzeba za to zapłacić, jest to, jak postrzegają nas inni ludzie.
- Powstanie Rzymu zapoczątkowało upadek zainteresowania filozofią, matematyką i naukami, i stan ten trwał przez stulecia [...].
- Naukowcy nie mogą działać w intelektualnej próżni, nawet najwięksi zyskują ogromnie na interakcji z innymi badaczami ze swojej dziedziny.
- Rewolucję w edukacji napędzała rosnąca zamożność i liczne mozliwości kariery dla dobrze wykształconych.
- Większość ludzi zdaje sobie sprawę, przynajmniej niejasno, że to Grecy wymyślili ideę nauki oraz że nowożytna nauka powstała w czasach Galileusza.
- Przez większą część istnienia ludzkości czas był bardzo elastyczną ramą odniesienia, która rozciągała się albo kurczyła w całkowicie prywatny sposób.
Nigdy nie przestanę wpajać swoim uczniom: wszyscy jesteśmy Grekami! I wskazuję na basen Morza Śródziemnego (jak to pięknie brzmi po łacinie: Mare Mediterraneum). Cudownie, że dzięki Autorowi możemy spotkać się z wielkimi umysłami antycznej Grecji. Historia filozofii w pigułce i jak smacznie podana, choć (i to może zaskoczyć) przerywana wspomnieniami o... Holocauście. Dla mnie kluczowym zdaniem może stać się to: "Wraz z Grekami, ucząc się wykorzystywać rozum do analizowania kosmosu, dotarliśmy do wybrzeży nowego wspaniałego świata nauki".
Poznawanie rozwoju szkolnictwa, to dopiero smaczek. Ciekaw jestem, jak współcześni żacy reagowali by na zwyczaje, jakie w XV w. panowały chociażby w Bolonii: "...studenci karali grzywną swoich profesorów za nieusprawiedliwioną nieobecność albo spóźnienie, nie mówiąc o nieudzielaniu odpowiedzi na trudne pytania. A jeśli wykład nie był interesujący albo postępował za wolno lub zbyt szybko, szydzili i podnosili rwetes". Może by pójść tym tropem i tak punktować obecnych wykładowców?
Trudno oderwać się od książki Leonarda Mlodinowa. Mamy cudowny spacer przez epoki, życia i dokonania wielkich umysłów. Tu nie ma chwili na nudę. Każda strona jest zaskakiwaniem nas, Czytelników. Jak cytowanie zachwytu Antonia van Leeuwenhoeka: "Ujrzałem bardzo wyraźnie te maleńkie węgorze czy robaki, zbite w kłąb i wijące się bez ustanku [...] i cała woda wydawała się żywa [...] i muszę dodać ze swojej strony, że nigdy nie trafił się moim oczom przyjemniejszy widok niż te tysiące żyjących stworzeń, które ujrzałem w kropli wody". Uczony żył w latach 1632-1723). Nawet jest osobisty wątek... polski. Okazuje się, że ojciec Autora urodził się w Częstochowie!
"...Karol był wyjątkowo delikatny, a były to czasy, w których operacjom towarzyszyły często rozpryski krwi i krzyki pacjentów rozcinanych bez używania środków znieczulających" - to oczywiście o Darwinie. Patrzy na mnie z reprodukcji fotografii, jaką przysłał mi z Londynu osobisty Syn. Jego dzieła na półce pełnej książek o antropologii. Mamy tu życiorys w pigułce (jak wielu innych): rodzina, dom, Cambridge, HMS Beagle, Galapagos. "...zdaniem Darwina, udziału Boga - badacz był przekonany, że Bóg zaprojektował prawa rządzące reprodukcją, pozwalając gatunkom, by zmieniły się, tak jak jest to potrzebne, dostosowując się do zmian środowiska" - pozwalam sobie na ten wyjątek z opisu Wielkiego Uczonego. Niesamowite są te fragmenty, w których opisuje wątpliwości, ścieranie się poglądów teologicznych i naukowych Darwina. Cudownie oddaje ten stan ducha to wyznanie: "Kiedy umrę wiedz, że wiele razy [...] nad tym płakałem".
Świat nauki, świat atomów, umysłów tej miary co Einstein, Planck i wielu innych. Świat fizyki przełomu XIX i XX w. można tylko stękać: dlaczego nikt nas tak nie uczył fizyki, jak robi to częściowo Mlodnikow. Więcej w tym oczywiście o historii dokonań naukowych, niż jałowych (choćby dla humanisty) formułek i wykresów. Sylwetki niezwykłych uczonych i drogi ich wzlotów, i upadków (szczególnie pouczający przykład laureat Nagrody Nobla Wernera Heisenberga).
Wykazałem, że "Krótka historia rozumu. Od pierwszej myśli człowieka do rozumienia wszechświata" Leonarda Mlodinowa wcale nie jest krótka. A do tego jest pasjonująca, niezwykła i pouczająca. Właściwie adresatem tej niezwykłej lektury jest każdy z nas. Bo też każdy znajdzie coś dla siebie: filozof, matematyk, fizyk, biolog, historyk, filolog. Do serca weźmy sobie jeszcze jedną myśl Autora:
Poznawanie rozwoju szkolnictwa, to dopiero smaczek. Ciekaw jestem, jak współcześni żacy reagowali by na zwyczaje, jakie w XV w. panowały chociażby w Bolonii: "...studenci karali grzywną swoich profesorów za nieusprawiedliwioną nieobecność albo spóźnienie, nie mówiąc o nieudzielaniu odpowiedzi na trudne pytania. A jeśli wykład nie był interesujący albo postępował za wolno lub zbyt szybko, szydzili i podnosili rwetes". Może by pójść tym tropem i tak punktować obecnych wykładowców?
- Jeśli matematyka jest językiem fizyki, to brak właściwej matematyki sprawia, że fizyk nie jest w stanie mówić ani nawet rozumować na dany temat.
- Prasa drukarska wzmocniła powstająca klasę średnią i zrewolucjonizowała obieg myśli i informacji w całej Europie.
- W miarę jak społeczeństwo europejskie ewoluowało, jego sztuki i nauka miały więcej swobody, by się zmieniać, i rzeczywiście się zmieniały, co zrodziło nowe i bardziej praktyczne zainteresowanie przyrodą.
- Jeśli Galileusz miał usposobienie do matematyki, miał również zamiłowanie do abstrakcji.
- Kopernik był niejednoznacznym rewolucjonistą, który nie chciał kwestionować metafizyki swoich czasów, lecz jedynie poprawić astronomię starożytnych Greków [...].
- ...Galileusz potrafił być nieznośnie arogancki, nawet gdy zasięgał opinii teologów w prawie doktryny kościelnej.
- Po Newtonie nauka porzuciła arystotelesowski pogląd na przyrodę kierującą się celem i przyjęła pitagorejski Wszechświat rządzony przez liczby.
- Newton kierował się czysto bezinteresowną pasją zrozumienia świata, a nie dążeniem do ulepszania go dla dobra ludzkości.
- Świat zawsze miał swoich marzycieli, a wśród nich te szczęśliwe jednostki, które zrealizowały swoje marzenie, albo przynajmniej żyły, próbując to uczynić.
- Często mówi się o "pochodzie nauki", ale nauka nie posuwa się do przodu sama; to ludzie sprawiają, że się rozwija, a postęp bardziej przypomina sztafetę niż marsz.
Trudno oderwać się od książki Leonarda Mlodinowa. Mamy cudowny spacer przez epoki, życia i dokonania wielkich umysłów. Tu nie ma chwili na nudę. Każda strona jest zaskakiwaniem nas, Czytelników. Jak cytowanie zachwytu Antonia van Leeuwenhoeka: "Ujrzałem bardzo wyraźnie te maleńkie węgorze czy robaki, zbite w kłąb i wijące się bez ustanku [...] i cała woda wydawała się żywa [...] i muszę dodać ze swojej strony, że nigdy nie trafił się moim oczom przyjemniejszy widok niż te tysiące żyjących stworzeń, które ujrzałem w kropli wody". Uczony żył w latach 1632-1723). Nawet jest osobisty wątek... polski. Okazuje się, że ojciec Autora urodził się w Częstochowie!
"...Karol był wyjątkowo delikatny, a były to czasy, w których operacjom towarzyszyły często rozpryski krwi i krzyki pacjentów rozcinanych bez używania środków znieczulających" - to oczywiście o Darwinie. Patrzy na mnie z reprodukcji fotografii, jaką przysłał mi z Londynu osobisty Syn. Jego dzieła na półce pełnej książek o antropologii. Mamy tu życiorys w pigułce (jak wielu innych): rodzina, dom, Cambridge, HMS Beagle, Galapagos. "...zdaniem Darwina, udziału Boga - badacz był przekonany, że Bóg zaprojektował prawa rządzące reprodukcją, pozwalając gatunkom, by zmieniły się, tak jak jest to potrzebne, dostosowując się do zmian środowiska" - pozwalam sobie na ten wyjątek z opisu Wielkiego Uczonego. Niesamowite są te fragmenty, w których opisuje wątpliwości, ścieranie się poglądów teologicznych i naukowych Darwina. Cudownie oddaje ten stan ducha to wyznanie: "Kiedy umrę wiedz, że wiele razy [...] nad tym płakałem".
Świat nauki, świat atomów, umysłów tej miary co Einstein, Planck i wielu innych. Świat fizyki przełomu XIX i XX w. można tylko stękać: dlaczego nikt nas tak nie uczył fizyki, jak robi to częściowo Mlodnikow. Więcej w tym oczywiście o historii dokonań naukowych, niż jałowych (choćby dla humanisty) formułek i wykresów. Sylwetki niezwykłych uczonych i drogi ich wzlotów, i upadków (szczególnie pouczający przykład laureat Nagrody Nobla Wernera Heisenberga).
Wykazałem, że "Krótka historia rozumu. Od pierwszej myśli człowieka do rozumienia wszechświata" Leonarda Mlodinowa wcale nie jest krótka. A do tego jest pasjonująca, niezwykła i pouczająca. Właściwie adresatem tej niezwykłej lektury jest każdy z nas. Bo też każdy znajdzie coś dla siebie: filozof, matematyk, fizyk, biolog, historyk, filolog. Do serca weźmy sobie jeszcze jedną myśl Autora:
"My, ludzie, jesteśmy wyjątkowo obdarzeni zarówno zdolnością,
jak i pragnieniem zrozumienia nas samych i naszego świata.
Jest to największy z darów, który odróżnia nas od innych zwierząt,
i właśnie dlatego to właśnie my badamy myszy i świnki morskie, a nie one nas".
"Często mówi się o "pochodzie nauki", ale nauka nie posuwa się do przodu sama; to ludzie sprawiają, że się rozwija, a postęp bardziej przypomina sztafetę niż marsz."
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie.
Często (niestety)jest hamowana, a dla jej rozwoju umysły niepokorne ponosiły ofiary. Np.Hypatia z Aleksandrii ,"przegrała" z rodzącym się chrześcijaństwem...
Również nie jestem umysłem ścisłym.
I choć , podobno wszystko można zapisać w systemie zero jedynkowym, łącznie z muzyką, to jednak wolę odbierać ją emocjonalnie , instynktownie.
Może ,gdyby biorąc przykład z XV-wiecznych bolońskich żaków, zmuszano profesorów do prowadzenia lekcji ciekawych, zajmujących, prowokujących do myślenia, to i ja nie miałabym " alergii" na wszelkiej maści zapisy matematyczne...
Tym z większą ciekawością poczytam proponowaną przez Pana książkę.
Amber