piątek, stycznia 26, 2018

Paleta (XXXV) Franciszek Kostrzewski

"Za sto lat, a może i wcześniej, robione na kolanie rysunki Kostrzewskiego staną się historycznym dokumentem naszych czasów. Już dziś zniknęły krynoliny, koki, pejsy, jarmułki, czapki noszone po mularsku, a po trochu i sukmany ustępują miejsca czerwonym kaftanikom i surdutom. Kiedyś następcy nasi bodaj czy nie z tych tylko obrazków rzuconych na dziennikarski pytel dowiadywać się będą: jak wyglądali ich półdzicy przodkowie" - może być godniejsza rekomendacja tego odcinka cyklu, jak to, co w 1882 w "Kurierze Warszawskim" napisał sam Bolesław Prus?* Śmiem twierdzić, że na dźwięk samego nazwiska "Franciszek Kostrzewski" gubimy się w poszukiwaniach twarzy, dzieł wszelakich. Aliści po jakimś czasie znajdujemy ten czy ów rysunek, obraz, który okazuje się jednak jest nam znany. Widzieliśmy go, prawda? A to w podręczniku do literatury, może historii. Nie twierdzę, że kreska tego twórcy jest od jednego naszego spojrzenia rozpoznawalna (jak choćby Grottgera), ale zupełnie obcą być nie jest.
Dlaczego właśnie Franciszek Kostrzewski? A za sprawą... Grottgera. Wróciłem do tomu felietonów Bolesława Prusa, tak ochoczo przeze mnie tu wykorzystywanego, i naszło mnie! Od słowa od słowa i rodziła się myśl, aby przypomnieć tego, który tak wiele znaczył w czasach "Kuriera Warszawskiego" AD 1882.
Od lewej: Wojciech Gerson,  Józef Simmler, Marcin Olszański, NN,  Franciszek Kostrzewski, Juliusz Kossak.
Aby i swoją wiedzę poszerzyć zaglądam na portal (nie po raz pierwszy) culture.pl. Tam odnajduję biogram autorstwa pani Ewy Micke-Broniarek (nie po raz pierwszy wspieram się wiedzą Autorki). Czytamy w nim m. in.: "Istotne znaczenie dla rozwoju twórczości Kostrzewskiego miała kilkumiesięczna podróż (w 1856) do Drezna, Berlina, Wiednia, Brukseli i Paryża, podczas której pogłębił swoją znajomość dzieł tzw. małych mistrzów holenderskich, a także zapoznał się z malarstwem pejzażowo-rodzajowym barbizończyków (szczególnie zainteresowały go dzieła Constanta Troyona)"**. Adept Szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie (tu też się urodził w 1826 r. i tu zmarł w 1911).  W tym okresie zaprzyjaźnił się chociażby z Wojciechem Gersonem (dlaczego jeszcze nie ma tu śladu po tej niezwykłej twórczości?).

 Tak, poznajemy, to "Pan Tadeusz". 

"Do siedmiu albumów Olszyńskiego Kostrzewski wykonał (w latach 1850-60) ponad dwieście akwarel i rysunków, ukazujących scenki obyczajowe z życia Warszawy oraz z podróży po kraju, portrety i karykatury przyjaciół. W tym okresie utrzymywał się głównie z malowania szyldów sklepowych i udzielania lekcji rysunku" - czytamy dalej u pani E. Micke-Broniarek. Zapewne o tych rysunkach i ich kontynuacjach zapewne myślał Bolesław Prus. dlatego to pisanie zdominowała strona graficzna i ilustratorska Fr. Kostrzewskiego.




Tak, należy na grafiki Autora patrzeć, jako na zapis XIX wieku. Tym bardziej, że jak uświadamia nam Prus: "Należy nareszcie pamiętać, że Kostrzewski stworzył u nas ilustracje charakterystyczne i że dotychczas z naśladowców nikt mu nawet nie dorównał. Jego następca, który zechce mu dorównać w sławie, musi nie tylko poprawnie rysować, ale głębiej i szerzej brać życie". Chciałbym zacytować tu cały artykuł z nr 67 "Kuriera...". Mogę tylko odesłać do wykorzystywanego przeze mnie tomu.


Cudowny żart artystyczny: bałwan  à la... Bismarck. Móc śnieżką przyłożyć w oblicze "żelaznego kanclerza"? Może to nawet okolice Targowej Górki lub Gierłatowa? Wiem, fantazjuję.

"Był znakomitym rysownikiem, obdarzonym bogatą wyobraźnią, wyostrzonym zmysłem obserwacji i umiejętnością bezbłędnego chwytania komizmu sytuacyjnego. Jego rysunki charakteryzowały się naturalną swobodą kompozycji i lekką, precyzyjnie zróżnicowaną kreską" - przyznaje pani E. Micke-Broniarek. Od 1856 r. zupełnie zarzucił malarstwo? Wtedy powstają właśnie liczne karykatury, humorystyczną kreską zatrzymał dla nas obraz Warszawy.Oto ta wartość, która miała do nas przemawiać po stu latach?



"Kostrzewski notował tylko to z życia, co nadawało się do komedii, z której wyrwał pojedyńcze i bardzo krótki sceny, najczęściej rozgrywające się między dwoma osobami. Aktorowie tych scen rysowani byli niedbale, lecz - lecz byli prawdziwi, i w tym leży wartość ich autora" - raz jeszcze "Kurier Warszawski".




Zerknijmy na kolejne dzieła, jakie wyszły spod ręki Franciszka Kostrzewskiego. Zaprasza nas do świata, jakiego ze zrozumiałych względów już nie ma. Aktorowie odeszli. Warszawy tamtej nie ma. Częściowo znajdziemy ją na kartach choćby ukochanej przez mnie "Lalki".

Zamykam tą "Paletę" jeszcze jednym spostrzeżeniem B. Prusa: "...Kostrzewski doszedł do tego, że rysował już nie tylko na papierze, lecz i w pamięci widzów. [...] Za jego pośrednictwem mieszczanie zapoznawali się ze szlachtą, szlachta z mieszczanami, a wszyscy - ze społeczeństwem".

*Bolesław Prus "«Obrazy wszystkiego» o literaturze i sztuce wybór z Kronik", wybór i wprowadzenie Samuel Sandler, Warszawa 2008, s. 526, (całość 525-527)
**  http://culture.pl/pl/tworca/franciszek-kostrzewski (data dostępu 23 I 2018)

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.