czwartek, października 19, 2017

Przeczytania... (238) Marek Hłasko "Listy i pamiętnik" (Wydawnictwo Iskry)

Pewnie spodziewalibyście opasłego tomu, wysypu mnogości listów? Nic z tego. Przed nami niewielka objętościowo książka (książeczka?). Autora nie trzeba nikomu przedstawiać: Marek Hłasko (1934-1969). "Listy i pamiętniki" przygotowały Iskry. Jeśli oddzielimy "Wstęp" i "Notę wydawniczą" pozostaje nam sto stron obcowania z Autorem "Następnego do raju". Czy to znaczy, że rzecz nie jest godna naszej czytelniczej uwagi? A nic bardziej mylnego. Obowiązkiem każdego hłaskowicza jest przeczytać "Listy i pamiętnik" - bez nich Marek H. jest nie pełny. Nie mam żadnych wątpliwości, że czeka każdego zaskoczenie. Zaliczam się do tego grona. Tak, zaskoczonych. Nie mogę odgrywać roli drugiego Andrzeja Czyżewskiego. Zresztą nie dysponuję stosowną wiedzą na temat fascynującego żywota Pisarza, aby popisywać się swoimi dygresjami na Jego temat, rodziny, przyjaciół, zawiedzionych miłości. Dla mnie Hłasko pozostanie symbolem pokolenia, które wydało takie indywidualności twórcze, jak Roman Polański, Krzysztof Komeda, ba! Kalina Jędrusik czy ON właśnie. To pokolenie moich rodziców, urodzonych w latach 30-tych XX, których dzieciństwo (jakżeż różne) przypadło na okres okupacji. 
Ograniczam swe kolejne "Przeczytanie..." do cytowania wybranych fragmentów. Łatwizna ? Banalne podejście do tematu? A mi wydaje się, że bardzo uczciwe. Postanowiłem podzielić me refleksje na dwa "działy": listy i pamiętnik. Nie brzmi, to zbyt oryginalnie. I tu się zgadzam z każdym, kto to przeczyta. Oczywiście wyszukuję takie zapisy, które mnie zaskoczyły.
Z listów (adresatami była matka i ojczym Pisarza):
  • Matczynko moja, nie przywoź mi nic, o nic cię nie proszę, oprócz tego, że żebrzę naprawdę o to, żebyś przyjechała. Nie myślałem nigdy, że będę tak za domem tęsknił.  Nie mogę po prostu zdobyć się na uśmiech. I nie rozumiem, jaki inni chłopcy mogą się zdobyć na wesołość. Ja kocham ,mamo, teraz dopiero zrozumiałem, jakże ty mi jesteś bliska. Nie dziw się, że ten list pisany jest tak krzywo, piszę go bowiem na ziemi. 
  • Mamo, błagam Cię na wszystko, przyjedź do mnie. Mamusiu, żebym był mógł z tobą porozmawiać, tobym cię jakoś przebłagał. Ale tu nie mogę się wypowiedzieć. Pamiętaj o tym, że pisząc ten list, płaczę. 
  • Kochana Mamo, niech mnie krew zaleje, jeżeli tu jest złe żarcie albo jeżeli tu jest w ogóle źle. Wszystko leci jak lalka. Jest tylko malutki feler, mianowicie nie ma śniegu. Jak tu jestem, to ani razu nie miałem na nogach desek. Myślę, że uwzględnisz to i pozwolisz mi zostać do czternastego. Szkołę nadrobię na pewno, a jakbym mógł wrócić do domu, nie zjechawszy ani razu na nartach. 
  • Mateńko kochana, zdrów jestem i cały tylko mi zimno cholernie. Nie odpisujesz? Dlaczego? Czy przyślesz mi pierzynę? Jak nie przyślesz, to się ożenię - mam akurat kandydatkę z pierzyną. Więc wybieraj - albo-albo.
  • W dzień twoich imienin Kochany stary, całym sercem i całą duszą jestem z Tobą. Głęboko wierzę w to, że zobaczymy się wkrótce i że będziemy umieli ze sobą rozmawiać jak Ojciec z Synem. Przesyłam ci trochę drobiazgów toaletowych na imieniny - czy dostałeś je? Nie wysyłałem dużo, bo nie chciałem, żebyś zapłacił duże cło.  
  • Co do lekarstw, posyłam Ci skład chemiczny Neurobionu - daj lekarzowi do przeczytania i niech lekarz Ci powie, czy zastrzyki są w porządku, czy nie. Jeśli lekarz zna jakieś lepsze lekarstwo, to niech powie jakie. Ja na razie jestem w Kopenhadze, a mój dobry lekarz, do którego chodzę, jest w Monachium. Będę go dopiero widział po jakimś czasie.
Z pamiętnika (powstawał w 1945 r.):
  • Przy rąbaniu kawałek drzewa uderzył ciocię w łepetynę, czym ciocia bynajmniej nie czuła się zachwycona. Następnie niechcący porąbałem stołek  Babci Ali (niech ją kule biją). Gdakała mi o tym przez godzinę. Wredny babsztyl, czy;li inaczej babcia Ali (niech ja paraliż kręci). Nie lubimy jej. Dokucza nam i swoim skrzeczeniem mąci ciszę. 
  • Chciałbym zostać lotnikiem. Uważam, że to jest najładniejszy zawód. Jakiż zawód jest piękniejszy? Jakiż zawód daje więcej emocji? Automobilista - bardzo pięknie. Marynarz - cudnie. Ale to już nie to co lotnik. [...] A jednak wolałbym zginąć taka śmiercią jak Ikar, Lilienthal, Idzikowski, Żwirko, Puławski, niż być rozjechanym przez pędzący samochód albo zginąć w głębinach morskich. 
  • Dzisiaj byłem na defiladzie armii Berlinga. Było to o godzinie pierwszej po południu na rogu ulic Śląskiej i Drugiej Alei. Najpierw rozległy się wrzaski: "Idą!!! Idą!!!" i wkroczył oddział Wojska Polskiego z karabinami maszynowymi. Na jego czele szedł mały porucznik z szablą i rewolwerem, na przedzie tego oddziału szła orkiestra. 
  • Pierwszy pamiętnik pisałem, mając jedenaście lat. Mam nadzieje, że będę pisał jeszcze więcej i jeszcze ładniej.
  • Dzisiaj zaszedł ważny wypadek, który należy zanotować, a było to tak: podczas działań wojennych na terenie miasta Częstochowy wysadzono w powietrze pociąg z amunicją. Był straszny huk, wstrząs i podmuch.  Mniej więcej w promieniu pięciu kilometrów pozrywało dachy. 
  • Auu! Auu! O ja nieszczęśliwy! O ja biedne opuszczone dziecko! Auu! Auu! Moja mama pojechała do Warszawy i nie wraca, a ja nieszczęsny tęsknie okropnie. Co prawda przyjechać miała dopiero jutro, ale ja się tak stęskniłem, że dla mnie jeden dzień to tyle co septylion lat. Oj, być bez matki to straszna rzecz!
  • Mam takie piekielne samopoczucie, czuję się taki samotny i opuszczony, że nie wiem, co ze sobą zrobić. Wpadły mi pod rękę papierosy i zapałki. Po chwili stałem, zaciągając się wonnym dymem papierosa... Ala patrzyła na mnie zgorszona.
Proszę zwrócić uwagę na dygresje dotyczące kampanii polskiej 1939 r., wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. Niezwykłe są wnioski, do jakich dochodził 11-letni Marek. Ile mądrości odnajdujemy choćby w takim zapisie: "Ale przyjdzie czas, przyjdzie dzień, w którym przyjdą wojska ze Wschodu , Zachodu, przyjdą i połączą się. I powstanie wielka, niepodległa Polska. Polska, której nikt nie zwalczył i nie zwalczy...". Nie chce się wierzyć, że to pisało dziecko w wieku szkolnym. Ależ on łudził się nową wojną z... Rosjanami: "Gdy zwalczą Niemcy, to jeszcze zostaje Rosja... Rosja kraj wielki, chciwy, okrutny, kraj ten nienawidzi Polski". Wspomina rok '20, aby na koniec dodać: "Ale dla nas, Polaków, nie istnieje beznadziejny bój. Nas mogą zgnębić ciałem, ale duszy naszej nikt nie zgnębi, naszej wiary w zwycięstwo nikt nie złamie. Naszej wiary nie złamie ani nie zawojuje żadne oręże...". Jak nie być pod wrażeniem dojrzałości chłopca-Hłaski? To kolejne zaskoczenie tej lektury.
Pisanie listów zamiera. Zaniedbałem na dobre prowadzenie mego pamiętnika. Przeszło sześć tysięcy stron, trzy dekady pisania - umarły bezpowrotnie? Stąd me zaskoczenie wobec Mistrza. Tylko, że tych kilkadziesiąt stron może przeczytać każdy zainteresowany, kiedy moje bazgrolenie tak naprawdę nikogo nie obchodzi i kiedyś znajdzie się na stosie makulatury. Psu na budę! 
Ufam, że tych kilkanaście zapisów sprawi, że docenicie wartość "Listów i pamiętnika" i zechcecie je posiąść, zdobyć, wyprosić na prezent. Wkrótce Święta. Ze swej strony mogę tylko życzyć jednego: miłej lektury

1 komentarz:

  1. "Człowiek nie potrafi ocenić swoich błędów tak długo, jak opowiadanie leży w szufladzie biurka; trzeba je opublikować i zacząć wstydzić się za nie; to jest jedyna możliwość nauczenia się czegokolwiek na przyszłość.” – Marek Hłasko

    Może warto posłuchać rady....

    Luna

    OdpowiedzUsuń