czwartek, października 12, 2017

Historia przyszła do mnie sama - otwarcie 8 - "pradziadek od Andersa" (cz. 1)

Od 21 grudnia roku minionego ani jednego wpisu w tym cyklu. Czyżby boska Klio omijała mnie łukiem, niczym zadżumionego? Nic bardziej mylnego. Wydarzeniem kończącego się roku szkolnego pozostanie dla mnie, oprócz spotkania z panem Michałem Gąsiorem (rocznik 1930), to co odsłoniła z  rodzinnej historii uczennica Natalia
(...)
I tak urwało się moje pisanie z 16 czerwca tego roku. Lenistwo? Zniechęcenie? A może jakaś wewnętrzna przezorność? Trudno, abym usprawiedliwiał w tak uczniowski sposób. Miałem wakacje, aby wrócić do tematu. Nie wróciłem. I jestem z tego kontent.
Co ja mogłem napisać tych kilka miesięcy temu? Że bohater "od Andersa" żył w latach 1902-1998. Że był więźniem Starobielska. Że opuścił z gen. Wł. Andersem nieludzką ziemię, bił się pod Monte Cassino i wrócił do kraju. Tego zdjęcia bym tu nie umieścił, bo bym go po prostu nie miał.

Mogłem pokazać zdjęcia odznaczeń, jakie Natalia odważyła się przynieść, pokazać. I tu zaraz je pokażę. Dowody na to kim był "pradziadek od Andersa". Sierżant 7 Pułku Pancernego II Korpusu Polskiego. Mogłem zacytować fragmenty życiorysu, jakie sam waleczny przodek spisał przed śmiercią.


Mogłem pokazać zdjęcia munduru. Tak, tego samego, który widzimy na fotografii obok. Niestety oddany w depozyt pewnego lokalnego muzeum ziemi kujawskiej został na tyle zaniedbany, że rodzina Natalii odzyskała go. Te uszkodzenia (może należałoby napisać: rany?), które ujawniają kadry, to skutek muzealnych zaniedbań i... barbarzyństwa! Tak, będę krzyczał! Bo jakieś bydlę wydarło z lewego rękawa widoczną na fotografii plakietkę z Syrenką, symbolem II Korpusu Polskiego. Spodni mundurowych nie udało się uratować. Pozostał beret.


To już było dla mnie przeżycie: móc dotykać ten mundur, fotografować plakietki, dystynkcje. To jak obcowanie z wielką historią. Przecież tą bluzę nosił jeden z tych, którzy przeżyli Starobielsk, potem przez Palestynę i Egipt dotarł przed masyw Monte Cassino. To przecież o takich, jak ON śpiewaliśmy przez lata: "I poszli przez ogień straceńcy, niejeden z nich dostał i padł...".


Na moje pytanie czy zachowały się jakieś dokumenty lub zdjęcia pradziadka Natalia odpowiadał: pradziadek zniszczył. Dopowiedziała również o tym, że pradziadek nigdy nie uczestniczył w rocznicowych spotkaniach, obchodach. Sensacja wybuchła kilka dni temu (już tą wiedzą dzieliłem się na moim FB): SĄ DOKUMENTY! SĄ ZDJĘCIA! JEST CAŁY ALBUM! Niech mi daruje śp. prof. J. Staszewski, ale ja cały czas emocjonalnie przeżywam historię. Nie zmienię tego i siebie! Proszę potraktować tą część, jako zaproszenie do niezwykłej historii. W kolejnych odsłonię częściowo zawartość albumu i dokumentów "pradziadka od Andersa".


Szczędzę tej niezwykłej wiedzy? Może jeden, bardzo długi odcinek znużyłby Czytelników, a tak chcę Was zabrać w świat niezwykłego dla mnie odkrywania przeszłości Bohatera. A nie wszystko ujawniałem na FB. Zapewniam. Sensację odczytałem w ostatnią niedzielę. I jestem poruszony dwoma zdaniami więźnia Starobielska! W swoim czasie przytoczę je. Pragnę w tym miejscu podziękować rodzicowi Natalii za okazane zaufanie i wypożyczenie bezcennych pamiątek po swym przodku oraz za możliwość publikowania tych informacji. Wszystkie pamiątki już wróciły do rodziny Natalii. Historia bardzo szczodrze mnie obdarowała. Proszę o cierpliwość.


Swój podziw dla "pradziadka od Andersa" chcę wyrazić kładąc tu strofę nieśmiertelnej poezji mistrza Jana Kochanowskiego:

A JEŚLI KOMU DROGA OTWARTA DO NIEBA,
TYM, CO SŁUŻĄ OJCZYŹNIE. WĄTPIĆ NIE POTRZEBA,
ŻEBY CO IM ZAZDROŚĆ UJMIE, BÓG NAGRADZAĆ BĘDZIE,
A CNOTA KIEDYKOLWIEK MIEJSCE SWE OSIĘDZIE. 

3 komentarze:

  1. Wpis w istocie, bardzo emocjonalny.Trudno jednak, zachowywać spokój, jeśli obdarowując zaufaniem , przekazuje się "coś" tak cennego, a ktoś to ignorując zanieduje.(to krzyczy o pomstę do nieba).
    Co do historyka- histeryka(proszę darować mi to określenie), to powinno być ich więcej.
    Pamiętam "takiego" z lat szkolonych i wspominam go bardzo pozytywnie.
    Bo choć chwilami zachowanie emocjonalne(histeryczne) wprawiało w osłupienie, to po chwili skłaniało do refleksji.
    Podsumowując, więcej historyków- "narwańców".
    Panu życzę owocnego tropienia historii i pozdrawiam.

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Staram się. Takich historii nie byłoby bez moich uczniów. Patrzenie na historię przez pryzmat dziejów własnej rodziny bardzo do niej zbliża, przestaje być anonimowa, li tylko zapisem z przegadanego podręcznika.

    OdpowiedzUsuń
  3. ...i to się pamięta.
    Historia wiecznie żywa.

    Luna

    OdpowiedzUsuń