piątek, sierpnia 04, 2017
Spotkanie z Pegazem (105) Krzysztof Kamil Baczyński "Gdy broń dymiącą"
4 sierpnia 1944 roku zginął w bezsensowny sposób Krzysztof Kamil Baczyński (1921-1944). Dla wielu z nas odkrywaniem Jego poezji była pieśń "Wiersze Baczyńskiego", którą znamy w porywającej interpretacji Ewy Demarczyk. To już równe pół wieku, jak wiersz z muzyką Zygmunta Koniecznego podbił serca wielu:
Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior,
zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne ptasi świst*.
Trudno być obojętnym wobec tego wykonania. I tej treści. Pewnie dla wielu na tym zaczyna się i kończy znajomość twórczości Największego Poety Czasu Wojny. Trudno zapomnieć chwile, kiedy poznawało się inne strofy kogoś tak Niezwykłego. "Elegia o... (chłopcu polskim)", to krzyk pokolenie, które zostało naznaczone i skazane:
Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali, ci syneczku, smutne oczy rudą krwią.
(...)
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?
Był marzec 1944 r. Nie mnie interpretować intencje Autora. Nie cierpiałem tego polonistycznego gadania "a, co poeta miał na myśli". Powtarzanie o nieuchronności śmierci, zagrożeniu - wbrew pozorom wcale nie było oczywiste. Nie wiemy, co by było gdyby... To jakaś bzdurna próba tworzenia historii alternatywnej. Kto to wymyślił?! Nie ma czegoś takiego! Czy gdyby nie godzina "W" Krzysztof Kamil Baczyński przeżyłby? Nie wiemy. 4 sierpnia strzał niemieckiego snajpera zdruzgotał to życie, pogrzebał ten talent, rzucił na stos:
Coraz to z Ciebie jako z drzazgi smolnej
Wokół lecą szmaty zapalone
Gorejąc nie wiesz czy stawasz się wolny
Czy to co twoje będzie zatracone
Tak, wielki Cypriana Kamil Norwid "Po to właśnie". Wieź duchowa kolejnego pokolenia Poetów. Powstanie warszawskie wydarło wiele innych stron literackich życiorysów. Był marzec 1944 r., kiedy KKB napisał wiersz zaczynający się od słów: "Gdy broń dymiącą". Pięć miesięcy później - już nie żył.
Gdy broń dymiącą z dłoni wyjmę
i grzbiet jak pręt rozgrzany stygnie,
niech mi nie kładą gwiazd na skronie
i pomnik niech nie staje przy mnie.
Bo przecież trzeba znów pokochać.
Palce mam - każdy czarną lufą,
co zabić umie. - Teraz nimi
grać trzeba, i to grać do słuchu.
Bo przecież trzeba znów miłować.
Oczy - granaty pełne śmierci,
a tu by trzeba w ludzi spojrzeć i tak,
by Boga dojrzeć w piersi.
Bo przecież trzeba czas przemienić,
a tutaj ciemna we mnie siła,
i trzeba blaskiem kazać ziemi,
by z sercem razem jak krew biła.
Wrócę, rzemieślnik skamieniały,
pod dach rozległy jasny pogód,
do rzeźb swych - tych, co już się stały,
i tych, co stać się jeszcze mogą.
I dawne będą wzrok obracać -
niezdarne słupy pełne burzy,
i te, których nie tknęła praca
jak oddech niewidzialnej róży.
I pośród nich jakże ja stanę z garścią,
co tylko strzelać umie, z wiarą,
co śmiercią przeorana, z sercem,
co nic już nie rozumie?
Ale jeżelim spalił młodość,
jak palą kraje w wielkim hymnie,
to nie zapomni czas narodu,
a Bóg jak płomień stanie przy mnie.
I wtedy, wtedy liść mi każdy
albo mi wróbel z nieba sfrunie
i jego głos - już głosem prawdy,
i poznam głos, poczuję: umiem.
I szmer ptaszęcy mi przypomni,
że znałem miłość, i obudzi
zdrętwiałe dłonie - jak łodygi,
i pocznę kwiaty, gwiazdy, ludzi,
i ziemię w morza szum przemienię,
i drzewa w zwierząt linie miękkie,
i wtedy spadnie mi na rękę
w pieśni odrosła - wierna ziemia.
Mogę się zgodzić, że po wojnie Krzysztof Kamil mógł podzielić los swego pokolenia. W końcu oprawcy z UB zastukali do drzwi pani Stefanii Baczyńskiej. Nie przyszli po marchewkę, ale po jej Syna. Nikt nie doniósł, że "Jan Bugaj" zginął 4 VIII 1944 r.? Jutro 96. lat kończy pisarz tyle znany, co i różnie oceniany: Roman Bratny. To jego "Kolumbom. Rocznik 20" zawdzięczamy określenie dla całego tego pokolenia. Bez względu na poziom i interpretacje tej literatury, to jednak znamienny głos na drodze do zrozumienia tamtego okresu**.
Trudno, aby nie wrócić na chwilę do jednego jeszcze Wieszcza, Juliusza Słowackiego. To przecież z "Testamentu mego" Aleksander Kamiński zapożyczył tytuł do swej powieści:
Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!..
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!..
Krzysztof Kamil Baczyński był jednym z onych kamieni.
* patrz Spotkania z Pegazem odc. 33 (4 VIII 2014)
** patrz "Katyń" (13 IV 2013)
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.