wtorek, maja 30, 2017

Przeczytania... (216) Wojciech Młynarski "Od oddechu do oddechu" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka)

"Łatwo nam przyjdzie przyznać, że lepiej jest, jeśli po usłyszeniu czy przeczytaniu czegoś będziemy skłonni sp-ostrzegać świat jako nam życzliwszy. I jeśli będziemy mogli uznać swój wkład w tę - oby najpowszechniejszą - życzliwość. Ale przecież z drugiej strony zbyt często kusi nas wspólnota wrogości, często jednoczymy się w oburzeniach i w oskarżeniach. Atrakcyjna jest też, i to bardzo, ponurość pesymistycznych refleksji. [...] Z satysfakcją sięgamy po mocne słowa, mówiąc o polskim piekle, niemożliwości porozumienia i powszechnej nienawiści. I nie pomagają zapewnienia, że zgoda buduje" - wielgachnie dłuuugi ten cytat. To ze wstępu "Młynarski. Absolutnie" samego prof. Jerzego Bralczyka, który poprzedza tom poezji/tekstów/piosenek (niepotrzebne skreślić) Wojciecha Młynarskiego "Od oddechu do oddechu", Wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Śmierć 15 marca tego roku mistrza Wojciecha Młynarskiego na pewno pobudza do wzmożonej refleksji nad tą niezwykłą twórczością. Wysypią się niczym z rogu obfitości różne publikacje gazetowe, płytowe czy książkowe. Nie dotyczy to jednak "Od oddechu do oddechu". Bo książka/antologia ukazała się jeszcze w styczniu tego roku. 
Na ostatniej stronie, tam gdzie stopka Wydawcy, znajdziemy m. in. zapis: "Wydawnictwo pragnie podziękować Agacie, Paulinie i Janowi Emilowi Młynarskiemu, którzy od samego początku uczestniczyli w powstawaniu tego tomu". Jest i taki zapis: "Koncepcja książki oraz wybór wierszy Michał Nalewski".
Na czym polega niezwykłość tomu, tych blisko pięciuset stron? To książka do czytania, ale i... podśpiewywania. Bo przecież wiele zawartych tu utworów znamy jako piosenki i to nie koniecznie wyśpiewane przez niezwykłego Autora, bo bezbłędnie rozpoznamy te, które wylansowali m. in. Kalina Jędrusik, Edyta Geppert, Hanna Banaszak, Jan Kobuszewski, Wiesław Gołas, Michał Bajor czy "Skaldowie".

Bądź moim natchnieniem,
że świat zmienię przeświadczeniem
pięknym bądź, bo skąd mam je wziąć?
Zły czas unieważnij,
daj blask mojej wyobraźni,
myślom mym bądź jak czuły rym.

            Improwizacją kolorową rządź,
            ekranizacją moich marzeń bądź.
            Bądź grą gdzie co los to fant,
            bądź listem na post restante.
            Blondynką mi bądź niedużą
            i moją wielką muzą
.

Jak z morza tego piękna wyjąć kilka (-naście) fraz? Przecież to egoizm! Mogę tylko zrobić właśnie tak: sięgnąć po utwory, które coś dla mnie znaczą lub (co samego mnie zaskakuje) których nie znam lub po prostu zgubiłem z pamięci. Smutne to. Mimo wszystko.
Rok 1963. Mój rok. Od 54 lat. A utwór poznałem za sprawą... dziecięcej interpretacji w jednym z odcinków "Wojny domowej" w reż. Jerzego Gruzy.   Tak, chodzi piosenkę pt. "Z kim tak ci będzie źle jak ze mną": 

Oszukiwałeś mnie! Dręczyłeś mnie!
Na każdą prośbę mą odpowiedź miałeś jedną: nie!
Może to lepiej, po co dłużej grać,
Gdy polska kuchnia i to ciało cię przestało brać.
Byliśmy zbyt sentymentalni,
Krótko przeciąłeś ten głupi melodramat:
Nad miastem świt, na stole kwit z chemicznej pralni
Z krótkim dopiskiem: Odchodzę, odbierz sama


Nie zapominajmy, że twórczość Wojciecha Młynarskiego nie była tylko do śmiechu. Że w sposób satyryczny piętnował narodowe wady (np. "W Polskę jedziemy"), ale wbijały ostrzem swej krytyki, jak "Polska miłość":


Nie umie błądzić gdzieś we mgle,
z obłoków tu nie spadła, nie
na pięknych słowach nie zna się polska miłość,
zlecone prace musi brać,
nocą koszule twoje prać
rano po bułki w sklepie stać, polska miłość,
potem jest senna w środku dnia,
na imię zaś czasami ma
tak właśnie jak dziewczyna ta... Jak jej było?
Nie lubi się rozczulać zbyt,
gra czasem w towarzyski flirt,
czasem do wojska pisze list polska miłość.


Wiek słuchacza nie miał znaczenia. "Jesteśmy na wczasach" powstawało, kiedy miałem ledwo trzylatka. Nie mogę przypomnieć sobie, kiedy po raz pierwszy słyszałem po raz pierwszy frazę: "Dla sympatycznej panny Krysi z turnusu trzeciego / od sympatycznego oczywiście pana Mietka: Pucio-Pucio...". Kiedy pierwszy raz śpiewałem TO? Nie mogę pamiętać. Na pewno czas przedszkolnej piaskownicy...


A panna Krysia, panna Krysia
z panem Mietkiem, co się tuż przed chwilą przysiadł
przemierzała wzdłuż i wszerz parkietu przestrzeń,
ale nigdy nie spojrzała ku orkiestrze,
skąd basisty rozmarzony wzrok
śledził wciąż jej każdy gest i krok.  

Zawsze podziwiałem jedno: dlaczego cenzura puszczała do obiegu wiele z utworów W. Młynarskiego. Czy w odpowiednim urzędzie siedzieli niegramotni idioci, którzy nie rozumieli oczywistych dla każdego średnio inteligentnego obywatela PRL-u wypływających aluzji i puent? Jeden z moich ulubionych utworów, jaki rzecz jasna odnajdujemy w tej cennej antologii:

Ej, wy, wy, ludzie, wy, tych pogróżek nie kupujta
i choć szaleje wójt, wy wójta się nie bójta!
Ej, wy, wy ludzie, wy, se złym strachem głów nie trujta
i choć zabija wójt, wy wójta się nie bójta!
Ej, wy, wy, ludzie, wy, raz się w kupę wziąć spróbujta,
niech wójt nie gnębi was, wy same zapanujta tu!

Któż piękniej pisał o miłości. "Prześliczna wiolonczelistka", to przecież  kanon sprzed 40-stu laty. Trzeba być Pinokiem, aby nie ulec magii i tekstu, i interpretacji "Skaldów", i nie ma co ukrywać urody młodziutkiej Ewy Szykulskiej.

Prześliczna wio, wiolo, wiolonczelistka la la la
Prześliczna wio, wiolo, wiolonczelistka
Jej oczy lśnią la la la la, jej usta drżą la la la la
Gdy dłonią swą la la la la struny przyciska

Nad czołem jej pochyla się muza tuż, tuż
Bo oto ta chwila przyszła już
Niewielki, pan dyrygent, batutą da znak
A ona natchniona, ona zagra ta
k

Ileż w tym, co znajdujemy w tym tomie... przesłań do nas. Nie sądzę, aby po śmierci Wojciecha Młynarskiego "ludzie z Wiejskiej"  bez względu na opcję rzucili się do czytania, uzupełniania swej wiedzy. I poszli za przykładem Mistrza, który prosił "Lubmy się trochę":

Nim na czoła włożym wieńce,
zanim przejrzą ślepe kuchnie,
nim weźmiemy się za ręce,
nim dokoła radość buchnie,
nim mentora nadętego
zajmą kalambury płoche,
ludzie, w środku dnia szarego
lubmy się trochę!


Nie wiem czy poezja hurtowo zmienia charaktery. Wątpię. Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, że mieliśmy szczęście, że za naszego żywota ktoś taki, jak W.M. tworzył, to musi zdobyć ten tom. Nie tylko postawić go sobie na półce, bo to podnosi w oczach znajomych nasze własne ego. Młynarski nie jest po, to aby nim dopełniać pokazowe (czytaj: martwe) księgozbiory. Mój egzemplarz stanie w doborowym towarzystwie Mickiewicza, Syrokomli, Broniewskiego, Słonimskiego, Kofty, Kaczmarskiego. "Kocham jutro" - znamy w wykonaniu M. Bajora:

Niczego zmienić w tym nie mogę,
Lecz przez zakręty życia mego
Mogę wyruszyć w dalszą drogę
Z nadzieją nową i dlatego

Kocham jutro
Z jego każdą obietnicą
Z jego wielką tajemnicą
Kocham jutro

Kocham jutro
Co porwane myśli sklei
Które bratem jest nadziei
Kocham jutro


Jak w ogóle można zamknąć ten tom?  Pewnie, że siedząc przed komputerem, włączam YT i słucham, ogrzewam się słowem niezwykłym, jakiego może już nigdy nie usłyszymy. W czasach, kiedy splendoru dodaje publiczne powtarzanie, że coś jest "zajebi.....e" - ktoś taki jak Wojciech Młynarski był niczym ostatni Mohikanin:

Ogrzej mnie
wierszyku pełen cudowności,
wspólniku mojej bezsenności
ogrzej, ogrzej mnie!
Rozżarz mnie
niedokończona zdań wymiano,
cudowna kłótnio, w pół urwana
rozżarz, rozżarz mnie!
         Ach, życie, rozżarz, ogrzej duszę mą, bo skona,
         do stu, do dwustu, do tysiąca, do miliona,
         wsłuchaj się w duszy mojej prośby natarczywe:
 

         Chcę mieć gorączkę! Give me fever!
         Rozpal mnie
         blada kuzynko Melpomeno,
         jedną zagraną dobrze sceną,
         rozpal, rozpal mnie.
         Ogrzej mnie,
         świecie utkany z głupich marzeń,
         akordeonie w nocnym barze,
         ogrzej, ogrzej mnie.


Mamy za sobą 26 maja, Dzień Matki. Chyba wszyscy znamy tekst/wiersz/piosenkę, który pewnie często wraca do nas, ba! nucimy go naszym Mamom: "Nie ma jak u mamy kto nie wierzy jego rzecz...". Poświęciłem mu ostatnie "Spotkanie z Pegazem". Dlatego chcę zwrócić uwagę na inne utwór, poruszający, mądry, dedykowany własnej Mamie przez synka Wojciecha:

Uśmiech matek ozdobi oblicze
Matki będą powtarzały sobie
Że dziś muszą wrócić królewicze
Zagubieni po świecie synowie
Każda matka łzę jasną uroni
Drzwi otworzy niezgrabnie i prędko
Syn królewicz wrócił szóstką koni...
Nie, to tylko pan listonosz, z rentą
                 Biegnący przez huczący kram 

                 dnia twego,
                 tak dawno już nie byłem tam,

                 dlaczego?


Dlaczego w tym wydaniu "Tupot białych mew" został pozbawiony tego prologu, jaki  możemy usłyszeć na nagraniach płytowych (patrz też choćby YT):


Komu ocean nie był nigdy jak brat bliski,
komu nie pasły oka dumnych fal rozpryski
lub kto chce życie swe w wygodnym łóżku prześnić
tego nie porwie groźne piękno mojej pieśni.
Bo nazbyt szybko urok chwili takiej mija,
gdy się odbija... gdy od brzegu się odbija
i po surowej wachcie, w pierwszym błogim śnie
o bladym świcie słyszy się
Mogłem tylko dać 

Chcę zwrócić uwagę na strofy, których nie tylko, że nie znałem, nigdy nie poznałem, ale mnie zaskoczyły swoim przesłaniem. Pewnie do wiersza/tekstu wrócę 1 sierpnia, kiedy przyjdzie nam wspominać czas, kiedy warszawskie dzieci poszły w bój. "Jutro - Warszawa" godna jest poznania w 100%. W końcu to nie norma maturalna, że starczy wydobyć z siebie 30% znajomości treści z treści:

Te dziewczyny, co Powstanie świętowały,
O swych czynach opowiadać nie umiały.
Jeśli padły - padły cicho jak te kłosy,
Jeśli żyją - wplotą kwiaty w jasne włosy.
Te dziewczyny, co Powstanie świętowały,
W tamte dni we włosy kwiatów nie wplatały...
Jeśli padły - noszą dziś imiona sławy,
Jeśli żyją - to powrócą do Warszawy. 


Tak zrobiła się mini lista-przebojów. Nie wyobrażam sobie mego czasu od wczesnego dzieciństwa do teraz bez Wojciecha Młynarskiego. Często wracał do mnie tekst, którego opanowanie zawdzięczam podwójnemu albumowi, który nazywał się tak, jak cytowany tu utwór "Szajba":

Poprzez życia rwące fale
Człowiek tłucze się jak łajba,
Z wierzchu bywa – wcale, wcale,
Ale w środku – taka szajba…


I tak myślałem zakończyć skromne spojrzenie na ten niezwykły tom. Do śmiechu, do zadumy, do nie lekceważenia. Na moim blogu historia i ja cod 31 III 2013 r. pojawia się cykl pt. "Spotkania z Pegazem". Przypadek, ale otworzyłem go wierszem właśnie Wojciecha Młynarskiego "Po co babcię denerwować". Ale... Kiedy miałem 20 lat i zdawałem maturę powstawał lirycznie-uczuciowy utwór "Lubię wracać tam gdzie byłem". Też TAK mam, zerkam na podwórza przy ul. Granicznej czy Śniadeckich, przystaję przy placu u zbiegu Fredry i Warszawskiej (wątpię, by tamta... dziewczyna z warkoczami pamiętała), zajeżdżam rowerem na ul. Lisią 32, mijam kamienice, staję przy siatce, za którą było me przedszkole przy ul. Kopernika (pamiętam gazowe lampy, które tam stały jeszcze do końca lat 60-tych XX w.):

Lubię, lubię wracać tam gdzie byłem już
Pod ten balkon pełen pnących róż,
Na uliczki te - znajome tak.
Do znajomych drzwi pukać myśląc czy...
Czy nie stanie w nich czasami
Ta dziewczyna z warkoczami.
 

Lubię wracać w strony, które znam.
Po wspomnienia zostawione tam.
By się przejrzeć w nich, odnaleźć w nich
Choćby nikły cień pierwszych serca drżeń...
Kilka nut i kilka wierszy z czasów,
Gdy kochałaś pierwszy raz.


I na koniec zrobiło się smutno, nostalgicznie, staro. Zapytała mnie ostatnio moja uczennica/licealistka Martyna, jak w świadomości pojawia się nieuchronność przemijania. No to mamy to również tu. Piszę o utworach, które są moimi rówieśnikami (powstającymi od 1963 r.). Zapewne za 54 lata będą grane, jak piosenki, które wykonywali H. Ordonówna, T. Mankiewiczówna, E. Bodo czy A. Żabczyński. Ja tego już nie sprawdzę. Mnie po prostu za kolejne 54 lata  nie będzie. Czy mój Wnuk będzie mruczał pod nosem linię melodyczną do wierszy/tekstów/utworów W. Młynarskiego? Nie wiem. W 2067 r. zbliżał się będzie do sześćdziesiątki. Chcę wierzyć, że TO  tekściarstwo nie odejdzie do lamusa wraz ze śmiercią swego Autora.

*      *      *

Warto na koniec raz jeszcze oddać miejsce prof. J. Bralczykowi: "Ale popatrzmy, jak silna może być też radość ze wspólnego zrozumienia jakiegoś czegoś, na przykład ze spostrzeżenia podobieństw naszych reakcji na głęboki żart. Lubimy czuć się inteligentni, także wspólnie, i wspólnie rozumieć aluzje i inne nieoczywiste odniesienia". Dzięki poezji/tekstom/piosenkom Młynarskiego (1941-2017) była możliwość takiej inteligentnej wspólnoty. Rozumny człowiek powinien czuć się odrzucony, jeśli w takim kręgu nie znalazłby się. Wypchnąć nas z niego może tylko bezdenna głupota i hołdowanie niskim pobudkom, durnym ideologiom, skretyniały poglądom. 

6 komentarzy:

  1. Młynarski dobry na BURZĘ I HURAGANY

    Mona

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym dorzucił: i na resztę życia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wojciech Młynarski,autor wielu moich ukochanych piosenek.
    Ostatnio szczególnie mi bliska stała się płyta Michała Bajora" Moja miłość ".Cudowne powroty do tekstów już znanych w wykonaniu innych wokalistów.
    Jednak moja ulubiona, to tytułowa ... Płyta tym bardziej wyjątkowa, bo od wyjątkowej, niezwykle bliskiej osoby.
    Polecam, warto oddać się przyjemności słuchania, przeżywania

    Jeremi

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam tej płyty. Ale też mam ulubione utwory w interpretacji M. Bajora. Zmuszasz mnie do powrotu i wsłuchaniu się w kilkanaście nut. Niezwykłych nut!

    OdpowiedzUsuń
  5. Serdecznie zachęcam.
    Rzeczy niezwykle budzą imperatyw.
    Ogronną chęć poznawania, odkrywania.
    Nie sposób pozostać obojętnym

    Jeremi

    OdpowiedzUsuń