poniedziałek, maja 01, 2017

Deutsche Hörer! - Thomasa Manna głos do pokonanych Niemiec

2 maja 1945 r. skapitulował Berlin!
Vox populi I: "Nie ma już żadnych rozkazów, żadnych informacji, niczego. Żadna świnia nie zatroszczy się o nas"
Adolf Hitler uciekł przed odpowiedzialnością. Był zdania: "Nie mam ochoty wpaść w ręce wrogów, którzy dla uciechy otumanionych mas zechcą urządzić spektakl zaaranżowany przez Żydów". Zastrzelił się w swoim bunkrze 30 kwietnia 1945 r. Uwolnił siebie od odpowiedzialności za ogrom zbrodni, jakie rozpętał, za chaos, w który wpędził świat! Nie zasiadł na ławie oskarżonych w Norymberdze (Nürnberg),
Vox populi II: "Hitler nie żyje, a my - cóż, postępujemy tak, jakby nas to nie dotyczyło, jak gdyby chodziło o najbardziej obojętną osobę na świecie".
Magda Goebbels w berlińskim bunkrze zamordowała swe dzieci! Helga, Hildegarda, Hedwig, Holdine, Heidrun und Helmut zapłacą za oddanie swych rodziców Führerowi. W końcu, to nie przypadek, że wszystkie ich imiona zaczynały się na literę "H", jak Hitler!...

Vox populi III: "Szkoda, że Hitlera nie zesłali na Syberię. Ale ta świnia okazała się takim tchórzem, że strzeliła sobie w łeb". 
Wielu dygnitarzy i wojskowych poszło do piekła za swym Führerem: "Bormann, który usiłował uciec z Berlina, oraz Himmler, Ley i Göring, którzy znaleźli się w alianckiej niewoli, ostatecznie postanowili odebrać sobie życie, podobnie jak ośmiu z 41 gauleiterów, siedmiu z 47 wyższych dowódców SS i policji, 53 z 554 generałów i feldmarszałków wojsk lądowych, czternastu z 98 dowódców Luftwaffe, wreszcie jedenastu z 53 admirałów" - skrupulatnie wylicza Ian Kershaw.
Vox populi IV: "Wszyscy berlińczycy widzą, że Rosjanie wkrótce wejdą do Berlina, i nie widzą innego rozwiązania - poza cyjankiem"*. 
Pamiętam, jak na początku lat 90-tych w prasie (m. in. "Wprost") stawiano zaskakujące (jak mniemałem) pytanie: "Czy grozi nam nazizm". Kiedy obserwuję dziwne przemiany nad Wisłą przestaję się dziwić. W majestacie prawa dokonuje się demontażu instytucji demokratycznych. Inaczej było w Republice Weimarskiej, nim ta przepoczwarzyła się w Drittes Reich (1933-1945)? Pewnie, że nie można demonizować (choć rządzący i ich poplecznicy ochoczo, i bezkarnie oblekają swych adwersarzy w mundury... Wehrmachtu lub SS/SD), ale z drugiej strony trudno milczeć. 


Dlatego sięgam po wypowiedź wielkiego pisarza  Thomasa Manna (1875-1955). "Deutsche Hörer!" - to głos sprzeciwu, jaki rzucał z zagranicy Noblista swemu oczadziałemu nazizmem Narodowi. Nie korzystam z "Deutsche Hörer! Radiosendungen nach Deutschland aus den Jahren 1940 bis 1945" (wyd. Fischer 1987). W jednej z książek o... nacjonalizmie (autorstwa Hansa-Urlicha Wehlera) odnalazłem wetknięty artykuł pt. "Moja światowa niemieckość"**. Tłumaczenie dokonała pani Iwona Burszta. I dzięki temu siadam do pisania czy jak ktoś woli przepisywania dłuższych i krótszych fragmentów:
  • Mnie to szatańskie łajno zwane narodowym socjalizmem nauczyło nienawiści.  
  • Z całej duszy od pierwszych dni pracowałem na zgubę tego hańbiącego ludzkość ekscesu.
  • To nie powinno i nie mogło się wydarzyć. To było niemożliwe - dziś każdy Niemiec tak mówi, więc trzeba w to wierzyć.
  • Egoizmu, jak sądzę, można dowieść równie dobrze, pozostając w Niemczech, jak i z nich uciekając.
  • Trzeba wierzyć, że wysoko rozwinięty, siedemdziesięciomilionowy naród nie mógł postąpić inaczej, jak tylko przez sześć lat znosić reżim krwawych szubrawców, którymi w głębi duszy się brzydził. 
  • ...Niemcy mają już dość swego poniżenia!
  • Jakże inaczej wszystko by wyglądało, gdyby Niemcom dane było samym się wyzwolić.
  • Jak powrócić do ojczyzny, która nie istnieje jako jedność?
  • Powinienem pójść do Rosjan, do Francuzów, do Anglików czy też może do nowych moich rodaków Amerykanów i prosić, by ich bagnety broniły mnie przed narodowym socjalizmem - bynajmniej jeszcze nie martwym ani pogrzebanym? 
  • ...jako Niemiec, który głęboko odczuwa, że wszystko, co uważa się za niemieckie, sprowadza się do strasznej, wspólnej winy narodowej, nie mogę sobie pozwolić na uprawianie krytyki politycznej poczynań zwycięzców. 
  • ...bez względu na to, czy będzie mi to wybaczone, czy nie, tak samo cierpiałem z powodu nędzy narodów zdeptanych przez Niemcy, jak i wtedy, gdy widziałem nieszczęście Niemców i Niemiec.
  • Wszystko, co narodowe, dawno stało się prowincjonalne. 
  • Obcość dobrze mi zrobiła.
  • Moje niemieckie dziedzictwo zabrałem ze sobą.
  • Niech mi wolno będzie przez ostatnie kilka lat mego życia z godnością utrzymywać moją świadomość niemiecką [...].
Te słowa popłynęły w świat 8 listopada 1945 r. dzięki przekazowi radiowemu BBC. Pod rozwagę, jak zwykle. Ku przestrodze. Wyciągajmy wnioski. Pewnie, że podobne urywki nie oddaj w pełni sensu tego, co do rodaków miał do powiedzenia Th. Mann. Myśl przewodnią był powrót do nowych Niemiec, ewentualne zaangażowanie się w polityce. Sam sobie stawiał pytania, na które odpowiadał: "Wstąpić z zapałem na drogę polityki, by wkrótce skończyć żałośnie jak głupiec, który powtarza słowa wszystkich naiwnych:  «Przecież chciałem dobrze»? Umęczony, dla wszystkich podejrzany - i dla Niemców, i dla okupantów?". Kogo określa tym ostatnim słowem? Oczywiście, że Rosjan, Amerykanów, Francuzów i Brytyjczyków.


Miesiąc temu na swoim FB zacytowałem Giordana Bruno (1548-1600). Cyba warto wrócić do tego zdania i utrwalić je tu i teraz:

            "MUSZĄ BYĆ LUDZIE, KTÓRZY MAJĄ ODWAGĘ MÓWIĆ SWOBODNIE".


* cytaty za I. Kershaw "Führer. Walka do ostatniej kropli krwi", Wydawnictwo Znak 2012, tłum. G. Siwek
** Gazeta Wyborcza, 10-11 V 2008, s. 23

Brak komentarzy: