sobota, kwietnia 22, 2017

Arizona Mountain Man odcinek 12

- Zabiję sukinsyna! - w Josepha Bella III wstąpiły chyba wszystkie duchy konfederacji. Poznał przyczynę swego aresztowania. Najpierw nie wierzył w to, co usłyszał od szeryfa. Przyznanie się do nie istniejącego pokrewieństwa z generałem Nathanem Bedfordem Forrestem poskutkowało nie tylko wypuszczeniem go z celi, ale na pożegnanie wypiciem kilku toastów za czasy minione i przede wszystkim Klan. Na samo wyobrażenie zakapturzonych zjaw i płonących krzyży zrobiło mu się niedobrze. Szeryf na szczęście ów stan wziął za objaw słabej głowy Bella III. Co się dowiedział? Gordon Fox oskarżył go o kradzież 150 $, jakie ten pobrał z kasy miejscowego banku na zakup lekarstw i czegoś tam jeszcze.
- Kanalia! - grzało się w nim wszystko. Choć na dworze mróz nie odpuszczał, a śnieg chrzęścił pod butami. Najgorsze, bo nie wiedział, gdzie szukać dawnego kompana od kieliszka. - Wiem. Craft! Peter Craft!
Ruszył w kierunku saloonu. Zapomniał, że jest dobrze po północy.

- Cholera! - drzwi były zamknięte. Szarpnął nimi raz i drugi. Ale bez skutku. Złość wyładował dwoma kopniakami. Cisnął nawet trzy potężne śnieżki w szyld. Ten zakołysał się, a będąc zawieszonym na pordzewiałych łańcuchach, to wydał nieprzyjemny zgrzyt. Ale... Pomyślał, że może Craft mieszka na zapleczu. Obszedł budynek dookoła. Faktycznie - z tyłu były jakieś drzwi. Tu też nie patyczkował się tylko uderzył miarowo pięścią kilka zdecydowanych razów...
Trochę trwało nim zapaliło się światło lampy. Drzwi skrzypnęły i ukazała się w niej twarz jakieś zafrasowanej kobiety.
- Pani... Craft?
- Czego?! - kobieta raczej nieprzyjaźnie odpowiedziała i podniosła lampę ku górze. Jej blady blask ledwo oświetlił twarz Josepha Bella III. - Zamknięte. Stary śpi. Kazał się budzić, gdyby Amm zjawił się, ale tej łajzy...
- Szukam Gordona! - przerwał jej zniecierpliwiony Bell III.
- Jakiego Gordona?! - irytacja kobiety przechodziła na tony gniewu.- Tu nie ma żadnego Gordona!
Już chciała zamknąć drzwi. Bell III wsunął nogę między drzwi. Kobieta zamachała lampą, jakby odganiała złe duchy.
- Szukam Gordona Foxa! Tego aptekarza.
- O tej porze?! - pani Craft zaczęła przebierać nogami.
- No... ząb... ząb... mnie... boli...
- Aaa... Ząb? To idź pan do Briana.
- Na cholerę tam jakiś Brian?! - teraz cierpliwość Bella III stawała do walki z uporem kobiety. - Ja potrzebuję Foxa! Zabiję gada!
- To panu potrzebny jest aptekarz czy jego trup? - badawczy wzrok  pani Craft wbił się w jego rozdygotany podbródek.
- Proszę... niech mi pani powie gdzie on mieszka....
- Kto?!
- Abraham Lincoln! - nie wytrzymał. Bezradność lub bezmyślność kobiety doprowadziła go do szewskiej pasji.
W tym momencie dało się słyszeć męski głos:
- Barbra kogo tam niesie? Amm? Zamykaj, bo chłód idzie!...
- Nie, jakiś przybłęda!
Joseph Bell III rozpoznał głos Petera Crafta:
- To ja! Panie Craft! Bell! Ten dziennikarz...
- Jaki dziennikarz...
Po chwili dopiero stanął w drzwiach. Miał na sobie długą, nocną koszulę i szybko narzuconą marynarkę.
- To pan?
- Ja! Joseph Bell III z Nowego Orleanu. Pamięta pan mnie?
- Znasz tego tu? - wskazała na niego żona.
- Tak, to ten dziennikarz... co ci mówiłem... szeryf go...
- Już mnie wypuścił.
- Co? - to "co" brzmiało, jak reakcja na elekcję samego Szalonego Konia na prezydenta Stanów Zjednoczonych. - Bill nikogo ot tak nie wypuszcza!...
- Byłem niewinny! - uzupełnił Bell. - Wypuszczono mnie.
- A czego się pan, panie Bell, tłucze po mieście o tej porze? Taka zimnica!
- Szuka Foxa! - poinformowała go żona i dwuznacznie mrugnęła okiem.
- Foxa?
- Tak, Foxa - Bellowi do szczęścia brakował tylko komplet Craftów, z którym rozmawiałby, jak z echem w górach. Mróz faktycznie robił swoje. - Szukam Foxa! Gordona Foxa! Tego pijanicy! Aptekarza!
- A skąd pewność, że my wiemy? - zdziwił się Peter Craft .
- Panie Craft... błagam - ton w głosie Bella zmiękł do poziomu wczesnego poddaństwa. I powoli wycedził - Gdzie mieszka Fox?
- Fox? - przeciągle powtórzył Peter Craft.
- F - o - x !
- 5 $.
- Co proszę?!
- 5 $.
- Za co?
- Raz, że mi pan żonę i mnie w nocy budzisz! - zaczął wyliczać na palcach. - Dwa, że żądasz pan informacji... trzy... Mam dalej liczyć?! Zaraz tu zamarznę!...
- Ale nie 5 $! Nie mam przy sobie...
- To żegnam pana, panie Bell IV. Niech pan lepiej kupi sobie borsukową czapkę! Rano u Steva!
- Bell III.
Ale Craft nie myślał o prostowaniu algebraicznej nieścisłości. Chciał się znaleźć jak najszybciej w ciepłym łóżku, z którego wydarł go ten tam... z nowego Orleanu.
- Nie mam tyle przy sobie!... - To był akt rozpaczy i upadku. Zaczął rozgrzewać dłonie. - Rano panu przyniosę.
- To niech rano pan przyjdzie do saloonu. Otwieram o siódmej! dobranoc!...
I już zatrzaskiwał drzwi.
- Dobrze! Niech będzie! 5 $! Moja krzywda!
Peter Craft był nieubłagany. Wysunął przed siebie otwartą dłoń.
- No dobrze... dobrze...
Joseph Bell III zaczął wygrzebywać z kieszonki marynarki drobne, ćwierćdolarówki. Pod nosem burczał "zdzierca! nocny rabunek! bandyta!". Ręka mu drżała. Nie wiadomo tylko czy z dotkliwego zimna czy złości.
- Pan coś mówił, panie Bell IV?
- Bell III, panie Craft! Trzeci! Nie, nic nie mówiłem. Liczę. Jest!
Podał pieniądze Craftowi. Ten wzrokiem przeliczył zawartość dłoni.
- Niech się pan nie obawia. 5 $! Bell III nie jest złodziejem.
- A skąd ja mam to wiedzieć? - z ironią i triumfem zamknął dłoń. - Diabli wiedzą, co wy tam w tym Nowym Orleanie wyprawiacie. Może głosujecie na republikanów.
Joseph Bell III był nie dość, że poirytowany doświadczeniem aresztu, to jeszcze teraz ten świdrujący wzrok Crafta i zimno. A taki wydawał się równy chłop za barem  Teraz niczym poborca podatkowy tkwił nad nim i wdzierał się w jego jestestwo.
- No! - sapnął barman. - Pójdziesz pan prosto, koło kościoła skręcisz w lewo, miniesz skład żelazny Bossa i z górki w dół...
- Jak to z górki w dół? Zabiję się.
- No pod górę byłoby ciężej. Z lewej będzie farma Petersona, a potem jakaś mila, dwie i...
- Jaka mila... jakie dwie? O czym pan mówi?! W taką pogodę? Zamarznę na kość! - Bell poczuł się bezbronny, jak dziecko. Spojrzał w ciemność przed sobą. - To Fox nie mieszka tu? W miasteczku?
Craft rozłożył ręce.
- Gdyby Cornwall miał otwarta stajnię...  Ale ten opój śpi pewnie pod jakąś kurewką u Smacznej Judy. 
- A na co mi stajnia?! - Bell tracił grunt pod nogami.
- Na pewno ma sanie. Ale, jak nie... Poczekaj pan panie do rana - dorzucił bezcenną radę Craft.
- To te dwie mile, to nie koniec.
- Na drugiej mili jest rozjazd! Trzeba minąć kapliczkę i iść nad jezioro...
- Łódka?
- Jaka łódka! W zimie? - Craft już powoli przechodził na pozycje zmęczonego gaduły. - Tam będzie widać młyn i za tym młynem...
- Dwie mile?
- Nie, stoi dom z werandą.
- I tam mieszka Fox?
- I tam mieszka Gordon Fox!
- Uff.
Joseph Bell III nie czekał, aż gospodarz i informator w jednej osobie zamknie drzwi. Pognał w ciemność. Zimność nie miała teraz dla niego znaczenia. Miał jeden cel: dopaść Gordona Foxa! Sprawdził jeszcze w kieszeni. To, co wziął z kufra w hotelowym pokoju cały czas gniotło go w bok...
Kościół był widoczny aż nadto... Minął go. Skład Bossa zamknięty na wszelkie spusty... Coś tam burczał pod nosem i chciał iść dalej. Tym bardziej, że miał przed sobą... zjazd z górki.
- Tylko nie to!
Ciężkie płaty śniegu zaczęły padać na zaskoczoną twarz Josepha Bella III. Ale stan ten pogłębiło coś innego. Z daleka dostrzegł podnoszący się tuman śniegu?
- Co to do cholery? Zamieć?
Po chwili doszło go porykiwanie bydła? Stanął, to złe określenie. Skamieniał z wrażenia. Ujrzał na przedzie rosłego mężczyznę, a za nim stado bydła.

(cdn)

4 komentarze:

  1. Śledzę losy bohaterów
    "- Barbra kogo tam niesie? Amm? Zamykaj, bo chłód idzie!..."
    Czy imię " Barbra ", to przejęzyczenie, czy też zaczerpnięte od Barbry Streisand?

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszy mnie głos Anonymusa (-ski). Nie ma przypadku w moim pisaniu. Wybór imienia z pełną świadomością. Jeśli dokończę kolejne opowiadanie, to bohaterka ma na imię... Connie. To z sympatii do C.Francis i ślad po "Ojcu chrzestnym". A B. Steisand po prostu uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Również jestem jej wielbicielką. Bardzo lubię utwór w jej wykonaniu pod tytułem "Memory"z "Kotów".
    Co do imienia Barbra,wiąże się z nim zabawna anegdota.
    Kolejne opowiadania chętnie przeczytam
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń