niedziela, stycznia 15, 2017

"Jastrząb / The Goshawk" - odc. 10

Najpierw wysiadł inspektor Paul Caxton. Po chwili w drzwiach pociągu pojawia się piastunka z dzieckiem. Zaraz za nimi posterunkowy Starck, który dodatkowo dźwigał walizę. Tym razem pogoda w Worthing była wymarzona. Słonecznie, ale nie upalnie. 
Doktor Sheldon Gooth został uprzedzony o ich przyjeździe. To on nerwowo przechadzał się po peonie i niecierpliwie zerkał czy na horyzoncie nie pojawi się sylwetka parowozu z Londynu. Obok kobieta stała z wózkiem. Pustym wózkiem.
Kiedy tylko wysiedli z wagonu doktor podszedł do nich, a za nimi kobieta z wózkiem.
- Inspektorze?
- Witam, pana doktora! - pełna kurtuazja w powitaniu nadawała temu spotkaniu pewną rangę.  
- Moja siostra Vicky.
- My już się znamy, prawda? - odpowiedziała kobieta z wózkiem. - To jest mała Fedora?
I podeszła do piastunki. Pani Matilda Buring uśmiechnęła się tylko. Vicky wzięła od niej dziecko.
- To jest Fedora?
- Tak - przyznał inspektor Paul Caxton.
Powóz już czekał na nich. 
- Wolałem wziąć konie, niż automobil - wyglądało, jakby doktor Sheldon Gooth tłumaczył się. - Myślę, że koń mniej hałasuje niż mój De Dion-Bouton.
Zapach kawy wypełnił gabinet.
- Czy może mi pan powiedzieć dlaczego Jean zginęła? - doktor Sheldon Gooth zaciągnął się fajką. Byli sami. Piastunka razem z Vicky zajęły się małą Fedorą Beatrycze. Posterunkowy Starck poczuł się  źle i skorzystał z możliwości położenia się. Jakieś proszki podane przez gospodarza zneutralizowały ból, ale i sprawiły, że zmęczony organizm zapadł w błogi sen.
- Pani Wight nie dopilnowała małej Rebecci. Dziecko zmarło. Wtedy sir Winfield wpadł na szalony pomysł, aby odebrać swe nieślubne dziecko, które miał z Jean.
- Wiedział, że to jego córka?
- Tak. Nawet czas jakiś łożył na nią, kupował to i owo.
- Czyli, że Jean był jego utrzymanką?
- Raczej okazjonalną. Jean szybko zrozumiała, że Wight nie porzuci dla niej żony i kariery...
- Dziwi się pan, inspektorze? - doktor Gooth wypuścił z ust strugę dymu. - Przecież ludzie takiego pokroju chyba nie żenią się z córkami prowincjonalnych pastorów.
- Raczej nie.
- Czyli, że mała Fedora miała zastąpić jego własne, że tak powiem ślubne, dziecko?
- W rzeczy samej. Ale Jean nie godziła się. Wight chciał kupić Fedorę. Zostawiał pieniądze, ale Jean...
- Odmówiła? - doktor Gooth westchnął. Zaczęło do niego docierać, jak bardzo mylił się w ocenie siostry. Ta upadła dziewczyna miała swoją godność, tliło się w niej poczucie honoru. - Wtedy on...
- Wtedy sir okazał się pospolitym bandytą! Zabił Jean i porwał małą Fedorę.
- A pani Wight nie miała obiekcji? Nie pamiętała o śmierci swej Rebecci?
- Pani Wight żyje w innym świecie. Wmówiono jej, że to jej córka, Rebecca.
- Co czeka pana Wighta?
- Proces, a potem... wyrok. Szubienica!
- Sądzi pan, że z racji swej pozycji nie wywinie się? - z niedowierzaniem chciał się upewnić doktor Gooth.
- Nie ma szans. Nie sądzę, aby premier rzucił na szalę swój autorytet, żeby bronić mordercy kobiety, porywacza dziecka. Wie pan czy to by mogło skutkować?
- Skandalem.
- Chyba więcej, niż skandalem. Można nie kochać konserwatystów, ale premier Salisbury nie jest idiotą. Nie narazi na szwank dobrego imienia swej partii. Co by na to powiedziała królowa?
- Tak, ma pan rację - doktor Sheldon Gooth uśmiechnął się pod nosem. To był raczej gorzki grymas. - To mnie pan uspokoił.
- Daję panu słowo honoru: sir Winfield zawiśnie. Chyba należałoby żałować, że nie publicznie.
- Wie pan, co oznacza imię "Fedora"?
- Nie, nie mam pojęcia.
- "Boży prezent".

K o n i e c 

(16 IX 2016 r.)

Brak komentarzy: