środa, listopada 02, 2016

Paleta (XXV) Michał Elwiro Andriolli - 180 rocznica urodzin - 14 XI 1836 r.

"[...] z Warszawy wyjeżdża Andriolli.
Znakomity rysownik przenosi się do Paryża, gdzie mu powierzono obszerne roboty i gdzie - słusznie czy niesłusznie - porównywają go z Dorém.
Ponieważ Andriolli nie zrywa z krajem, owszem przyjął nawet zamówienia od kilku wydawnictw, możemy więc otwarcie powiedzieć: dobrze robi, że jedzie..." - to uwielbiany przeze mnie mistrz pióra Bolesław Prus. Artykuł "Dlaczego Andriolli wyjeżdża" ukazał się w nr 95 "Kuriera Warszawskiego", jaki został wydany 22 kwietnia 1883 r. Tak bardzo bliska jest mi kreska  Michała Elwiro Andriollego. Pewnie, że najbliższe sercu są ilustracje do dwóch dzieł wieszcza Adama Mickiewicza: "Konrada Wallenrod" oraz oczywiście "Pan Tadeusz". Wiele wydań narodowej epopei zdobią kartony urodzonego w ukochanym Wilnie 14 listopada 1836 r., które wyszły spod ręki tak niezwykłego, artystycznego ducha. 

"Przypomnijcie sobie choćby z dziedziny sztuki Siemiradzkiego, Chełmońskiego i Redlicha. Andriolli niewątpliwie należy do takich.
Jest to artysta chory na nadmiar sił, co zdradza na każdym kroku w mowie, ruchach, rysunku. Jako młodzieniec był bohaterem stu awantur, jedna dziwniejsza od drugiej; jako człowiek dojrzały dzieli swój czas między rysunek, kopanie rowów (!), cięcie drzew itd" -  tak, wyręczam się tu i teraz B. Prusem. Nie mam bowiem niczego (ach! jak ta świadomość boli) czym mógłbym wesprzeć tekst poświęcony malarzowi tak dla mnie ważnego. Choćby pamiętniki Władysława Mickiewicza, ale te leżą w szafie, kilkanaście kilometrów stąd. Proszę zwrócić uwagę, jak Prus zawoalował w swym pisaniu wspomnienie o... powstaniu styczniowym (którego zresztą też był uczestnikiem). Tak, chodzi o stwierdzenie "awantura". To nic innego, jak pamiętny 1863 r. A pamiętacie, co pisał o Wokulskim? Cytuję z pamięci: pokutował za grzechy młodości. 


Przed laty zakochałem się w ilustracjach do "Pana Tadeusza". Podbił mnie szczególnie karton do księgi II pt. Zamek, kiedy Gerwazy, klucznik stolnika Horeszki snuje swą opowieść Hrabiemu, pana swego krewnego chociaż po kądzieli. Nie wierzyłem własnym oczom! Ależ Klucznik, to niemal twarz mego... prapradziada IMć Ignacego Sucharzewskiego z Jackiewicz (1830-1924). Te same oczy, ta sama łysina, ba! dziurka w brodzie takaż. Niezwykłe podobieństwo. Jakby panowie się znali. Jest coś, co bez wątpienia łączy mego prapradziada i Gerwazego: litewsko-szlachecki rodowód. Z przykrością muszę dodać, że hołysz Klucznik czapkowałby przed IMć Ignacym.


Przyznaję, że nie jestem estetą poezji   poezji Juliusza Słowackiego. Chyba nawet nigdy nie czytałem "Lilli Wenedy". Mam braki. Wiem. Rysunki jednak skądś znałem. I trudno, aby teraz ich tu zabrakło.


Duch walki pojawia się w cytowanym artykule i ja się z myślą Prusa godzę bez zastrzeżeń: "Burzliwa natura sprawia to, że Andriolli może doskonale rysować sceny tragiczne, ale nie pasuje do scen filisterskich. W bitwach, szarpaniach się z dzikimi zwierzętami i w ogóle w sytuacjach nadzwyczajnych jest na swoim miejscu; ale ciężko mu wyrysować pana czytającego gazetę albo - palącego fajkę". Za to mamy... pana Twardowskiego i Diabła?

A jednak odnajdujemy w twórczości  Michała Elwiro Andriollego swoiste obrazki rodzajowe, obyczajowe! Dowody zamieszczam poniżej. "Dyngus", "Święcone", "Boże Ciało", "Popielec" - trudno je zaliczyć do gatunku heroizmu narodowego. Ale nie zapominajmy, to ONE tworzyły i tworzą nadal element naszej kulturowości. Nic od czasów Andriollego, pod tem względem, nie zmieniło się. Postaram się wracać do tych ilustracji przy stosownej świątecznej okazji...


Ale znalazłem też bardzo smutny obraz życiem pisany: "Nie ma Jaśku mamy". Niewyobrażalny dramat śmierci. Ten listopadowy czas - tak nastraja. Kiedy myślę o dziecięcym sieroctwie wraca do mnie wspomnienie mego pradziadka, Franciszka (II) Maliszewskiego (1889-1958). Nie mógł pamiętać swej rodzicielki: Katarzyna z Łosińskich 1 voto Linda 2 voto Maliszewska zmarła, kiedy Franek miał ledwo półtorej roczku. Pewnie tyle samo ma Jaś z tej grafiki.


"Że zaś u nas znowu nie łatwo wydać bohaterskie ilustracje, więc przyszła chwila, w której o okrzyczanym Andriollim zapominano. Wtedy pojechał do Paryża i po trudnym wstępie przekonał się, że jeszcze może uganiać się za sławą" - utyskiwał Prus. Nie dam tu w 100% tekstu sprzed 133 laty. Zainteresowanych odsyłam do książki: Bolesław Prus "«Obrazy wszystkiego» o literaturze i sztuce wybór z Kronik" wybór i wprowadzenie Samuel Sandler, Warszawa 2008. Pewnie, że na tym blogu jest już ślad  korzystania z tego zbioru. Nie wyobrażam sobie, aby miłośnik autora "Lalki" i "Faraona" nie miał go w swym księgozbiorze. 


Czy jest coś, co mnie totalnie zaskoczyło w twórczości bohatera XXV odcinka tego cyklu? Nie wiedziałem, że swym talentem wypełnił jedno z wydań klasycznego dzieła amerykańskiej i światowej literatury! Autor James F. Cooper? Tak, stworzył cały, duży cykl do "Ostatniego Mohikanina"! Wiem, że Wikipedia o tym wspomina. Uszło to mej uwadze. Nigdy nie spotkałem się z tymi rysunkami. Jestem zaskoczony! Autentycznie! To dla mnie naprawdę odkrycie! Nie spodziewałem się! Ekscytuję się, jak pensjonarka z pensji panny Latter? A niech tam! Nawet 53-latek ma prawo do ekscytacji na poziomie nastolatka!... 



Proszę ostatni cytat z Prusa potraktować, jako swoiste memento z zaprzeszłości, ale niestety jakżeż aktualne: "Rzeczywista siła duchowa na jakąkolwiek wejdzie drogę, na każdej wywoła spotęgowany ruch, byle miała odpowiednie bodźce. U nas zaś takie bodźce istnieją tylko dla artystów. Toteż mamy albo zwichnięte kariery, albo - mimowolnych emigrantów. Dzielnych zaś pracowników musimy sprowadzać z zagranicy".

180 urodziny genialnego malarza przejdą bez echa? Smutne. Jeśli rośnie pokolenie bez Andriollego, to jeszcze smutniejsze. Wielu nas zna, jak kartony z Jego ilustracjami do "Pana Tadeusza" wypełniały gabinety do języka polskiego. Przez lata całą tekę z tymi reprodukcjami chowałem w swoich szafach. Na koniec podarowałem je jednej koleżance polonistce. Nie zdążyła ich powiesić w sali. Zwolniono ją. Redukcja.  To taki osobisty ślad mistrza Michała Elwiro w moim życiu? Ja myślę Andriollim na równi z Matejką, Grottgerem, Kossakami czy Malczewskim i Wyspiańskim. To  m ó j  artystyczny świat. To cząstka mnie. Jeśli ten zapis dla kogoś będzie furtką do poznania niezwykłego świata artystycznego, to tylko będę się cieszył.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.