sobota, września 03, 2016

Smakowanie Bydgoszczy... (42) - Stary Rynek - Pomnik Walki i Męczeństwa Ziemi Bydgoskiej

Od czasu do czasu nad Brdą odżywa jeden temat: co zrobić z  Pomnikiem Walki i Męczeństwa Ziemi Bydgoskiej, który od XLVII lat stoi na Starym Rynku? Ożywiają się emocje! Stawiane są pytania! Jedni najchętniej chwyciliby za łopaty i wykopywali postument! Drudzy własnymi piersiami broniliby tej wizji artystycznej niczym niepodległości. Miałem zaledwie sześć lat, kiedy dzieło Franciszka Misiaka (1906-1993) stanęło. Właściwie, to nie pamiętam Rynku bez tej monumentalnej bryły. Jaki jest mój stosunek do pomnika? Już go ujawniam.




Muszę zacząć rodzinnie: mój bydgoski Dziadek (1910-1962) walczył na ulicach Bydgoszczy z bronią w ręku z dywersją niemiecką (3-4 IX 1939). Od razu błagam, krzyczę: proszę nie używać goebbelsowskiej retoryki i nazywać ten czas "Bromberger Blutsonntag", bydgoską  "krwawą niedzielą"! Takowa wpisała się w czas mordów na mieście pomiędzy 8 a 10 IX, kiedy Bydgoszcz znalazła się pod okupacją! Mój pradziad Franciszek (1889-1958) został pojmany, kiedy oszalały z rozpaczy biegał po ul. Gdańskiej gdy do miasta wkraczał Wehrmacht i wznosił okrzyki "Niech żyje Polska! Niech żyje generał Haller!". Za polskość ziemi bydgoskiej oddał życie kuzyn babci Jadwigi, Hieronim Grzymski (1905-1939). Za obronę swego miasta aresztowany został przez Gestapo mój Dziadek. Cudem uniknął rozstrzelania.


A teraz bardziej osobiste doświadczenie. Kilkanaście lat temu dorabiałem w wakacje w dziale miejskim "Expressu Bydgoskiego". W czasie pełnionego przeze mnie dyżuru przyszedł pewien starszy pan. Miał łzy w oczach. Prosił o interwencję, aby ograniczyć na Starym Rynku imprezy rozrywkowe. A jakże wspomniał o egzekucjach z września 1939 r. Na koniec dodał "tam zginął mój stryj".


No i mamy pożywkę dla dyskusji: rola Starego Rynku? Martyrologia źle wpisuje się do kotleta i kolejnej szklany piwa!  Rockowe rykowisko w miejscu, gdzie padł 40 bydgoszczan w publicznej egzekucji? "Mamy prawo się bawić!" - już widzę jakiegoś roznamiętnionego młokosa. "Nie żyjemy między grobami!" - dorzuci ze swej strony kolejny heros. No i zaczynają sypać się kamienie. Mnie osobiście bardzo poruszyła opowieść pana, który odwiedził redakcję przy ul. Warszawskiej 13. I tkwi w mym mózgu jego poruszenie, jego łzy. I przyznaję MU rację. Nie godzi się wywijać hołubce tam, gdzie krew i blizny. Nawet, jeśli minęło przeszło 70. lat. 


Życie toczy się dalej. Życie rządzi się swoimi prawami. Martwym nic do tego! Nam nie wolno zapominać ani o tych 40-tu zamordowanych. Nam nie wolno udawać, że nie dokonano TU mordu na naszym mieści! Musimy świadczyć o okrucieństwie niemieckiego okupanta. Bez szowinizmu i jakieś plugawej nagonki. Jesteśmy TO winni m. in. tej 40-stce. Ich nazwiska znajdziemy na tablicach, które umieszczono opodal pomnika.


W 2007 r. zniknął kamienny szaniec, który stał za postumentem. Jedni triumfowali, drudzy ponosili klęskę? Teraz znowu budzą się demony dyskusji, czy nowej zmiany, aby zabrać dzieło Franciszka Misiaka. Gdzie? Padają różne lokalizacje, np. Wzgórze Wolności, Dolina Śmierci.  Ponoć Ratusz uspakaja, że żadnego przenoszenia nie będzie! Co najwyżej nastąpi przesunięcie spornego dzieła na trawnik, bliżej urzędu władz miejskich (dawna kolegiata jezuicka).


Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, co do czczenia miejsca krwią zbrukanego, to chcę przypomnieć tych kilka hitlerowskich fotografii z września 1939 r. Ona - jak żadne inne - są zapisem tamtych dni i świadectwem ofiary poniesionej przez 40-tu bydgoszczan. 


Przez minione lata Stary Rynek i Pomnik Walki i Męczeństwa Ziemi Bydgoskiej był świadkiem różnych uroczystości, manifestacji, promocji oficerskich. Kwiaty przed nim składali komunistyczni oficjele, prymas J. Glemp, czczona była pamięć Jana Pawła II i zabitych w katastrofie smoleńskiej 96 ofiar. 


Słyszeliście kiedyś o pomniku, którego nie ma, ale na którego cześć wydrukowano znaczek? To bydgoska Nike! Miała swoją Warszawa, to dlaczego odmawiać prawa do jej posiadania Bydgoszczy. Poczta Polska wydała znaczek z jej wyobrażeniem. W jednej dłoni miecz, w drugiej pochodnia. Tylko, że pomnik nigdy nie powstał! Chciałbym widzieć minę tego turysty, który wybrałby się na spacer po mieście z przeświadczeniem, że spotka bydgoską Nike. A tu - rozczarowanie...

Brak komentarzy: