poniedziałek, sierpnia 29, 2016

Smakowanie Bydgoszczy... (41) Prądy - zapach łąki

To nie przypadek, że już w odcinku 2 tego cyklu padło magiczne dla mnie nazwanie bydgoskiej dzielnicy: P R Ą D Y ! Prądy stały się synonimem. Pod tym jednym wyrażeniem kryje się tak wiele treści, że musiałbym stworzyć oddzielny blog. Kilka przykładów: Dziadkowie, Lisia 32, dzieciństwo, "Wierna", "Kuba", Wojtek & Rysiek, Małpi Gaj, Kanał Bydgoski, rower. Niestety od 16 sierpnia 1989 r. trzeba było dopisać bardziej przygnębiające: cmentarz. Dziś mogę dopisać, chyba bez przesady, rodzinny cmentarz. Ilu krewnych i powinowatych tam leży? Doliczam się dziesięciu osób. A, ludzie bez których nasz świat byłby pusty, to kolejnych kilka osób. Powoli robi się tłum. Ale to nie miało być opowiadanie o tamtejszej nekropolii. Może innym razem?
Tym razem trochę się spieszę? Za kilka dni będzie już po wakacjach. Niech choć TO pisanie i kilka zdjęć zatrzyma dla Nas (nie tylko dla mnie) smak lata. Może w jakiś weekend uda mi się jeszcze raz ruszyć w   m o j ą   t r a s ę.

Ł ą  k i  ! Drogę, którą przemierzam, aby do nich dotrzeć ukazałem w cytowanym odc. 2. Szperacze na tym blogu powinni trafić też na tekst "Podróż sentymentalna" z 28 XII 2012 r. To jeden z pierwszych postów, jakie wtedy zamieściłem. Tam też wiele odniesień do Prądów.


Od razu muszę dopisać: m o i c h  Prądów, tych sprzed lat, już  n i e   m a ! I to nie tylko dlatego, że moi wileńscy Dziadkowie, którzy wreszcie tu na dobre osiadli na początku lat 60-tych XX w., dawno poumierali. Nie ma też gospodarzy, którzy wypasali tu bydło, swoje konie. Śladu nie ma po boksach, w których biegały. Nie ma też   u p r a w  ! Żadnego zagonu ze zbożem? Żadnej grzędy z marchwią czy cebulą? Nie ma.  N i k t   to nie sieje!  N i k t   tu nie orze!


A jednak dla mnie, to za każdym razem kolejna odsłona mej osobistej podróży sentymentalnej. Nie wiem, co wywoła silne wspomnienie. Zapach palącego się ognia? Szybowanie jaskółek? Cel osiągam po kilkunastu kilometrach pedałowania na swej "Ukrainie". Wjeżdżam na łąki, jestem tam, oddycham tam - jestem po prostu u siebie. Na tych kilkadziesiąt minut, godzinę, półtorej. Docieram na śluzę przy ulicy Mińskiej 151.


To nieprawda, że zawsze jest tak samo. Co mnie zaskoczyło tej eskapady? Trawa, która zaraz osiągnie moje 191 cm wzrostu! Nie mogłem zamienić się w... Dyzia Marzyciela, czyli położyć się w trawie i leżąc na niej gapić się w  niebo, to na ptactwo, owady lub ganiające dokądś obłoki. Bardzo bym chciał, ale brak mi dziadkowej kosy lub babciowego sierzpa! Z chęcią bym skosił to zarośnięte uroczysko! Może amator pędzla i palety byłby w siódmym niebie, ale ja chciałem legnąć sobie!... Nie dało rady.


Może już wcześniej (rok temu) były na drzewach poprzybijane tabliczki: "Pomnik przyrody"? Wątpię. Chyba bym je spostrzegł. Teraz są! Na wielu drzewach. W konarach jednego dębu kryła się sójka. 


Prądy są częścią mnie. I jeśli chodzi o przeszłości, ale i współczesność. Stąd częste zaproszenia do szkoły przy ul. Nakielskiej 273, tj. Zespołu Szkół nr 23 (SP 35, G 34). Tu serdeczne pozdrowienia dla koleżanki Ewy Jędrzejczak-Taranek, która doskonale dba o rozwój edukacji historycznej i regionalnej (Miedzyń i Prądy) tamtejszej młodzieży, przy aktywnym wsparciu Bydgoskiego Stowarzyszenia Miedzyń i Prądy. Zdjęcia wykorzystałem za zgodą Autorki. Mieszkańcy Prądów poznają staw. Przez wielu nazywany: stawem Bugajskiego. Z niego czerpałem wodę podlewając m. in grzędy pomidorów lub buraczków, ba! kiedyś nawet drzew owocowych. Kapliczka stoi na dawnej posesji rodziny Gronowskich, po prawej stronie był sad mego Dziadka. 


Cieszy, że Kanał Bydgoski  ż y j e  ! Przykładem ten jacht. Już powoli odjeżdżałem spod śluzy. Specjalnie dla niego wróciłem na śluzę i przez kilka dobrych minut obserwowałem, jak pokonuj kolejny poziom. Warto uzbroić się w cierpliwość. 


I jedno, czego nie uda mi się  n i g d y  zrobić: oddać zapachu łąk. 

Dziadzia, Wujek i ja - żniwa 1965 - Prądy

1 komentarz: