środa, lipca 13, 2016
Przeczytania... (147) Henryk J. Chmielewski "Żywot człeka zmałpionego" (Wydawnictwo Prószyński i S-ka)
"Tym, którzy wychowali się na «Tytusach» ten elaborat poświęcam Papci Chmiel" - ta dedykacja jest zaproszeniem dla MNIE, ta dedykacja dotyczy również MNIE. Moja znajomość z Tytusem, Romkiem i A'Tomkiem rozpoczęła się od wakacji AD 1970! Dopiero czekała mnie szkoła. Ta była dla mnie jeszcze abstrakcją, jak wartość liczby π, czy istnienie dynastii Habsburgów. Papcio Chmiel i stworzeni przez Niego bohaterowie, to moje szkolne dorastanie, to pojawienie się w moim słowniku słowa nowego i bardzo ważnego: komiks! Później będą Żbik, Kloss, Podziemny front, Janosik czy Relax - ale początku nikt nie jest w stanie zatrzeć: uśmiechnięta gęba szympansa, harcerskie mundurki Romka i A'Tomka. Wstyd przyznać się, ale dopiero niedawno udało mi się skompletować całość zeszytów Ich przygód! Pewnie, że poszedłem do kina na Ich przygody. To nic, że już dawno wyrosłem z krótkich spodenek. "Nie mogło mnie zabraknąć w kinie w 2002 r., aby nie obejrzeć ich
filmowych przygód (głosu Tytusowi użyczył sam Marek Kondrat). To Moje
Chłopaki! Bo kim był Tytus? Tylko z pozoru Szympansem (dlaczego piszę z
wielkiej litery? kiedyś, jak nie zapomnę, wyjaśnię)! A przecież to
idealne ucieleśnienie nas - chłopaków lat 60-tych!" - to mój zapis na okoliczność 90-tych urodzin Papcia Chmiela (7 VI 2013). I nic się nie zmieniło od tamtego czerwca.
Wyjaśniłem chyba dość rzeczowo skąd w "Przeczytaniach" książka autorstwa samego Henryka Jerzego Chmielewskiego "Żywot człeka zmałpionego", Wydawnictwa Prószyński i S-ka. To obowiązkowa lektura dla każdego komu bliskie były losy Tytusa, Romka i A'Tomka. Nie uwierzę, żeby moim rówieśnicy (tj. 50+) nie podsuwali swoich prastarych zeszytów swoim pociechom? A teraz robią to samo ze swymi wnukami. Kupione reedycje? O ile nie - to proszę naprawić TO. Jak może rosnąć kolejne pokolenie bez znajomości uczłowieczającego się Szympansa (do dziś na blogu nie napisałem jednak skąd bierze się owe duże "SZ" - odsyłam do książki R. Foutsa "Najbliżsi krewni. Jak szympansy uświadomiły mi, kim jesteśmy"; patrz "Przeczytania..." odc. 17)? Na wyciągnięcie ręki, na jednej z półek stoi "Tytus, Romek i A'Tomek w bitwie warszawskiej 1920". to ani żart, ani chęć przypochlebienia się komukolwiek. Po prostu konsekwencja tego, co w mej książkowej biografii wyprawiali bohaterowie Papcia Chmiela.
Świetnie jest móc poznać dzieje (rozwój) czasopisma, które stanowiło pierwsze młodzieżowe spojrzenie na świat oczyma prasy! I to jeszcze tej czarno-białej. Nie pamiętam "Świata Przygód", ale "Świat Młodych" to już moja chodzenie do szkoły podstawowej. Bardzo żałuję, że nie dotrwały do dziś wycinki z początku lat 70-tych. Do dziś mogę pokazać, gdzie kupowałem pierwsze egzemplarze. Miejsca nie ma, bo to wkomponowało się... centrum erotyki. Taki symbol przemian i postępu?
Historie, jakie snuje Papcio Chmiel, to dopiero kuriozum! On było żołnierz AK, niefortunny (czemu? a to proszę sprawdzić) uczestnik powstania warszawskiego, potem infiltrowany czy służba w tej formacji była błędami młodości itp. Zazdrościć można, jak zwykle, ludzi których na swej drodze spotka młody Henryk Jerzy - a choćby Jerzy Janicki. Co w narracji Papcia robi marszałek... Rokossowski? Nie, to nie skutek lektur. Dodam tajemniczo: bardzo pouczająca i zabawna historyja, choć nie dotycząca Autora bezpośrednio ani pośrednio.
"Trudne dzieciństwo to nie tylko rodzina. To także jego narodziny. Otóż nasz niski, długoręki, skoczny bohater urodził się nie jak wszyscy - raz. Najpierw w «Świecie Młodych», gdzie Papcio publikował pierwsze odcinki jego przygód, a drugi raz, kiedy rysował książeczkę i wylał mu się tusz. Z głupiej plamy powstał mądry Tytus" - to niemal wywód genealogiczny głównego bohatera. To było nasze zapotrzebowanie na takiego urwie-połcia? Podejrzewam, że wielu z nas odnajdywało w swawolach sympatycznego Szympansa samych... siebie? A Romek i A'Tomek? Bawiło, jak byli wyprowadzani z równowagi przez harce lub kompletną ignorancję Tytusa: "Bałtyk to właściwie jezioro czy ocean?". Z praktyki nauczyciela (30+) mógłby sypnąć wieloma, podobnymi cytatami. Jeden z nieśmiertelnych i niezatapialnych w mej pamięci (autora znajdziecie wśród moich FB): "Czy Kościuszko jeszcze żyje?". Pytanie padło w 1985 r. - to tak gwoli ścisłości. To proza. Praca w szkole nauczyła mnie jednego: nie ma oczywistości!
"Żywot człeka zmałpionego", to zaproszenie Autora do siebie, do swego życia! Przecież, to nie chodzi o sam proces twórczy (choć wiadomo to rzecz i o niego też tu chodzi!), ale o tym jak Henryk Jerzy Chmielewski stawał się Papciem Chmielem. Z kim żył, dla kogo żył. Z kim pracował, jak się edukował. Można się uśmiać po pachy (patrz: narodziny córki czy syna oraz wybierania dla nich imion), ale przy okazji poznać realia przed-PRL-owskiej Polski. Ciekaw jestem ilu z nas spojrzy na książkę jako na... obraz młodej inteligencji tamtego okresu. Wrócić do poprzednich "Przeczytań..." i wtedy wyrobić sobie zdanie na temat pokolenia lat 50-tych. ZMP, punkty społeczne, pochodzenie społeczne - TU wszystko jest. Czy to rozrachunek z przeszłością? Raczej nie. Stalinizm wraca w kilka frasujących scenach. To naprawdę cenne obrazy. Godne cytowania, ale też uświadamiające nam (którzy ze zrozumiałych powodów tego pamiętać nie możemy), jak surrealizm i tamta epoka odciskała się choćby na studentach, choć sam Autor o sobie pisze tak: "Jako pracujący w redakcji byłem zwolniony z tych obowiązków [tj. przygotowań do pochodów 1 maja - przyp. KN]. Ponadto udało mi się prawie przez całe studia unikać zebrań ZMP-owskich. Byłem podwójnym zetempowcem, czyli żadnym". Czy sam nie popełniał dzieł "w duchu idei"? Tak odnotował o jednym z tworów: "Knocik zresztą wyszedł cacy. Szkoda, że zaginął po wystawie. Teraz dzieło przeszłoby do historii". Co było tematem zaginionego płótna? "...Towarzysz Stalin odwiedza polskiego szewca w Krakowie. Przeczytaliśmy gdzieś, że takie wydarzenie miało miejsce naprawdę" - nie kryje Pacio Chmiel. Nie mataczy, nie kryje pod dywan. Stąd podrozdzialik zatytułował: "Namalowałem Słońce Ludzkości". A zamówienie od samego... towarzysza Jakuba Bermana? Musicie TO koniecznie przeczytać.
"O nie, kochanie! Jeśli ma być pies, to prawdziwy" - tak w życiorysie Autora pojawia się Kama - wyżlica "dropiata, w brązowe łaty". Trudno nie zgodzić się z argumentacją: "Kundelek może też być miłą psiną, ale nie nadaje się do hodowli, bo nigdy nie wiadomo, jakiego szczeniaka po tatusiu dogu i mamusi jamniczce urodzi". Proszę się nie obruszać. Sami od 9. lat mieszkamy z psicą "Sabą". Na pytanie "jaka rasa?" odpowiadam niezmiennie "lupus bidgositiensis". Zaskoczenie murowane i bezcenne (gwarantowane). Czemu o swojej suczce tu wspominam, bo u Papcia Chmiela jednak znajduję podobieństwa w reakcji i słownictwie: "...z lśniącą, aksamitną sierścią" i "Równocześnie jeżył jej się grzbiet, żeby w oczach napastnika stać się potężniejszą". To reakcja na inne psy. Skąd ja to znam... I mój argument, kiedy zjawiła się na rękach Córki mała, czarna kuleczka: "Sierść ma ładną".
Nie wiedziałem, że ja ojciec AD 1988 mogłem mieć tak wiele wspólnego z ojcem AD 1951? "W tamtych czasach mówiło się częściej «zdobyłem», niż «kupiłem», bo kupno było tylko czynnością techniczną, a wypatrzenie towaru, zorientowanie się, w którym sklepie i o której godzinie rzucą go do sprzedaży, podjęcie decyzji, kiedy ustawić się w ogonku, to były funkcje zdobywania". Ja bym dorzucił z własnej historii: strategiczne! "Przy okazji warto zaznaczyć, że gdy się już człowiek dorwał do lady, kupował dwie sztuki atrakcyjnego towaru więcej. Mógł go później odsprzedać z procentem mniej zaradnym [...]". Podejrzewam, że tego typu wspomnień nie spodziewaliśmy się?
"Żywot człeka zmałpionego", to zaproszenie Autora do siebie, do swego życia! Przecież, to nie chodzi o sam proces twórczy (choć wiadomo to rzecz i o niego też tu chodzi!), ale o tym jak Henryk Jerzy Chmielewski stawał się Papciem Chmielem. Z kim żył, dla kogo żył. Z kim pracował, jak się edukował. Można się uśmiać po pachy (patrz: narodziny córki czy syna oraz wybierania dla nich imion), ale przy okazji poznać realia przed-PRL-owskiej Polski. Ciekaw jestem ilu z nas spojrzy na książkę jako na... obraz młodej inteligencji tamtego okresu. Wrócić do poprzednich "Przeczytań..." i wtedy wyrobić sobie zdanie na temat pokolenia lat 50-tych. ZMP, punkty społeczne, pochodzenie społeczne - TU wszystko jest. Czy to rozrachunek z przeszłością? Raczej nie. Stalinizm wraca w kilka frasujących scenach. To naprawdę cenne obrazy. Godne cytowania, ale też uświadamiające nam (którzy ze zrozumiałych powodów tego pamiętać nie możemy), jak surrealizm i tamta epoka odciskała się choćby na studentach, choć sam Autor o sobie pisze tak: "Jako pracujący w redakcji byłem zwolniony z tych obowiązków [tj. przygotowań do pochodów 1 maja - przyp. KN]. Ponadto udało mi się prawie przez całe studia unikać zebrań ZMP-owskich. Byłem podwójnym zetempowcem, czyli żadnym". Czy sam nie popełniał dzieł "w duchu idei"? Tak odnotował o jednym z tworów: "Knocik zresztą wyszedł cacy. Szkoda, że zaginął po wystawie. Teraz dzieło przeszłoby do historii". Co było tematem zaginionego płótna? "...Towarzysz Stalin odwiedza polskiego szewca w Krakowie. Przeczytaliśmy gdzieś, że takie wydarzenie miało miejsce naprawdę" - nie kryje Pacio Chmiel. Nie mataczy, nie kryje pod dywan. Stąd podrozdzialik zatytułował: "Namalowałem Słońce Ludzkości". A zamówienie od samego... towarzysza Jakuba Bermana? Musicie TO koniecznie przeczytać.
"O nie, kochanie! Jeśli ma być pies, to prawdziwy" - tak w życiorysie Autora pojawia się Kama - wyżlica "dropiata, w brązowe łaty". Trudno nie zgodzić się z argumentacją: "Kundelek może też być miłą psiną, ale nie nadaje się do hodowli, bo nigdy nie wiadomo, jakiego szczeniaka po tatusiu dogu i mamusi jamniczce urodzi". Proszę się nie obruszać. Sami od 9. lat mieszkamy z psicą "Sabą". Na pytanie "jaka rasa?" odpowiadam niezmiennie "lupus bidgositiensis". Zaskoczenie murowane i bezcenne (gwarantowane). Czemu o swojej suczce tu wspominam, bo u Papcia Chmiela jednak znajduję podobieństwa w reakcji i słownictwie: "...z lśniącą, aksamitną sierścią" i "Równocześnie jeżył jej się grzbiet, żeby w oczach napastnika stać się potężniejszą". To reakcja na inne psy. Skąd ja to znam... I mój argument, kiedy zjawiła się na rękach Córki mała, czarna kuleczka: "Sierść ma ładną".
Nie wiedziałem, że ja ojciec AD 1988 mogłem mieć tak wiele wspólnego z ojcem AD 1951? "W tamtych czasach mówiło się częściej «zdobyłem», niż «kupiłem», bo kupno było tylko czynnością techniczną, a wypatrzenie towaru, zorientowanie się, w którym sklepie i o której godzinie rzucą go do sprzedaży, podjęcie decyzji, kiedy ustawić się w ogonku, to były funkcje zdobywania". Ja bym dorzucił z własnej historii: strategiczne! "Przy okazji warto zaznaczyć, że gdy się już człowiek dorwał do lady, kupował dwie sztuki atrakcyjnego towaru więcej. Mógł go później odsprzedać z procentem mniej zaradnym [...]". Podejrzewam, że tego typu wspomnień nie spodziewaliśmy się?
Na kartach "Żywot człeka zmałpionego" znajdziemy bardzo ciekawe, ba! wręcz prowokacyjne poglądy na temat porodu, duszy, Piekła czy Nieba? Mogłyby pewnie wywołać ciekawy dyskurs teologiczny! Chyba odważę się położyć kilka z tych zdań: "...coraz więcej ludzi zaczyna powątpiewać w istnienie raju i życia pozagrobowego. Ale kiedy się zachoruje na jakiś nowotwór lub inną zołzę i lekarze dają ci tylko rok życia, lecisz w szalonym galopie do spowiedzi, chociaż byłeś przez całe życie niedowiarkiem, nie chodziłeś na mszę świętą, nie dawałeś na tacę, cudzołożyłeś i w ogóle nie przestrzegałeś przykazań boskich i kościelnych. strach przed końcem życia! A może jednak jest to życie wieczne, pozagrobowe? Może jest Niebo i Piekło? Bicie się w piersi, mea culpa, mea maxima culpa, i przyjmowanie komunii nie zaszkodzi, a może duszę uratować przed smażeniem się w smole. Do tego w fatalnym towarzystwie przestępców kryminalnych i politycznych. Czy wesoło by ci było, gdyby w sąsiednim kotle smażyła się dusza Hitlera?". Może należało moje pisanie zacząć od tego cytatu? Kto odgadłby, że to fragment "Żywota człeka zmałpionego"? To jest niezwykłość lektury, którą mamy przed sobą. Nagle ze śmieszności zrobiło się ironiczno-filozoficznie? Po prostu: rewelacja! A do tego Trójka znanych nam Trzech Bohaterów? Ktoś powie: pomieszanie z poplątaniem!
Chyba nikogo nie powinno zaskoczyć, jak przemiany roku 1956 wpłynęły nie tylko na rozwój kariery Papcia Chmiela, ale w ogóle pojawienia się w "Świecie Młodych" tzw. historyjek obrazkowych, czyli mówiąc "z amerykanska": komiksu. Na świat przychodzą Romek i A'Tomek oraz ON - Tytus!
"Herbata pływa po wierzchu jak kożuch i nie chce się zaparzyć. Jakaś tłusta? Patrzę na dzieciaka obok. Szczeniak włożył torebkę, bez rozrywania, do filiżanki i trzymając za reklamkę na nitce, bawi się, ruszając torebką. Alem durny! Ty ciemnoto z Kołomyi! Podróże kształcą. Czy jak opowiem po powrocie do Polski, że Szwedzi mają herbatę na smyczy, ludzie uwierzą?" - doświadczenie Polaka, który odwiedził imperialistyczną Szwecję. Bezcenne. Cenne cytaty z pamiętnika Autora. Budzi politowanie dziś obytych w świecie? To takie uroczo, naiwne, ale i... nowatorskie! Sklepy, w których kupowano po 10 deko wędlin? To naprawdę dla parweniusza z Polski (PRL-u) był szok cywilizacyjny. Wiele osób uśmiechnie się w tej chwili do siebie, bo same mają podobne doświadczenie za sobą. Mylę się? Wątpię. To urok dorastania kilku pokoleń Polaków czasów "realnego socjalizmu".
Doskonałym dodatkiem do wspomnień, zdjęć, faksymile rysunków i tytusów (czytaj: komiksu o T, R oraz A'T) są... humory z tamtego okresu. Ulotna twórczość satyryczna doskonale przemawia do czytelników. Pewnie, że młodsi nie rozumieją tzw. podtekstu, ale i tak chwilami można boki rwać. Polecam m. in. ten o Gomułce i... striptizie.
Co mnie szczególnie zaskoczyło przy lekturze Papcia Chmiela? Jak wiele... podobieństw mamy z sobą! Obaj jesteśmy Bliźniakami (zodiakalni Gemini). Obaj lekko traktujemy sobie wróżby i tym podobne przesądy. Nie wierze w pechowe "13", ani czarne koty, ani tym bardziej gazetowe horoskopy. Nie ironizuję. Wiem doskonale, jak wiele osób (nawet tych bliskich mi) - wierzy w podobne gusła. Że XXI w.? Albo zwierzę dla Bliźniaków? A choćby - małpa! Papcio Chmiel ma swego Tytusa. Jeszcze nie znałem onego, a już moją ukochaną maskotką była... małpka! Nie misio, lew czy inny krokodyl - tylko małpka! Tylko patrzeć, jak jej stuknie pół wieku. A jakże - jest, zachowała się, żadne z moich dzieci nie dostało jej "na zmarnowanie". I to jest niezwykłe w tym czytaniu - utożsamiam się z Autorem. Nie dość tego: święcimy razem (z różnych powodów) dzień 7 czerwca! Proszę porównać, to co kiedyś na tym blogu pisałem o "święcie Wedla" i porównać z tym, co TU znajdziemy. kolejny remis! Również kocham prozę/humor Wiecha i pojawienie się kilku bohaterów z tegoż skeczów - wyborność! Proszę znajomym zrobić test na znajomość warszawskich pomników: "Panie szanowny, trzeba mieć hemoroidy w mózgu, żeby jakieś obce, zagraniczne, muskularne babsko było symbolem naszych wojaków. [...] Baba trzyma miecz, panie szanowny, kto dziś walczy mieczem?". Nawet w życie mistrza wdarł się... 25 V 1981 r.! To z pewnych względów bardzo ważny dzień (środa! - nie sprawdzajcie, daję głowę) w moim nastoletnim życiu, a dla Autora dzień napisania ważnego listu z... Ministerstwa Finansów! Pewnie, że zbieg okoliczności, ale kolejny remis!
Niestety nie mogłem być członkiem Klubu Tytusa, bo takowy powstawał w czerwcu 1964 r. Innymi słowy piszący ten tekst miał wtedy zaledwie skończony rok (29 V). Jak bardzo chciałbym "pójść za Autorem" wysypać cytat za cytatem. Nie mogę. I bez tego moje "Przeczytania..." są kopalnią cytatów. Oczywiście takich, o których wiem, że kiedyś bardzo będą mi przydatne w mej edukacyjnej pracy. Jedno z projektowanych przykazań: "TYTUSYN PODZIELI SIĘ OSTATNIM KAWAŁKIEM Z INNYM TYTUSYNEM". Nie wspomniano, co to miałby być za "ostatni kawałek". Grunt - że ostatni!... Wielkie litery stawiałem celowo.
Niestety nie mogłem być świadkiem innego doniosłego wydarzenia: "...1000 lat musieli czekać Polacy na ukazanie się pierwszej księgi przygód Tytusa, Romka i A'Tomka 966-1966". To tytuł rozdziału "12". Trzylatek z tytusem? Mnie TO nie spotkało. A i swemu Wnukowi (ur. 16 V 2013 r.) jeszcze GO nie podsuwam. Bo nie uszanuje i po prostu nie zrozumie. Mój zdezelowany egzemplarz (jak wspominałem AD '70) nie dotrwał do tego pisania choć dwa inne są. Pewnie, że zaskakujące było dla czytelnika lat 7 takie drukarskie kuriozum: "Żeby zaoszczędzić na kosztach druku, wydawnictwo wpadło na «genialny» pomysł drukowania arkuszy z jednej tylko strony w kolorach, a z drugiej na czarno. Wyszła z tego przeplatanka. Co druga strona w książeczce jest kolorowa". Ale czy inaczej było z drukowaniem poczytnych książeczek z serii "Poczytaj mi mamo"? To też swoisty... (o! ironio) koloryt lat 60-tych. Od 1967 r. przedszkolakowania. Chyba coś mi świta, że ktoś kiedyś przyniósł tytusa do przedszkola... A może to była Gąska Balbinka? Nie wiedziałem, że czerwone chusty harcerskie A'Tomka i Romka, to był nakaz "z góry"! Jak przed laty moje harcerki (rocznik '72) wkurzały się, że muszą nosić takie same. Sam w swym harcerskim życiu nosiłem: czarno-czerwoną, zieloną oraz biało-czerwoną (tzw. drużyna sztandarowa). Nie wiem, co stało się z moim mundurkiem. Ostał się krzyż i książeczka harcerska. I "patent" drużynowego, i proporzec, i kilka zdjęć moich drużyn (roczniki: '72 i '75). Też nachodzi mnie, jak Papcia Chmiela o członkach Klubu Tytusa - jak tam MOI. Kilkoro odnalazło się dzięki FB. Kilku już nie żyje...
Każdy rozdział tej niezwykłej książki i losów tak Bohaterów, jak i Autora godny byłby, aby z niego wydrzeć choć kilka słów. Rozbrajający jest rozdział "17" pod znamiennym tytułem: "Papcio odtajnia listy czytelników". Jaka szkoda, że uczeń SP 39 w Bydgoszczy (później SP 46, by zakończyć tą peregrynację w SP 25, a wszystko w latach: 1970-72, 1972/73, 1973-1978), jakim byłem, nie porwał się na napisanie do Papcia Chmiela. Może czytałbym teraz: "Jestem jednym z miłośników Pańskich komiksów, które moim zdaniem są jedyne w swoim rodzaju. [...] Najbardziej chciałbym zwiedzić Pańską pracownię, w której powstały wszystkie pojazdy Tytusa". Ależ ja dopiero teraz mogłem stać się właścicielem "na zawsze" wielu zeszytów/tomów! Pojazdy, którymi podróżowali Tytus, Romek i A'Tomek - to było c o ś ! Frunąć wanną, żelazkiem "na duszę", maszynką do mięsa, ba! znaleźć się między prehistorycznymi skrzypami - marzenie.
Pamiętam Roz i Bitka! Szkoda, że nie ma żadnego obrazka w książce Papcia Chmiela. Pisałem o nich w wzmiankowanym jubileuszowym poście z 7 VI 2013 r. Sprawdzałem. Ale byłby przysiągł, że zabawne perypetie tych dwojga, to ukazały się w "Świecie Młodych" jeszcze przed 1972 r. A jednak - myliłem się. To 1974 r.! Można pozazdrościć X LO w Warszawie, że jest w posiadaniu portretu swej patronki (czyli świętej królowej Jadwigi Andegaweńskiej) "ala Matejko" pędzla właśnie Papcia Chmiela. Mamy dowód pracy twórczej Autora. Jak sam napisał: "Czy jaj jestem dożywotnio skazany na rysowanie Tytusów?".
Ciągle wtrąca się nam wielka historia. Od niej w "Żywocie człeka zmałpionego" po prostu uciec się nie da. A więc o ile ktoś uważał, że wybór lektury do kolejnego "Przeczytania..." jest wypadkiem/przypadkiem, to po raz kolejny widzie, że NIE! Gdzie dziś młodszy Czytelnik obejrzy (pewnie poza Internetem) bilety NBP czasu PRL-u czy osławione "bony towarowe PKO". I pouczające wycieczki po demoludach, oczywiście ze Związkiem Radzieckim na czele...
"BAWIĄC UCZY - UCZĄC BAWI", to motto bycia trójki Papcia Chmiela. Trudno nie kochać Tytusa, Romka i A'Tomka - nawet mając obecnie 53. lata. "Żywot człeka zmałpionego" Henryka J. Chmielewskiego, to doskonała podróż przez życie Autora, ale też i czasy, w których żył. Nie wyobrażam sobie, aby miłośnicy T., R. i A'T. mogli obojętnie przejść wobec TEJ książki. Tym bardziej, że czeka ich wiele zaskakujących niespodzianek. Piękna, ciepła, z humorem skreślona ballada. Chwilami historyczna rozprawa, czy teologiczna dywagacja? Trzeba przyznać, że Wydawnictwo Prószyński i S-ka ma dobrego nosa. Cenność tej pozycji polega też na bogactwie ikonograficznym (to też rewelacyjna książka do... oglądania) i faktograficznym. O ile łatwiej będzie mi teraz tłumaczyć nastolatkom zawiłości PRL-u. Cytaty z Papcia Chmiela zrobią na wielu zaskakujące wrażenie. Jeden z cytatów, który tu odnajdziemy już zamieściłem na swoim FB. Tę książkę H. J. Chmielewski też napisał zz intencją: "BAWIĄC UCZY - UCZĄC BAWI". I tego trzymajmy się...
Chyba nikogo nie powinno zaskoczyć, jak przemiany roku 1956 wpłynęły nie tylko na rozwój kariery Papcia Chmiela, ale w ogóle pojawienia się w "Świecie Młodych" tzw. historyjek obrazkowych, czyli mówiąc "z amerykanska": komiksu. Na świat przychodzą Romek i A'Tomek oraz ON - Tytus!
"Herbata pływa po wierzchu jak kożuch i nie chce się zaparzyć. Jakaś tłusta? Patrzę na dzieciaka obok. Szczeniak włożył torebkę, bez rozrywania, do filiżanki i trzymając za reklamkę na nitce, bawi się, ruszając torebką. Alem durny! Ty ciemnoto z Kołomyi! Podróże kształcą. Czy jak opowiem po powrocie do Polski, że Szwedzi mają herbatę na smyczy, ludzie uwierzą?" - doświadczenie Polaka, który odwiedził imperialistyczną Szwecję. Bezcenne. Cenne cytaty z pamiętnika Autora. Budzi politowanie dziś obytych w świecie? To takie uroczo, naiwne, ale i... nowatorskie! Sklepy, w których kupowano po 10 deko wędlin? To naprawdę dla parweniusza z Polski (PRL-u) był szok cywilizacyjny. Wiele osób uśmiechnie się w tej chwili do siebie, bo same mają podobne doświadczenie za sobą. Mylę się? Wątpię. To urok dorastania kilku pokoleń Polaków czasów "realnego socjalizmu".
Doskonałym dodatkiem do wspomnień, zdjęć, faksymile rysunków i tytusów (czytaj: komiksu o T, R oraz A'T) są... humory z tamtego okresu. Ulotna twórczość satyryczna doskonale przemawia do czytelników. Pewnie, że młodsi nie rozumieją tzw. podtekstu, ale i tak chwilami można boki rwać. Polecam m. in. ten o Gomułce i... striptizie.
Co mnie szczególnie zaskoczyło przy lekturze Papcia Chmiela? Jak wiele... podobieństw mamy z sobą! Obaj jesteśmy Bliźniakami (zodiakalni Gemini). Obaj lekko traktujemy sobie wróżby i tym podobne przesądy. Nie wierze w pechowe "13", ani czarne koty, ani tym bardziej gazetowe horoskopy. Nie ironizuję. Wiem doskonale, jak wiele osób (nawet tych bliskich mi) - wierzy w podobne gusła. Że XXI w.? Albo zwierzę dla Bliźniaków? A choćby - małpa! Papcio Chmiel ma swego Tytusa. Jeszcze nie znałem onego, a już moją ukochaną maskotką była... małpka! Nie misio, lew czy inny krokodyl - tylko małpka! Tylko patrzeć, jak jej stuknie pół wieku. A jakże - jest, zachowała się, żadne z moich dzieci nie dostało jej "na zmarnowanie". I to jest niezwykłe w tym czytaniu - utożsamiam się z Autorem. Nie dość tego: święcimy razem (z różnych powodów) dzień 7 czerwca! Proszę porównać, to co kiedyś na tym blogu pisałem o "święcie Wedla" i porównać z tym, co TU znajdziemy. kolejny remis! Również kocham prozę/humor Wiecha i pojawienie się kilku bohaterów z tegoż skeczów - wyborność! Proszę znajomym zrobić test na znajomość warszawskich pomników: "Panie szanowny, trzeba mieć hemoroidy w mózgu, żeby jakieś obce, zagraniczne, muskularne babsko było symbolem naszych wojaków. [...] Baba trzyma miecz, panie szanowny, kto dziś walczy mieczem?". Nawet w życie mistrza wdarł się... 25 V 1981 r.! To z pewnych względów bardzo ważny dzień (środa! - nie sprawdzajcie, daję głowę) w moim nastoletnim życiu, a dla Autora dzień napisania ważnego listu z... Ministerstwa Finansów! Pewnie, że zbieg okoliczności, ale kolejny remis!
Niestety nie mogłem być członkiem Klubu Tytusa, bo takowy powstawał w czerwcu 1964 r. Innymi słowy piszący ten tekst miał wtedy zaledwie skończony rok (29 V). Jak bardzo chciałbym "pójść za Autorem" wysypać cytat za cytatem. Nie mogę. I bez tego moje "Przeczytania..." są kopalnią cytatów. Oczywiście takich, o których wiem, że kiedyś bardzo będą mi przydatne w mej edukacyjnej pracy. Jedno z projektowanych przykazań: "TYTUSYN PODZIELI SIĘ OSTATNIM KAWAŁKIEM Z INNYM TYTUSYNEM". Nie wspomniano, co to miałby być za "ostatni kawałek". Grunt - że ostatni!... Wielkie litery stawiałem celowo.
Niestety nie mogłem być świadkiem innego doniosłego wydarzenia: "...1000 lat musieli czekać Polacy na ukazanie się pierwszej księgi przygód Tytusa, Romka i A'Tomka 966-1966". To tytuł rozdziału "12". Trzylatek z tytusem? Mnie TO nie spotkało. A i swemu Wnukowi (ur. 16 V 2013 r.) jeszcze GO nie podsuwam. Bo nie uszanuje i po prostu nie zrozumie. Mój zdezelowany egzemplarz (jak wspominałem AD '70) nie dotrwał do tego pisania choć dwa inne są. Pewnie, że zaskakujące było dla czytelnika lat 7 takie drukarskie kuriozum: "Żeby zaoszczędzić na kosztach druku, wydawnictwo wpadło na «genialny» pomysł drukowania arkuszy z jednej tylko strony w kolorach, a z drugiej na czarno. Wyszła z tego przeplatanka. Co druga strona w książeczce jest kolorowa". Ale czy inaczej było z drukowaniem poczytnych książeczek z serii "Poczytaj mi mamo"? To też swoisty... (o! ironio) koloryt lat 60-tych. Od 1967 r. przedszkolakowania. Chyba coś mi świta, że ktoś kiedyś przyniósł tytusa do przedszkola... A może to była Gąska Balbinka? Nie wiedziałem, że czerwone chusty harcerskie A'Tomka i Romka, to był nakaz "z góry"! Jak przed laty moje harcerki (rocznik '72) wkurzały się, że muszą nosić takie same. Sam w swym harcerskim życiu nosiłem: czarno-czerwoną, zieloną oraz biało-czerwoną (tzw. drużyna sztandarowa). Nie wiem, co stało się z moim mundurkiem. Ostał się krzyż i książeczka harcerska. I "patent" drużynowego, i proporzec, i kilka zdjęć moich drużyn (roczniki: '72 i '75). Też nachodzi mnie, jak Papcia Chmiela o członkach Klubu Tytusa - jak tam MOI. Kilkoro odnalazło się dzięki FB. Kilku już nie żyje...
Każdy rozdział tej niezwykłej książki i losów tak Bohaterów, jak i Autora godny byłby, aby z niego wydrzeć choć kilka słów. Rozbrajający jest rozdział "17" pod znamiennym tytułem: "Papcio odtajnia listy czytelników". Jaka szkoda, że uczeń SP 39 w Bydgoszczy (później SP 46, by zakończyć tą peregrynację w SP 25, a wszystko w latach: 1970-72, 1972/73, 1973-1978), jakim byłem, nie porwał się na napisanie do Papcia Chmiela. Może czytałbym teraz: "Jestem jednym z miłośników Pańskich komiksów, które moim zdaniem są jedyne w swoim rodzaju. [...] Najbardziej chciałbym zwiedzić Pańską pracownię, w której powstały wszystkie pojazdy Tytusa". Ależ ja dopiero teraz mogłem stać się właścicielem "na zawsze" wielu zeszytów/tomów! Pojazdy, którymi podróżowali Tytus, Romek i A'Tomek - to było c o ś ! Frunąć wanną, żelazkiem "na duszę", maszynką do mięsa, ba! znaleźć się między prehistorycznymi skrzypami - marzenie.
Pamiętam Roz i Bitka! Szkoda, że nie ma żadnego obrazka w książce Papcia Chmiela. Pisałem o nich w wzmiankowanym jubileuszowym poście z 7 VI 2013 r. Sprawdzałem. Ale byłby przysiągł, że zabawne perypetie tych dwojga, to ukazały się w "Świecie Młodych" jeszcze przed 1972 r. A jednak - myliłem się. To 1974 r.! Można pozazdrościć X LO w Warszawie, że jest w posiadaniu portretu swej patronki (czyli świętej królowej Jadwigi Andegaweńskiej) "ala Matejko" pędzla właśnie Papcia Chmiela. Mamy dowód pracy twórczej Autora. Jak sam napisał: "Czy jaj jestem dożywotnio skazany na rysowanie Tytusów?".
Ciągle wtrąca się nam wielka historia. Od niej w "Żywocie człeka zmałpionego" po prostu uciec się nie da. A więc o ile ktoś uważał, że wybór lektury do kolejnego "Przeczytania..." jest wypadkiem/przypadkiem, to po raz kolejny widzie, że NIE! Gdzie dziś młodszy Czytelnik obejrzy (pewnie poza Internetem) bilety NBP czasu PRL-u czy osławione "bony towarowe PKO". I pouczające wycieczki po demoludach, oczywiście ze Związkiem Radzieckim na czele...
"BAWIĄC UCZY - UCZĄC BAWI", to motto bycia trójki Papcia Chmiela. Trudno nie kochać Tytusa, Romka i A'Tomka - nawet mając obecnie 53. lata. "Żywot człeka zmałpionego" Henryka J. Chmielewskiego, to doskonała podróż przez życie Autora, ale też i czasy, w których żył. Nie wyobrażam sobie, aby miłośnicy T., R. i A'T. mogli obojętnie przejść wobec TEJ książki. Tym bardziej, że czeka ich wiele zaskakujących niespodzianek. Piękna, ciepła, z humorem skreślona ballada. Chwilami historyczna rozprawa, czy teologiczna dywagacja? Trzeba przyznać, że Wydawnictwo Prószyński i S-ka ma dobrego nosa. Cenność tej pozycji polega też na bogactwie ikonograficznym (to też rewelacyjna książka do... oglądania) i faktograficznym. O ile łatwiej będzie mi teraz tłumaczyć nastolatkom zawiłości PRL-u. Cytaty z Papcia Chmiela zrobią na wielu zaskakujące wrażenie. Jeden z cytatów, który tu odnajdziemy już zamieściłem na swoim FB. Tę książkę H. J. Chmielewski też napisał zz intencją: "BAWIĄC UCZY - UCZĄC BAWI". I tego trzymajmy się...
Hey Ya'll,
OdpowiedzUsuńBelow are the most recommended bitcoin exchanges (Bitcoin for Currency):
Coinbase: $1 min. trade
CoinMama
Get free Bitcoins with the best bitcoin faucet rotator:
BEST Faucet Rotator