poniedziałek, maja 23, 2016

Przeczytania... (139) Theo Aronson "Zwaśnienie monarchowie. Europejskie trony w przeddzień katastrofy 1914 roku" (Wydawnciwto Literckie)

"Być może królowi brytyjskiemu brakowało wyobraźni i wzlotów intelektu, posiadał za to mocny, zrównoważony charakter i miał dobrze poukładane w głowie. Nigdy też nie opuszczało go niezłomne poczucie obowiązku godne oficera marynarki" - tak  Theo Aronson charakteryzuje jednego z bohaterów swojej książki, JKM Jerzego V (1910-1936). Rocznica wybuchu wielkiej wojny (1914-1918) obudziła w wydawcach chęć przypomnienia czym był ten śmiertelny konflikt. Wydawnictwo Literackie sięgnęło do swoich zasobów. Po latach wznowiono książkę "Zwaśnienie monarchowie. Europejskie trony w przeddzień katastrofy 1914 roku", w tłumaczeniu Aleksandra Glondysa.
Należę do tych czytelników, którzy po raz drugi sięgają po książkę  Theo Aronson. Proszę się nie obawiać, nie będę robił analizy porównawczej dwóch wydań. Pierwsze poznawaliśmy, kiedy tematyka wielkiej wojny naprawdę była traktowana po macoszemu. I przez lata nie mieliśmy "pod ręką" drugiej równie dobrze skrojonej panoramy tego, co wydarzyło się przed 1914 r.  Jeśli chciałem swoim uczniom przybliżyć sylwetki ówczesnych monarchów, życia na ich dworach, to pierwsze wydanie tej książki było rewelacyjnym źródłem poznania.

Chyba powinienem odłożyć TO moje tu pisanie, bo... chyba nie jestem obiektywny w ocenie "Zwaśnionych monarchów". Ja po prostu jestem zaczarowany narracją Theo Aronsona! I wychodzi na to, że od ostatniego, wnikliwego kontaktu z Jego monografią naprawdę nic nie zmieniło się? Od razu palnę: to jest obowiązkowa lektura dla każdego komu bliscy są ówcześni monarchowie (czy nam się to podoba czy nie, to jeszcze pokolenie wielu dziadków z nas rodziła się nie tylko w ich czasach, ale jako ich poddani!)! Sarajewo 28 VI 1914 r. - to jest mały pikuś w zrozumieniu CO pchnęło Europę w odmęty straszliwej wojny! My chyba do końca nie rozumiemy (nie czujmy?) powagi wielkiej wojny!
"Na każą okazję przywdziewał specjalny kostium: na galowe przedstawienie Latającego Holendra ubrał się w mundur admirała. Na oficjalną wizytę w Jerozolimie włożył ozdobioną krzyżem białą pelerynę krzyżowców. Podczas otwarcia Reichstagu paradował w karmazynowej szacie i hełmie ozdobionym odlanym ze złota orłem" - pewnie, że  domyślamy kto tak buffoniasto zachowywał się, stroił. Kaiser Wilhelm II. Patrząc na zachowane fotografie często utrwalamy sobie obraz nadmuchanego w apoteozie Hohenzollerna! Kiedy jednak poznajemy bardziej osobiście cesarza chyba jednak stajemy się dla tego ukochanego wnuczka królowej Wiktorii Hanowerskiej bardziej wyrozumiali. Chyba już dziś nikt nie pamięta, że nazywany był: der Reise-Kaiser! "Jego luksusowo wyposażony biało-złoty jacht «Hohenzollern», na którym powiewała cesarska bandera z chełpliwym napisem Gott Mit Uns, bez przerwy pruł wody Bałtyku i Morza Północnego,  a stały ląd Wilhelm II przemierzał wzdłuż i wszerz [...] prywatnym pociągiem". Bez wątpienia na ówczesnej szachownicy monarszej syn Fryderyka III jawi się jako ciekawa, kontrowersyjna, ba! nieprzewidywalna persona. Aż dziw bierze, że nie znajdziemy na półkach naszych księgarń obszernej biografii ostatniego cesarza Niemiec. Osobiście czuję pewną słabość do... Williego? Niech miast Autora przemówi świadek, kuzynka, przyszła królowa Rumunii: "Pomijając specyficzny, widowiskowy sposób bycia kajzera, nie ulega wątpliwości, że był on w tamtych czasach prawdziwym człowiekiem sukcesu". I za jego to też przyczyną, dodajmy, ten "sukces" runie w błotach Flandrii czy na barykadach Berlina! Cenną opinię o Wilhelmie II przytacza T. Aronson cytując samego Th. Roosevelta: "Kiedy Niemcy obierały jakiś kierunek marszu jedyne, co pozostawało, to biec jak najszybciej na czele pochodu i objąć dowództwo".
"...był także pierwszym belgijskim władcą, który przysięgę królewską składał w obu językach. Jednocześnie na wszelkie sposoby starał się przekonać poddanych, żeby hołubili uczucia, które jednoczą wszystkich Belgów, a nie te, które ich dzielą" -  tak jawi się nam Albert I, Koburg und Hohenzollern w jednym? Chciałoby się westchnąć: takiego NAM Alberta dziś potrzeba? Flamandowie i Walonowie, to dwa żywioły, które stanowią od 1830 r. Belgię! To ON stanie się z chwilą wybuchu wojny i naruszeniu neutralności granic swego państwa tym języczkiem uwagi ówczesnej opinii publicznej! Osoby nie zorientowane w zawiłościach genealogicznym ówczesnej Europy może zaskoczyć, jak w wielu przypadkach mamy do czynienia z... niemieckim (pruskim) rodowodem władców. Jak to pięknie ujął T. Aronson, opisując pewien zabawny epizod z życia królewskiego dworu, pisząc: "Kto by zgadł, że kilka lat później ten monarcha z głową w chmurach okaże się bohaterem, a bezpretensjonalna królowa [Elisabeth Gabriele Valérie Marie Herzogin in Bayern - przyp. KN] będzie uważana niemal za świętą?". Zawsze wypowiedź świadka jest cennością nieoszacowaną podobnych książek. Pewnie, że rzetelna robota Autora nie mogła obyć się bez podobnych cytatów. To dlatego my nauczyciele (jak mniema) sięgamy po takie właśnie książki: "Podczas posiedzenia rady panował nad wszystkim jak prawdziwy szef. Ale z pewnością nie za pomocą dyktatorskich nakazów i zakazów. Do swoich poglądów przekonywał perswazją, za pomocą słów, wypowiadających dość wolno [...] swoje wypowiedzi podkreślał oszczędnymi, wyważonymi gestami". Po prostu władca ideał. Jak kształtowały się relacje króla Belgów z innymi monarchami? A, to proszę czerpać z narracji Theo Aronsona. Ja na każdy drobiazg nie mogę zapełnić kolejnego akapitu. A wielka szkoda.
Książka Theo Aronsona ma ten magnetyzm, który przykuwa nas od pierwszej do ostatniej kartki! I nie pytajcie mnie tylko: czy jest gruba? Bo to głupie pytanie? 350 stron (nie licząc bibliografii itp.), to jest żaden wysiłek czytelniczy. I założę się, że jeśli ktoś ulegnie narracji będzie czuł niedosyt. Zacznie się rozglądać po... ciąg dalszy. I wcale nie zboczy w kierunku wojennej marszruty (patrz inne "Przeczytania..."), ale zacznie szukać... człowieka! W tym wypadku onych koronowanych głów! Okaże się, że książka, którą akurat skończył czytać będzie jedną z nielicznych, które zaspokoją jego głód wiedzy!
"Aż trudno uwierzyć, że król Jerzy nie zna ani pół słowa po niemiecku, a jego francuski woła o pomstę do nieba" -  uff! jakaż to ulga. Umiem więcej, niż JK i JCM Jerzy V? Nie tylko pół słowa, ale tłucze mi się po głowie trochę niemieckiego, a przecież moja niemieckość jest o wiele bardziej daleka, niż 1/2 Niemca i 1/2 Duńczyka? I znowu trafiamy na wypowiedź/ocenę laureata Pokojowej Nagrody Nobla z 1906 r.: "To rasowy Anglik, nienawidzi cudzoziemców. Mnie to nie przeszkadza, póki nie zacznie nienawidzić Niemców najbardziej niż innych". Poruszający jest list, jaki kuzyn pisał do kuzyna! Kto? A Willie do Georga. Na temat? Śmierci ich wspólnej babki, Wiktorii Hanowerskiej. Proszę zwrócić uwagę od czego, jakiego wydarzenia, Theo Aronson zaczyna swoją niezwykłą opowieść: pogrzebu Edwarda VII (niesfornego Bertiego). Stąd to pamiętne zdjęcie, które jest też początkiem poznawania! No, nie czarujmy się: ilu z nas pamięta, jak wyglądał dajmy na to Alfons XIII, Ferdynand I czy Fryderyk VIII. Pewnie, że nie mówię do pana w żółtym szaliku, bo wiem, że on wie, ale przeciętny smakosz historii nie sądzę, aby wymienił dynastie panujące w Danii, Norwegii, Grecji czy Portugalii. Potomkowie tych władców dalej zasiadają na tronach m. in. w Madrycie, Oslo, Londonie czy Brukseli. I to powinien też być jeden z impulsów, który skierowuje naszą uwagę na tą niezwykłą książkę. Kto dziś pamięta, że w Bułgarii panował... car?
Dwie wypowiedzi ustawiają naszą koncentrację na jednak zapomnianym, moim zdaniem, graczu politycznym tamtego czasu: "Celem mojego życia jest zniszczenie Serbii", "zidiociały ramol Franciszek Józef"! Prawda, jaka niezwykła szczerość? Kogo? Ferdynanda I Koburga! Wie? A ten z jakiego kapelusza wyskoczył? Ferdinand Maximilian Karl Leopold Maria von Sachsen-Coburg und Gotha był właśnie carem Bułgarii!
"Wszyscy nagle zaczęli dostrzegać, że ma typowo pruski charakter, na co miała wskazywać jej sprawność w działaniu, precyzja i niezłomna wola. okazało się tez, że to, co dawniej brano za majestatyczny sposób bycia i prezentację [...] świadczyło jedynie o chłodzie i niedostępności" - tym razem robię odstępstwo od osoby monarchy, a zwracam uwagę na żonę Konstantyna Greckiego (wnuka m.in. cara Mikołaja I czy Chrystiana IX, "dziadka Europy" - dla przypomnienia wnukami tegoż byli również Jerzy V i car Mikołaj II). Nagle grzechem Miłościwie Panującej Zofii był fakt, że jej bratem był... Wilhelm II von Hohenzollern! Nagle związki z"domem pruskim" wadzą i uwierają wszystkim - od Londynu po Petersburg! I na tym tez polega dramat rozpisany w książce Theo Aronsona - to naprawdę była jedna, wielka rodzina!
"Bądź silny jak skała. Lud chce czuć Twą rękę, [...] Jakżebym chciała wlać swą wolę w Twą duszę [...]. Bądź Piotrem Wielkim Iwanem Groźnym, carem Pawłem [...]. Zmiażdż wszystkich swą siłą" -  raczej nie mamy wątpliwości, że to carowa Aleksandra (de facto Alicja Wiktoria Helena Ludwika Beatrycze Hessen-Darmstadt) do swego niezdecydowanego i chwiejnego męża, Mikołaja II. Kolejna, charakterna wnuczka królowej Wiktorii! Alboż Nikuś nie zmieni nazwy swej stolicy z niemiecko brzmiącego Petersburga na rosyjsko brzmiący Piotrogród? Na niewiele zdała się stanowczość carowej. Losów rodu niby-Romanowów nie odmieniło to.  Kres samodzierżawia był bliskie. Czy i na ile przyspieszył go mord na G. Rasputinie? Można dyskutować. "Wieść o detronizacji cara Mikołaja II zabrzmiał w uszach europejskich monarchów jak ponure bicie na trwogę. [...] Nie ulega wątpliwości, że większość co światlejszych monarchów zdawała sobie sprawę, iż dni autokracji, nawet w łagodnej formie, są policzone" - nie wiem czy winić Autora czy Tłumacza, ale cara Mikołaja II (w przeciwieństwie do jego pradziada, Mikołaja I) nikt nie zdetronizował! Mikołaj II Aleksandrowicz abdykował. A to jest zasadnicza (prawna także) różnica. Ciekawe, jak potomkowie Jerzego V trawią treści dotyczące... obojętności wobec losów carskiego kuzynostwa? O podobieństwie cara i króla nie muszę nikogo przekonywać, kto choć raz widział fotografię obu braci ciotecznych (poprzez swe matki, księżniczki duńskie, córki Chrystiana IX). Starczy zerknąć na stronę 111 i przeczytać, co pisała księżniczka pruska: "Gdyby nie mundury trudno by ich było odróżnić". Można chyba bez nadmiernej przesady napisać, że los Aleksandry i Mikołaja przypieczętowała cyniczna, polityczna kalkulacja! Jedno można, w świetle cytowanych przez Autora wypowiedzi, napisać: opinia publiczna, z którą musiał liczyć się Jerzy V, była bardzo negatywnie nastawiona do rosyjskiej pary małżeńskiej! O carowej znajdziemy taką opinię jednego z dyplomatów: "Robiła wszystko, co w jej mocy, żeby doprowadzić Rosję do porozumienia z Niemcami, Uważa się ją za zbrodniarkę, czy też wariatkę o zbrodniczych skłonnościach; takiego samego zbrodniarza widzi się w eks-carze, ponieważ był zbyt słaby i uległy, żeby walczyć z jej decyzjami". A proszę o pomoc Francji, to zaiste kuriozalne posunięcie "farbowanych Windsorów"!
Nie ma w moim pisaniu Franciszka Józefa I, Karola I czy... Nie ma obawy. Książka bez Nich? To przecież byłby historyczny absurd. To, jak oglądana przeze mnie i jedną z klas licealnych Polska Kronika Filmowa o wydarzeniach marcowych 1968 r. Ani jednego kadru z towarzyszem Gomułką? Żart? Nie, proszę sprawdzić na YT: nr 11 z 13 III 1991 r. Theo Aronson takiego dowcipu nam nie funduje, tym bardziej, że już na okładce mamy fotografię: Franciszek Józef I i arcyksiążę Franciszek Ferdynand "w czasie manewrów na Węgrzech w 1908 roku" (patrz s. 129). Jeśli miałbym jedno, małe "ale", to jest... brak drzewa genealogicznego! W poprzednim wydaniu - było! O wiele łatwiej jest śledzić losy, pokrewieństwo, powinowactwo, zawirowania rodowo-historyczne, kiedy ma się możność zerknięcia kto z kim, z kogo i za kogo!
Wydawnictwu Literackiemu należy się burza oklasków za ponowne wydanie książki Th. Aronsona  "Zwaśnienie monarchowie. Europejskie trony w przeddzień katastrofy 1914 roku". Nie wiedziałem, że kilka dni temu minęła 13. rocznica śmierci Autora. W moim wypadku na półce staną obydwa wydania? Nie wyobrażam sobie, aby zabrakło tej pozycji u kogoś kto interesuje się okresem przed wybuchem wielkiej wojny i jej przebiegiem. To po prostu jedna z kolejnych, obowiązkowych w posiadaniu, przeczytaniu i wykorzystaniu pozycji.

Brak komentarzy: