sobota, kwietnia 02, 2016

Z przymrużeniem oka - odsłona I - W domu Ragnara nie ma ciszy...

- Ragnar! Ragnar! Gdzie jesteś draniu?! Lagertha miała rację! Jesteś łajdak! Bydlak! Rzygać mi się chce! Ragnar! Obudź się! - wyrzucała z siebie kolejna nałożnica groźnego Ragnara Lothbroka. Czy to pogoda tak na nią działa? Nie wiadomo. W końcu unoszące się mgły, wilgoć, śnieg czy brak śledzi wcale nie był jakąś nowością w skandynawskim obejściu stosownego wieku, mrocznego średniowiecza, kiedy nikt nawet nie marzył o jesieni tej epoki. Z kilku powodów. Johan Huizinga jeszcze nie chadzał po tym świecie. Dwa była głęboka zima. No i powiedzmy sobie szczerze: kto dziś czyta Huizinga? Pan z tyłu podniósł rękę? To jest pan wyjątkiem. Przeciętny miłośnik średniowiecza ogląda tylko seriale. 
Ragnar obrócił swą pokiereszowaną twarz w kierunku... głosu i tylko ziewnął i docisnął do spoconego oblicza niedźwiedzią skórę. 
- Ragnar! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! No tak... - nałożnica nazwijmy ją powiedzmy Britta. Proszę wiadomej nie szukać po sagach, kronikach i innych rocznikach, bo jedyna o niej wzmianka była w niekompletnym dziele Lasse z Farbror-Fröken i to tego z północnych krańców, jak  wiemy najazd Słowian spalił osadę i po niej, i po dziele śladu brak. Jest tylko o niej wzmianka u Andersa z Norrgården, ale tego nikt nie bierze poważnie, więc źródło lichej wartości. Jakby nie było, to Britta była kobietą dobrze ukształtowaną i żeby nie cytować szczegółowo klasyka: wszystko miała na miejscu. I czym nabrać powietrza w płuca. I na czym usiąść. Czy zgniatał orzechy sagi milczą, ale może tylko z tego powodu, że w tej okoliczności (czytaj: klimat) orzechy nie rosły, choć jakiegoś przywieziono z jednej wypraw, ale uschło nim wyrosło.


- Ragnar! - Britta usiadła na posłaniu, a dopalający się ogarek ledwo dawał minimalny blask w mrocznej, dusznej izbie, szumnie nazwanej komnatą lub nawet sypialnią. - Co ja głupia myślałam?! Za króla idziesz! Panią będziesz? A co mówiła mama? Idź za Kristera z Mörck. Nie posłuchałam! Nie posłuchałam!
- Co? Co?! Abordaż! - Ragnar zaznał tej drobnej chwili nadświadomości? Cisnął groźnie wzrokiem w nieznaną dal, w uszach zaszumiały mu fale, broda zachwiała nim tabun wstrzymujących się koni i... splunąwszy na podłogę oddał się spaniu dalej.
- Ragnar! Czy ty w ogóle rozumiesz, co ja do ciebie mówię? Czy ja mówię po chynsku, po japonsku? Nie! Wysławiam się w naszym pięknym etnicznym języku. Det är en köttig ört med en stor förtjockning i området mellan rot och skott. 
Ale w odpowiedzi usłyszała miarowe, jak miechem wydobyte z potężnych piersi, westchnienie, pomruk, czy diabli wiedzą co!
- Bogowie! Na Höthura, Widara, Hjamdala i Nannę! Mam ci cały panteon bogów wymieniać? Że Odyna wzywać nie będę! Jakiego trzeba gromu, żeby poruszyć twe niewdzięczne sumienie! No popatrz! jak ja wyglądam? Nawet porządnego zgrzebła nie mam! To z Paryża dawno zęby pogubiło. Zresztą te frankońskie dziwki, albo są łyse, albo nie wiem co, bo u mnie... - i  tu wstrząsnęła swą gęstą jak tundra, rudą grzywą. Zdawało się iskry szły spod ich szelestu? 
- Ragnar! Tak dalej być nie może! Biorę Matsa, Ulfa, Magnusa, Agdę i wracam do mamy!
- Agdy nie weźmiesz, bo nie twoja... - wybełkotał Ragnar.
- Ragnar! Ty... ty... mnie słyszysz? Czemu nie Agdy?
- Bo znajda! Zapomniałaś?! Spod Gnesen - poprawił poduchę i odwrócił się do ściany.
- Co ty klepiesz? - potężny biust Britty mało nie eksplodował. - Huvudportalen har bronsreliefer från äldre medeltiden. Domen rymmer bland annat... Oszalałeś?! Z tego łona wyszła! Ze mnie. Jak Mats, Ulf, Magnus i trójka, która nam pomarła. I to też twoja wina! Bo ci się na niedźwiedzia iść nie chciało... Bo niby wróżba nie taka! Odbiło ci kompletnie! Od tego pajaca, co nic nie widzi, nie dość, że każe się po tych brudnych łapach lizać, to jeszcze bełkocze brednie, dudy smalone! A tyś w to uwierzył. Że duchy przeciw tobie? Jakie duchy?! Ocknij się wreszcie!
Odpowiedzią był tylko błogi wyraz marsowej twarzy. Nie wiadomo z jakiej przyczyny. 
- Agda znajda?! Też wymyślił. Twoja Stina to znajda! I mi tu nie zaprzeczaj. Gunnar widział, jak się z nią obłapiałeś w kuźni. i to jeszcze przy tym matole Bergu! Gdzie ty masz rozum, co?! Tylko - tam?! Pół okolicy ma twoją gębę! I chyba pół Frankonii? Bierz coś na wstrzymanie. Może jakieś okłady? Genom sina brännhår är nässelsläktets arter väl skyddade mot de större, växtätande djuren, och särskilt brännässlan frodas lika ostörd som tistlar och törnen i täta grupper i både människans och husdjurens närhet. Brałeś? Mamusi pomogło. A mój brat Nyberg kompletnie się wyciszył. Uspokojnił się. Ustatecznił. 
Ale Ragnar przypominał spokojne dziecię, typu Ulfa, o którym wiadomo było, że muchy nie skrzywdzi, rączki trzymał na posłaniu, a nie pod i wpatrzony był w swoją Dagę (Dagmarą nazywaną) jak w najpiękniejszy wizerunek boskiej Friggy. Zresztą chyba już swoje zrobili, bo wprawdzie o tym nie mówili, ale ona (w końcu matka) czuła, że ta blond piękność jest brzemienna. Alboż nie zarzygała ostatnio wieczerzy? Cała zastawa po mamusi...
- Ragnar! Czy ty mnie w ogóle jeszcze kochasz?! - Britta czuła, że zaraz wybuchnie niepohamowanym płaczem, jak po śmierci tatusia. - Zapominałeś, co to prawdziwa miłość! Zapominałeś jak dla mnie rzucałeś te twoje... różne... wczesne... żony... Hulda jest głupia! Ingrid złośliwa! Nova tylko chleje! A, co mówiłeś  o Sigrun? Że jej z gęby śmierdzi, że tylko ja, na zawsze ja, świata poza mną widzisz?! To niby gdzie jest ten świat?! No ja się pytam? Gdzie? Na górze Brocken?! Wypchaj się z tym! Ręce opadają! Ale od dziś koniec! Niech ci inna twoje sparciałe gacie i onuce pierze! Mnie już na litość nie weźmiesz! Słyszysz Ragnarze Loðbrók?!
- Dwa na gorąco proszę...
- Co?!
- Średnio wysmażone i bez tej trawy... cebuli!... 
- Na pamięć przodków naszych i głowy dzieci naszych! Stań się człowiekiem! Słyszysz Ragnarze Loðbrók?!
Ale on nie słyszał. Poziom ignorancji był stały i wynosił "0"!
- Dlaczego nie słuchałam mamusi? Dlaczego?! - Britta zaczęła bujać się, jakby popadła w spóźnioną chorobę sierocą. - Wiem! Wiem, co zrobię! Jak tylko Håkan wróci z Vadsø - puszczę się z nim! Żebyś chciał wiedzieć! Oddam się jego nie spożytej chuci! Nie udawaj, że nie wiesz, jak on na mnie patrzył po ostatniej wyprawie, jak do mnie czule przemawiał: "Valkyria, ty moja! Całą Skandynawię ci do nóg rzucę. A w bursztynie pławić się będziesz. Oddaj mi się, a poczujesz moc! Zetrę Odyna, a z
Yggdrasila zrobi cie, o ukochana, rozpałkę do paleniska, byś mogła swe stópki ugrzać!". Tak, stópki! Bo to mówił prawdziwy mężczyzna! A nie mielone sprzed miesiąca!...
- I den nordiske mytologi var gudernes funktioner ikke nødvendigvis forbeholdt én guddom; fx var det ikke kun Odin, der blev dyrket som krigsgud. Han blev primært dyrket af de almindelige soldater, mens Odin var høvdingenes og kongernes gud, også i krigen - co wyartykułowawszy Ragnar przeciągnął się i...
- Co mruczysz?! Ty się też  Odyna nie boisz? - błękitne oczy Britty zaczęły nabierać złowieszczej czerwonej barwy. To wzburzająca się, jak Baltyk, krew dopompowywała się! Kto ją znał w podobnej chwili szukał zapomnianego kąta w osadzie i chował się tam. Młody czy stary - bez różnicy. może właśnie jeden Håkan umiał zdzierżyć ten stan. Ponoć też Torvald. Ale ten był na pół lepy i chyba kompletnie głuchy, przeto wszystko było mu jednakie. Zdrowy na ciele i umyśle - nie ryzykował. W końcu nikt nie chciał podzielić losu Valfrida z Ekkerøy. Już którąś niedzielę lizał rany, po zderzeniu z Brittą na temat o wczesnoepokowej ceramice z dolnego Narviku. Kto mógł być ekspertem w tej dziedzinie? No, tylko Britta! Na budowie drakkar, kuciu mieczy, pogodzie, wolnych sobotach i oczywiście rolnictwie czy rybactwie w dolnym nurcie Nidälven również. Choć nigdy nad jej brzegiem nie była.
- Ragnar! - zmieniła front? Głos jej stał się z brzęczącego ołowianą  grozą w słodycz lipowego miodu zbieranego w Ørland. A jak nie wiadomo powszechnie - pochodził stamtąd najprzedniejszy miód. A może to było z Namsos czy Svolvær? Jakie to teraz ma znaczenie? Po prostu z przebrzydłego gada Britta przeistoczyła się w zwiewną rusałkę. - A może ci czego trzeba? Ptasiego mleka? Albo... albo... wiem! wiem!
Jak zwiewny motylek, a pamiętamy, że była kobietą obficie obdarzoną nadmiarem wdzięków (i podbródków), zsunęła się z łoża.
- Kupię ci Mjølnera? Pal licho! Będzie to kosztowało, ale niech mi tam! Dla ciebie ukochany wszystko! I nie jakąś tam podłą imitację! Wyślę moich głupawych braci, niech wydrą samemu Thorowi! Powiesisz go sobie nad kominkiem. Dopiero spuchną z zazdrości twoje bękarty! No! Co ty na to?!...
Ale Ragnar pozostał niewzruszony jak szczyt Galdhøpiggen. Tego już było dość!
- Ragnar! Ty zawszony Wikingu!...
Tu Ragnar wydobył się z mrukliwych i pożądliwych objęć snu. Lepiej jej było się na ten świat nie zjawiać. Równie dobrze mogłaby od razu pchnąć się do  Helheim! Innymi słowy, to co nastąpiło po tym nieopatrznym słów wypowiedzeniu nie nadaje się do opisywania. Krótko mówiąc miejsce Britty zajęła Göta. To nic, że była podłego stanu, lekko garbata i utykająca na lewą nogę. Miała za to zbawienny zestaw cech: nie ględziła, co jej ślina na niewyparzony język przyniosła. Cicha, pokorna, oddana Ragnarowi. Powiła mu jeszcze siódemkę rozwrzeszczanych bachorów, ale to już inna historia.



PS: Proszę nie doszukiwać się sensu i logiki w tym, co w macierzystym języku mówi bohaterka. Bo to nie ma ani sensu, ani logiki. I tylko w drobnym zarysie jest związane z fabułą. Silenie się na tłumaczenie mija się z celem, bo i tak nie ma to wpływu na Brittę i Ragnara.

Brak komentarzy: