wtorek, marca 01, 2016

Smakownie Bydgoszczy... (32) - podporucznik Leszek Biały

1 marca. Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych". Nie łudźmy się dla wielu to cały czas... pospolici bandyci! Wołowej skóry nie starczyłoby, aby opisać starania znajomego, aby w Tucholi postawić obelisk poświęcony pamięci majora Zygmunta Szendzielarza, osławionego „Łupaszki”, legendarnego dowódcy 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. 55. rocznica mordu na tym bohaterze i obrońcy Kresów (wileńskich) minęła 8 lutego.


Okazuje się, że trzeba wiele starań, aby przywrócić pamięci ślady po "Żołnierzach Wyklętych". Na bydgoskim gruncie tą mozolne pracę wykonuje m. in. pani doktor Alicja Paczoska-Hauke z Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej w Bydgoszczy. Nie zapominajmy (w ferworze obecnie ciskanych oskarżeń i podejrzeń), jak wiele publikacji na temat "Żołnierzy Wyklętych" ukazało się dzięki staraniom IPN-u.
Ma Bydgoszcz TEŻ swego bohatera czasów zbrodni stalinowskich! Był nim podporucznik Leszek Biały- "Jakub", szef łączności Okręgu Pomorskiego Armii Krajowej"Album historyczny" (dawny "Album bydgoski"), czwartkowy dodatek do "Gazety Pomorskiej",  zamieścił obszerny artykuł pani redaktor Hanny Sowińskiej pt. "Anna Biała pytała: «Co WUBP zrobił z moim synem Leszkiem?»". Przytoczę tylko fragment listu matki, pani Anny, do stalinowskiego namiestnika Bolesława Bieruta: "...nasz syn został zabrany 27 lutego 1945 r., są świadkowie, że znajdował się w pierwszych dniach marca w WUBP w Bydgoszczy przy ul. Markwarta 4, jeżeli dotąd mój syn nie wrócił i dał żadnego znaku życia o sobie (...) to nasuwa się logiczne pytanie, gdzie się podział mój syn i co uczynił z nim WUBP". Rodzina nie wiedziała, że Leszek prawdopodobnie został zamordowany w pierwszych dniach owego marca 1945 r.


Jest okazja spojrzeć w oczy mordercom podporucznika Leszka Białego. Artykuł H. Sowińskiej w "Albumie historycznym" wzbogacają zdjęcia, padają nazwiska oprawców, nauczmy się ich: Bolesław Halewski, Ryszard Szwagierczak i Henryk Wątroba.  Bezcenne są relacje świadków, którzy żywi opuścili bydgoską mordownię Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. W jednej czytamy: "Halewski dochodził do piwnicy co pewien czas, do Białego i rozpytywał, czy chce już zeznawać, wyzywając go i lżąc. Kiedy Biały nic nie mówił, Halewski polecał polewać go wodą. [...] Kiedy go widziałem ostatni raz to na moje wezwanie nie reagował". Żeby nie było ułudy, to nie relacja kogoś z celi, towarzysza niedoli, ale jednego ze strażników ("klawisza").  Ta należy do innego żołnierza AK, Kazimierza L. Jankowskiego: "Jeśli chodzi o Leszka Białego to widziałem go jeszcze tylko jeden raz. Był strasznie zmaltretowany i - jak mi się wydaje - ledwo żywy. Biały powiedział mi wówczas, że już więcej się nie zobaczymy. Rozumiałem przez to, że albo umrze, albo go zabiją". Sugestie, jak o tym pisze dalej H. Sowińska, o rzekomej śmierci samobójczej Bohatera nie mają żadnego potwierdzenia źródłowego. Ciało zakopano na podwórzu ubeckiej mordowni przy Markwarta 4.

Funkcjonariusz WUBP: od lewej B. Halewski, R. Szwagierczak, H. Wątroba
W 1957 r. ekshumowano ciało podporucznika Leszka Białego-"Jakuba". Na szczęście (?) nie sprawdziły się pogłoski o zniszczeniu go i wrzuceniu do Brdy lub Wisły. Ale jeszcze wtedy (pogrzeb odbył się na Bielawkach 17 listopada 1957 r.) rodzina była "pouczana" przez funkcjonariusza UB, co do charakteru pochówku!...
Od kilku lat na skwerze, vis a vis, dawnego więzienia WUBP stoi pamiątkowy głaz-obelisk (mimo wszystko, choć tak podają różne media, ja bym tego nie nazywa "pomnikiem") poświęcony zamordowanemu w pobliskim gmachu Bohaterowi. Nie wiem (przeoczyłem?) dlaczego zmieniono pierwotną tablicę. Poprzednia (ta z mego zdjęcia) została skradziona, zawierała błędy? Przyjdzie mi skontaktować się z panią redaktor Hanną Sowińska i uzupełnić moją wiedzę. 


1 marca to ważna okazja, aby przypominać sylwetki bohaterskich żołnierzy Armii Krajowej, podziemia niepodległościowego, którzy bezpardonowo byli mordowani przez katów z UB. Każdy z nich zasługuje na naszą pamięć i naszą wdzięczność. Bez ich ofiary, poświęcenia chyba nie moglibyśmy dziś spojrzeć sobie w twarz... Od pierwszych dni osadzania się sowietystów w nowych granicach Polski uświadamiali potrzebę walki z tym  bandyckim ustrojem, którego demony zapewne raz po raz będą wypadać z nie jednej szafy, teczki, kuferka... - itd, itd, itd.

Brak komentarzy: