piątek, lutego 19, 2016

Smakowanie Bydgoszczy... (31) - suchy "Potop"

Po raz czwarty, a po raz pierwszy w "Smakowaniach...", fontanna Ferdynanda Lepckego (1866-1909) - "Potop" zostaje bohaterem mego pisania? Nie przesadzali dawni bydgoszczanie i lokalni patrioci, którzy twierdzili, że przed wojną była ONA najczęściej fotografowanym miejscem miasta. W wielu bydgoskich domach (niestety nie mogę tego powiedzieć o moich bydgoskich krewnych?) w rodzinnych albumach znajdziemy przodków ustawionych na tle... , uśmiechających się przy... , w romantycznych pozach... Czułem, że nie ominie mnie od 26 VI 2014 r., kiedy powróciła na swe miejsce, fascynacja dziełem niemieckiego rzeźbiarza.
Pewnie, że odzywały się głosy: "po co?". Jakoś z zakamarków pamięci wygrzebywał się swoisty szowinizm narodowy? Tu naprawdę słyszało się contra, bo to dzieło niemieckie... bo to taki uwieczniony dramat... "Ludziska i zwierzyna leśna się topią, a te się dookoła cieszą i fotografują?" - można by stworzyć takiego bydgoszczanina-marudę i pewnie tak by siąpił spod zasmarkanego nochala. Na szczęście lata starań i konsekwencji doprowadziły do owego 26 czerwca i wielu bydgoszczan cieszy oko "Potop".




Tym razem - na  S U C H O ! Tak, bez wody! Bo na czas zimy (zdjęcia pochodzą z 29 stycznia tego roku) wyłącza się ją. Wygląda to trochę... ironicznie? karykaturalnie? śmiesznowato? Bo niby przed czym tu uciekać, kiedy kaskady wody nie zalewaj nieszczęśników? Hm!...





Ale właśnie dzięki temu możemy zwrócić uwagę na pewne detale, szczegóły, których dopatrzenie skutecznie uniemożliwia nam zalewająca postacie woda. No to oglądamy. No to kodujemy.



Nie zapominajmy, że fontanna Ferdynanda Lepckego ma swego "bliźniaka" choćby w mieście urodzenia Artysty, czyli Coburgu. Różni je to, że w tamta pozbawiona jest "bocznych scen", a mianowicie niedźwiedzicy z małym oraz walczącego z wężem. Był też trzeci "Potop" w Eisleben. Ten podzielił los bydgoskiego pierwowzoru. Niech mnie ktoś poprawi, ale chyba tam już nie dokonano "powrotu" dzieła. 



Nie wyobrażam sobie, żeby obecnie ktoś zjawił się nad Brdą i nie odnalazł tej zdumiewającej fontanny. Mamy Ją z powrotem od niespełna dwóch lat - cieszy oko, wzbudza podziw dla Autora, ale też zmusza do refleksji. Zaklęty w brąz dramat nie jest tylko zwykłą "scenką rodzajową", ale też przestrogą. Jaką? Pomyślcie. A, co do niemieckości "Potopu", to przecież świadectwo wspólnej (nie zawsze łatwej, ale też i nie zawsze okrutnej) historii. Nie możemy udawać, że nie było Brombergu, kleine Berlina! W przeciwnym razie powinniśmy wysadzić w powietrze całe śródmieści, bo gro domów projektowali i wznosili bydgoscy Niemcy...




PS: Jak tu nie ulegać magii artystycznej wizji? Być obojętnym? To znaczy zostać... Pinokiem?

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.