czwartek, stycznia 21, 2016

Przeczytania... (112) Paweł Wieczorkiewicz "Historia wojen morskich. Wiek Żagla" (Wydawnictwo ZYSK I S-KA)

Nie jest marynistą. Tym niemniej sięgam po tom "Historia wojen morskich. Wiek żagla" Pawła Wieczorkiewicza, jaki wydało ZYSK I S-KA. Większość z nas raczej kojarzymy zainteresowania śp. Pana Profesora trochę w innym przedziale historii - tym bardziej warto poznać dziedzinę tej nauki, w której jak się okazuje również był znawcą. Nie ukrywam, że czytanie o morskich potęgach, ich rywalizacjach i upadkach, to kawał dobrej literatury. Nuda nam na pewno nie grozi. Tym bardziej, że niemal na każdej stronie poczujemy groźny łopot żagli, huk dział, okrzyki komend!... Od pierwszej strony jesteśmy oczarowani światem żaglowców, dzielnych marynarzy, pysznych admirałów!...
Nie jest marynistą.Tym bardziej siadam nad przeszło pięćset stronicowym tomem. I trochę przypominam małego dzieciaka, który z rozdziawioną gębą poddaje się wspaniałej narracji Autora. Od samej okładki, na której przypomniano obraz Abrahama Storcka "Bitwa czterodniowa" poprzez kolorową wklejką , z których spozierają na nas m. in. sir Fr. Drake, admirał Maarten Tromp, kardynał Armand du Plessis książę de Richelieu czy wiceadmirał Louis Villaret de Joyeuse - bogaciej staje się z naszą wiedzą. Moją - na pewno. Tym bardziej, że gro strojonych, ufryzowanych, z pysznymi minami admirałów, to dla mnie novum!

Nie jestem marynistą. Gdybyście przed czytaniem tej pasjonującej księgi zapytali mnie w jakiej bitwie w morderczym uścisku spotkały się okręty "Royal James" i "De Zeven Provincien" - żadne naciski nie wymusiłyby ze mnie choć kropli odpowiedzi? Kto zginął na pokładzie żaglowca "Tonnant" 2 VIII 1798 r.? Rozłożyłbym bezradnie ręce i stał jak ten baran, i ani "be!", ani "me!". Nawet nie potrafiłbym umiejscowić w czasie, kiedy rozegrały się te bitwy!
Nie jestem marynistą. Zabijcie mnie - nic mi nie mówi "bitwa pod Barfleur"! Skupiam swoją uwagę nad nią, gdyż 271. lat później... przyszedłem na świat. No, nim wedrę się w tekst mam (-y) dla ułatwienia mapę. Nie tylko podano na niej ruch wiatru i zorientowano położenie względem Północy, ale jest podane kto z kim tam walczył: Anglicy, Holendrzy i Francuzi. Bardzo schematyczne ukazanie ustawienia okrętów wzbogacono (w legendzie) nazwiskami dowódców walczących jednostek. A rzecz była "przedłużeniem" politycznej ułudy, jaką Jakub II Stuart mamił "swego królewskiego kuzyna", Ludwika XIV Bourbona. I jak czytamy dzięki Pawłowi Wieczorkiewiczowi: "Ludwik [...] wziął nadzieję zdetronizowanego króla za dobrą monetę i oddał mu do dyspozycji 30 tyś. wyborowych żołnierzy rozkwaterowanych pod dowództwem marsz. Bernardina Bellefondsa między Quineville a wybrzeżem zatoki La Hougue". Zamarzyło się Francuzom zdobycie Londynu? Powtórzenie wyczynu pewnego Bastarda z Normandii z XI w.? "Londyn jest bez obrony - cytuje wypowiedź jednego z francuskich polityków, a mianowicie François d'Usson markiz de Bonrepaus. - zdobyć to miasto oznacza owładnąć królestwem". Mały drobiazg: należało rozprawić się z flotą Wilhelma Orańskiego. Czytamy o dysproporcji sił: 125 do 90 na korzyść przebywającego we Flandrii Wilhelma! Okazuje się, że admirał i marszałek Ludwika XIV, Anne Hilarion de Contentin, hrabia de Tourville nie podzielał optymizmu JKM (Autor cytuje bojową instrukcję, którą zatwierdził monarcha) i wyraził to słowami: "Ludzie ci nie mają najmniejszego pojęcia o sprawach marynarki". Matka Natura (czy równie tajemnicza, jak w znanej reklamie soków?) sprzysięgła się przeciwko Francuzom? 12 maja 1692 z Brestu wypłynęły zaledwie "...44 liniowce, 24odział i 20 900 oficerów i marynarzy". Jak uzupełnia tą statystykę Autor książki: "...siły niewystarczające nie tylko do osłony inwazji, ale nawet stawienia czoła samej flocie angielskiej". Kiedy polityka wdziera się do rozkazywania wojskiem nie dziwota, że de Tourville czytał list następującej treści: "Nie do Pana należy komentowanie instrukcji królewskiej, a jedynie jej ścisłe wykonywanie i wejście na Kanał. Proszę donieść, czy wypełni ją Pan w innym bowiem wypadku król mianuje w pańskiej miejsce kogoś bardziej posłusznego i mniej przezornego". Co z tego wynikło na chwałę JKM i Francji? A to proszę zerknąć do "Historii wojen morskich...". Proszę zarazem zwrócić uwagę na przypis (s.191): wkradł się tam błąd natury genealogicznej! O ile Henry Fitz-James był siostrzeńcem Johna Churchilla księcia Marlborough (tak, przodka - o czym skrupulatnie przypomniano - wielkiego Winstona), to ów (będąc bratem jego matki) nie mógł być mu stryjem, tylko wujem.
Nie jestem marynistą. Tym czujniej wsłuchiwałem się nie tylko w pomruk zwodniczych burz, huku dział, ale wyłuskiwałem ciekawostki natury... technicznej. Przyznaję się, że nie odróżniam fregaty od brygu, galeonu od korwety. Wiem, gdzie jest rufa i czym jest kilwater, ale ożaglowanie, maszty, grotmaszty, cały takielunek - to dla mnie hieroglify! Przeliczyć węzły na pokonane kilometry? Równie dobrze moglibyście mnie pytać o prawo Pitagorasa (to jakiś trójkąt?). Dlatego w moim zakresie wiedzy marynistycznej miast wyporności okrętów (żaglowców) pewnie bardziej zalegnie wiedza, jaką odnalazłem choćby czytając, to co np. powiedział wielki ekonomista Jean Baptiste Colbert: "Nie ma we flocie problemu ważniejszego, któremu należałoby poświęcić więcej baczenia, niż konserwacja okrętów". Na mnie, laiku, wrażenie robi zapis, że francuski "...liniowiec «Valmy» [...] podnosił jednorazowo 4500 m²; grotmaszt tego okrętu mierzył, licząc od linii wodnej, 70 metrów!". Takie liczby robią na mnie rważenie. Szczególnie owe metry kwadratowe, bo moje mieszkanie to jakieś 47 m²...
Nie jestem marynistą.  Tym bardziej zachęcam każdego laika, aby zagnał swoją ciekawość do książki prof. Pawła Wieczorkiewicza. Bo to chwilami swoiste abecadło dla nas, nieuświadomionych marynistycznie! Sam już rozdział "Technika morska i taktyka walki", to dla bogata  kopalnia wiedzy i źródło bez którego błądzilibyśmy, jak we mgle.
Nie jestem marynistą. Ale nawet na mnie, historycznym szczurze lądowym, robią wrażenie zapisy choćby o niejakim kapitanie Jacques Colaertcie, który "Chlubił się tym, że w czasie swej szesnastoletniej kariery [zmarł/zginął, nie mam źródła, we IX 1600 r. - przyp. KN] zagarnął 109 statków, 22 okręty i blisko 1500 armat, a więc prawdziwą flotę". Nawet teraz, tyle stuleci po opisywanych wydarzeniach, robią wrażenia opisów morskich batalii z czasów wojny trzydziestoletniej (1618-1648): "Straszliwy ogień, buchający wielkimi falami przez wszystkie ambrazury, ogarniał hiszpańskie galeony, podsycane przez smołę, lizał olinowania, które w jednej chwili ogarniały jęzory płomieni".
Nie jestem marynistą. Rozsiane po stronach i wśród przypisów myśli o strategii czy roli marynarki, to dopiero materiał do odkrywania! Istne skarby odnalezione na dnie... Kilka pozwalam sobie zacytować, bo to jeden z atutów, że "Historia wojen morskich..." jest dla WSZYSTKICH! Nie stawia się ku nam rufą lub co gorzej burtą najeżoną działami swych mądrości i szydząca, że nie wiem tego czy owego. Oto kilka wybranych perełek:
  • Czy wie Pan, co to jest bitwa morska? Wyjaśnię to Panu. Floty manewrują, ścierają się, wymieniają salwy z dział, potem zaś się rozchodzą [...], a morze wciąż pozostaje słone - Jean-Frédéric Phélypeaux, hrabia de Maurepas (1701-1781).
  • Co do mnie zamierzam walczyć i umrzeć jak mężczyzna! - Antonio de Oquendo (1577-1640).
  • Bóg rozstrzygnął bieg spraw inaczej, niżbyśmy sobie tego życzyli - Alonso Pérez de Guzmán el Bueno y Zúñiga, 7. książę Medina-Sidonia (1550-1615).
  • Najpierw uczyńmy, co najważniejsze: lepiej jest pomóc przyjaciołom niż zaszkodzić wrogom - Michiel Adriaenszoon de Ruyter (1607-1676).
  • Gdy idzie o handel jest to wasza ostatnia linia obrony, to wasz ostatni okop: powinniście go bronić lub zginąć -  William Pitt (-starszy), 1. hrabia Chatham (1708-1778).
  • Najlepszą obroną naszych kolonii, a także naszego pobrzeża, jest utrzymywanie na zachodzie w gotowości eskadr w każdych okolicznościach mogących zatrzymać Francuzów w bazach i gotowych wydać im bitwę, jeśli tylko zechcą opuścić swe kotwicowiska" - George Anson, 1. baron Anson (1697-1762).
  • Gdy płonie dom, nie czas zajmować się ratowaniem stajni! - Nicolas René Berryer, hrabia de La Ferrière (1703-1762).
  • Podtrzymywanie świetności bandery francuskiej, aby łopotała wysoko [...], trzeba zapomnieć o nieszczęściach i dawnych błędach - Antoine Raymond Jean Gualbert Gabriel de Sartine, hrabia d'Alby (1729-1801).
  • ...gdyby d'Estaing był tak utalentowanym marynarzem, jak odważnym jest człowiekiem, nigdy nie pozwoliłby ujść 4 nieprzyjacielskim okrętom, pozbawionym już masztom - Pierre André de Suffren, markiz de Saint Tropez (1729-1788). 
  • Żadnych manewrów, żadnej sztuki. Żelazo, ogień, patriotyzm - Louis Lazare Hoche (1768-1797).
  • Nie mamy czasu do stracenia. Los darowuje mi zaledwie trzy dni. Jeśli ich nie wykorzystam, będziemy straceni - Napoleon Bonaparte (1769-1821).
  • ...żadne z Francuzów nie może zgodzić się, aby żyć bez statków, handlu morskiego i kolonialnych posiadłości - Napoleon Bonaparte (1769-1821).
  • Anglia oczekuje, że każdy wypełni swój obowiązek - Horatio Nelson (1758-1805).
Nie jestem marynistą. Pewnie, że wiem o zagładzie Wielkiej Armady, podziwiam jak mała Anglia stała się "królową mórz". Tym bardziej cieszy mnie, że Autor "Historii wojen morskich..." tak wiele miejsca poświęcił morskiej polityce ostatniego Jagiellona! Zdobył mnie zdaniem: "Zygmunt August był jednym z najwybitniejszych polskich monarchów. Doceniając znaczenie morza Bałtyckiego, starał się zrealizować program zdobycia hegemonii w jego basenie - dominium Maris Baltici".  Możemy prześledzić, jak wyglądała rywalizacja JKM ze szwedzkim Erykiem XIV Szalonym. Jeśli żyjemy w przekonaniu, że tylko Dania lub Szwecja "rozpychały się" nad Bałtykiem, to jest okazja wyprowadzić się z błędu. Kolejne wojny! Stefan Batory i Zygmunt III Waza (synowiec obłąkanego Eryka). Żyjemy w świetle chwały Kircholmu. Tu znajdziemy prysznic na sarmackie nasze głowy: "...nawet klęska zadana w 1605 r. [...] nie złamała armii Karola IX, uzupełnionej natychmiast przywiezionymi pospiesznie z kraju posiłkami". Warto wziąć sobie do serca słowa hetmana i kanclerza wielkiego koronnego w jednej osobie Jana Zamoyskiego, któren powiedział: "Najbardziej potrzeba nam floty, którą gdybyśmy posiadali, nic by nie miał Sudermańczyk do roboty w tych stronach". Kilka lat później do takich samych wniosków dochodził JKM Zygmunt III mając na myśli swą walkę ze szwedzkim bratem stryjecznym, Gustawem II Adolfem: "Armata na morzu jakby nam potrzebna była, chyba szalony nie widzi, boby to primam salutem Rzeczypospolitej dało od  ściany szwedzkiej"! No i odnajdujemy zapis o stoczonej 28 X 1827 r. bitwie pod Oliwą!...
Nie jestem marynistą. Nie twierdzę, że po lekturze Pawła Wieczorkiewicza rzucę się łapczywie na każdą marynistyczną książkę. Jednego mogę być jednak pewny: mój kąt widzenia bezpowrotnie rozszerzył się! Nie wykluczone, że wrócę do tekstu, który... zaległ w moim blogowym archiwum. Tak, akcję (ja marynistyczny laik) umieściłem na francuskim okręcie doby wojen napoleońskich. I choć nie gwarantuję, że będę potrafił jednym tchem wymienić wszystkich niderlandzkich, hiszpańskich, angielskich czy francuskich admirałów, ba! pewnie 99.9 % z nich na dłużej nie zakotwiczą w mej pamięci, to na pewno będę wiedział, że świat nie zaczyna się i nie kończy na Horatio Nelsonie, a przy jakichś wątpliwościach i brakach będę wiedział, że mam zerknąć do  "Historii wojen morskich. Wieku Żagla". Nie wykluczone, że  poproszę zaprzyjaźnione Wydawnictwo ZYSK I S-KA o... tom II pt. "Historia wojen morskich. Wiek pary", tym bardziej, że jak widzę (zerkam na stronę w/w) i widzę chyba stalowy okręt z czasów wojny secesyjnej / civil war. Czy będzie mi dane wrócić do tematu? Nie wiem. Czas pokaże na ile 2016 r. będzie pod tym względem dla mnie łaskawy?...

1 komentarz:

  1. Are you paying over $5 per pack of cigarettes? I buy all my cigs over at Duty Free Depot and this saves me over 50% from cigarettes.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.