wtorek, grudnia 15, 2015

Przeczytania... (97) Roberto Gervaso "Borgowie" (Wydawnictwo DOLNOŚLĄSKIE)

Ostatnimi czasy powstały dwa seriale TV: "Rodzina Borgiów" oraz "Prawdziwa historia rodu Borgiów"*. Nie, nie będę się pastwił nad ich realizacją, grą aktorów, wiarygodnością historyczną. Zauważam po prostu fakt, że musi być coś na rzeczy skoro powstały dwa spojrzenia na ten sam temat? Zwracam uwagę, że jeden z tytułów zapowiada, że jego produkcja jest faktograficznie bez zarzutów, a tym samym podpowiada się oglądającym, że tamten drugi może być... bee! Mnie coś innego pcha ku pisaniu. Wydawnictwo Dolnośląskie w serii "Ludzie-idee-wydarzenia" przypomina książkę Roberto Gervaso "Borgiowie". Przypomina, bo w 1989 r. Książka i Wiedza - była pierwszym wydawnictwem, które podsunęło nam tą monografię. Jedno i drugie w tłumaczeniu pani Janiny Perlin. Nie pomylę się, że konkurowało z piwowską serią "Biografii słynnych ludzi", które w tym samym czasie wydało książkę o Sforzach**.

Jest coś dziwnego, kiedy książka  Roberto Gervaso pojawia się na... moich lekcjach. Wspomniane seriale trochę przetarły ścieżki... Jeszcze nie tak dawno stwierdzenie "Borgia" nie robiło większego wrażenia. Z włoskich nazwisk (i to tylko pewnym wspólnym losom?) jedynie "Sforza" budzi zainteresowanie. Szczególnie wtedy, kiedy do słuchaczy dociera, że pewna znana marka włoskich samochodów ma w swoim logo herb "panów Mediolanu". No, dobrze, ale gdzie ta dziwność? Chyba po raz pierwszy stykają się z historią Kościoła, którego są częścią. I tego nie rozumiem? I to mnie dziwi? "Aleksander VI" - który stał się synonimem upadku Rzymu z niczym się nie kojarzy nastolatkom? Sprawiają wrażenie, jakby pierwszy raz słyszeli o symonii, nepotyzmie ówczesnych papieży.
Dla mnie, nie ukrywam że dzięki R. Gervaso, "kluczem" do reformacji jest cytowane zdanie M. Lutra z 1510 r.: "Jeśli istnieje piekło, to Rzym jest na nim zbudowany". Obraz Rzymu czasów renesansu, jaki kreśli Autor nie przynosi chluby ówczesnym "ojcom świętym". Zamknąć go jednym słowem "upadek"? Wychodzi blado. To jeden cytacik: "Żyli [...] raczej jak świeccy wielmoże niż jak duchowni, pilnując bardziej własnych interesów niż interesów Chrystusa. [...] Nie odmawiali sobie niczego: ani tego, co zbędne, ani co konieczne. Mieli mnóstwo kochanek (i kochanków), polowali, bawili się, oddawali grom hazardowym". I to jest owo jedno z dziwności. Jeszcze tyle wieków po owych gorszących faktach (warto odnaleźć - w innej monografii - co na ów temat pisał papież Hadrian VI, ostatni nie-Włoch na "stolicy Piotrowej" przed 1978 r.) robią one wrażenie. Zresztą jest wypowiedź innego (wcześniejszego) papieża, Piusa II.
Na szczęście Roberto Gervaso, jako wytrawny popularyzator historii, nie pozostawia swoich czytelników czczym domysłom. Książka miała swoje pierwsze, włoskie wydanie jeszcze w latach 70-tych XX w. To ma znaczenie. Nie było Internetu. Naprawdę? - zdziwi się uczeń? Zdziwi. I wtedy książka była naprawdę skarbnicą wiedzy. Napisana doskonale i rzeczowo przetłumaczona przez J. Perlin była wsparciem poznawczym monologu. I gwarantuję - nic nie straciła ze swej wartości! Dlatego niemal z wypiekami ciekawości czyta się o poprzednikach Aleksandra VI, de facto Rodrigo Borgi. Jak wypada na tle choćby Innocentego VIII? Znam biografię papieskiej córki czy Wawrzyńca Wspaniałego (Lorenzo di Piero de' Medici) i na temat tegoż papieża można poważnie rozszerzyć swoją wiedzę. 
Jest coś magicznego wokół słowa "konklawe". Wybór papieży w XV w. odbywały się pod ogromnym ciśnieniem ówczesnej "opinii społecznej". Protektorzy, frakcje, koalicje - jedni przeciwko drugim. Można po lekturze "Borgiów" przejść... poważny kryzys wiary? Nie, nie demonizowałbym tej monografii. Ale na pewno, jeśli chodzi o tamte konklawe, trudno będzie uwierzyć w ingerencję Ducha Świętego! Same nazwiska, które przypomina na kartach swojej książki R. Gervaso budzą respekt swoją ważnością w historii ówczesnej Italii (z uporem będę "trzymał się" tego określenia, gdyż termin "Włochy" miał wtedy raczej znaczenie geograficzne, a nie polityczne): della Rovere, Sforza, Colonna, Medici, Orsini. Jak Autor ocenia zwycięstwo (z tak dostojnego grona) Borgi? "To prawda, że głosujący należeli do wielkich rodów i mogli liczyć na pokaźne dziedzictwo; to prawda, że niektórzy byli bogatsi od Rodriga, ale jest też prawdą, że nikt nie miał takiej władzy jak on, zdobytej w ciągu tylu lat sprawowania urzędu wicekanclerza". Znajdziemy też opinie innych, ba! współczesnych tamtych wydarzeń. I to jest kolejna wartość "Borgiów"!
Aleksander VI  wcale nie odbiegał od "pewnej normy". Roberto Gervaso nie dołącza do moralizatorskich potępiaczy kolejnego papieża. Dla niego Borgia "na Piotrowym tronie", to kolejne "dziecko swoich czasów" - wcale tak nie zepsuty, jak chce tego "czarna legenda". "Bóg nam dał papiestwo, korzystajmy więc z tego" - będzie dewizą pierwszego Medyceusza, który zostanie papieżem Leonem X, ale ten osiągnie swoją godność równą dekadę po śmierci Borgi! "Zachłanność rodu" wypełnia treścią dwa pojęcia, które przytoczyłem  powyżej: symonia i nepotyzm: "Wzbogacenie i wyniesienie do wysokich godności krewnych i przyjaciół było głównym zajęciem i troską wszystkich bez wyjątku papieży". dlaczego więc tylko w osobie "hiszpańskiego papieża" skupiło się niby całe zło Kościoła? Pewnie to pytanie będzie towarzyszyć każdemu, kto weźmie do ręki tą monografię. Pewnie, że poznajemy kochanki i dzieci papieża! Okoliczności mariaży i kryjących się za nimi sojuszy politycznych. Kupczenie Lukrecją nie było wyjątkiem, tylko normą i to nie koniecznie doby renesansu. Nie wierzmy w koszmar tego okresu. A nasze szlacheckie prababki sto lat temu szły do ołtarza "z własnej i nie przymuszonej woli"? Bzdury!...
Poznajemy okres wojen na Półwyspie Apenińskim! Jakaż barwa, ile okrucieństwa, wiarołomstwa i... No można dopisywać kolejne epitety? Armia Karol VIII Walezjusza, która zagroziła istnieniu Państwa Kościelnego! Może jest okazja, aby dostrzec w zdeprawowanym papieżu wytrawnego gracza politycznego? R. Gervaso nam to umożliwia. Nawet student historii ledwo "ślizgnie się" po "temacie". Widzimy, jak zaciskała się pętla wokół szyi papieża, jak miotał się, jak niegodni purpury okazywali się dostojnicy Kościoła! Proszę być koniecznie świadkiem tego, co wydarzyło się 19 stycznia 1494 r.: "...na konsystorzu, przysiągł papieżowi posłuszeństwo. Ukląkł trzy razy, ucałował stopę i dłoń Aleksandra, który z kolei go uściskał". To ten sam król Francji, przed którym umykał Aleksander VI? Ehe! Ten sam. Przewrotność fortuny? Nie powiem. 
"W ciągu następnych pięciu lat wzmógł praktyki pokutne i nasilił walkę z grzechem, zwłaszcza cielesnym, przejmującym go największym lękiem, być może dlatego, że najbardziej go kusił. Całe dnie spędzał w celi na modlitwie, bijąc się w piersi, wyrywając sobie włosy, wzywając Chrystusa" - to niestety nie obraz "nawróconego grzesznika w Tiarze"!  Roberto Gervaso tak rysuje nam obraz charakterologiczny Savonaroli! To on atakował Aleksandra VI słowami: "Przyjdź tutaj łajdacki Kościele, przyjdź tutaj i wysłuchaj, co Pan ci mówi [...].  Kiedyś kapłani swoich synów nazywali synowcami, dziś już nie są synowcami, lecz zawsze synami. Stałeś się domem publicznym, zbudowałeś wszędzie dom publiczny". Takie gromy mogły i spotkały się z jedną reakcją papieża: ekskomuniką! Autor cytuje dokument z 13 V 1497 r., w którym czytamy m. in.: "...rozkazujemy wam, abyście w dni świąteczne w obecności zgromadzonego ludu ogłosili wyklętym wyżej wymienionego brata Girolama i abyście zobowiązali każdego, aby go za wyklętego uważał, gdyż nie był on posłuszny naszym apostolskim napomnieniom i rozkazom". To by najpoważniejszy "kryzys wiary" końca XV w.? Chyba nie pomylę się pisząc, że od czasów Jana Husa (spalonego w Konstancji w 1415 r.) nikt tak nie głosił o Kościele! Następnego "burzyciela" ten papież już nie doczeka - nazywał się Marcin Luter!... Ciekawa jest, cytowana, wypowiedź Aleksandra VI: "Nie potępiam Savonaroli za nauki, które głosi, ale za to, że nie chce poprosić o zdjęcie ekskomuniki, a nawet twierdzi, że ta kara jest nieważna. I nadal głosi kazania wbrew naszej wyraźnej woli. To wszystko jest jawnym lekceważeniem naszego autorytetu i Stolicy Apostolskiej oraz stanowi bardzo niebezpieczny przykład". Savonarola spłonie na stosie we Florencji w 1498 r. Proszę zwrócić uwagę, jak współcześni oceniali (bronili?) zbuntowanego mnicha. Aż chciałoby się odłożyć żywot Borgiów i wtopić się w biografię "bezbronnego proroka", "egzaltowanego fantastę".
Zawsze będę wychwalał... wtrącenia tłumacza. Pani Janina Perlin. Widać, że nie jest jej obojętne to, co i jak tłumaczy. 
Roberto Gervaso  stara się "prostować" obiegową wiedzę o papieżu i jego rodzinie? Tego dotyczą choćby wątki miłosne pomiędzy Aleksandrem VI, a jego dziećmi. Wspomniane wyżej seriale nie kryją rzekomego kazirodztwa wśród Borgiów! Nic bardziej prostego, jak pokazać Lukrecję w miłosnym uścisku Cezara? "Wiadomo było - przyznaje R. Gervaso - że papież wcale nie jest święty. Wiadomo też było, że nie jest nim Cezar. Nikt jednak nie mógł udowodnić i nie udowodnił, że obaj korzystali ze względów córki i siostry". I podpiera się autorytetem Burcardo (de facto Johann Burchard), że gdyby ów znał choćby cień podobnego zachowania (zboczenia), to na pewno nie omieszkałbym napisać o tym w "...pedantycznym i  beznamiętnym Dzienniku".
Papieskie dzieci, jak żadne inne latorośle "tej miary", miały szczęście do pisarzy i wydań biografii na ich temat. PIW (we wspominanej wyżej serii) wydał książki, których bohaterami byli i Cezar, i Lukrecja***. Poznać żywot Cezara, to zrozumieć czasy, w których żył. Na ile był zepsuty ten eks-purpurat kościoła rzymskiego? Wystawiać moralne oceny? Książę Romanii siał postrach na Półwyspie Apenińskim! R. Gervaso od czasu do czasu stara się... bronić Cezara: "Są to jednak - powtarzamy - tylko domysły. Nie mamy nieodpartych dowodów winy Valentina, podobnie jak nie mieli ich współcześni". Czy to nie uwaga do nas, czytelników, aby ostrożnie podchodzić do różnych, zasłyszanych opinii? Po chwili wpadamy na taką przestrogę: "Jeśli nawet najwięcej poszlak wskazuje na cezara, a wraz z nim na papieża, to nie możemy wykluczyć odpowiedzialności innych". O! To się fachowo nazywa: krytyką źródeł. A, to czy zawierał sojusze z Ludwikiem XII, zwalczał Catarinę Sforzę - taki koloryt epoki! Współcześni tak pisali o papieskim bastardzie: "Ojciec uwielbiał go, gdyż jest tak samo jak on przewrotny i okrutny - trudno powiedzieć, który z nich dwóch jest bardziej obmierzły. Kardynałowie widzą to i milczą, schlebiają papieżowi i podziwiają go. Ale wszyscy go się boją, a przede wszystkim boją się jego syna, który z kardynała stał się zbójem". Dopiero wczytując się w losy ówczesnych kampanii jesteśmy w stanie pojąć, w jakim klimacie kwitł włoski renesans. Nie zapominajmy przy okazji, że wielki Leonardo da Vinci sięgał do kies, tak "czarnych charakterów", jak Ludovico il Moro Sforza czy właśnie Cezaro Borgia****.
Wiele domysłów i pogłosek krążyło wokół śmierci "niegodziwego papieża"? Roberto Gervaso utwierdza ns: "Fantazyjne także były pogłoski - nie wiadomo przez kogo rozpowszechniane - na temat jego agonii. [...] Były to tylko oczywiście makabryczne bujdy, ale fakt, że się szeroko rozeszły i wielu ludzi w nie wierzyło, świadczy, jak bardzo znienawidzony by papież i jak złą miał reputację". Faktem jest, że opis tego, co działo się z ciałem Aleksandra VI - jest mało apetyczny... Proszę zerknąć, przeczytać.
Los Cezara bez papieskiego ojca powinien stanowić dla nas (?) przestrogę. I polityczną, i obyczajową? Polityczną, że każda władza kiedyś się kończy (z dedykacją dla współczesnych polityków). Obyczajową, że "ekspansje łóżkowe" mogą doprowadzić nas do makabrycznego rozstania z tym światem. Upadek z takiego szczytu, na jaki zawiódł go Aleksander VI był więcej niż tragiczny! Przetoczone sądy mogłyby stanowić kanwę nowego postu. Warto chyba wziąć do serca swoiste "podsumowanie postaci", jaką nakreślił R. Gervaso: "Historycy nadal dzielą się na - nielicznych - apologetów i  - licznych - oszczerców. Taki już los tego, kto zbyt kochany i zbyt przeklinany przez współczesnych, nie jest pozostawiony w spokoju również przez potomnych". Dodajmy - nie inaczej było z Lukrecją, do której przylgnęło określenie "trucicielka"! Nie zapominajmy też, że naszej królowej (a jakże: Bonie Sforzy d'Aragon) zarzucano dokładnie to samo, ba! wypominano związki rodzinne z Borgiami!
Książka Roberto  Gervaso "Borgiowie" broni się sama? Przed kim? Przed czasem, który upłynął od pierwszego wydania. To nadal się doskonale się czyta! Nie wiem na ile to też zasługa tłumaczenia pani Janiny Perlin. To po prostu historia nie tylko doskonale napisana, ale też sama przez siebie stworzona. Mamy tu wszystko! Intrygę, wojnę, miłość, zawiść, które masakrowały Italię przełomu XV i XVI w. Smutne, że wiele nieprawości rozlewało się na Półwysep Apeniński z wyżyn Stolicy Apostolskiej. Za kilkanaście lat Kościołowi wystawiono za to wszystko rachunek! Sprawi to zakonnik z Wittenbergi, Marcin Luter.  Żałować tylko należy, że oprócz zbiorczych syntez***** nie mamy np. biografii następców Aleksandra VI w osobach Juliusza II czy Leona X. I dopiero na ich tle moglibyśmy wysilić się na ocenę pontyfikatu Borgi. Może ktoś w  Wydawnictwie Dolnośląskim o  tym pomyśli? Świetnie byłoby przeczytać np. książkę pt. "Medyceusze na Stolicy Piotrowej"!...

* "Rodzina Borgiów / The Borgias", reż. Neil Jordana; "Prawdziwa historia rodu Borgiów / Borgia", reż. Tom Fontana
** Antonio Perria "Okrutni Sforzowie", Warszawa 1985, w tłum. A. Wasilewska
***Ivan Cloulas "Cezar Borgia" Warszawa 2005, w tłum. M. Kowalskiej; Maria Bellonci "Lukrecja Borgia", Warszawa 1989, w tłum. B. Sieroszewskiej
**** Charles Nichol  "Leonardo da Vinci. Lot wyobraźni", Warszawa 2006, w tłum. M. Grabowska, A. Grzybowski
***** Noel Gerard "Występni papieże renesansu. Prawda czy czarna legenda?",Warszawa 2007, w tłum. G. Waluga

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.