piątek, grudnia 11, 2015

Przeczytania... (96) Jerzy Topolski "Rzeczpospolita Obojga Narodów 1501-1795" (Wydawnictwo POZNAŃSKIE)

Właściwie, to chyba najtrudniejsze do opisania "Przeczytanie...". Bo chodzi o książkę wyjątkową. Mamy dzieło jednego z wybitniejszych historyków polskich końca XX wieku. Profesor Jerzy Topolski (1920-1998) pewnie dla wielu z nas, studentów historii jeszcze w czasach PRL-u, kojarzy się choćby z "Metodologią historii". Naukowo związany z Uniwersytetem im. A. Mickiewicza w Poznaniu i samym "grodem Przemysła" - i to  nie dziwota, że za sprawą Wydawnictwa Poznańskiego możemy zagłębić się w "Rzeczpospolitej Obojga Narodów 1501-1795".
Z czego wynika "wyjątkowość"? Ja nawet napiszę: problem? Jak mi "prostemu magistrowi" historii ważyć się na ewentualną ocenę dorobku twórczego Profesora? Podejrzewam, że poznańscy studenci mogą być uszczęśliwiani lekturą tego tomu, jako podręcznika do pewnego wycinka historii nowożytnej. Nie zdziwiłbym, się gdyby na jakichś ćwiczeniach padło pytanie o cezurę czasową? Dlaczego "od 1501"? Jak ów rok ma się do samego wykształcenia się oficjalnej nazwy państwa polsko-litewskiego? Pewnie, że zaspokojona zostanie nasza ciekawość. I to już we "Wstępie", w którym przeczytamy: "Część pierwsza, obejmująca okres 1501-1618, jest najobszerniejsza, pokazuje bowiem proces kształtowania się podstaw nowożytnej Polski". Jako wnuk Kresów (tych wileńskich) dopytam: a dlaczego nie Litwy?
Proponuję kontakt z książką J. Topolskiego od zrobienia sobie i znajomym... mini-quizu historycznego. Stawiamy pytanie: jaki król panował w Polsce w 1501 r.? Naprawdę ciekaw bym był wyniku. Pewnie, że można pójść "za ciosem" i pobawić się w swoisty ciąg dalszy... To naprawdę doskonały trening umysłowy.: "System pieniężny nie był w owym czasie nazbyt przejrzysty. Za czasów Aleksandra (1501-1506) wybijano grosze, tzn. podstawową jednostkę pieniężną [...]". No to mamy z głowy jeden problem. Dla większości z nas ów Jagiellon nieomal... nie istnieje. Tym bardziej powinien nas zainteresować rozdział "Polityka zagraniczna króla Aleksandra i jej antecedencje". Toruńscy patrioci rozczarują się, bo nie ma ni słówka, co JKM robił swego czasu pod murami ich zasłużonego miasta. Obruszą się wilnianie? Nie znajdziecie wzmianki o pochówku władcy w wileńskiej katedrze. Czepiam się? Wcale nie. Z drugiej strony trudno polemizować z Autorem, który odszedł dwie dekady temu.

Proszę zwrócić uwagę na okładkę. Co na niej widzimy? Ma pan rację: fragment obrazu Wojciecha Kossaka "Bitwa pod Kircholmem". A któż tam na wzgórzu dosiada siwego konia? Hetman (bodaj nie do końca jest ustalone czy jeszcze polny czy już wielki) litewski Jan Karol Chodkiewicz. Czy nam się to podoba czy nie - Litwin! Wątpliwości, co do tego od kiedy dzierżył buławę większą tu nie rozwiano nam. Szkoda?
Rychło z przekazu J. Topolskiego wychodzi zainteresowanie historią gospodarczą? Niewielu znalazłoby się wśród przeciętnych studentów historii amatorów liczenia włók, wołów czy śledzić, jaki wpływ na rozwój wsi miało zbiegostwo chłopskie. Trudno jednak tak sobie przeskoczyć kilka wątków gospodarczych. I bez tego przeciwko nam wyciąga się armaty, że promujemy militarystyczny obraz historii. Zaraz, zaraz - sprzeciwi się ktoś: a czy na okładce są łany zbóż czy chorągiew husarska? Nie czarujmy się: rżenie koni, szczęk oręża, imię "Lwa Północy" robi na nas nieodparte wrażenie, niż jak przebiegał proces urbanizacji w XVI i XVII wieku.
Założę się, że żywiej zabiją serca, kiedy dotrzemy do tego, co Autor pisał na temat "stanu szlacheckiego". Niektórych może zaskoczyć proces, jak utrudniony był proces nobilitacji, czyli "...ograniczenia tradycyjnego prawa królewskiego do nadawania szlachectwa. Od 1578 roku mógł król czynić to tylko, a od 1601 roku niezbędna była dla uzyskania szlachectwa zgoda sejmu". O jednym z moich przodków wiem, że herb zatwierdził Zygmunt III Waza. Czyli, że go nie nadał? Sprawcą mógł być JKM Stefan Batory? Zważywszy na fakt, że pierwotnym gniazdem rodowym miał być Połock, a tam ci monarcha gromił wojska Iwana IV Groźnego - ciekawa nam się pisze historia. Czytamy m. in. o "przyjmowaniu do herbów przez przedstawicieli szlachty". Akurat tych moich krewniaków nikt "do herbu" przyjąć nie mógł, bo taki wcześniej (XVI w.?) nie istniał. Takie dygresje rodzi lektura!
"Jedynie wśród przedstawicieli najbogatszej szlachty i arystokracji, także wybitniejszych patrycjuszy dużych miast, uwidoczniło się, istniejące zresztą już w  Średniowieczu, poczucie łączności z ogólniejszymi prądami umysłowymi i kulturalnymi, co zaczęło rodzić świadomość swego rodzaju europejskości [...]" - chyba nie mamy żadnych wątpliwości, że od zawsze tylko część społeczeństwa (bez względu do jakiej warstwy je zakwalifikujemy). O! i to jest kolejna wartość odnaleziona w morzu faktów i liczb: coś co nas łączy z tak odległą historią. Sprawdźmy dookoła siebie czy aby na pewno wszyscy mają "poczucie łączności" z Unią Europejską?
Ciekawe na ile naprawdę odeszliśmy od sensu i brzmienia cytowanego wierszyka Sebastiana Klonowica:

Miła Polska na żyznym zagonie,
Zasiadła jako u Boga na łonie,
Może nie widzieć Polak co morze,
Gdy pilnie orze.

Z faktografią zawartą na blisko ośmiuset stronach trudno dyskutować. Pewnie, że nie da się w jednym tomie pomieścić każdego epizodu! Rozpisywać się ze szczegółami o rokoszu Zebrzydowskiego czy Lubomirskiego? Obu magnatom poświęcono mniej więcej tyle samo uwagi? Szkoda, że nie mamy okazji poznania opinii wybitnego znawcy epoki, jak oceniał króla Stefa Batorego i tegoż konflikt z Samuelem Zborowskim, którego finał, jak wiemy zakończył się ścięciem Jaśnie Wielmożnego (1584 r.). No, ale ile miejsca poświęcono mężowi Anny Jagiellonki? Trudno by było wcisnąć tam jeszcze krakowską egzekucję?
Nie można odmówić tej publikacji swoistego kolorytu. J. Topolski nie mógł, jak mniemać, dokonywać nieograniczonego sięgania do cytowania źródeł. Na pewno ubarwiałyby narrację, ale mielibyśmy wtedy kilka tomów, a nie jeden. Taką znajdziemy ocenę "potopu szwedzkiego": "Najazd zmienił się szybko w okrutną, szczególnie dla zwykłych mieszkańców miast i wsi, przywiązanych do katolicyzmu, okupację. Szybko zaczęto odczuwać zagrożenie narodowego i państwowego bytu, a to przyspieszyło proces kształtowania się świadomości narodowej, coraz ściślej powiązanej z religijną - katolicką". Polemizowałbym, co do wartości owej "świadomości narodowej". Bo kto niby był "owym narodem" w XVII w.? Jesteśmy już po lekturze pracy prof. Janusza Tazbira, więc sami odpowiedzmy sobie.
"Podjęta przez Kościół akcja przeciw nagości zaowocowała przede wszystkim zlikwidowaniem od przełomu XVI i XVII wieku częstych poprzednio łaźni. [...] duchowieństwo ostro występowało także przeciw kąpielom w stawach, rzekach czy jeziorach, kąpano się bowiem nago; zalecane zaś wchodzenie do wody w koszulach nie przyjęło się" - tak, to o higienie, zdrowotności w tym okresie. I podejrzewam, że te kulturowo-obyczajowe rysy zapadną może bardziej, niż wojenne czy polityczne osiągnięcia królów i hetmanów! Bo po prostu lubimy takie poznawanie historii. I Jerzy Topolski nam pozwala spojrzeć na sarmacką brać "via balia'? Zwracam uwagę, że wątki dotyczące kultury, życia codziennego mogą stanowić wartościową zachętę dla każdego komu "epoka miła"!
Nie wyobrażam sobie, żeby miłośnik historii (już nie wspomnę - student historii) nie posiadł tej książki. Sam tytuł krzyczy do nas z półek księgarskich: weź mnie! Niczym ladaco? Podejrzewam, że  wielu z posiadaczy będzie wracać do lektury "Rzeczpospolitej Obojga Narodów 1501-1795" profesora Jerzego Topolskiego. To i owo przypomnimy sobie, odświeżymy, porównamy "szkoły historyczne", które nas ukształtowały. Każdy komu bliska jest Rzeczpospolita Obojga Narodów po prostu musi mieć ten tom! W mojej sali wisi godło tego rozberamego w XVIII w. państwa. Pokazując je, omawiając jego sens, mówię swoim uczniom, że jestem jak te czterodzielne pola: Polak (Orzeł) i Litwin (Pogoń). Kiedy tak przyjdzie nam pojmować naszej Rzeczpospolitej dzieje, to na pewno nikt nam nie zarzuci ksenofobii, nietolerancji, nacjonalizmu. Po prostu ludzie wychowani w duchu idei Rzeczpospolitej Obojga Narodów nie mogą reprezentować podobnych poglądów! To wbrew naszej historii! Kto tego nie rozumie, to bezwarunkowo musi przeczytać książkę Jerzego Topolskiego.  A przy okazji "Rzeczpospolita Obojga Narodów 1501-1795" (Wydawnictwa Poznańskiego) może stanowić swoistą... weryfikacji tego, co poznaliśmy przed laty dzięki Pawłowi Jasienicy. widzę grymas oburzenia (?) na twarzach wybitnych, akademickich uczonych. Kiedy ja studiowałem - za żadne skarby nie można było się przyznać do czytania dwóch autorów: prof. A. Krawczuka i właśnie P. Jasienicy. Ja swój tom stawiam na półce, gdzie stoi Jasienica, Sienkiewicz, ba! biografie H. Radziejowskiego i J. Radziwiłła - oraz P. Jasienica. Nie ukrywam: czekam na ciąg dalszy prac Jerzego Topolskiego i innych klasyków "poznańskiej historiografii". I jeden minusik... "techniczny": gdzie są ilustracje? Ikonografii! Ikonografii! Ikonografii!...

PS: Jaka szkoda, że brać wielkopolska nie dowie się niczego o powstaniu Piotra Grzybowskiego (tak, pamiętny i krwawy rok 1648), choć książka powstała w ukochanym sercu mym Poznaniu.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.