sobota, grudnia 05, 2015
Mój Ziuk...
"Jeśli po wiekach historycy będą wyrokować o istnieniu ludzi na podstawie zachowanych życiorysów - dojdą być może do wniosku, że Piłsudski w ogóle nie istniał. Że został wymyślony przez poetów ku pokrzepieniu serc małego, cierpiącego niewolę Narodu" - tak zaczyna swoje rozważanie nad osobą Pierwszego Żołnierza Odrodzonej Rzeczypospolitej Bohdan Urbankowski w książce "Józef Piłsudski. Marzyciel i strateg" Wydawnictwa ZYSK I S-KA, Poznań 2014. Dziś przypada 148. rocznica urodzin Marszałka. Cieszy mnie, że to cały czas żywa postać, bohater, który wzbudza emocje i kontrowersje. Dopóki tak będzie pisanie o Nim ma sens.
Nie ma drugiej takiej postaci, na przestrzeni ostatnich dwustu lat, która tak mocno oddziaływałaby sobą. Powodów pewnie jest wiele. Dla pokolenia dziadków wielu z nas, to był ktoś realny, żywy. Oni widzieli, może znali, może otarli się o Piłsudskiego. Dla nich nie był postacią z podręcznika. Dla nich był teraźniejszością. I to oni, nasi dziadkowie - udzielali nam pierwszych, prawdziwych lekcji o czasach, które tworzył. Pewnie, że inny obraz będzie w Poznaniu, a zupełnie odmienny pośród potomków tych, których "dziejowe burze" przygnały z Wileńszczyzny tutaj...
Moje pokolenie miało s w e g o Piłsudskiego: opluwanego przez rodzimych sowietystów, zakłamywanego przez zastraszonych nauczycieli, którzy woleli nie rozmawiać na "niewygodny temat". moje młodzieńcze okrucieństwo nastolatka zmusiło kiedyś wychowawcę w szkole średniej wytrzymać moje pytanie "czy nie wstyd panu powiedzieć przy polskiej młodzieży, że nic pan nie wie o marszałku?". Usłyszałem wtedy odpowiedź, która była moim szczeniackim triumfem: "Tak, wstydzę się!". Tak, dopiąłem wtedy swego. Ale widoku zdruzgotanego belfra nie zapomnę...
Marszałek przy pracy - foto - zbiory prywatne Autora blogu |
"...legenda napędzała polską historię, a historia stawała się źródłem nowych, coraz wspanialszych i coraz mocniej opartych na prawdzie legend" - czytam dalej z B. Urbankowskiego. Kiedy komuniści pluli na pamięć o Marszałku i nie wydawano niczego sensownego na Jego temat - pozostawała legenda. Gdzieś zdobyty tekst "Pierwszej Brygady...", stara gazeta, cudem kupiony medal - to była namiastka. Jak ja zazdrościłem Tadkowi, że w jego domu wisiało przedwojenne godło: Orzeł w Koronie! Kogo by dziś interesowało przepisywanie legionowych pieśni i wierszyków?...
Trudno mi się nie zgodzić z tym, co odnajduję w kolejnych akapitach cytowanej wyżej biografii: "Pośrednictwo legend to jedna z tajemnic wielkości Piłsudskiego. Dzięki nim w fenomenie Piłsudskiego skupiły się jak w soczewce siły-idee, siły-wzorce płynące z głębin historii. Do pewnego momentu one posługiwały się przyszłym Marszałkiem, potem role się odwróciły". Legenda w życiu Marszałka plącze się z realiami. I ciągle jesteśmy narażeni na słuchanie bredni (gorzej jeśli z ust utytułowanych historyków) choćby o Legionach Piłsudskiego czy cudzie nad Wisłą! Może nawet trudno nazwać to poplątanie faktograficzne legendą? Kiedyś prof. A. Garlicki powiedział, że fenomen Piłsudskiego polegał na tym, że potrafił swoje klęski przekuć w zwycięstwo! I to chyba najważniejsza nauka z życiorysu Ziuka.
XXXIV lata temu razem z Tadkiem biegaliśmy po Bydgoszczy i rozlepialiśmy, wykonane przez mnie, ulotki na okoliczność 114 rocznicy urodzin Naszego Bohatera. Był piątek 4 grudnia 1981 r. nie mogliśmy wiedzieć, że za kilka dni decyzją towarzyszy-generałów Naród zostanie wzięty za mordę! Robiliśmy to, co uważaliśmy za słuszne: nasze uczniowskie umysły (byliśmy w klasie maturalnej) nie godziły się na kłamstwo historyczne! To był nasz krzyk sprzeciwu. Czy ktoś w ogóle odnotował ten fakt? Nie wiem. W głowie pozostała szumna nazwa, jak mógł tylko wymyślić nastolatek: "Komitet Obrońców Czystej Myśli Historycznej im. gen. W. Langnera". Czemu nie J. Piłsudskiego? Bo generał Władysław Langner był obrońca polskiego Lwowa we wrzeniu 1939 r. Spinaliśmy zatem pewne epoki. W końcu nie zapominajmy, że Polska, którą współtworzył Marszałek runęła 17 IX 1939 r. z chwilą najazdu "najeźdźcy kałmuckiego"!...
Marszałek - foto - zbiory prywatne Autora blogu |
Duch Filomatów i Filaretów, strofy Słowackiego, duchy powstań żyły w wileńskim Zułowie, kiedy na świat przychodził (wg. kalendarza juliańskiego 23 XI / wg. gregoriańskie 5 XII) Józef Klemens obojga imion, godny syn swojej ziemi. Na ile był personifikacją wieszczonego "czterdzieści i cztery"? Przed II wojną ciekawie wyłuszczył to prof. Julian Krzyżanowski. Jeśli moje pisanie kogoś zdrażni, oburzy, do szału doprowadzi - to trudno. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że nigdy nie patrzyłem na postać Marszałka przez "różowe okulary". Maj 2016 r. przyniesie 90-tą rocznicę przewrotu majowego. Nie ominę tej daty. Może nawet znajdę moje... opowiadanie, jakie napisałem będąc nastolatkiem. Moi rówieśnicy orzekli, że obrzygałem swego Idola? Czy mieli rację? Postaram się odgrzebać ten tekst. Moi uczniowie "za komuny" doskonale wiedzieli kim dla mnie jest Józef Piłsudski - stąd Artur (dziś mieszkaniec dalekiej Islandii) namalował moją karykaturę, która wisiała na balu klas VIII (10 VI 1988 r.), jak idę z książką pod pachą, a na niej widniał ogromny napis: "PIŁSUDSKI I JA".
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.