piątek, listopada 20, 2015

Przeczytania... (84) Jaromir Nohavica "Zanim kitę odwalę..." (Wydawnictwo DRAGON)

"Być może ważniejszym miejscem niż to, w którym się urodziliśmy, jest to, gdzie po raz pierwszy otworzyliśmy oczy i zobaczyliśmy świat" - tą mądrość znalazłem w książce Jaromira Nohavicy "Zanim kitę odwalę..." (Wydawnictwa Dragon). Rozumiem, że przy pracy barda wspierała Dana Čermáková. No to dziękuję Pani i Jaromirowi, że mamy tą wyjątkową książkę. To kolejna biografia ostatnimi czasy (po "Simonie..." A. Kamińskiej, a nawet  "Wieniawie..." M. Urbanka), którą otwiera się z zainteresowaniem. I od pierwszych stron nie ma zawodu! Pewnie, że życiorys robi swoje, ale też narracja, która wciąga. Na ile Jaromir Nohavica odsłonił swoje oblicze? Oceni każdy, kto przeczyta 230 stron wspomnień, wywiadów. Dla mnie zainteresowanie twórczością czeskiego barda, to nie sezonowy zachwyt. Proszę zajrzeć na strony tego blogu. Tym bardziej ucieszyłem się, że na księgarskich półkach pojawiła się ta właśnie książka. Serdecznie dziękuję Wydawnictwu  Dragon, że chciało być obecne na moich stronach. Jeśli jeszcze nie znacie tego charakterystycznego głosu, to musicie to nadrobić, a choćby włączając YT. Muszę tu przypomnieć słowa, które cytowałem w czerwcu, a wypowiedział je Jaromir Nohavica na koncercie w radiowej "Trójce" (trudno się dziwić, że ukochane radio piszącego jest patronem medialnym książki!): "Jestem Czechem i jestem dumny z tego powodu. Ale wiem, naprawdę wiem, że bez Polaków i Polski, bez naszych polskich sąsiadów, nie byłbym cały. Bardzo dziękuję, Polsko". Ilekroć do  nich wracam reakcja jest zawsze taka sama: poruszają mnie, wzruszają, ba! rośnie podziw dla Jaromira NOHAVICY!
 "Wiedziałem, jak to jest mieć rude włosy, wielkie uszy i być w kimś beznadziejnie zakochanym. To były zmory mojego dorastania, które jednak pokonałem, Ktoś jest ganc gruby, ktoś inny łysy, a ktoś jeszcze inny niezbyt urodziwą kobietą, ale to przecież nie ma znaczenia, bo najważniejsze są te rzeczy w środku" - jak to pięknie napisane! Poezja życia! I jedna z pierwszych odsłon żywota swego: "Dziewczyny były piękne, a świat trochę inny, niż sobie go wyobrażałem, ale rzucałem się w rzekę życia z zapałem, nawet gdy woda w niej bywała czasem brudna".
Myślę, że chwilami możemy zazdrościć Nohavicy. Tak pisze o swoim ojcu Jaromirze-starszym: "Po prostu coś podrzucał, prowadził za rękę, ale tak, że tego nie widziałem, Myślę, że tak powinien działać ten świat: proponować alternatywy". Jeśli ktoś w tym momencie westchnie, to będzie znak, że w naszym domu zabrakło takiego ojca. Jest w tej książce, tym samym rozdziale inna piękna myśl o ojcu: "Do niczego mnie w życiu nie zmuszał, proponował tylko, pozwalał, żebym sam wybrał". Sam będąc ojcem syna stałem na rozdrożach... Kiedy zniknęły? Właśnie, kiedy pojąłem, że syn sam musi wybrać. Że to i owo rozczarowało? Trudno. To jego życie. On wybrał. Jak zwykle w takich chwilach, przy takich czytaniach wraca jedno magiczne słowo: rodzina. Jak to pisał inny, wielki poeta: kraj lat dziecinny. Dzięki "Zanim odwalę kitę..." czujemy się do niego zaproszeni.
Trudno mi pisać o tej niezwykłej książce, kiedy w każdym akapicie pojawia się... myśl wygrzebana? to naprawdę kapitał, który może przynieść ze sobą ciekawe wnioski. Pchnie nas w inną stronę, sprawi że wyhamujemy, zmienimy się lub co najmniej popróbujemy? Chyba warto podpatrzyć do jakich życiowych mądrości doszedł Jaromir Nohavica:
  • Rodzimy się i przychodzimy na świat z kartami, które tasował ktoś inny.
  • Najważniejsze sukcesy i porażki ciągną się za nami i tak już zostaje.
  • Niektóre rzeczy człowiek po prostu pamięta, choć nie wie, dlaczego, a inne ważniejsze ulatują mu z głowy, choć nie wie, czemu.
  • Śpiewam o tym, że przeklinam nudę.
  • Gdy zaczynałem pisać piosenki, zawsze łapały się na to dziewczyny.
  • W rugby, bardziej niż w innych sportach zespołowych, ważne jest to, że dopiero wszyscy razem tworzą jedną całość.
  • Od zawsze uważałem, że słowo to najlepszy rodzaj komunikacji.
  • Na szczęście zawsze pisałem teksty dla ludzi, których darzyłem sympatią, więc nawet moje niepowodzenia uważam za sympatyczne.
  • Komputery i matematyka wciąż są moim hobby. 
  • Od osiemnastego roku życia, gdy postanowiłem być nonkonformistą, mojemu otoczeniu było ciężko zaakceptować, że mam włosy dłuższe niż należy.
  • Gdy masz na głowie coś innego niż reszta, to pojawia się kłopot.
  • Miałem swoją prywatność. Stworzyłem sobie swoją prywatność.
  • Już teraz, gdy jestem zmęczony piosenkami, piszę prozę.
Poznajemy drogę muzycznego stawania się Jaromira Nohavicy! Nie wolno nam zapomnieć o 1968 r., agresji państw Układu Warszawskiego (w tym komunistycznej Polski, czyli Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej), wpływu jakie na jego twórczość odbił Karel Kryl (1944-1994), o którym powiedział: "...wiele więcej w początku czerpałem z Karla Kryla. Od niego wiele się nauczyłem, to ważne". Jeśli znamy autora "Komety" tylko jako tego faceta z gitarą, to pewnie zaskoczy nas wypowiedź kogoś, kto pamiętał początki tej artystycznej drogi: "Jego pierwszym nagraniom towarzyszyła [...] orawska orkiestra radiowa, gdzie brzmiały lasy smyczków, wiolonczel i innych takich łechcących ucho i łapiących za serce instrumentów". 
Właściwie powinniśmy podziękować Jaromirowi Nohavicy. Za co? A choćby za to, że mimo doświadczeń 1968 r. nie zdruzgotało w nim widzenia Polski i Polaków. Bibliotekarz Nohavica pracował w Czeskim Cieszynie / Český Těšín - i co z tego wniknęło w tym niezwykłym życiu: "Dopiero po latach do mnie dotarło, jakie wielkie szczęście miałem, mogąc długie lata spędzić w czeskocieszyńskiej, dwujęzycznej bibliotece, gdzie regały z polską literaturą i polskimi czasopismami sąsiadowały z czeskimi. Tam nauczyłem się polskiego. Sam z siebie, jak mawiał Szwejk. I tam zacząłem podziwiać polską kulturę". Zawsze będę podziwiał ludzi, którzy sami z siebie potrafią nauczyć się drugiego języka. Czy sam próbowałem? A jakże! Litewskiego. O postępach lepiej zmilczmy. Nie dogadałbym się z panią prezydent Dalią Grybauskaitė.
  • Autor musi mieć wizję, ponieważ to, jak piosenkarka śpiewa jest już swego rodzaju stylizacją, a tekściarz musi trafić dokładnie w tę stylizację [...].
  • Kobieca dusza wydaje mi się bardziej od męskiej słowiańska, głębsza, bardziej doświadczona przez życie i jest w niej więcej pokory.
  • Same popisy grajków mi nie wystarczają, jeśli w muzyce brakuje przesłania. 
  • ...kiedy człowiek wyjdzie przed tyle narodu, to dopiero przekonuje się, jaki to strzał, że nikt nie może wcześniej tego opisać, ani przygotować się do tego. 
  • Umiem w życiu kilka rzeczy i jedną z nich jest to, że kiedy siadam z kartką i gitarą, wtedy myśli, które mam, i świat, który widzę wokół siebie, potrafię zmienić w piosenki.
  • Może istnieją jakieś wewnętrzne powody tworzenia, ale nic o nich nie wiem.
  • ...kiedy śpiewam jakąkolwiek piosenkę, zawsze muszę w niej być ja.
  • Pisać możesz tylko o tym, co masz w sobie.
  • Są piosenki, które wypływają z człowieka pod wrażeniem chwili, czego się prawie wcale nie czuje, ale te dobre nosisz w sobie długo i wymyślasz, i skracasz. 
  • Dla ludzi na koncercie jestem osobą publiczną, dla trzech osób w domu - osobą prywatną. 
  • Na pewno nie jestem prostym jednowymiarowym typem.
  • Pieśniarze to bardzo twórcza nacja.
  • Chociaż mam w sobie spontaniczność, to w zasadzie jestem typem mózgowym.
  • Fascynuje mnie opera.
To nie jest banał, kiedy powtarzamy, że kobiety życia naszego  są ostoją świata, w którym my mężczyźni żyjemy. Zobaczcie, co się ze mną dzieje: czytam o związku Artysty z Martiną, jego żoną, i bierze mnie na moralizowanie? Budzi się (w Was też zapewne?) filozofowanie? Trochę to niebezpieczne, ale na tym polega wartość "Zanim kitę odwalę..."! Bo to znaczy, że czytane nie jest nam obojętne. Przy okazji szukamy w tym... siebie, a jak już znajdziemy, to siłą rzeczy konfrontujemy. Mogę, bez odzierania się z własnej intymności, napisać: i u mnie też wahadło różnie odbijało, i... i... i... Kiedy Jaromir zdradził się przed żoną, że będzie żył ze śpiewania, ta napisała do niego list, a on tak o nim wspominał: "Że jeśli chcę wykonywać wolny zawód, to jestem nieodpowiedzialnym wariatem, że rodzinę spycham w bagno. Pożyczam pieniądze od rodziców, a jak Lence drą się pieluchy, to nie potrafię zdobyć nawet dwudziestu koron...". To się w naszym męskim rozumieniu świata nazywa: sprowadzeniem z obłoków na ziemię. Taka sobie proza życia... Nohavica przyznaje: "...byłem bezwzględnym egoistą". I tak stał się artystą!
Wspaniale jest móc zerknąć za czechosłowackiego kulisy show-biznesu! Ówcześni kulturowi (?) decydenci po bali się Jaromira Nohavicy! Piękna jest ta opinia o jednym z występów: "Gdy Jarek zaczął grać, stałem przy wejściu z pewnym Rosjaninem. Jednak po chwili poszedł na salę. W powietrzu czuło się, że coś się stało. Gdy Jarek bywał za kulisami, nikt się tego nie spodziewał. Przed publicznością urósł o kilka klas". I tak stał się gwiazdą!
"Folklor wpompowano ww mnie w dzieciństwie, czyli w okresie, kiedy był mi raczej obcy, ale u nas zawsze się śpiewało. Dopiero z czasem, z biegiem lat, w naturalny sposób i spotykając się z ludźmi, nabrałem na niego apetytu" - to prawdziwe dochodzenie do siebie, do korzeni. Pewnie wielu z nas, tu nad Wisłą, raziła cepeliada w wykonaniu choćby "Mazowsza" (nie ujmuje profesjonalizmu i wielkie uznanie dla dokonań), ale prawdziwy folk jest na wsi, między zagrodami, gdzie babcia wnuczce i dziadek wnukowi przekazywał ducha wsi. Rozejrzyjmy się po "swoich M" - o ile stoi gdzieś światek, wisi miniatura na szkle malowana, to chyba jednak odnaleźliśmy choć ścieżynkę do naszego umiłowania folkloru. Dlatego trudno się dziwić, że Jaromir Nohavica przyznaje: "W piosenkach szczególnie silnie czuję ślady mojej valašskiej wsi". Może ta twórczość pozwoli nam zastanowić się: skąd jesteśmy? ile w nas chałupy? Nie zacieram chłopskich śladów przodków z Mąkowarska, Dziedna, Bysławia czy Klonowa i Lubiewa. 
Ile w Nohavicy wpływów Dylana czy Okudżawy? Nie uciekniemy od tego typu pytań. Widzę zaskoczenie? A wpływy Wołodii Wysockiego? "Trochę mi żal - skarżył się w 1994 r. - że bywałem uważany za czeskiego Wysockiego, choć z jego szerokiego repertuaru wybrałem właściwie bardzo mało. Osobiście wolę raczej smutną zadumę Bułata Okudżawy". Trudno mi w twórczości Nohavicy odnaleźć stylizacji "na Wysockiego". Istotę swojej twórczości zawarł chyba najtrafniej w jednym z cytowanych wywiadów: "WIELE RAZY LUDZIE MI PISZĄ W LISTACH: NIE TRAKTUJEMY CIĘ JAKO PIOSENKARZA, JESTEŚ PRZYJACIELEM". Nie wyobrażam sobie, żebym teraz nie słuchał JEGO piosenek - płyta "Darmoděj".
"...w ramach rozpracowywania uzyskano informacje o koncertach obiektu na terenie całej Czechosłowacji, podczas których w swoich tekstach atakuje ustrój oraz ośmiesza przedstawicieli partii i państwa" to z raportu czechosłowackiej bezpieki, czyli Státní bezpečnost (StB). Wreszcie jest możliwość zerknięcia na ręce służbom, które czujnie stały na straży nienaruszalności socjalistycznej władzy! Trzydzieści lat temu stawiano sprawę udziału Jaromira Nohavicy w "życiu koncertowym": "Po udokumentowaniu antyspołecznej działalności obiektu odpowiednie organy wydały mu zakaz wystąpień publicznych do końca 1984 roku". Kilka lat później tak reagował na określenie, że był "męczennikiem i bohaterem" systemu: "Było mi ciężko, ale role męczennika, a nawet bohatera zawsze wydawały  mi się śmieszne i niewłaściwe. Ja bohater... Ja, który tak często się boję. Na przykład tego, że zachowam się tchórzliwie". Nieprawdopodobna szczerość odpowiedzi. Ilu z nas porwałoby się na coś podobnego? Perypetie z władzą i cenzurą powinni wnikliwie przeczytać ci wszyscy, którzy jeszcze dzisiaj gloryfikują tamte czasy! W innym wywiadzie oświadczył: "Wciąż nas stawiacie na pozycji decydentów, wyłącznie opozycji. Nie boję się tej roli, ja się jej nawet nie zrzekam, ale ta rola jest niedokładna. Zawęża". I wspomina, że ludzie przychodzili m. in. na jego koncerty człowieka "...który zmyje grzechy ich duszy". W innym wywiadzie powie: "Nie czułem się dobrze w roli bojownika. [...] W rzeczywistości nie jestem rebeliantem, ani buntownikiem, raczej lirykiem".
  • Proza mnie pociąga tym, że jest w pewien sposób trwalsza.
  • Piosenka ucieszy, ale uleci.
  • Żyję swoim własnym życiem i nie chcę być niczyim rzecznikiem. Tylko swoim własnym. 
  • Nie twierdzę, że pieniądze oznaczają szczęście, ale dla mnie na pewno oznaczają wolność.
  • Są dni brudu ale również dni piękna.
  • Może właśnie granie było obroną przed tą perspektywą [beznadziei - przyp. KN], jej brakiem.
  • Jestem raczej kuglarzem niż psychologiem, więc piszę kuglarską książkę.
  • Oceniaj mnie jak chcesz, urwij mi łeb, ale jestem przekonany, że nie ma czarno-białej prawdy.
  • Samochód to ulga.
  • Na scenie jestem nietykalny.
  • Jestem nieśmiałym komediantem, który szaleje na scenie, a potem się zamyka, ale jednocześnie tęsknię za kontaktem.
  • W każdym bądź razie nigdy nie miałem uczucia: "No, bracie, jesteś w dupie"...
  • ...przeraża mnie, że moja śmierć kogoś zrani.
  • Naprawdę dobre piosenki oddzielają się od autora.
  • Gram z dziećmi w gry komputerowe.
  • Należy sobie uświadomić nieuchronny, piny i przerażający upływ czasu.
  • Piosenki są pewnym sposobem uwodzenia.
  • Boję się wyświechtanych słów.
  • Mogę marzyć o wszystkim, ale kto to spełni?
  • Mnie moje wypowiedzi wydają się nerwowe i nieprecyzyjne.
"Powiedzieli nam, że przed graniem wypił flaszkę wódki i flaszkę rumu. Wtedy też przekonałem się, że kiedy był dobrze wstawiony, gadał głupoty, zaczynał dogryzać, więc ludzie odsuwali się od niego" - pułapka popularności? Widzimy pijanego barda? Oszczędzone nam jest widzieć to osobiście, kiedy nie szanuje fanek, wyrzuca je, niszczy podane do autografu zdjęcie? Gubi pieniądze? Doszło do tego, że oświadczył o... zakończeniu kariery? I kolejny "polski akcent": koncert z Jackiem Kaczmarskim! W 1991 r. sam poszedł do ośrodka w Šternberku! Warto zacytować i zakonotować, to co o swym nałogu powiedział Jaromir Nohavica: "Człowiek musi sobie zwyczajnie uświadomić, że nachlanie się nie jest przemiłą odmianą, ale zwykłym tchórzostwem. Każdy alkoholik myśli, że jego problem jest inny, a tak naprawdę jest taki sam jak u innych". Znajdźcie w tekście list, jaki z odwyku otrzymał od niego przyjaciel Zdeněk Zapletal.  "co się tak na mnie gapisz? Co mi się tak przyglądasz? Przecież to ja, baranie" - tak po kilku miesiącach powitał Jaromir Zdenka, kiedy ten go odwiedził. "Robienie wywiadu z wyleczonym alkoholikiem - powiedział w wywiadzie z 1993 r. - jest bardzo trudne, wszystko jedno dla jakiego czasopisma, Już choćby dlatego, że rzadko który reporter nie jest alkoholikiem. Ile pan pije?". Zamykając temat dwa zdania. Nie daj Boże, aby były nam pomocne: "Kiedy człowiek chce rzucić picie albo palenie, musi przede wszystkim znaleźć w sobie siłę. [...] Jedną myśl warto jednak wydrukować, że wszystko to da się zrobić, albo jeszcze lepiej: że człowiek może więcej, niż myśli". Nie byłoby tej siły w nim, gdyby nie żona - Martina!
"...jeszcze gorsi od fanek są fani. Wtargną za kulisy, patrzą na mnie jak na boga i nie czują, że przyszli nie w porę. Mają wrażenie, że jesteśmy starymi kumplami i tak się zachowują" - grozi nam wyrzucenie przez Mistrza, jeśli najdziemy "jego terytorium"? A to proszę zerknąć do książki. Nie wykluczone, że jeśli kiedyś będzie koncert w Bydgoszczy wezmę pod pachę książkę i dwie płyty, i będę się starał zdobyć na nich autografy. 
  • Jeśli chodzi o wychowanie dzieci, uznałem swoją bezsilność. 
  • Wartości życiowe wymagaj takich wzniosłych słów, jak tolerancja czy miłość... nic z tego.
  • Przebywanie między ludźmi sprawia mi radość na tym świecie.
  • Nigdy na nikogo nie doniosłem.
  • Niech się dzieje, co ma być, niech się stanie, co ma się stać.
  • Lubię spać.
  • Nie pamiętam piosenek innych wykonawców, więc śpiewam własne.
  • Cieszę się na to, co jeszcze napiszę.
  • ...każdy w nas ma w sobie wiele piosenek; fragmenty książek, może kilka obrazów i urywki filmów, ale piosenki całe.
  • Żadnej płyty nie planuję wcześniej.
  • Zastanawiam się nad tym, jaki jest ten człowiek z piosenki.
  • Nie jestem skromny. Tylko widzę to już bardzo realnie.
  • Znam swoją Europę Środkową, prawie jak przysłowiową kieszeń.
Jaką porę roku lubi Jaromir Nohavica? Na ile wdały się w ojca jego dzieci? Znajdziemy wiele odpowiedzi w licznych cytowanych wywiadach. Czy zmęczy nas ich objętość? Raczej nie. Nawet powiem, że to wartość dodana tej książki. Powinienem szczególnie przeczytać, to co mówił w wywiadzie,kiedy kończył 7 VI 2003 r. 50 lat. Moje 50+, ów "starszy wiek średni" zobowiązuje do podejrzenia, jak to było u Jaromira Nohavicy?
"Piosenki Nohavicy należy traktować jako bardzo osobiste i zupełnie wymyślone, czasami naprawdę trudno się zorientować" - to jedna z opinii muzycznego krytyka po kolejnej wydanej płycie. Cóż mogę dodać: książka duetu Jaromir Nohavica - Dana Čermáková powinna trafić do rąk... No właśnie kogo? Czy tylko miłośnika talentu czeskiego barda? To zbyt złożona postać, aby "zamykać Go" tylko w "dziale muzycznym"! Chcę wierzyć, że "Zanim kitę odwalę..." Wydawnictwa Dragon może stanowić dla wielu "niewtajemniczonych" realny kontakt z Człowiekiem i jego sztuką. Przeżyć kolejne dziesięciolecia bez jej znajomości? to, tak jakby nie znać Rumcajsa, Żwirka i Muchomorka czy Krecika! Gdyby ktoś mnie zapytał "kto jest dla mnie synonimem Czecha?" wymieniłbym pewnie kilka postaci, ale na pewno w tym gronie znalazłby się JAROMIR NOHAVICA.
Pozwalam sobie zamknąć to spotkanie z książką takim cytatem:

"ŚPIEWAM PONAD DWADZIEŚCIA LAT I POWIEM NIESKROMNIE, ŻE KTO MNIE CHCIAŁ SŁYSZEĆ LUB ZNAĆ, TEN JUŻ MNIE ZNA". 

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.