środa, listopada 18, 2015
Przeczytania... (83) Torsten Diedrich "Paulus. Trauma Stalingradu" (Wydawnictwo DOLNOŚLĄSKIE)
"Gdyby Stalingrad stał się naszym zwycięstwem lub gdyby w ostatniej chwili udało się uratować 6. Armię, wówczas zapewne stałbym się wielkim człowiekiem" - tymi słowy zaczyna się motto, które otwiera książkę Torstena Diedricha "Paulus. Trauma Stalingradu", w tłumaczeniu Jerzego Pasieki. Autor? Sam feldmarszałek. Pokonany feldmarszałek! Pierwszy z niemieckich najeźdźców tej rangi, który dostał się w ręce wroga. I to kogo? Znienawidzonego Rosjanina, pod-ludzia? Przyznaję, że z pewnym... niesmakiem czytałem je. Chyba "na stare lata" Herr Generalfeldmarschall zapomniał skąd się wziął pod Stalingradem, z czyjego rozkazu. Czy może jeszcze wtedy, pod koniec lat 50-tych, wierzył, że na wschodnich rubieżach Sowieckiej Rosji broni "zachodniej cywilizacji"? O tym możemy się przekonać sięgając po kolejny tom serii "Wojny i konflikty", które funduje nam Wydawnictwo Dolnośląskie. Rzeknę: godnie rywalizuje np. Wyd. Znak. Obie doskonale uzupełniają się. Zresztą obie sięgają po tych samych autorów? Nie ukrywam, że charakterystyczne białe tomy są widoczne w moim księgozbiorze.
Torsten Diedrich prowadzi nas przez życie Friedricha Paulusa od dnia narodzin w miasteczku Breitenau w 1890 r., aż po śmierć 1 lutego 1957 r. Kuriozalnym niedopatrzeniem (?) jest, moim zdaniem, brak... daty dziennej urodzin przyszłego dowódcy 6. Armii. Wnikliwie szperam po akapitach Rozdziału 1 i mimo szczerych chęci - nie znajduję? Tą stratę zapewne rekompensuje drobiazgowy, jak na możliwości takiej monografii, rys genealogiczny rodziny Friedricha Wilhelma Ernsta trojga imion, potomka Ernsta i Berthy geboren Nettelbeck małżonków Paulus. Zachodzę w głowę skąd w wielu popularnych programach i publikacjach stawianie "von" przed nazwiskiem Paulus? Bez wątpienia ten szlachecki przedrostek nie ma prawa przed nim stać, gdyż nikt nigdy ich nie nobilitował. Stan urzędniczy, mieszczaństwo, zamożne chłopstwo. Ale żeby jaki junkier lub kto w tym rodzaju? Annały milczą.
Kroczenie w dorosłość małego Friedricha, gdzie wielu przodków budowało chwałę bismarckowskiej Rzeszy, choćby na stanowiskach burmistrzów, było chyba dość logiczne: mundur! Mundur na przełomie XIX i XX przed chłopcami z warstw, z jakich i on pochodził, otwierał świetlaną drogę do kariery. Miło czytać, jaki wpływ na wnuka miał "chłodny i ubóstwiany [...] dziadek Friedrich Wilhelm Nettelbeck"! Mieszkańcy Dolnego Śląska mają okazję poznać związki rodzinne tej familii choćby z Oleśnicą. Dom - ostoją wychowania! Banał? Możliwe, ale warto o tym przypominać. Nawet teraz 125. lat od narodzin niemieckiego (hitlerowskiego - nie zapominajmy) oficera.
Tak, to przypominanie kim de facto stał się "chłopiec z Breitenau" nie powinno nas opuszczać. Jeśli rodzi się nić sympatii, to jednak od czasu do czasu trzeba sobie przypominać, jakiej idei zaprzedał duszę i ciało Friedrich Paulus i jego rówieśnicy! I o tym jest ta książka. Mamy obraz pokolenia, które przychodziło na świat jeszcze w czasach Kaisera Wilhelma II, zostało rzucone na stos Wielkie Wojny, przeżyło gorycz porażki, dźwigało brzemię klęski (według siebie - brzemię upokorzenia), ale pojawił się nazistowski demagog i... Nie zapominajmy kogo odnajdujemy na "frontowych zdjęciach" z kampanii polskiej u boku Adolfa Hitlera. To nie wyrośnięty krasnoludek! To Friedrich Paulus!
"...już wtedy zachowywał się jak introwertyczny samotnik, którego mało co łączyło z grupą kolegów i który wolał raczej trzymać się z boku" - to jeden z rysów dotyczących ucznia-Paulusa, jaki kreśli T. Diedrich, kiedy pisze o szkolnych latach "w renomowanym Gimnazjum Wilhelma w Kassel". Poznajemy raczej ambitnego chłopaka, dla którego edukacja to ważny etap w drodze ku dorosłości. Tak, bliżej mu było ku nauczycielom, niż rówieśnikom? Sporo na ten temat jest wspomniane. Bez wątpienia pobyt w szkole wywarł ogromny wpływ na to, jak pokierował dalej swoim życiem. Znajdujemy tu m. in. informację, że z 28 kolegów "...aż ośmiu zadeklarowało [...] chęć wybrania kariery wojskowej". Szkoła kładła duży nacisk na wychowanie patriotyczne. T. Diedrich uświadamia nam, że "...cesarz Wilhelm II zażądał od szkół, by wychowywały młodych Niemców, a nie Rzymian czy Greków".
Chyba wielu z nas bardzo interesuje (kto wie czy nie bardziej od II wojny światowej?), jak przebiegała jego służba w tej I, zwanej przez naszych pradziadów Wielką Wojną. Ale nim padły pierwsze strzały, 4 lipca 1912 r., podporucznik Friedrich Paulus zmienił stan cywilny! Ożenił się z Eleną Constance Rosetti-Solescu. Tak, po latach, wspominał: "Powiedziała «tak», mimo że dla córki rumuńskiego szlachcica małżeństwo ze mną było mezaliansem". I o tych zawiłościach rodzinnych znajdziemy dużo ciekawych epizodów. Proszę zwrócić uwagę, jak "Coca" stała wierni przy swym mężu po "stalingradzkim laniu". Godne zapamiętania. Taka miłość dziś się nie zdarza?...
Na front w 1914 r. porucznik Paulus wyruszył razem z III Batalionem 111. Pułku Piechoty! Żelazny Krzyż II klasy otrzymał już pod koniec września tego roku! A już w kolejnym miesiącu I klasy? Autor sam przyznaje, że ma problemy ze ścisłym określeniem przebiegu służby. Chyba jednak dość zdolnego oficera, skoro zaszczyty spadały na niego tak licznie i tak często! Warto zapamiętać, że oficerami tego samego pułku byli dwaj szwagrowie Friedricha.
Wiosną 1915 r. widzimy Paulusa na stanowisku dowódcy II Ośrodka Szkoleniowego Rekrutów? Chyba jednak nie był okazem zdrowia, skoro wspomina się m. in. o problemach żołądkowo-jelitowych. Jako laik ds. wojskowych nie rozumiem określenia: "Był poważnym członkiem sztabu [...]"- w odniesieniu do jego dalszej służby (w XII 1915 r.) w Korpusie Alpejskim. W marcu 1916 r. "...został dowódcą kompanii - Górskiego Pododdziału Karabinów Maszynowych (GMGA) 10. Rezerwowego Batalionu Strzelców 2. Pułku Strzelców". Innymi słowy: dostał się do oddziału bojowego? Ciepła posadka w sztabie zamieniona na okopy? Chyba jednak bardziej ceniono jego "pracę sztabową", skoro równie szybko został adiutantem 2. Pułku Strzelców. Razem z nim uczestniczył w bitwie pod Verdun! T. Diedrich nie po raz pierwszy wzdycha, że nie ma możliwości nawet podejrzenia, co myślał w tym czasie oficer sztabowy Paulus. Kolejna "dziura" w biografii?
Wiele tych niewiadomych w biografii Paulusa. Czytamy m. in. "Nie jest pewne, jak i kiedy Paulus wrócił z wojny do ojczyzny". Część informacji z tego okresu oparto na... relacjach córki? Stwierdzenie, że coś jest "najbardziej prawdopodobne" świadczy, że życiorys głównego bohatera wymyka się? Nie wiemy na 100%, jak ustosunkowywał się do "legendy o ciosie w plecy". Wiemy, że w 1920 r. ze swym pułkiem wkraczał do Zagłębia Ruhry, ale zaraz spada na nas kolejne: "Nie zachowały się się jednak przekazy informujące [...] co sam tam przeżył". Poglądy samego Paulusa z tego okresu poznajemy głównie z wypowiedzi po II wojnie światowej. Są ciekawe relacje współtowarzyszy żołnierskiej kariery.
Nie rozumiem takich sformułowań: "Paulus z pewnością nie głosowałby na Hitlera, gdyby oficerowie mieli prawo wyborcze"! Na jakiej podstawie stawia się takie tezy? To skrajnie nie profesjonalne! To zwykła kalkulacja, a żadna wiedza. Dla mnie to poważny zgrzyt w narracji, którą cenię za drobiazgowość. W końcu Autor kreśli bardzo szeroko panoramę państw niemieckich - poczynając od II Rzeszy, poprzez Republikę Weimarską po III Rzeszę. Mam nawet takie wrażenie, że pewne luki albo monotonię biografii uzupełnia o polityczne dzieje. I bardzo dobrze. Ale pisać "z pewnością"? Kto T. Diedricha uzbroił w możliwość takiego budowania biografii?...
Pewnie, że nasze zainteresowanie rośnie, kiedy zostajemy nieomal zaproszeni do domu rodziny Paulusów. Oto co np. przeczytamy o córce Oldze: "To jej ten zamknięty w sobie człowiek zwierzał się chętniej niż żonie. Wobec żony zaś, którą żarliwie wielbił, chciał być człowiekiem sukcesu, radzącym sobie bez większego trudu z problemami. [...] Wrażliwy Paulus nie był człowiekiem, który podnosił głos i był gotów do kłótni. Starał się raczej oddziaływać siłą swej osobowości, spojrzeniami i cichym głosem". Podobnie było później na froncie? Synowie (Ernst Alexander und Fritz Effrem) też wybrali drogę kariery wojskowej.
Opinie wojskowych raczej na temat Paulusa porywają się. Oto jedna z nich: "Był człowiekiem o eleganckim i zadbanym wyglądzie. [...] Będąc osobą wrażliwą i powściągliwą, zachowywał pewien dystans wobec sztabu, którego skład był bardzo niejednolity. Podczas narad wyrażał się się bardzo jasno i chętnie udzielał nauk. [...] Był mądrym, bardzo sumiennym, ale nie surowym szefem, a jego decyzje były przemyślane w najdrobniejszych szczegółach". Niemal każda na jego temat opinia, to swoista laurka!
"Przez [...] postawę uległości i posłuszeństwa generalicji wobec Hitlera wzmocnione zostało z jednej strony zaufanie szerokich kręgów Wehrmachtu i narodu niemieckiego do politycznych i wojskowych kompetencji wodzowskich Hitlera" - wyrażał swój pogląd na osobę Führera w 1951 Friedrich Paulus. Awanse nie omijały przecież ambitnego sztabowca! Z dniem 1 stycznia 1939 r. został podniesiony do rangi generała majora. Był w kręgu tych generałów niemieckich, którzy planowali wojnę. Fall Weiß nie powstawał w próżni. Czytając dalej warto mieć na uwadze te oceny T. Diedricha: "...wiadomo [...], że tęsknił za silnymi Niemcami z silną armią oraz że - tak jak wielu oficerom w Wehrmachcie - imponowały mu zapał do działania i sukcesy Hitlera w przywracaniu Niemiec do gry w wielkich mocarstw w Europie, trudno go raczej podejrzewać o nieprzychylne nastawienie do tej sprawy. [...] Zaślepiony sukcesami Hitlera na arenie międzynarodowej oraz swoim szybkim awansem do elity Wehrmachtu, Paulus stał się, podobnie jak sam Wehrmacht, gorliwym pomocnikiem w przygotowaniach przez Trzecią Rzeszę wojny". Proszę zwrócić uwagę na wypowiedź w czasie procesu norymberskiego generał Wernera von Blomberga na temat Hitler-Wehrmacht: "...dał nam też zbrojenia, które były możliwe tylko dzięki Hitlerowi, dał żołnierzom większy zakres oddziaływania na to, co się dzieje, awanse i większe uznanie". I trzeba tu dodać F. Paulus szczodrze z tego korzystał, aż do lutego 1943 r.! O relacjach Paulusa z narodowym socjalizmem proszę nie przeoczyć wypowiedzi generała pułkownika Karla Adolfa Hollidta.
Dobrze, że Paulus miał na tyle osobistej odpowiedzialności za swoje czyny, że w1957 napisał: "Ja sam byłem przez pewien czas członkiem najwyższego sztabu dowódczego i ponoszę współodpowiedzialność za mój w tym udział". Kampania polska! Później atak na Francję i inne państwa Zachodu! Bez cienia wątpliwości brnął w stan wojny totalnej! Gorzej bywało w "domowych pieleszach"? Jeden z synów wspominał: "Zdarzało się więc, że temat ten [wojny z ZSRR - przyp. KN] był poruszany w domu, co było spowodowane w większym lub mniejszym stopniu krytycznym stosunkiem mojej matki do tego przedsięwzięcia. [...] Na pytanie matki, co będzie z naszymi żołnierzami i z nami samymi, kto to przeżyje, ojciec odparł, że istnieje możliwość czy też nadzieja, że zwycięskie rozstrzygnięcie może nastąpić już w 1941". Taki optymizm rozbudził w sztabowcu Paulusie żar Hitlera?... Sam po latach przyznał: "Przyzwyczaiwszy się z czasem do ulegania presji Hitlera, akceptowano też jego działania niezgodne z przekonaniami generałów". W końcu pod Stalingradem nie znalazł się z biurem podróży... Inni w tym okresie dopatrywali się w zachowaniu generała karierowiczowskiego oportunizmu! Zupełnie nie rozumiem takiej wypowiedzi Paulusa: "Nasuwa się pytanie, jak to było możliwe, że większość generałów [...] poszła w czasie pokoju i wojny za człowiekiem, choć odrzucali nie tylko jego osobę, ale także jego decyzje wojskowe"? Widać miał problem z ostatecznym określeniem samego siebie?
Torsten Diedrich stawia odważną tezę: "Czy planiści operacji Barbarossa nie powinni byli zadać sobie pytania, czy zaniedbując pełne uzupełnienia oddziałów n Wschodzie, nie ponoszą dużej winy za przewidywalną militarną klęskę?". I zaraz dorzuca: "Dotyczy to przede wszystkim głównego kwatermistrza Friedricha Paulusa [...]". I wskazuje na współwinę za klęskę pod Moskwą właśnie tegoż! Zawiodła m. in. logistyka, nie przygotowanie Wehrmachtu do zimy, naiwna wiara w zwycięstwo jeszcze jesienią 1941 r.!
"Nie mógłbym sobie wyobrazić armii w lepszych rękach niż pańskie" - pisał do nowego dowódcy 6. Armii feldmarszałek Walter von Reichenau. I sztabowiec został dowódcą liniowym, na najwyższym szczeblu - jako dowódca armii? 300 000 żołnierzy, to nie żarty. Będzie musiał żyć później z piętnem klęski i straty tych żołnierzy.
Bardziej od prowadzonej kampanii, strategii (bo o tym dookoła było przez lata głośno i na pewno drobiazgowość T. Diedricha zadowoli Czytelnika, który tego głównie szuka) mnie osobiście interesuje Paulus, jako człowiek, oficer, ale przede wszystkim człowiek odpowiedzialny za... zbrodnie na podległym sobie froncie. Jaka była jego rola? Czy był kolejnym wcieleniem von Reichenaua? Autor biografii nie pozostawia nam wątpliwości: "Oczywiście, jako główny kwatermistrz w OKH [Oberkommando des Heere, czyli niemieckie Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych - przyp. KN] i głównodowodzący 6. Armii wiedział o zbrodniach, jakie na żołnierzach Armii Czerwonej, Żydach, ludności cywilnej czy walce z partyzantami popełniało SD [Sicherheitsdienst des Reichsführers-SS - przyp. KN] i inne niemieckie formacje". Zdania dalej stara się usprawiedliwiać swego "szarmanckiego bohatera": "Odrzucał je w duchu i nie chciał mieć z nimi nic do czynienia. Był jednak świadom, że nie może im zapobiec, gdyż zaryzykowałby własną karierą zawodową"? To jednak T. Diedrich broni zbrodniczego charakteru generała Paulusa? W takich chwilach zastanawiać się nam przyjdzie: po której stronie stanął Autor? Ofiar czy zbrodniarzy? A może to kolejny przejaw, jak historiografia niemiecka chce "szambo nazywać perfumerią"? Czy dobre imię Paulusa broni fakt odwołania restrykcyjno-bandyckich rozkazów swego poprzednika? Ratuje relacja osobistego adiutanta, który wspominał, jak zareagował jego szef na szubienicę, na której "rycerski Wehrmacht" powywieszał zakładników i przytoczył jego wypowiedź: "Proszę natychmiast usunąć z placu ten znak zbrodni!". Potem dodał swoją ocenę: "To był właśnie Paulus. Akty zemsty i zbrodnicze działania nie mieściły się w jego pojęciu bycia żołnierzem". Proszę wczytać się w dalszy ciąg tego, co pisze Torsten Diedrich.
Zaskoczyła mnie rozbieżność opowieści, jak dowódca 6. Armii układał sobie relacje z podwładnymi żołnierzami. Na jednej stronie są dwa zapisy. I co? "Miał wiele serca dla wojska i był wyczulony na jego potrzeby. Potrafił rozmawiać z żołnierzami i oficerami i zdobywać ich dla siebie". Prawda jaki ładny rys charakterologiczny? Druga wypowiedź: "...Paulusa nigdy nie wiązały ze zwykłym żołnierzem jakieś szczere, serdeczne stosunki. Utrzymywanie takich kontaktów nie leżało w jego naturze". O! jest i trzecia, raczej zgodna z drugą: "Nie udało mu się trafić do serc prostych żołnierzy. Przeszkadzał mu w tym pewien rodzaj lęku przed zbliżeniem się do nich czy też podjęciem zwykłej rozmowy". To kto ma tu rację?... Jak to wypośrodkować?... Mam z tym kłopot, kiedy 1 wyklucza 2 oraz 3!...
Dane statystyczne biorę z "dobrodziejstwem inwentarza" każdej publikacji historycznej. Tu na szczęście nikt nas nie katuje tabelami itp. Liczby, kiedy trzeba muszą paść. Jedna mnie szczególnie zaskoczyła: "Całkowita liczba wakatów w niemieckich dywizjach znajdujących się w Związku Sowieckim wynosiła w czerwcu 1942 r. ponad 700 000".
Zwycięstwo w okolicach Charkowa (w maju 1942 r.) sprawiło, że nazwisko Paulusa trafiło na szpalt hitlerowskich gazet! Długa jest lista tych, którzy słali na jego ręce gratulacje. Wśród nich byli m. in. H. Himmler, W. von Brauchitsch, E. von Manstein (de facto von Lewinski). A. Hitler nadał "Krzyż Rycerski do Krzyża Żelaznego". Autor biografii cytuje uzasadnienie tak ważnego w hierarchii faszystowskiej wyróżnienia. Myślałby kto, że zagony pancerne Paulusa dotarły na Красная площадь w Moskwie!... Godny uwagi list gratulacyjny od generała pułkownika Franza Haldera: "Przede wszystkim jednak serdecznie gratuluję wielkiego sukcesu w walce. Z gorącym sercem sercem śledzę wydarzenia, których przygotowanie i umożliwienie jest zadaniem pełnym wyrzeczeń i daje takiego szczęścia jak dowodzenie i czynny udział w pokonaniu wroga". Celem kolejnym miał stać się STALINGRAD!
"Katastrofa w Stalingradzie już dawno wisiała w powietrzu, to znaczy moja matka już kilka miesięcy przedtem miała przeczucie nieuchronnego nieszczęścia" - skąd u Niemców ten realizm proroczego myślenia. Czy to refleksja "od pierwszego lania"? - jak w jednym odcinku swoich szpiegowskich przygód zauważył Hans Kloss alias J-23? Czy naprawdę Niemcy AD 1942 dowąchachiwali się znamion klęski? To wypowiedź syna Paulusa i ponowne powoływanie się na frau Paulus! Herr Paulus słusznie przewidywał w sierpniu 1942 r.: "Rosjanie będą zaciekle bronić rejonu wokół Stalingradu". W końcu chodziło o gorod imienia samego Stalina!... Jak przypomina Autor biografii: "Zdobycie Stalingradu [...] wydawało się mieć dla Hitlera wielkie znaczenie psychologiczne i propagandowe. [...] Zdobycie miasta miało dodać zmęczonemu wojną narodowi niemieckiemu energii". Opinia Paulusa z X 1942 r.: "Walka o Stalingrad toczy się z dużym mozołem. [...] Wszystko zależy od czasu i ludzi, ale uporamy się z Rosjanami".
Czy można było uniknąć stalingradzkiego pogromu i zagłady 6. Armii? Ein deutscher Offizier der Gerd Niepold chyba jednoznacznie wskazuje, że przeszkodą wydarcia się z tego kotła był... charakter głównodowodzącego. Tak, moim zdaniem, to oskarżenie: "Decyzję o odpowiednio wczesnym wyrwaniu się ze Stalingradu mógłby podjąć tylko człowiek o niezwykłej stanowczości i odporności, gdyż takie wojskowe nieposłuszeństwo skutkowałoby prawdopodobnie postawieniem przed sądem wojennym i karą śmierci". Czyli człowiekiem bez stanowczości i bez odporności był właśnie Paulus! Nie zdobył się dla ratowania swych żołnierzy sprzeciwić się rozkazowi A. Hitlera? Niepold raczej nie wiedział o radiogramie, który pod koniec XI 1942 r. wysłał dowódca 6. Armii bezpośrednio do Führera! Kończył go prośbą: "Ze względu na sytuację jeszcze raz proszę o swobodę działania. Heil, mein Führer! Paulus". Robi wrażenie wyliczenie jakie "niemieckie związki taktyczne" znalazły się w pamiętnym kotle.
"Los postawił go w sytuacji, w której - zwłaszcza że zginęło tak wielu ludzi - będzie musiał zrezygnować z piętnastu lub dwudziestu lat życia, by jego nazwisko pozostało żywe przez tysiąclecia" - tak pisał w sam dr Joseph Goebbels. Pisząc to nie wiedział, co się dzieje z Paulusem. Właściwie nie pomylił się w rachubie życia feldmarszałka - ów zmarł 14 lat po Stalingradzie w NRD!...
"Ten człowiek miał się zastrzelić, tak ja (kiedyś wodzowie) rzucali się na miecz, gdy widzieli, że sprawa jest przegrana" - oto opinia Führera o Paulusie. Czy inna była w korpusie oficerskim? Wiemy, że nie, a Torsten Diedrich tylko to potwierdza. Robi też osobistą uwagę: "Nie będąc wojskowym, autor skłania się ku opinii, że na wojnie nie wolno godzić się z żadną ludzką ofiarą". Przytacza różne przykłady - tych, co w obliczu klęski popełniali samobójstwa, "...jednak większość generałów, także w następnych latach, wolała raczej iść do niewoli niż wybierać śmierć". Hitler nie będzie miał oporów nazwać Paulusa "mięczakiem bez charakteru"!
"Nie złożyliśmy broni, byliśmy wyczerpani i nie mogliśmy już dalej walczyć. Gdy pańskie wojska się wdarły i zbliżyły do resztek naszych oddziałów, nie mieliśmy niczego, by się bronić - nie było amunicji - i dlatego wstrzymano walkę" - zeznawał przed Rosjanami dowódca 6. Armii. Jego biograf przypomina: "W obozie generałowie mogli po raz pierwszy zaznać spokoju i powoli odpocząć po trudach przegranej bitwy. Strona sowiecka nadal traktowała AOK [Armeeoberkommando, czyli Naczelne Dowództwo Armii - przyp. KN] uprzejmie". Nie ukrywam, że... śmieszy mnie pierwsze zdanie. Bo nie wiem, jak się do niego "ustawić"? To, co mamy współczuć dowódcom i żołnierzom 6. Armii? Czemu?... Zaczęło się jenieckie życie. Dla feldmarszałka raczej w komfortowych warunkach. Zabiegał o lepsze traktowanie swych podwładnych. Dla Paulusa zaczęła się też... ideologiczna metamorfoza? Biograf podaje: "...jako człowiek niezwykle inteligentny i o wszechstronnych zainteresowaniach zaczął się ostrożnie otwierać na nowe otoczenie i próbował dowiedzieć się czegoś więcej o Związku Sowieckim i komunizmie". Chciałbym to widzieć, jak współautor planu Barbarossa czyta "Kapitał" Marksa!... Ucieszny prospekt musiał dawać swoim i Sowietom. Ale jest też inny obrazek jeńca-feldmarszałka. "...w wąskim kręgu kolegów generałów, których pozdrawiał cichym «Heil Hitler», przyznawał się do Hitlera i jego wojny, pokazuje ambiwalentne zachowanie feldmarszałka". Brzmi, jak tragifarsa w kiepskim teatrzyku objazdowym. Potem będą Wolne Niemcy (Nationalkomitee Freies Deutschland) i kontakty choćby z towarzyszem Wilhelmem Pieckiem (zachowały się zdjęcia ze wspólnych spacerów-rozmów). Delegacja NKFD chciała wpłynąć, aby feldmarszałek "...poprowadził żołnierzy 6. Armii przeciwko Hitlerowi. Paulus jednak odrzucił tę śmiałą prośbę". Proszę przeanalizować podchody tej materii i unikanie podjęcia decyzji przez feldmarszałka.
Szkoda, że nie zachowała się żadna (w każdym bądź razie T. Diedrich milczy na ten temat) opinia Paulusa na temat zamachu z 20 lipca 1944 r. Czytamy: "Paulus znał osobiście i bardzo cenił wielu spośród spiskowców: Becka, Fellgiebela, Olbrichta czy Stauffenberga. To wzmocniło jego pogląd, że najwyższy już czas, by zakończyć wojnę i uchronić naród niemiecki przed katastrofą". Związek Niemieckich Oficerów (Bund Deutscher Offiziere). Proszę przeanalizować książkę T. Diedricha, on bardzo drobiazgowo traktuje biografię swego głównego bohatera. Na pewno poznacie epizody, które zaskakują.
Dla wielu z nas, wychowanych w PRL-u najciekawszymi wątkami z życia był te po 9 maja 1945 r. co się działo z Paulusem, jaką rolę odegrał w czasie procesu norymberskiego, kiedy osiadł w NRD/DDR. Na szczęście chyba nas Polaków nie zajmuje problem czy zwąchawszy się w niewoli z komunistami feldmarszałek zdradził Niemcy? "W rozmowach prywatnych jednak - pisze T. Diedrich - szczególnie zachodnioniemieckich kręgach jego byłych kolegów, Paulusowi zarzucano nie tylko paktowanie z Rosjanami, lecz także zdradę honoru niemieckiego oficera i Wehrmachtu".
Nie ukrywam, że wątek norymberski trochę mnie rozczarował. Liczyłem na fragmenty stenogramów jego wypowiedzi. Jesteśmy tylko skazani na autorską narrację Torstena Diedricha? "11 lutego 1946 r. wyprostowany i ubrany w elegancki niebieski garnitur Paulus wkroczył na salę sądową i stanął przed wysokim sądem" - szkoda, że nie dowiadujemy się kto z "z dowództwa Wehrmachtu" zareagowali na tyle żywiołowo, że "...żandarmi [...] musieli ich przywołać do porządku". Zobaczyć dawnego druha, współautora planów agresji po drugiej stronie - to musiał być szok. Pewnie, że Paulus swoim wystąpieniem oskarża Hitlera, Keitla i Jodla. Obrona nie pauzowała. Nie wiemy jaka była de facto reakcja eks-dowódcy 6. Armii na taki zarzut jednego z adwokatów: "Panie feldmarszałku, pan zapewne nie wie, że pan również znajduje się w kręgu oskarżonych, gdyż należy pan do oskarżonej o zbrodniczy charakter organizacji głównodowodzących". Po swych wystąpieniach Paulus zniknął z Norymbergi. Przedstawiciel pewnej gazety usłyszała z ust tegoż: "Niech pan powie matkom i żonom, że jeńcom wiedzie się dobrze". Autor jego biografii nie ma złudzeń: "...w rzeczywistości niewiele wiedział o faktycznym losie większości niemieckich jeńców w sowieckiej niewoli". Ograniczała się ona tylko do wąskiego kręgu, z którym były feldmarszałek miał kontakt. Inna niemiecka gazeta ironizowała na jego temat: "Trudno nam tak po prostu uwierzyć, że Paweł stał się Szawłem lub odwrotnie". Warto w tym miejscu przypomnieć, że jeszcze kanclerz Helmut Kohl w rozmowach z Michaiłem Gorbaczowem (czy jeszcze Borysem Jelcynem?) dopytywał się o los niemieckich jeńców spod Stalingradu!
Ciekawe, że Sowieci nie powtórzyli swojej "niespodzianki" nie wysłali Paulusa na tzw. proces OKW (Oberkommando der Wehrmacht) - 30 XII 1947-29 X 1948. Oczywiście docierały do niego echa tego, co działo się wokół jego osoby na Zachodzie! Zachowały się raporty sowieckie. W jednym z nich zanotowano: "...obawia się, że po powrocie do Niemiec zostanie wszczęte przeciwko niemu postępowanie sądowe. Jeszcze bardziej przygnębiające były dla niego zarzuty ze strony jego towarzyszy walki [...], którzy już teraz krytykowali go za wierność rozkazom Hitlera [...]". Powrót do domu nie był ani prosty, ani oczywisty. Wojna pokiereszowała rodzinę Paulusa, zginął m. in. jeden z synów. Nie dane było już spotkać się z swoją "Cocą". Zmarła 9 XI 1949 r. Nim opuścił sowiecką niewolę musiał wydać oświadczenie do władz ZSRR. "Nauka, jaka płynie zarówno z tego doświadczenie, jak z przebiegu całej drugiej wojny światowej, doprowadziła mnie do przekonania, że losu narodu niemieckiego nie można budowa na idei mocarstwowej, lecz na trwałej przyjaźni ze Związkiem Sowieckim i z innymi miłującymi pokój narodami" - ta deklaracja jeszcze bardziej pogrążyła wizerunek feldmarszałka "w konserwatywnych kręgach niemieckich"? 23 października 1953 r. Paulus przybył do Frankfurtu nad Odrą: "Za Odrą czekało na niego państwo i społeczeństwo, które znał tylko z przekazu sowietów i o którym sądził, że będzie mógł się z nim identyfikować". Jak wypadło powitanie w samym Berlinie? Godne przeczytanie. W swojej "mowie powitalnej" powracający z niewoli feldmarszałek powtarzał pewne komunistyczne komunały! Nowe, "ludowe Niemcy" hołubiły eks-hitlerowskiego dowódcę? Wzruszające były spotkania z dziećmi, rodziną. Gro z nich znalazło się po "zachodniej stronie".
Nie pozwolono Paulusowi zapomnieć o winie za Stalingrad! Jak podaje T. Diedrich: "Większość listów z pogróżkami przychodziła z Zachodu, ale niektóre także z NRD". Cytuje fragmenty listu, które podpisał Carl von Clausewitz! W życiu Paulusa pojawiła się frau Margarete Georg...
Na tym się biografia nie kończy. Zostawiam ostatnie lata do zgłębienia indywidualnego? Jego stosunek do NATO, RFN/BRD - wszystko znajdziemy w biografii. Trzeba to oddać, że Torsten Diedrich bardzo drobiazgowo pracował nad życiem i działalnością feldmarszałka Friedricha Paulusa. Mamy bez mała 500 stron historii nie tylko samego Jego, ale też Niemiec na przestrzeni prawie siedemdziesięciu lat! Można oczekiwać, że Wydawnictwo Dolnośląskie uraczy nas kolejnymi biografiami "tego typu"? Tym bardziej, że o wielu oficerach hitlerowskiej armii przez lata mieliśmy tylko "pokątne informacje" balansujące na granicy legendy, nieścisłości czy wręcz plotki? Chciałoby się w tej "wojennej serii" odnaleźć biografie naszych rodzimych bohaterów II wojny światowej. Może?...
"...już wtedy zachowywał się jak introwertyczny samotnik, którego mało co łączyło z grupą kolegów i który wolał raczej trzymać się z boku" - to jeden z rysów dotyczących ucznia-Paulusa, jaki kreśli T. Diedrich, kiedy pisze o szkolnych latach "w renomowanym Gimnazjum Wilhelma w Kassel". Poznajemy raczej ambitnego chłopaka, dla którego edukacja to ważny etap w drodze ku dorosłości. Tak, bliżej mu było ku nauczycielom, niż rówieśnikom? Sporo na ten temat jest wspomniane. Bez wątpienia pobyt w szkole wywarł ogromny wpływ na to, jak pokierował dalej swoim życiem. Znajdujemy tu m. in. informację, że z 28 kolegów "...aż ośmiu zadeklarowało [...] chęć wybrania kariery wojskowej". Szkoła kładła duży nacisk na wychowanie patriotyczne. T. Diedrich uświadamia nam, że "...cesarz Wilhelm II zażądał od szkół, by wychowywały młodych Niemców, a nie Rzymian czy Greków".
Chyba wielu z nas bardzo interesuje (kto wie czy nie bardziej od II wojny światowej?), jak przebiegała jego służba w tej I, zwanej przez naszych pradziadów Wielką Wojną. Ale nim padły pierwsze strzały, 4 lipca 1912 r., podporucznik Friedrich Paulus zmienił stan cywilny! Ożenił się z Eleną Constance Rosetti-Solescu. Tak, po latach, wspominał: "Powiedziała «tak», mimo że dla córki rumuńskiego szlachcica małżeństwo ze mną było mezaliansem". I o tych zawiłościach rodzinnych znajdziemy dużo ciekawych epizodów. Proszę zwrócić uwagę, jak "Coca" stała wierni przy swym mężu po "stalingradzkim laniu". Godne zapamiętania. Taka miłość dziś się nie zdarza?...
Na front w 1914 r. porucznik Paulus wyruszył razem z III Batalionem 111. Pułku Piechoty! Żelazny Krzyż II klasy otrzymał już pod koniec września tego roku! A już w kolejnym miesiącu I klasy? Autor sam przyznaje, że ma problemy ze ścisłym określeniem przebiegu służby. Chyba jednak dość zdolnego oficera, skoro zaszczyty spadały na niego tak licznie i tak często! Warto zapamiętać, że oficerami tego samego pułku byli dwaj szwagrowie Friedricha.
Wiosną 1915 r. widzimy Paulusa na stanowisku dowódcy II Ośrodka Szkoleniowego Rekrutów? Chyba jednak nie był okazem zdrowia, skoro wspomina się m. in. o problemach żołądkowo-jelitowych. Jako laik ds. wojskowych nie rozumiem określenia: "Był poważnym członkiem sztabu [...]"- w odniesieniu do jego dalszej służby (w XII 1915 r.) w Korpusie Alpejskim. W marcu 1916 r. "...został dowódcą kompanii - Górskiego Pododdziału Karabinów Maszynowych (GMGA) 10. Rezerwowego Batalionu Strzelców 2. Pułku Strzelców". Innymi słowy: dostał się do oddziału bojowego? Ciepła posadka w sztabie zamieniona na okopy? Chyba jednak bardziej ceniono jego "pracę sztabową", skoro równie szybko został adiutantem 2. Pułku Strzelców. Razem z nim uczestniczył w bitwie pod Verdun! T. Diedrich nie po raz pierwszy wzdycha, że nie ma możliwości nawet podejrzenia, co myślał w tym czasie oficer sztabowy Paulus. Kolejna "dziura" w biografii?
Wiele tych niewiadomych w biografii Paulusa. Czytamy m. in. "Nie jest pewne, jak i kiedy Paulus wrócił z wojny do ojczyzny". Część informacji z tego okresu oparto na... relacjach córki? Stwierdzenie, że coś jest "najbardziej prawdopodobne" świadczy, że życiorys głównego bohatera wymyka się? Nie wiemy na 100%, jak ustosunkowywał się do "legendy o ciosie w plecy". Wiemy, że w 1920 r. ze swym pułkiem wkraczał do Zagłębia Ruhry, ale zaraz spada na nas kolejne: "Nie zachowały się się jednak przekazy informujące [...] co sam tam przeżył". Poglądy samego Paulusa z tego okresu poznajemy głównie z wypowiedzi po II wojnie światowej. Są ciekawe relacje współtowarzyszy żołnierskiej kariery.
Nie rozumiem takich sformułowań: "Paulus z pewnością nie głosowałby na Hitlera, gdyby oficerowie mieli prawo wyborcze"! Na jakiej podstawie stawia się takie tezy? To skrajnie nie profesjonalne! To zwykła kalkulacja, a żadna wiedza. Dla mnie to poważny zgrzyt w narracji, którą cenię za drobiazgowość. W końcu Autor kreśli bardzo szeroko panoramę państw niemieckich - poczynając od II Rzeszy, poprzez Republikę Weimarską po III Rzeszę. Mam nawet takie wrażenie, że pewne luki albo monotonię biografii uzupełnia o polityczne dzieje. I bardzo dobrze. Ale pisać "z pewnością"? Kto T. Diedricha uzbroił w możliwość takiego budowania biografii?...
Pewnie, że nasze zainteresowanie rośnie, kiedy zostajemy nieomal zaproszeni do domu rodziny Paulusów. Oto co np. przeczytamy o córce Oldze: "To jej ten zamknięty w sobie człowiek zwierzał się chętniej niż żonie. Wobec żony zaś, którą żarliwie wielbił, chciał być człowiekiem sukcesu, radzącym sobie bez większego trudu z problemami. [...] Wrażliwy Paulus nie był człowiekiem, który podnosił głos i był gotów do kłótni. Starał się raczej oddziaływać siłą swej osobowości, spojrzeniami i cichym głosem". Podobnie było później na froncie? Synowie (Ernst Alexander und Fritz Effrem) też wybrali drogę kariery wojskowej.
Opinie wojskowych raczej na temat Paulusa porywają się. Oto jedna z nich: "Był człowiekiem o eleganckim i zadbanym wyglądzie. [...] Będąc osobą wrażliwą i powściągliwą, zachowywał pewien dystans wobec sztabu, którego skład był bardzo niejednolity. Podczas narad wyrażał się się bardzo jasno i chętnie udzielał nauk. [...] Był mądrym, bardzo sumiennym, ale nie surowym szefem, a jego decyzje były przemyślane w najdrobniejszych szczegółach". Niemal każda na jego temat opinia, to swoista laurka!
"Przez [...] postawę uległości i posłuszeństwa generalicji wobec Hitlera wzmocnione zostało z jednej strony zaufanie szerokich kręgów Wehrmachtu i narodu niemieckiego do politycznych i wojskowych kompetencji wodzowskich Hitlera" - wyrażał swój pogląd na osobę Führera w 1951 Friedrich Paulus. Awanse nie omijały przecież ambitnego sztabowca! Z dniem 1 stycznia 1939 r. został podniesiony do rangi generała majora. Był w kręgu tych generałów niemieckich, którzy planowali wojnę. Fall Weiß nie powstawał w próżni. Czytając dalej warto mieć na uwadze te oceny T. Diedricha: "...wiadomo [...], że tęsknił za silnymi Niemcami z silną armią oraz że - tak jak wielu oficerom w Wehrmachcie - imponowały mu zapał do działania i sukcesy Hitlera w przywracaniu Niemiec do gry w wielkich mocarstw w Europie, trudno go raczej podejrzewać o nieprzychylne nastawienie do tej sprawy. [...] Zaślepiony sukcesami Hitlera na arenie międzynarodowej oraz swoim szybkim awansem do elity Wehrmachtu, Paulus stał się, podobnie jak sam Wehrmacht, gorliwym pomocnikiem w przygotowaniach przez Trzecią Rzeszę wojny". Proszę zwrócić uwagę na wypowiedź w czasie procesu norymberskiego generał Wernera von Blomberga na temat Hitler-Wehrmacht: "...dał nam też zbrojenia, które były możliwe tylko dzięki Hitlerowi, dał żołnierzom większy zakres oddziaływania na to, co się dzieje, awanse i większe uznanie". I trzeba tu dodać F. Paulus szczodrze z tego korzystał, aż do lutego 1943 r.! O relacjach Paulusa z narodowym socjalizmem proszę nie przeoczyć wypowiedzi generała pułkownika Karla Adolfa Hollidta.
Dobrze, że Paulus miał na tyle osobistej odpowiedzialności za swoje czyny, że w1957 napisał: "Ja sam byłem przez pewien czas członkiem najwyższego sztabu dowódczego i ponoszę współodpowiedzialność za mój w tym udział". Kampania polska! Później atak na Francję i inne państwa Zachodu! Bez cienia wątpliwości brnął w stan wojny totalnej! Gorzej bywało w "domowych pieleszach"? Jeden z synów wspominał: "Zdarzało się więc, że temat ten [wojny z ZSRR - przyp. KN] był poruszany w domu, co było spowodowane w większym lub mniejszym stopniu krytycznym stosunkiem mojej matki do tego przedsięwzięcia. [...] Na pytanie matki, co będzie z naszymi żołnierzami i z nami samymi, kto to przeżyje, ojciec odparł, że istnieje możliwość czy też nadzieja, że zwycięskie rozstrzygnięcie może nastąpić już w 1941". Taki optymizm rozbudził w sztabowcu Paulusie żar Hitlera?... Sam po latach przyznał: "Przyzwyczaiwszy się z czasem do ulegania presji Hitlera, akceptowano też jego działania niezgodne z przekonaniami generałów". W końcu pod Stalingradem nie znalazł się z biurem podróży... Inni w tym okresie dopatrywali się w zachowaniu generała karierowiczowskiego oportunizmu! Zupełnie nie rozumiem takiej wypowiedzi Paulusa: "Nasuwa się pytanie, jak to było możliwe, że większość generałów [...] poszła w czasie pokoju i wojny za człowiekiem, choć odrzucali nie tylko jego osobę, ale także jego decyzje wojskowe"? Widać miał problem z ostatecznym określeniem samego siebie?
Torsten Diedrich stawia odważną tezę: "Czy planiści operacji Barbarossa nie powinni byli zadać sobie pytania, czy zaniedbując pełne uzupełnienia oddziałów n Wschodzie, nie ponoszą dużej winy za przewidywalną militarną klęskę?". I zaraz dorzuca: "Dotyczy to przede wszystkim głównego kwatermistrza Friedricha Paulusa [...]". I wskazuje na współwinę za klęskę pod Moskwą właśnie tegoż! Zawiodła m. in. logistyka, nie przygotowanie Wehrmachtu do zimy, naiwna wiara w zwycięstwo jeszcze jesienią 1941 r.!
"Nie mógłbym sobie wyobrazić armii w lepszych rękach niż pańskie" - pisał do nowego dowódcy 6. Armii feldmarszałek Walter von Reichenau. I sztabowiec został dowódcą liniowym, na najwyższym szczeblu - jako dowódca armii? 300 000 żołnierzy, to nie żarty. Będzie musiał żyć później z piętnem klęski i straty tych żołnierzy.
Bardziej od prowadzonej kampanii, strategii (bo o tym dookoła było przez lata głośno i na pewno drobiazgowość T. Diedricha zadowoli Czytelnika, który tego głównie szuka) mnie osobiście interesuje Paulus, jako człowiek, oficer, ale przede wszystkim człowiek odpowiedzialny za... zbrodnie na podległym sobie froncie. Jaka była jego rola? Czy był kolejnym wcieleniem von Reichenaua? Autor biografii nie pozostawia nam wątpliwości: "Oczywiście, jako główny kwatermistrz w OKH [Oberkommando des Heere, czyli niemieckie Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych - przyp. KN] i głównodowodzący 6. Armii wiedział o zbrodniach, jakie na żołnierzach Armii Czerwonej, Żydach, ludności cywilnej czy walce z partyzantami popełniało SD [Sicherheitsdienst des Reichsführers-SS - przyp. KN] i inne niemieckie formacje". Zdania dalej stara się usprawiedliwiać swego "szarmanckiego bohatera": "Odrzucał je w duchu i nie chciał mieć z nimi nic do czynienia. Był jednak świadom, że nie może im zapobiec, gdyż zaryzykowałby własną karierą zawodową"? To jednak T. Diedrich broni zbrodniczego charakteru generała Paulusa? W takich chwilach zastanawiać się nam przyjdzie: po której stronie stanął Autor? Ofiar czy zbrodniarzy? A może to kolejny przejaw, jak historiografia niemiecka chce "szambo nazywać perfumerią"? Czy dobre imię Paulusa broni fakt odwołania restrykcyjno-bandyckich rozkazów swego poprzednika? Ratuje relacja osobistego adiutanta, który wspominał, jak zareagował jego szef na szubienicę, na której "rycerski Wehrmacht" powywieszał zakładników i przytoczył jego wypowiedź: "Proszę natychmiast usunąć z placu ten znak zbrodni!". Potem dodał swoją ocenę: "To był właśnie Paulus. Akty zemsty i zbrodnicze działania nie mieściły się w jego pojęciu bycia żołnierzem". Proszę wczytać się w dalszy ciąg tego, co pisze Torsten Diedrich.
Zaskoczyła mnie rozbieżność opowieści, jak dowódca 6. Armii układał sobie relacje z podwładnymi żołnierzami. Na jednej stronie są dwa zapisy. I co? "Miał wiele serca dla wojska i był wyczulony na jego potrzeby. Potrafił rozmawiać z żołnierzami i oficerami i zdobywać ich dla siebie". Prawda jaki ładny rys charakterologiczny? Druga wypowiedź: "...Paulusa nigdy nie wiązały ze zwykłym żołnierzem jakieś szczere, serdeczne stosunki. Utrzymywanie takich kontaktów nie leżało w jego naturze". O! jest i trzecia, raczej zgodna z drugą: "Nie udało mu się trafić do serc prostych żołnierzy. Przeszkadzał mu w tym pewien rodzaj lęku przed zbliżeniem się do nich czy też podjęciem zwykłej rozmowy". To kto ma tu rację?... Jak to wypośrodkować?... Mam z tym kłopot, kiedy 1 wyklucza 2 oraz 3!...
Dane statystyczne biorę z "dobrodziejstwem inwentarza" każdej publikacji historycznej. Tu na szczęście nikt nas nie katuje tabelami itp. Liczby, kiedy trzeba muszą paść. Jedna mnie szczególnie zaskoczyła: "Całkowita liczba wakatów w niemieckich dywizjach znajdujących się w Związku Sowieckim wynosiła w czerwcu 1942 r. ponad 700 000".
Zwycięstwo w okolicach Charkowa (w maju 1942 r.) sprawiło, że nazwisko Paulusa trafiło na szpalt hitlerowskich gazet! Długa jest lista tych, którzy słali na jego ręce gratulacje. Wśród nich byli m. in. H. Himmler, W. von Brauchitsch, E. von Manstein (de facto von Lewinski). A. Hitler nadał "Krzyż Rycerski do Krzyża Żelaznego". Autor biografii cytuje uzasadnienie tak ważnego w hierarchii faszystowskiej wyróżnienia. Myślałby kto, że zagony pancerne Paulusa dotarły na Красная площадь w Moskwie!... Godny uwagi list gratulacyjny od generała pułkownika Franza Haldera: "Przede wszystkim jednak serdecznie gratuluję wielkiego sukcesu w walce. Z gorącym sercem sercem śledzę wydarzenia, których przygotowanie i umożliwienie jest zadaniem pełnym wyrzeczeń i daje takiego szczęścia jak dowodzenie i czynny udział w pokonaniu wroga". Celem kolejnym miał stać się STALINGRAD!
"Katastrofa w Stalingradzie już dawno wisiała w powietrzu, to znaczy moja matka już kilka miesięcy przedtem miała przeczucie nieuchronnego nieszczęścia" - skąd u Niemców ten realizm proroczego myślenia. Czy to refleksja "od pierwszego lania"? - jak w jednym odcinku swoich szpiegowskich przygód zauważył Hans Kloss alias J-23? Czy naprawdę Niemcy AD 1942 dowąchachiwali się znamion klęski? To wypowiedź syna Paulusa i ponowne powoływanie się na frau Paulus! Herr Paulus słusznie przewidywał w sierpniu 1942 r.: "Rosjanie będą zaciekle bronić rejonu wokół Stalingradu". W końcu chodziło o gorod imienia samego Stalina!... Jak przypomina Autor biografii: "Zdobycie Stalingradu [...] wydawało się mieć dla Hitlera wielkie znaczenie psychologiczne i propagandowe. [...] Zdobycie miasta miało dodać zmęczonemu wojną narodowi niemieckiemu energii". Opinia Paulusa z X 1942 r.: "Walka o Stalingrad toczy się z dużym mozołem. [...] Wszystko zależy od czasu i ludzi, ale uporamy się z Rosjanami".
Czy można było uniknąć stalingradzkiego pogromu i zagłady 6. Armii? Ein deutscher Offizier der Gerd Niepold chyba jednoznacznie wskazuje, że przeszkodą wydarcia się z tego kotła był... charakter głównodowodzącego. Tak, moim zdaniem, to oskarżenie: "Decyzję o odpowiednio wczesnym wyrwaniu się ze Stalingradu mógłby podjąć tylko człowiek o niezwykłej stanowczości i odporności, gdyż takie wojskowe nieposłuszeństwo skutkowałoby prawdopodobnie postawieniem przed sądem wojennym i karą śmierci". Czyli człowiekiem bez stanowczości i bez odporności był właśnie Paulus! Nie zdobył się dla ratowania swych żołnierzy sprzeciwić się rozkazowi A. Hitlera? Niepold raczej nie wiedział o radiogramie, który pod koniec XI 1942 r. wysłał dowódca 6. Armii bezpośrednio do Führera! Kończył go prośbą: "Ze względu na sytuację jeszcze raz proszę o swobodę działania. Heil, mein Führer! Paulus". Robi wrażenie wyliczenie jakie "niemieckie związki taktyczne" znalazły się w pamiętnym kotle.
"Los postawił go w sytuacji, w której - zwłaszcza że zginęło tak wielu ludzi - będzie musiał zrezygnować z piętnastu lub dwudziestu lat życia, by jego nazwisko pozostało żywe przez tysiąclecia" - tak pisał w sam dr Joseph Goebbels. Pisząc to nie wiedział, co się dzieje z Paulusem. Właściwie nie pomylił się w rachubie życia feldmarszałka - ów zmarł 14 lat po Stalingradzie w NRD!...
"Ten człowiek miał się zastrzelić, tak ja (kiedyś wodzowie) rzucali się na miecz, gdy widzieli, że sprawa jest przegrana" - oto opinia Führera o Paulusie. Czy inna była w korpusie oficerskim? Wiemy, że nie, a Torsten Diedrich tylko to potwierdza. Robi też osobistą uwagę: "Nie będąc wojskowym, autor skłania się ku opinii, że na wojnie nie wolno godzić się z żadną ludzką ofiarą". Przytacza różne przykłady - tych, co w obliczu klęski popełniali samobójstwa, "...jednak większość generałów, także w następnych latach, wolała raczej iść do niewoli niż wybierać śmierć". Hitler nie będzie miał oporów nazwać Paulusa "mięczakiem bez charakteru"!
"Nie złożyliśmy broni, byliśmy wyczerpani i nie mogliśmy już dalej walczyć. Gdy pańskie wojska się wdarły i zbliżyły do resztek naszych oddziałów, nie mieliśmy niczego, by się bronić - nie było amunicji - i dlatego wstrzymano walkę" - zeznawał przed Rosjanami dowódca 6. Armii. Jego biograf przypomina: "W obozie generałowie mogli po raz pierwszy zaznać spokoju i powoli odpocząć po trudach przegranej bitwy. Strona sowiecka nadal traktowała AOK [Armeeoberkommando, czyli Naczelne Dowództwo Armii - przyp. KN] uprzejmie". Nie ukrywam, że... śmieszy mnie pierwsze zdanie. Bo nie wiem, jak się do niego "ustawić"? To, co mamy współczuć dowódcom i żołnierzom 6. Armii? Czemu?... Zaczęło się jenieckie życie. Dla feldmarszałka raczej w komfortowych warunkach. Zabiegał o lepsze traktowanie swych podwładnych. Dla Paulusa zaczęła się też... ideologiczna metamorfoza? Biograf podaje: "...jako człowiek niezwykle inteligentny i o wszechstronnych zainteresowaniach zaczął się ostrożnie otwierać na nowe otoczenie i próbował dowiedzieć się czegoś więcej o Związku Sowieckim i komunizmie". Chciałbym to widzieć, jak współautor planu Barbarossa czyta "Kapitał" Marksa!... Ucieszny prospekt musiał dawać swoim i Sowietom. Ale jest też inny obrazek jeńca-feldmarszałka. "...w wąskim kręgu kolegów generałów, których pozdrawiał cichym «Heil Hitler», przyznawał się do Hitlera i jego wojny, pokazuje ambiwalentne zachowanie feldmarszałka". Brzmi, jak tragifarsa w kiepskim teatrzyku objazdowym. Potem będą Wolne Niemcy (Nationalkomitee Freies Deutschland) i kontakty choćby z towarzyszem Wilhelmem Pieckiem (zachowały się zdjęcia ze wspólnych spacerów-rozmów). Delegacja NKFD chciała wpłynąć, aby feldmarszałek "...poprowadził żołnierzy 6. Armii przeciwko Hitlerowi. Paulus jednak odrzucił tę śmiałą prośbę". Proszę przeanalizować podchody tej materii i unikanie podjęcia decyzji przez feldmarszałka.
Szkoda, że nie zachowała się żadna (w każdym bądź razie T. Diedrich milczy na ten temat) opinia Paulusa na temat zamachu z 20 lipca 1944 r. Czytamy: "Paulus znał osobiście i bardzo cenił wielu spośród spiskowców: Becka, Fellgiebela, Olbrichta czy Stauffenberga. To wzmocniło jego pogląd, że najwyższy już czas, by zakończyć wojnę i uchronić naród niemiecki przed katastrofą". Związek Niemieckich Oficerów (Bund Deutscher Offiziere). Proszę przeanalizować książkę T. Diedricha, on bardzo drobiazgowo traktuje biografię swego głównego bohatera. Na pewno poznacie epizody, które zaskakują.
Dla wielu z nas, wychowanych w PRL-u najciekawszymi wątkami z życia był te po 9 maja 1945 r. co się działo z Paulusem, jaką rolę odegrał w czasie procesu norymberskiego, kiedy osiadł w NRD/DDR. Na szczęście chyba nas Polaków nie zajmuje problem czy zwąchawszy się w niewoli z komunistami feldmarszałek zdradził Niemcy? "W rozmowach prywatnych jednak - pisze T. Diedrich - szczególnie zachodnioniemieckich kręgach jego byłych kolegów, Paulusowi zarzucano nie tylko paktowanie z Rosjanami, lecz także zdradę honoru niemieckiego oficera i Wehrmachtu".
Nie ukrywam, że wątek norymberski trochę mnie rozczarował. Liczyłem na fragmenty stenogramów jego wypowiedzi. Jesteśmy tylko skazani na autorską narrację Torstena Diedricha? "11 lutego 1946 r. wyprostowany i ubrany w elegancki niebieski garnitur Paulus wkroczył na salę sądową i stanął przed wysokim sądem" - szkoda, że nie dowiadujemy się kto z "z dowództwa Wehrmachtu" zareagowali na tyle żywiołowo, że "...żandarmi [...] musieli ich przywołać do porządku". Zobaczyć dawnego druha, współautora planów agresji po drugiej stronie - to musiał być szok. Pewnie, że Paulus swoim wystąpieniem oskarża Hitlera, Keitla i Jodla. Obrona nie pauzowała. Nie wiemy jaka była de facto reakcja eks-dowódcy 6. Armii na taki zarzut jednego z adwokatów: "Panie feldmarszałku, pan zapewne nie wie, że pan również znajduje się w kręgu oskarżonych, gdyż należy pan do oskarżonej o zbrodniczy charakter organizacji głównodowodzących". Po swych wystąpieniach Paulus zniknął z Norymbergi. Przedstawiciel pewnej gazety usłyszała z ust tegoż: "Niech pan powie matkom i żonom, że jeńcom wiedzie się dobrze". Autor jego biografii nie ma złudzeń: "...w rzeczywistości niewiele wiedział o faktycznym losie większości niemieckich jeńców w sowieckiej niewoli". Ograniczała się ona tylko do wąskiego kręgu, z którym były feldmarszałek miał kontakt. Inna niemiecka gazeta ironizowała na jego temat: "Trudno nam tak po prostu uwierzyć, że Paweł stał się Szawłem lub odwrotnie". Warto w tym miejscu przypomnieć, że jeszcze kanclerz Helmut Kohl w rozmowach z Michaiłem Gorbaczowem (czy jeszcze Borysem Jelcynem?) dopytywał się o los niemieckich jeńców spod Stalingradu!
Ciekawe, że Sowieci nie powtórzyli swojej "niespodzianki" nie wysłali Paulusa na tzw. proces OKW (Oberkommando der Wehrmacht) - 30 XII 1947-29 X 1948. Oczywiście docierały do niego echa tego, co działo się wokół jego osoby na Zachodzie! Zachowały się raporty sowieckie. W jednym z nich zanotowano: "...obawia się, że po powrocie do Niemiec zostanie wszczęte przeciwko niemu postępowanie sądowe. Jeszcze bardziej przygnębiające były dla niego zarzuty ze strony jego towarzyszy walki [...], którzy już teraz krytykowali go za wierność rozkazom Hitlera [...]". Powrót do domu nie był ani prosty, ani oczywisty. Wojna pokiereszowała rodzinę Paulusa, zginął m. in. jeden z synów. Nie dane było już spotkać się z swoją "Cocą". Zmarła 9 XI 1949 r. Nim opuścił sowiecką niewolę musiał wydać oświadczenie do władz ZSRR. "Nauka, jaka płynie zarówno z tego doświadczenie, jak z przebiegu całej drugiej wojny światowej, doprowadziła mnie do przekonania, że losu narodu niemieckiego nie można budowa na idei mocarstwowej, lecz na trwałej przyjaźni ze Związkiem Sowieckim i z innymi miłującymi pokój narodami" - ta deklaracja jeszcze bardziej pogrążyła wizerunek feldmarszałka "w konserwatywnych kręgach niemieckich"? 23 października 1953 r. Paulus przybył do Frankfurtu nad Odrą: "Za Odrą czekało na niego państwo i społeczeństwo, które znał tylko z przekazu sowietów i o którym sądził, że będzie mógł się z nim identyfikować". Jak wypadło powitanie w samym Berlinie? Godne przeczytanie. W swojej "mowie powitalnej" powracający z niewoli feldmarszałek powtarzał pewne komunistyczne komunały! Nowe, "ludowe Niemcy" hołubiły eks-hitlerowskiego dowódcę? Wzruszające były spotkania z dziećmi, rodziną. Gro z nich znalazło się po "zachodniej stronie".
Nie pozwolono Paulusowi zapomnieć o winie za Stalingrad! Jak podaje T. Diedrich: "Większość listów z pogróżkami przychodziła z Zachodu, ale niektóre także z NRD". Cytuje fragmenty listu, które podpisał Carl von Clausewitz! W życiu Paulusa pojawiła się frau Margarete Georg...
Na tym się biografia nie kończy. Zostawiam ostatnie lata do zgłębienia indywidualnego? Jego stosunek do NATO, RFN/BRD - wszystko znajdziemy w biografii. Trzeba to oddać, że Torsten Diedrich bardzo drobiazgowo pracował nad życiem i działalnością feldmarszałka Friedricha Paulusa. Mamy bez mała 500 stron historii nie tylko samego Jego, ale też Niemiec na przestrzeni prawie siedemdziesięciu lat! Można oczekiwać, że Wydawnictwo Dolnośląskie uraczy nas kolejnymi biografiami "tego typu"? Tym bardziej, że o wielu oficerach hitlerowskiej armii przez lata mieliśmy tylko "pokątne informacje" balansujące na granicy legendy, nieścisłości czy wręcz plotki? Chciałoby się w tej "wojennej serii" odnaleźć biografie naszych rodzimych bohaterów II wojny światowej. Może?...
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.