piątek, października 16, 2015

Spotkanie z Pegazem - 59 - Tadeusz Różewicz "Gawęda o spóźnionej miłości" - fragmenty

"- Nie masz co marzyć o wejściu na Everest! Nie dasz rady. Nawet nie powinnaś próbować, bo będziesz zagrożeniem dla innych.
Przetrawiam jego słowa podczas podejścia. A skurczybyk! - myślę. Tego typu opinie nigdy mnie nie załamywały.
[...]
Staję się maszyną do podchodzenia - co sekunda krok wyżej. Nie potrzebuję już żadnych podniet mobilizujących - ani przekory, ani zawziętości. Muszę wejść na Everest! 
[...]
Szczyt blisko, nie dalej niż na odległość 50 metrów. Tylko 50 metrów! Wydaje mi się, że idę tak samo, jak poprzednio z tlenem. Nie mam już wątpliwości, że dojdę mimo braku tlenu.
Po 6 godzinach i 15 minutach podchodzenia z Przełęczy Południowej, po pokonaniu 850 metrów różnicy wysokości staję na wierzchołku Mount Everestu! JEST GODZINA 13.45, NIEDZIELA, 16 PAŹDZIERNIKA 1978 ROKU.
[...]
Jestem na najwyższym szczycie Ziemi, a obok stoją moi partnerzy. [...] Robert chce się ze mną sfotografować. Polka i Szwajcar w zespole niemieckim. Wyciągam z plecaka biało-czerwony proporczyk, ale wiatr porywa go na stronę chińską. Na szczęście mam jeszcze proporczyki Polskiego Związku Alpinizmu i Polskich Linii Lotniczych LOT.
[...]
Moja radość nie jest butna, nie podnoszę rąk do góry brania świata w posiadanie. Jest skierowana do wewnątrz, pełna pokory i wdzięczności". Gdzie tu poezja? To jakiś pamiętnik? Hm... 
Naprawdę trudno wybrać kilka zdań z entuzjazmu, jaki stał się udziałem polskiej himalaistki Wandy RUTKIEWICZ (1943-1992). Tak, wróciłem do Jej wspomnień pt. "Na jednej linie", które posiadam dzięki Wydawnictwu Iskry. 

Tadeusz Różewicz (1921-2014)
Dziś rocznica tamtego października - XXXVII. Ale miało być poetycko, po to stworzyłem ten cykl. Otwieram inną książkę Iskier: "Uciec jak najwyżej. Nie dokończone życie Wandy Rutkiewicz" Ewy Matuszewskiej. Tą wspomnieniową opowieść otwiera wiersz Tadeusza Różewicza "Gawęda o spóźnionej miłości". Poruszające strofy Wielkiego Poety o Wielkiej Kobiecie. Cytuję tu zaledwie obszerny fragment. Tak rzadko obcujemy z poezją. W dobie potęgi Internetu odnalezienie całości, to naprawdę tylko kliknięcie myszką raz i dwa... Z jednej strony smutne, bo odziera to nas od możliwości otworzenia tomiku poezji.

przed laty
przeglądając poranna gazetę
dowiedziałem się
że kobieta z Wrocławia
zdobyła Mount Everest


przy innej sposobności
przeczytałem
(w „Przekroju? „Panoramie”?)
krótki
wierszyk pióra Wandy


pamiętam że chciałem
do niej zadzwonić zapytać
co skłoniło Wspaniałą
Kryształową Górę
do urodzenia myszki
ale nie starczyło śmiałości
może dlatego że w dzieciństwie
zdobyłem tylko „psią górkę”
koło Radomska (25 metrów)
i „kocią górę”
w sosnowym lasku
koło Gabrielowa

dopiero po jej śmierci
zadałem to pytanie
uśmiechnęła się i powiedziała
otwierając oczy
– a pan? Panie Tadeuszu
dlaczego Pan pisze wiersze

– ja? ja nie wiem

ulicami Wrocławia
płynęły rwące górskie
strumienie rzeki potoki
w brudnym lustrze wody
które wznosiło się i opadało
stały kościoły teatry domy
ludzie na dachach
machali białymi niebieskimi
czerwonymi płachtami

państwo Gucwińscy budowali arkę
dla swoich zwierząt
ratowali słonie żyrafy lwy i motyle


śmigłowce unosiły się
nad wodami


w parku Szczytnickim
w zatopionym japońskim ogrodzie
chwyciłem Wandę
za rękę
przepraszam! A Pani dokąd
śpieszy – a wiedziałem już
że śpi snem wiecznym –

machnęła ręką
– ja? idę na Mount Everest
a po drodze
na Matternhorn Nanga Parbat
Annapurnę…
potem wejdę jeszcze
na Kangczendzongę…
– ale to bardzo wysoko
powiedziałem
– to tylko 8586 metrów
powiedziała
z zagadkowym uśmiechem

– ale Pani nie zabrała ze sobą
ani śpiwora ani zapasu jedzenia
(a wiedziałem już że ona umarła)
ani maszynki do gotowania
a ta płachetka
ten kolorowy namiocik
jest dobry dla dzieci
można go ustawić
w ogródku działkowym
pod jabłonką
koło grządki z marchewką
koperkiem pietruszką
niech Pani odpocznie
powiedziałem z troską
kto to widział! żeby chodząc o kulach
skakać po górach
„korona Himalajów” poczeka
na panią
– „potrzebne jest mi poczucie

zagrożenia i to takiego,
którym mogę sterować”
– niech pani zostawi w spokoju
machnęła ręką

16 października 1978 r.  pierwsza Europejka zdobyła Mount Everest. Tego samego dnia, w odległym Rzymie stało się inne historyczne wydarzenie: arcybiskup krakowski  Karol Wojtyła stał się papieżem Janem Pawłem II! Od czasów Hadriana VI (1522-1523) Stolica Piotrowa nie widziała na swoim tronie nie-Włocha! Ale to zupełnie inna historia. Jest jeszcze jednak (poza dniem 16 X '78) pewna spójność, która łączy Wandę Rutkiewicz i Jana Pawła II: miłość do gór!...


Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.