czwartek, października 29, 2015

Przeczytania... (76) Tadeusz Januszewski "Kazimierz Przerwa-Tetmajer" (Wydawnictwo ISKRY)

"Jeżeli Lora była katastrofą w moim życiu, w człowieku, to śmierć Asnyka i Ujejskiego jest katastrofą, przełomem w moim życiu" - pisał w jednym z listów 23 X 1897 r. Kazimierz Przerwa Tetmajer. Po odłożeniu książki Tadeusz Januszewski pt. "Kazimierz Przerwa-Tetmajer" (Wydawnictwa ISKRY) szuka się... ciszy. On bije ze skończonej lektury. Ona wypełnia nas. Zastanawiamy się jak to możliwe, że los mógł być tak bardzo okrutny dla poety. Jednego z najważniejszych przełomu XIX i XX wieku! Sam docierałem do Jego poezji na wertepach młodzieńczych uniesień, życiowych zakrętów. Ciekaw jestem ilu moich rówieśników (50+) i starszych powtarzało, jak mantrę: "Zginę przez ciebie - nim zginę, / krzyknę, że ginę przypadkiem...". Proste sześć linijek? Tu cytowane dwie. Finezja pióra Kazimierza Przerwy Tetmajera.

Od kiedy znam w ogóle to imię, to dwuczłonowe nazwisko? Pamiętacie, kiedy wspominałem o kalendarzu "Szpilek" z lat 50-tych XX w.? Tam był zacytowany wiersz o... pięknej Zuzannie. To chyba pierwszy erotyk na mojej drodze do dorosłości? Tych dwóch starców, którzy sycili swój wzrok miało i trzeciego podglądacza? Był nim każdy czytelnik! Piszący te słowa również. Ile miałem lat w czasie tego poetyckiego debiutu (oczywiście w odbiorze, a nie tworzenia)? 10? 
Po książkę Tadeusza Januszewskiego sięga każdy komu bliska jest Młoda Polska, duch narodowy w Krakowie. Mamy okazję oddychać czasem, w którym tworzyli Stanisław Wyspiański, zaczynał swoją literacką drogę Boy-Żeleński. Być w ukochanym Krakowie na przełomie stuleci, w czasach Franciszka Józefa I? O! dziwo imię Najjaśniejszego Pana nigdy nie pada.
"Teatr, literatura i sztuka malarska odgrywały - poza nauką szkolną - największą rolę w naszym życiu. Kart i bilardu nie uprawialiśmy, tańców i flirtów bardzo mało. Sportów wówczas nie znano - z wyjątkiem jeżdżenia na łyżwach" - w takim duchu żyła młoda, krakowska (galicyjska) młodzież. To z kolei wypowiedź samego Stanisława Estreichera.
Tak, zazdroszczę chwilami Tetmajerowi. Czego? A choćby takiego wspomnienia: "Co do Asnyka, to znałem go osobiście od bardzo dawna, bo od 1873 roku, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Wówczas on bywał u nas często, a nawet pamiętam, że czytał u nas w domu wiersze [...]". Na pewno nie będę gonił za rozwijając się chorobą, która zniszczy umysł Poety, który sam o sobie pisał w 1888 r.: "Lenistwo mnie toczy jak rak i doprowadzi do śmierci moralnej. [...] Miły to dar po moim dziadku ś.p. Janie Grabowskim, po którym całe moje niedołęstwo umysłowe i fizyczne odziedziczyłem (...)". Smutna refleksja. Z czasem wpędzi Tetmajera w nieuleczalną chorobę...
Listy! Ich fragmenty, to bogactwo biografii autorstwa Tadeusza Januszewskiego. I tu od razu chcę wyrzucić ku Autorowi swój żal: dlaczego taka skromna objętość. Spodziewałem się tomu na miarę innych biografii, jakie publikuje Wydawnictwo Iskry!  Niedosyt! Ktoś powie "ależ to 276 stron!", a ja dorzucę: "mało!". Że nie ma dłużyzny? Fakt. Rok po roku kroczymy przez życie syna Adolfa i Julii Tetmajerów! Każdy rozdział to kolejny rok lub lata. 
"Zabrałem dziwkę i pojechałem do Heidelbergu [...]" - łóżkowe podboje Poety mogą żywiej zainteresować? Chciałem napisać "sercowe", ale związki, o których bez krępacji pisywał w kolejnych listach raczej tak się nazywać nie da: "Kiedy chędożę Manię, albo kiedy leżymy w zwykłej naszej pozie, tj. ona obejmuje mi szyję jedną ręką i oprze mi łebek na piersi i nóżki z moimi posplata, a ja jedną dłonią pieszczę jej twardą, stojącą, krągłą pierś, a drugą pieszczę jej wypukły, gładki brzuszek, jej biodra szerokie, aksamitną dupę, ją całą jednym słowem - to dalibóg żyć mi warto i żyłbym tak przez wieczność i nie chciałbym w innej chwili umrzeć". W innym liście wspominał: "W Warszawie zanadto byłem zajęty dupą mojej Niusi; tu zanadto mnie brak tej anielskiej dupy zajmuje. Coraz większy mam wstręt do kobiet, coraz więcej zarazem nęcą mnie one ku sobie". Musiały być w owym nęceniu bardzo skuteczne, skoro pan Kazimierz kilkakrotnie zapadł był "na francuską chorobę". O swej seksualności pisał i w późniejszym okresie: "Co jest zmysłowość, to wiem ja, który przez to tyle złego przeszedłem i którego rdzeniem i szpikiem duszy jest żądza płciowa". Znajdziemy jej ślady w wielu wierszach, niektóre z nich są cytowane w biografii. Proszę zwrócić uwagę na troskę pani Julii Tetmajerowej na wieść o trybie prowadzenia się ukochanego jedynaka. Matki zawsze takie same!
"To jest nieszczęście, że jak niesłychanie szybko zaczynam i tworzę z początku, tak również szybko odrzucam jedno, zaczynam drugie, wskutek czego mam całe sosy rzeczy nieskończonych, fragmentarycznych" - oto niespokojny duch Kazimierza! Będzie do dręczył przez całe długie życie?
"Do Zakopanego jechali obładowani książkami. Wieźli przede wszystkim tomy poetyckie ostatniej doby, które szybko stawały się klasyką. Czytali, rozmawiali o literaturze, komentowali" - tak  Tadeusz Januszewski opisuje relacje Poety z młodszym od dziewięć lat ciotecznym bratem, Tadeuszem Żeleńskim (Boyem). Tak, ich matki były siostrami. Tetmajer próbował zabierać Tadzia w góry, ale jak podaje biograf Poety "...wkrótce [...] ich szlaki, nie tylko te górskie się rozeszły".
"Jestem w ogóle tak źle usposobiony - pisał Tetmajer w 1893 r. - i taki mam spleen ciągle, że zagłuszam, czym mogę i w końcu odnajduję sobie chyba spokój w burdelu, lub szynku, gdzie ciągle są ludzie i gdzie ciągle jest gwar i hałas". To natrętne szukanie miejsca dla siebie! Odnajdujemy ślady osaczającej go samotności. Na pewno pewną formą ucieczki były wizyty w Warszawie, gdzie odpoczywał od "krakowskiego ciśnienia", swoich relacji choćby z Lucjanem Rydlem: "Teraz mam tu przedsmak  «wielkości». Patrzą na mnie lornety w teatrze, Michałowski zaprasza, ile razy mnie widzi, panny robią powłóczyste oczy [...]". Z dalszego zapisu wynika, że i ów żeński entuzjazm stawał się mu obojętnym? Ciekawie opisywał relacje z hr. Adamem Krasińskim, wnukiem Zygmunta (de facto Napoleona): "Pierwszy raz jestem czyjąś własnością. Krasiński nie żąda ode mnie nic - tylko towarzystwa. [...] Nie czyszczę wprawdzie widelców, ale tak dobrze jestem w «obowiązku» u Krasińskiego, jak ten, który je czyści. Podłe życie". Skąd do biografii Tetmajera wkroczył hrabia K.? Proszę sprawdzić. O swoim szlachectwie mówił: "Ja jestem arystokratą do szpiku kości - nie mogę być arystokratą rodowym, więc jestem arystokratą mojego ja, zawsze nim byłem, od dzieciństwa". Ciekaw jest "wątek społeczny". T. Januszewski ujawnia m. in. starania Tetmajera w ustaleniu szlachectwa dla syna Kazimierza. Na początku XX w. czy się było "z panów" czy "z chamów" miało jeszcze znaczenie.
Dziwnie plotły się związki z przyrodnim bratem, Włodzimierzem. Ile w tym winy pani Julii Tetmajerowej, które nie ledwo tolerowała pasierba? Różnie się układało. Bywały chwile, kiedy Kazimierz szukał u starszego brata finansowego wsparcia. Odnajdujemy przebłyski wzajemnej troski? Z 1896 r. zachował się list Włodzimierza do Kazimierza: "...powiedział mi Tadeusz (Żel), że chcesz się żenić i że masz syfilis. Syfilis ma większość mężczyzn: miał nasz ojciec, stary Żeleński, Jacek Malczewski etc., najgorsze, że musisz parę lat odczekać ze ślubem etc.". Matrymonialne plany, liczne kobiety, zaręczyny - jak wiemy nic z tego nigdy nie wyjdzie.
Ciekawe relacje łączyły Tetmajera z Władysławem Orkanem  (wł. Franciszek K. Smaciarz), Stanisławem Przybyszewskim i podziw dla twórczości Stanisława Wyspiańskiego: "Powstał u nas olbrzymi talent poetycki, Wyspiański, ten może zrobi renesans, którego myśmy zrobić nie potrafili".  Prawda, jaka cenna wizja rozwoju niepośledniego talentu. Zdobył się też na krytyczną ocenę samego siebie? Bo jak odebrać takie zdanie: "...sam widzę, że wobec Wyspiańskiego trzeba mi zejść dalej niż na drugi plan. Jestem sprawiedliwy, ale nie mogę powiedzieć, żeby mi to zrobiło przyjemność". Wiele ciekawego znajdziemy "dookoła «Wesela»".  Tadeusz Januszewski podaje: "Wesele poeta oglądał kilka razy. Nie miał wątpliwości: rozpoznał swój wizerunek, tak jak wszyscy. Nie wspominał jednak o nim w korespondencji, nie komentował". Sam Poeta uznawał: "Wyspiański to jest człowiek, który nas wszystkich tak przytłukł, jak Sienkiewicz powieściopisarz, tylko że ja ni mam do niego pretensji, lecz do siebie". Zupełnie nie rozumiem dlaczego brak wzmianki u Januszewskiego opinii Tetmajera po śmierci autora "Wesela". Nie napisał-że nic? Czy nie zachowało się? - męczą mnie te dwa pytania.
17 stycznia 1901 r. Kazimierz Przerwa-Tetmajer został ojcem. Warto zauważyć, że nie pierwszy to przypadek, kiedy dowiadywał się o swoim ojcostwie. Tylko w tym jednym przypadku poczuł się do sprawowania opieki nad synem. Smutne to było ojcowanie. Relacje z jedynakiem, to jakiś horror, który z czasem dobije kruszącą się psychikę Poety. W 1906 r. odebrał go matce. Mamy przytoczone różne relacje, jak do tego doszło. "Jestem w Zakopanem - czytamy w liście z tego roku - i proszę zgadnąć, czym się zajmuję? Oto wychowaniem mego czteroletniego synka, tak zwany owoc grzechu, który ma tak rozwiniętą czaszkę, że na niego kapelusz trudno dobrać i fenomenalnie rozwinięty umysł". Nie mógł wiedzieć ile zgryzoty i bólu przyniesie mu ta miłość. Trzeba być wyjątkowo nieczułym, aby obojętnie czytać o skutkach, jakie wywołała śmierć Kazimierza-juniora w 1933 r. O dramacie Poety pisała nawet współczesna prasa: "Nieszczęsny, zrozpaczony ojciec czuwał w pokoju hotelowym przy rozkładających się niezwykle szybko zwłokach trzy noce. [...] Na dobę spożywał zaledwie parę deka szynki i odrobinę wina, przy czym nie wierząc, że syn nie żyje, usiłował go cucić, wlewając mu w martwe usta wino". Jak dalej podaje biograf Tetmajera: "Na cmentarzu powtórzyła się tragiczna sytuacja z pokoju hotelowego. Poeta [...] nie pozwolił spuścić trumny syna do grobu". Proszę to przeczytać. W książce jest zamieszczone zdjęcie z pogrzebu.
"Synku mój mały! Obcobrzmiące / nazwisko będziesz nosił" - ten wiersz, dedykowany potomkowie, jest przepiękną, liryczną, patetyczną, historyczną wykładnią polskości rodu Tetmajerów. Jeśli nie poświęcę mu tu więcej miejsca, to tylko dlatego, że szykuję go do mego cyklu "Spotkanie z Pegazem" i zamieszczę tutaj około 11 listopada. Ale już teraz chciałbym go dedykować każdemu tropicielowi "ile w Polaku jest Polaka"?
Co mnie szczególnie zaskoczyło w biografii autorstwa Tadeusza Januszewskiego? Nie wiedziałem o działalności Tetmajera w NKN-ie, czyli Naczelnym Komitecie Narodowym, z którym ciągłe swary prowadził brygadier J. Piłsudski. Biograf podaje: "Tetmajer uważnie i trzeźwo obserwował wydarzenia. Jego widzenie jednak w znacznym stopniu urobiła tradycja rodzinna - kilka pokoleń przodków walczących w powstaniach o wolną Polskę. To była jego doktryna. Zbliżała go ona do Legionów i Piłsudskiego". Ślady tego znajdziemy, a jakże, w pisanych wtedy listach: "Teraz potrzeba nam Legionów Buonapartego z pierwszej kampanii włoskiej [...]. Czy jest?  Otóż to kwestia. Aby Legiony stały się od razu Korpusem Poniatowskiego w 1812 roku". Zaskakuje mnie pisownia ("z włoska", bardzo charakterystyczna dla przeciwników I Cesarstwa) nazwiska Cesarza!
Inne zaskoczenie związane jest z moim miastem rodzinnym. W biografii czytamy: "W 1925 roku dostał jeszcze dwie wieści z Bydgoszczy. Otrzymał dyplom honorowego obywatela miasta i został jego beneficjentem. [...] I druga - w «Dzienniku Bydgoskim» ukazał się nekrolog poety". Bóg mi świadkiem: nie wiedziałem o  wyróżnieniu, ani tym bardziej o owym faux-pas!...
"Kazimierz Przerwa-Tetmajer", Wydawnictwa Iskry, to bardzo piękna, mądra i poruszająca książka. Smutny los Poety, którego duszę i ciało masakrowała choroba. Smutny kres niezwykłej osobowości. Jeśli dziś kojarzy się tylko z postacią z "Wesela", to w sumie przykro. Kiedy kilka lat temu próbowałem zainteresować pewien ogólnopolski periodyk dydaktyczno-nauczycielski moim cyklem "Poeci zapomniani..." dostałem odpowiedź, że Ich to nie interesuje (część zamieściłem na tym blogu). Pewnie, skoro poloniści mają gdzieś strofy Brodzińskiego, Goszczyńskiego, Pola czy Ujejskiego, to czemu się później dziwić, że inni nie wiedzą... nie znają... nie rozumieją...
Nie ukrywam, że będę chciał wprowadzić na blog nowy cykl: "Jesień z Tetmajerem"? Dla mnie jednym ze skutków lektury pióra Tadeusza Januszewskiego jest choćby to, że sięgnąłem po wydanie "Liryk najpiękniejszych", tomik, który w 2004 r. wydało "Algo" Sp. z o. o. w Toruniu (ul. Kalinowa 3). Warto.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.