wtorek, września 08, 2015
Rok 1920 - część VII - Julian Marchlewski
Nie myślałem, że zjawi się na tym blogu ponury cień... Gdyby stworzyć "Poczet polskich renegatów i zdrajców" znalazł by w nim poczesne miejsce. Przez lata było mi, jako bydgoszczaninowi, po prostu wstyd - że w moim rodzinnym mieście jest ul. Marchlewskiego! Tak, oddaję to miejsce, aby przypomnieć ideologiczną miazgę, której autorem był m. in. przywódca Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski - Julianowi Marchlewskiemu (1866-1925). To o tym organie towarzysz "Kujawiak" pisał: "...którego zadaniem było właśnie współdziałanie z robotnikami i chłopami polskimi w celu utworzenia [...] systemu organów rewolucyjnych". To m. in. on był bohaterem wspominanego już opowiadania S. Żeromskiego pt. "Na probostwie w Wyszkowie".
T.K.R.P. w Białymstoku - J. Marchlewski siedzi po środku |
Ten jeden z przywódców SDKPiL był wrogiem odzyskania przez Polskę niepodległości! Wybrał internacjonalizm, zaprzedał duszę bolszewickiemu cielcowi! U boku takich zdrajców, jak Feliks Dzierżyński czy Feliks Kon szedł krok w krok za najezdniczą Armią Czerwoną (dowodzoną m. in. przez M. Tuchaczewskiego) i marzył się mu czerwony sztandar łopoczący na zegarowej wieży Zamku Królewskiego w Warszawie. Do Warszawy dotrze dopiero w... 1950 r., kiedy tow. Bierut uroczyście pochowa jego prochy na warszawskich Powązkach. O! ironio - kilka kroków od tegoż grobu są kwatery tych dzielnych Herosów, którzy w 1920 r. zatrzymali czerwoną nawałnicę! Zapłacili daninę krwi i życia, aby ludzie pokroju Marchlewskiego nie mogli uszczęśliwiać ludu nad Wisłą.
To, co chcę tu przytoczyć w kilku (-nastu) zdaniach będzie trudne do przełknięcia. Nie powinniśmy jednak zapominać, że ziemia polska (włocławska, kujawska!) wydała podobne indywidua! To nieprawda, że zawsze i wszyscy Polacy stali murem, aby chronić swego Orła. Ludzi pokroju Marchlewskiego było wielu! Czekali, aż "wyzwoliciele" nadciągną. Za niespełna ćwierć wieku spełni się ich panowanie nad Wisłą, ale wtedy - 95. lat temu nikt tego nie wiedział.
- Ten marsz pod Warszawę był [...] skutkiem kontrrewolucyjnych i zaborczych planów polityki polskiej, nie zaś wynikiem dążenia do "nasadzenia komunizmu bagnetami rosyjskimi".
- Rosja Sowiecka pokoju pragnęła, dążyła do niego, dobijała się go.
- ...Armia Czerwona państwa proletariackiego wkraczając do Polski burżuazyjnej burzyła ład burżuazyjny, wymiatała również śmiecie kapitalizmu: znosiła własność obszarników i fabrykantów, przeprowadzała władzę organów robotniczych i włościańskich, dążyła do tego, by władzę wydartą burżuazji - oddać w ręce robotników.
- ...dążono do tego, by jak najrychlej robotnik polski otrzymał możność zaprowadzenia w mieście i na wsi swojej władzy, władzy proletariackiej, według systemu radzieckiego.
- Towarzysze zaś rosyjscy, którzy byli w armii, nie obeznani zgoła ze stosunkami polskimi, z konieczności popełniali liczne błędy, nie zawsze potrafili pozyskać zaufanie robotników i chłopów, nie zawsze szczęśliwie rozwiązywali zadania chwili.
- ...gdyby armia polska nie niszczyła za sobą wszystkiego - Armia Czerwona nie ruszyłaby w Polsce u ludności nic albo prawie nic.
- Wina za cierpienia, za zniszczenie kraju, za wszystkie klęski nieodłączne od wojny spada w zupełności na burżuazyjny rząd polski, a w pierwszej linii na p. Piłsudskiego i jego armię.
- ...Polska mogła mieć pokój, zanim Armia Czerwona wkroczyła do ziem polskich, lecz pokoju tego rząd polski nie chciał.
- Oficerowie, urzędnicy, a przede wszystkim księża szczuli przeciw bolszewikom z całą furią. Może nawet na szkodę swoją przesolili.
- Reakcja "rodzima", czy przewodzi jej Dmowski, czy Piłsudski, musi odpychać od polskości żywioły ludowe obcoplemienne, zamieszkujące Polskę, natomiast przyciąga do siebie te żywioły Polska rewolucyjna.
- Od systemu zaś stosowanego przez władze polskie, które przy wkraczaniu wojsk polskich do miast zapełniają więzienia "podejrzanymi" i rozstrzeliwują na oślep tych, których posądzają o "bolszewizm", oczywiście powstrzymaliśmy się.
- Masy drobnomieszczańskie zachowywały się wrogo, w najlepszym razie obojętnie.
- ...żołnierz,chłop zrewolucjonizowany, nawet mało uświadomiony, lecz kierujący się swoim instynktem rewolucyjnym, stawał się agitatorem znakomitym.
- Marsz Armii Czerwonej na Warszawę okazał się błędem strategicznym [...].
Wiem. To komunistyczny bełkot! Taką "sieczkę" zatruwano umysły po 1944 r. Daj Boże, aby ludzie pokroju Marchlewskiego nie mieli już swoich ulic, nie patronowali polskim szkołom, nie byli stawiani za wzór polskiej młodzieży. Obecnie w Moskwie twa dyskusja czy partyjny współtowarzysz Marchlewskiego ma wrócić przed gmach osławionej Łubianki? Tak, Dzierżyński chce wrócić? Oby nigdy więcej na polskiej ziemi...
A jednak sięgam na koniec raz jeszcze po prozę S. Żeromskiego. Oto znamienny fragment "Na probostwie w Wyszkowie", który dotyczył m. in. J. Marchlewskiego: "Któż to byli ci trzej goście, którzy w tych izbach mienili się rządem polskim? Czy ich lud polski wybrał, czy
ich ktokolwiek na tej ziemi mianował? Lud polski, czy naród polski, tak
rozumiany, jak to jest w ich zwyczaju, nie naznaczał żadnego z nich na
godność, którą sobie wybrali. Naznaczeni zostali przez kogoś zwyższa, w
obcym kraju, w swym zespole, w swej partyi. Jako takich możnaby ich
nazywać tylko komisarzami w znaczeniu, jakiego ten wyraz nabrał w opinii
ludowej polskiej podczas długoletniej działalności komisarzy «po krestjańskim diełam»,
za poprzedniej inwazyi carów moskiewskich na ziemię polską. I tamci
stawali przecie w obronie ludu polskiego wobec ucisku szlachty. Tamci
także opierali pomoc swoją dla chłopów polskich na nieprzeliczonej
ilości bagnetów. Jedna tylko różnica: tamci komisarze nie byli z naszego
rodu. Krew polska nie płynęła w ich żyłach. Ci rodacy dla poparcia swej
władzy przyprowadzili na nasze pola, na nędzne miasteczka, na dwory i
chałupy posiedzicieli, na miasta przywalone brudem i zdruzgotane
tyloletnią wojną — obcą armię, masę, złożoną z ludzi ciemnych,
zgłodniałych, żądnych obłowienia się i sołdackiej rozpusty". To powinien być cytat w "Wypisach dla polskich dzieci", gdyby ktoś w XXI w. w ogóle wpadł na pomysł t a k i e g o wydania.
Szkoda, że ich nasi nie dopadli i nie powywieszali na gałęziach!
OdpowiedzUsuńJakie drzewo by to zdzierżyło?
OdpowiedzUsuń