sobota, sierpnia 29, 2015
Przeczytania... (59) Łukasz Ksyta "Major Hubal. Historia prawdziwa" (Iskry)
Tekst z 29 VIII 201 5 r. - nie istnieje. Został skasowany. Ten zapis jest rekonstrukcją tego "Przeczytania...". W tej wersji odcinek pojawił się też 30 IV 2020 r. Wcześniejszy musiałem z przyczyn technicznych usunąć. Chcąc jednak zachować ciągłość numeryczną cyklu zamieszczam go tu raz jeszcze.
W tym miejscu pragnę podziękować Wydawnictwu Iskry, że przesłano mi raz jeszcze egzemplarz książki pana Łukasza Ksyty "Major Hubal historia prawdziwa".
Swój egzemplarz, nad którym pracowałem blisko pięć lat temu,
przekazałem na ręce pani dyrektor D. Stolarskiej, do bibliotek SP 22 w
Bydgoszczy, którą też tutaj serdecznie pozdrawiam.
* * *
Musiałem przytaczać biografię majora Hubala. Przez dwie dekady byłem związany z bydgoską szkołą, której patronem był właśnie major Henryk dobrzański-Hubal (1897-1940).
Wiele ze zdjęć, które są ozdoba tego wydania znam od wielu lat. Sam je
wykorzystywałem na swoich lekcjach, organizując wystawy czy konkursy
historyczne, których bohaterem był major Hubal. Miał okazję poznać kilku
żołnierzy Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego. Nie ukrywałem
nigdy, że miotały mną często wątpliwości, jak stawiać za wzór oficera o
tak... niewyparzonym języku, ba! takiego, co nie wykonuje rozkazów
dowództwa. Jest cytat, jaka była odpowiedź na rozkaz rozwiązania
oddziału: "Grabców itp. nie znam (...) ich rozkazy [tekst nieczytelny] mam w dupie".
W swej pracy wykorzystuję meldunek, jaki S. Rowecki (jest o nim mowa na
blogu, starczy trochę pracy aby go odnaleźć) skierował do gen. W.
Sikorskiego. Bardzo żałuję, że go tu nie zamieszczono. Za to są ciekawe
spostrzeżenia na temat Naczelnego Wodza: "...taki Sikorski będzie
dowodził, on, który dziś jest wspaniałym Komendantem Organizacji i już
dziś wyznacza sobie i swym współpracownicom odpowiednie rentowne
stanowisko. (....) Naprawdę biedna Polska, jeśli takich ludzi ma na
kierowniczych nawet stanowiskach".
Sięgałem
po książkę pana Łukasza Ksyty, aby rozjaśnić, to co już poznane, a
trochę zapomniane, ale i oświetlić mrok niewiedzy. Książka "Major Hubal. Historia prawdziwa" nie zawiodła mnie. Okładkowy zwiastun zapewnia: "Praca
oparta na publikacjach, dokumentach, niedrukowanych opowieściach i
relacjach podwładnych oraz bliskich majora Hubala, przedstawia go jako
człowieka pełnego fantazji, odwagi i oddania". Zawsze dopada mnie pytanie: bohater czy warchoł? Nie
zawiodłem się. Dostaliśmy rzetelny rys życia i działalności nie tylko
heroicznej walki jednego oficera, ale jego podwładnych. Cennym
dopełnieniem jest ukazanie losów żołnierzy Hubala po 30 IV 1940 r.,
często bardzo dramatyczne i tragiczne. Starczy obejrzeć zdjęcia wykonane
w KL Auschwitz.
Co
mnie urzekło w książce "Major Hubal..."? Zawsze będę podkreślał
edytorskie wkład wydawnictw, takie rzemieślnicze przełożenie się. I ja
to odnajduję w kolejnej pozycji, jaką podsunęło nam Wydawnictwo Iskry.
Kadzę? Nieprawda. Tu odzywa się we mnie starzejący belfer: mówię swym
uczniom, że to oni swoją odpowiedzią, wiedzą wystawiają sobie oceny, a
nie ja. I tak jest tutaj. Iskry zbyt poważnie traktują swoich
czytelników, aby podsuną im lipę, edytorską tandetę. Ikonografia! Tak,
ekscytuję się nad kilkoma fotografiami, bo ich naprawdę nie znałem. N i g
d y ich nie widziałem. Kto powie, że są w Internecie. Są. wiem.
Sprawdziłem. Ale ja ich nie znałem! Szczególnie poruszyło mnie to ze
strony 203. Przypadkowo odnaleziono je w Austrii: "Ciało majora Dobrzańskiego-Hubala obłożone świerkowymi gałązkami i gazetami (maj 1940)".
Z
krótkiej notki biograficznej na "skrzydełku" okładki dowiadujemy się o
Autorze monografii, że to "...historyk pasjonat, od lat gromadzi i
opracowuje materiały dotyczące majora Henryka Dobrzańskiego-Hubala i
jego żołnierzy". Zachęcam do zerknięcia na stronę internetową Iskier,
tam m. in. napisano: "Swoje artykuły publikował w Nowym Jorku na łamach
«Przeglądu Polskiego» –
dodatku kulturalnym «Nowego Dziennika» oraz «Tygodnika Opoczyńskiego».
Współautor publikacji pt. «Opoczno i jego związki z oddziałem Hubala».
Członek «Komitetu Renowacji Szańca Majora Hubala»."* Od razu widzimy, że
nie Ł. Ksyta, to ktoś autentyczny, ktoś kto czuje, co pisze, dla kogo
historia regionu nie jest kolejnym zdaniem do odrobienia na studiach.
Wtedy osiągamy efekt!
Ciekaw
byłem, jak Autor wyjaśnia etymologię pseudonimu Majora. Z innych
publikacji wiedziałem, że "Hubala", to herb Dobrzańskich. Będąc
miłośnikiem i admiratorem rodzimej heraldyki szukałem tego klejnotu.
Nigdzie nie znalazłem. Zatem nie wiem, jak wygląda. Łudziłem się, że
znajdę jakąś wskazówkę w monografii. Wiadomym mi jest, że ród
Dobrzańskich (czy chodzi tez o linię Henryka), to Leliwici. Nie wiem czy
wypada tu się powoływać na najpopularniejszą intranetową encyklopedię,
ale autor hasła o bohaterze książki podaje, że to Leliwa. Ciekawe, że
zawiłościach genealogicznych dowiadujemy się z przypisu 284, jaki
odnajdziemy na s. 269: "Protoplaści mjr. Dobrzańskiego pochodzili ze
szlachty staroruskiej. W języku tym «guba» (czyt. huba) oznacza wargi.
Cechą, która charakteryzowała ów ród, był właśnie wydatne usta". Sceptycznie odbieram takie uwagi. Były-że prowadzone jakieś badania antropologiczno-porównawcze w tym kierunku?
Bezcenne
jest dotarcie i wykorzystanie archiwów prywatnych rodziny Dobrzańskich.
Zamieszczone jako cytat lub faksymilia są bezcennym dopełnienie
narracji. Znów wracam do ikonografii. Czytelnik może spojrzeć w oczy
pięcioletniego Henia. Na mnie wrażenie robią zdjęcia z zawodów
hippicznych. Widzimy Dobrzańskiego, jak dosiadał Kachodka czy Lumpa.
"Po wyrazistej, buńczucznej twarzy Dobrzańskiego przed chwilą pełnej
zadowolenia i radosnego oczekiwania przewalała się fala zmienionego
nastroju. W szaroniebieskich, zadziornych oczach tkwiło już napastliwe
zarzewie pasji, buntu" - to spostrzeżenie świadka z pewnych zawodów,
gdy do Majora dotarło, że nie przyznano mu indywidualnej nagrody. O
niewyparzonym języku przypomina epizod z panią Michaliną Mościcką de
domo Dobrzańską, druga żoną prezydenta Ignacego Mościckiego: "Nie chodziłem do niej, gdy była porucznikową, tym bardziej nie pójdę, gdy została prezydentową". Drogi do awansu sam sobie zatrzaskiwał.
Zaskoczył
mnie wątek związany z rotmistrzem Janem Dunin-Brzezińskim. To krewny
Dobrzańskiego. Wychodzi na to, że niezbyt uważnie czytałem jego
wspomnienia z czasów służby w Legionach Polskich, których wykorzystanie
również można odnaleźć na tym blogu. Chodzi o tekst dotyczący szarży pod
Rokitną. Nie dość na tym Ł. Ksyta cytuje tu fragment dotyczący wizyty
obu w Piotrkowie, gdzie spotkali się z ówczesnym pułkownikiem W.
Sikorskim. Może to doświadczenie rzutowało na ocenę z 1940 r.?, o której
była wzmianka wyżej? Nie wiem. To tylko moja spekulacja, nawet nie
Autora opracowania. Warto chyba przytoczyć wspomnienie z czasów
legionowych: "Pod szorstką pokrywą, nawet w rozmowach towarzyskich
był nutka rozkazu, kryło się serce bardzo życzliwe i umiejące być
wiernym. Mundur lubił i cenił. Nie widziałem go nigdy po cywilnemu.
Bardzo dobry organizator, umiała doskonale zrealizować swoje inicjatywy".
To ze wspomnień gen. W. Nowiny-Sawickiego. Warto przypomnieć, że w
czasie tzw. kryzysu przysięgowego legionista Dobrzański złożył przysięgę
na wierność dwóch cesarzy.
Co
mnie rozczarowało? Ujęcie dotyczące walk o niepodległość, ze wskazaniem
na wojnę polsko-bolszewicką. Niewiele tego. Raptem strona? Szlak
bitewny można sprowadzić do zapisu: Koziatyń - Biała Cerkiew - Szybówka -
Potok - Mironówka - Jenówka - Bielawiejka - Szczurowice - Klekotów -
Radziechów - Kulików - Borów - Krosteń. W 1921 r. nadano porucznikowi
Dobrzańskiemu Krzyż Orderu Virtuti Militari (V klasy). Nie wiedziałem,
że był u boku gen. J. Hallera w Pucku pamiętnego 10 II 1920 r. Tak, był
świadkiem zaślubin z Bałtykiem, czego jak wiemy dokonał "błękitny
Generał". Z ciekawszych, moim zdaniem dokumentów, zamieszczono
fotografię telegramu ślubnego, jaki skierował Generał do państwa
Dobrzańskich w związku z ich ślubem.
Zaskoczyła
mnie informacja o wzięciu przez majora H. Dobrzańskiego dymisji w 1939
r. Można przeczytać dokument w sprawie przeniesienia w stan spoczynku
wystawiony 31 V 1939 r. Czytam za Autorem książki: "Z powyższego
wynika, iż na miesiąc przed wybuchem wojny mjr Henryk Dobrzański był już
cywilem. [...] Ponowne włożenie przez majora mundury wojskowego, we
wrześniu 1939 r., spowodowane było wybuchem wojny, która pozwoliła mu
wykazać niepospolitą odwagę i cechy charakteru tłumione w nudnej,
codziennej pracy".
Uważnie
wczytywałem się w to, co napisano o 110 Pułku Ulanów. Ja z 22 IX 1939
r. uczyniłem wydarzenie na równi z kapitulacją... Lwowa. Mówię o
tworzonej w SP 22 linii chronologicznej. Tego dnia major Dobrzański
wypowiedział posłuszeństwo pułkownikowi J. Dąmbrowskiemu. Znamy to
pewnie z pierwszych kadrów filmu B. Poręby "Hubal". Oczywiście za komuny
nie mogliśmy dowiedzieć się, że przyszło mu walczyć z obu najeźdźcami
czy o rozkazie przedzierania się na Litwę (kowieńską).
Bohaterski szlak Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego zajmuje aż 90 stron "historii prawdziwej".
Gdyby mnie ktoś zapytał, jakie sceny poruszyły mną w filmie B. Poręby,
to m. in. wymieniłbym tę, kiedy Oddział wkroczył na bożonarodzeniowa
mszę. Nie wiedziałem, że było to w miejscowości Studziennie-Poświętne.
Nie wiem czy dobrze odmieniłem. Autor książki cytuje relację świadka: "Msza
odbyła się o dziesiątej. Hubalczycy, jak Bóg przykazał, stali całą mszę
przed ołtarzem. (...) Ksiądz odwracał się do nich niespokojny, drąży,
lecz kiedy udzielił błogosławieństwa, z brzękiem ostróg wyszli w
należytym ordynku, ustawili się i nie bacząc na nic, wsiedli do sań i
odjechali". Odbiega, co nam utrwaliła fabuła? Czy było odśpiewanie
"Boże coś Polskę"? Bezcennym źródłem, jakie wykorzystał Ł. Ksyta jest
"Dziennik bojowy". Czy ktoś opracował go kr tycznie i wydał oddzielnie?
To najcenniejsze źródło pisane tamtego czasu. Powstawało przecież na
bieżąco. Znalazłem tam cenne zdanie, które trzeba tu położyć: "NIE ROBIMY Z SIEBIE BOHATERÓW [...] W CAŁYM TEGO SŁOWA ZNACZENIU DOCHOWUJEMY ŻOŁNIERSKIEJ PRZYSIĘGI I SPEŁNIAMY NASZ OBOWIĄZEK".
Łukasz
Ksyta raczej nie ma wątpliwości, że Majora zdradzono. Nie podaje jednak
na czym opiera swoja pewność, żadnych źródeł. To tylko spekulacja. I
tej ja bym się na miejscu Autora wystrzegał. To nie jest profesjonalne.
Tak, po raz kolejny wychodzi ze mnie starzejący sie belfer. Ale ja tego
uczę swoich uczniów: źródła! Sugestie Autora tak naprawdę nikogo nie
obchodzą. Smutne jest, że do dziś nie ustalono, gdzie Niemcy zakopali
ciało zabitego dowódcy Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego. "Der
Schimmelmajor" był im tak nienawistny, że musieli go zakopać w
bezimiennym dole. Z premedytacją używam określeń "zakopali" czy "dół".
Bo to nie był pochówek, to nie był pogrzeb. To bandycka metoda, jak
zatrzeć ślad bo bohaterze.
"Skacz po erkaem, biegnij w kierunku Pilicy i powstrzymaj
przeciwnika. My podciągniemy popręgi i siadamy na koń, będziemy czekać
na was. Po ostrzelaniu wracajcie szybko i pomkniemy w duży las" - to
chyba ostatnie słowa, jakie przekazano potomny, a jakie 30 kwietnia
1940 r. wypowiedział major Henryk Dobrzański-Hubal. Nie ma wśród nas
już żadnego z hubalczyków (obozowe losy mogłyby stanowić kanwę
oddzielnego opracowania). 24 X 2014 r. zmarł wachmistrz Romuald
Rodziewicz (1913-2014). Łukasz Ksyta swoją książką "Major Hubal.
Historia prawdziwa" oddał hołd i Dobrzańskiemu i jego żołnierzom, ale i
chyba całemu pokoleniu, które wywalczyło wolną i niepodległą, potem ja
utraciło, aby raz jeszcze stanąć do nierównej walki. Uważam, że książka
powinna być wznawiana i rozsyłana do szkół. Warto by było uzupełnić ją o
pełny, jeśli to możliwe, spis żołnierzy majora Hubala.
PS: A jednak odpisywanie okazało się twórcze. Starałem się być wierny, aliści co do literki po prostu się nie dało. Chyba jednak z korzyścią dla treści, którą tu zatrzymuję.
PS: A jednak odpisywanie okazało się twórcze. Starałem się być wierny, aliści co do literki po prostu się nie dało. Chyba jednak z korzyścią dla treści, którą tu zatrzymuję.
_______________
* http://iskry.com.pl/179_ksyta-lukasz (data dostępu 7 IV 2020)
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.