niedziela, lipca 05, 2015

Przeczytania... (46) - Mariusz Bechta "Pogrom czy odwet?" (Wydawnictwo ZYSK i S-KA)

Kiedyś, za tzw. komuny, nie wolno było nawet pisnąć, że członek rodziny "był w lesie" po 1944 r. Dla tych, którzy opanowali i sterroryzowali kraj w nowych granicach, "ci z lasu", to byli pospolici bandyci. Dziś, po latach zakłamania i opluwania, tych samych "leśnych ludzi" określamy jako "żołnierzy wyklętych". Nie, nie łudźmy się - nie dla wszystkich i nie dla każdego. Proszę przypomnieć sobie, jakie emocje towarzyszyły temu, kiedy śp. prezydent Lech A. Kaczyński odsłaniał obelisk poświęcony "Ogniowi" (Józefowi Kurasiowi). Mój kolega od lat zabiega w Tucholi o uczczeniu pamięci "Łupaszki" (Zygmunta Szyndzielarza) - opór! W końcu żyją potomkowie tych, którzy po 1944 r. "utrwalali władzę ludową" na tych ziemiach i dla nich sprawca egzekucji lub rekwizycji w tamtym okresie, to nadal pospolity bandyta. Dodam, że krewni piszącego te słowa walczyli o polskość Wileńszczyzny z sowieckim okupantem. Pozwalam sobie przeto zadedykować to pisanie braciom: Wacławowi i Rafałowi Maculewiczom z Łopoci. Pojmani i zesłani na Kołymę opuścili łagry po śmierci Stalina...
Dlaczego tyle o tym piszę? Mam przed sobą kolejną cenną monografię dotyczącą Żołnierzy Wyklętych, która odsłania nam okoliczności zdarzeń sprzed wielu laty. Mariusz Bechta napisał "Pogrom czy odwet?". Jest i podtytuł: "Akcja zbrojna zrzeszenia «Wolność i Niezawisłość» w Parczewie 5 lutego 1946 r.", które zawdzięczamy Wydawnictwu ZYSK i S-KA. Celem uzupełnienia pierwszego tu zapisanego akapitu warto chyba dodać, to co Autor napisał we Wstępie: "W Polsce «ludowej», w okresie komunistycznej cenzury badań naukowych, zideologizowana ocena akcji zbrojnej podziemia antykomunistycznego przeprowadzanej w Parczewie 5 lutego 1946 r., nie podlegała jakimkolwiek weryfikacjom przez niezależnych historyków".
Oto kolejny przykład na naszych półkach księgarskich, jak historia regionalna znajduje swe należne miejsce. To dobrze, że zainteresowanie najbliższą historią znajduje finał w takiej formie. Mało tego, liczni sponsorzy (dwanaście patronackich log na okładce) ułatwili na pewno ukazanie się tej cennej książki. Zainteresowanie nią Wydawnictwa ZYSK i S-KA pokazuje, że podobna (lokalna tematycznie) inicjatywa przestaje być skazana na jakieś niszowe drukowanie w pięciorzędnych wydawnictwach.
Powiecie mi: a co mnie obchodzi jakiś Parczew i  akacja z 5 lutego 1946 r.? To ja wtrącę: błąd! Autorowi tematyka nie jest obca. Jak dowiadujemy się z krótkiej notki biograficznej napisał m. in. monografię "Rewolucja, mit, bandytyzm. Komuniści na Podlasiu w latach 1939 - 1944" czy "...między Bolszewią a Niemcami. Konspiracja polityczna i wojskowa Polskiego Obozu Narodowego na Podlasiu w latach 1939-1952". Tematyka więc doktorowi Mariuszowi Bechcie nie jest obca. Stąpa po gruncie wnikliwie przez siebie zbadanym.
O! i w takim podejściu do tematu tkwi cenność takich książek, jak "Pogrom czy odwet?". Wspaniale zarysowany "Kontekst historyczny". Autor nie ogranicza się do roku 1946! Mamy przejrzysty ciąg zdarzeń poczynając od II Rzeczypospolitej. "Obudowa" naukowa treści wskazuje na doskonały warsztat historyczny Autora.  Bezcenne i wyczerpujące przypisy uzupełniają główną treść. Mam nadzieję, że nie odstraszą potencjalnego czytelnika.
Przerażające jest wczytywanie się w rozdział "Pretorianie reżimu. MO i MUSB w Parczewie (1944-1946)". Jest niezaprzeczalna okazja poznania tych, którzy "utrwalali" nową władzę. Pierwszy komendant MO był... półanalfabetą! Zdarzali się tacy, co mieli "pełne wykształcenie podstawowe", a i... średnie! To ostatnie raczej zaliczamy do wyjątków. Struktura narodowościowa też budziła kontrowersje - bo oprócz Polaków zarówno Ukraińcy i Żydzi.
Wątek żydowski odgrywa ogromną rolę w narracji. W końcu pada w tytule niebezpieczne słowo "pogrom". I to jest ważność, dla której warto sięgnąć m. in. po książkę Mariusza Bechty: wpisuje się w nurt dyskusji historycznej dookoła bolesnych epizodów wspólnej polsko-żydowskiej historii. Termin "żydokomuna" nie powstał wczoraj i ma często uzasadnienie historyczne (i źródłowe). Na pewno na kształt relacji w Parczewie kładła się cieniem choćby treść deklaracji Związku Partyzantów Żydów! Gloryfikowała ona poczynania komunistycznej Krajowej Rady Narodowej i związanej z nią "demokracją polską" , przypisywał heroizm m. in. "...pomagała Żydom i w najtragiczniejszych dla naszego narodu chwilach ukrywała Żydów przed Niemcami, uzbrajała [i] przychodziła z odsieczą". Bezlitośnie smaga za to Podziemie Niepodległościowe, szerząc nie prawdziwe i kłamliwe: "Wobec opinii całego świata stwierdzamy, że reakcja polska spod znaku NSZ i AK przez cały okres okupacji niemieckiej mordowała bez żadnych skrupułów ukrywających się Żydów, oddawała ich w ręce Gestapo [...]". Taki przekaz szedł w świat. Taki przekaz utrwalał (i utrwala) obraz polskiego antysemityzmu!
"Atak podziemia nastąpił we wtorek po południu 5 lutego 1946 r. Żołnierze WiN podzieleni na trzy grupy uderzeniowe wkroczyli równocześnie około 17,00-17,30 od południowych rogatek miasteczka" - czytamy w monografii. M. Bechta przedstawia nam m. in. tabele obsady personalne MO w Parczewie. Jest okazja sprawdzenia narodowego i wyznaniowego pochodzenia funkcjonariuszy. Na siedem wymienionych osób: rzymsko-katolicy (3), mojżeszowe wyznanie (3), prawosławny (1). Warto zagłębić się w stosownym przypisie (p. 50, s. 265), aby poznać morale "stróży prawa", tym bardziej, że to fragment raportu sporządzonego przez przełożonych: "Komendant Milicji Obywatelskiej w m. Parczew, Pawlik Jan w czasie napadu na posterunek w Parczewie zamiast bronić posterunku, uciekł w chwili obstrzeliwania posterunku do sąsiada Kaczyńskiego, rozbierając się i kładąc się do łóżka, pistolet oddał właścicielowi domu celem schowania". Brzmi tragikomicznie?
Bardzo bogata oprawa ikonograficzna książki sprawia, że możemy spojrzeć w oczy choćby "gieroja" Pawlika Jana (alias Iwana), poznać ofiary i uczestników akcji z 5 lutego 1946 r.  Bardzo cennym dodatkiem są moim zdaniem kolorowe mapy powiatu włodawskiego i akcji zbrojnej WiN-u. Jeśli ktoś ma wątpliwości czy akcja w Parczewie miała charakter pogromu żydowskich funkcjonariuszy MO i MUSB, to musi koniecznie sięgnąć po tą publikację. Nie twierdzę, że to jest lektura łatwa, lekka i czyta się ją jak powieść. Rzetelna, naukowo, publikacja zadowoli zapewne i profesjonalistę, i miłośnika historii powiatu włodawskiego. Czy tylko włodawskiego? NIE! Rzetelnie rozrysowane tło historyczne daje nam obraz systemu i czy dotyczyć to miałoby tylko lokalnej społeczności, województwa czy całej Polski - tym bardziej daje nam schemat działania "utrwalaczy władzy ludowej"! Zwracam też uwagę na bezcenny Aneks, to przeszło sto pięćdziesiąt stron dokumentów (np. stenogramów, sprawozdań, meldunków, wspomnienia, raporty) bez których ogarnięcie tematyki byłoby bardzo ubożuchne...
Nie wyobrażam sobie, aby badacze i miłośnicy losów Żołnierzy  Wyklętych obojętnie minął  w księgarniach książkę doktora Mariusza Bechty "Pogrom czy odwet?. Akcja zbrojna zrzeszenia «Wolność i Niezawisłość» w Parczewie 5 lutego 1946 r.".

2 komentarze: