czwartek, kwietnia 02, 2015
Smakowanie Bydgoszczy (18) - homilia papieża Jana Pawła II - 7 czerwca 1999 r.
Raz jeden papież Jan Paweł II (1978-2005) na swej pielgrzymiej drodze zatrzymał się w Bydgoszczy. X rocznica śmierci Świętego Papieża jest chyba dobrą okazją, co do nas, o nas mówił. Inna sprawa, co z tego w nas pozostało. Smutne, jak daleko odeszliśmy (jako społeczeństwo) od tego żałobą znaczonego dnia, jakim był 2 kwietnia 2005 r. Nie wierzyłem w totalne, uczciwe, szczere bratanie się Polaka z Polakiem. Dorobek narodowej zawiści miał zostać pogrzebion? Taka miała być ofiara w duchu nauk uwielbianego Ojca Świętego? Płomyk nadziei, który tlił się w niektórych sercach, bardzo szybko został zadeptany kolejnym nieparlamentarnym wyzwiskiem, obelgą, ciosem pięści, śmiercią... Smutne to i wzywające o pomstę do Nieba!...
Tych kilka cytatów niech nam będzie przypomnieniem. Komentować? Co tu komentować? Albo bierzemy SŁOWO z całym bagażem konsekwencji, albo dajmy sobie spokój... Takie "wybiórcze" traktowanie nauk, myśli skądinąd Wielkiego Polaka, to błazenada. No, chyba, że wszystko sprowadzamy do... poziomu swoistego skryptu, skrótu. Tylko, że wtedy nie dziwmy się, że rośnie już nam nie pół- lecz ćwierć inteligencja.
- W ciągu ostatnich dziesięcioleci [w tym stuleciu, Bydgoszcz] została naznaczona szczególnym znamieniem «prześladowania dla sprawiedliwości». To przecież tutaj, w pierwszych dniach drugiej wojny światowej hitlerowcy dokonali pierwszych publicznych egzekucji na obrońcach miasta. Symbolem tego męczeństwa jest bydgoski Stary Rynek. Innym tragicznym miejscem jest tak zwana «Dolina Śmierci» w Fordonie. Jakże nie wspomnieć przy tej okazji biskupa Michała Kozala, który zanim został biskupem pomocniczym we Włocławku, był gorliwym duszpasterzem w Bydgoszczy. Zginął śmiercią męczeńską w Dachau, składając świadectwo niezachwianej wierności Chrystusowi. Podobną śmierć w obozach koncentracyjnych poniosło wielu ludzi związanych z tym miastem i z tą ziemią.
- Drodzy Bracia i Siostry! Każdy chrześcijanin, który zjednoczył się z Chrystusem przez łaskę Chrztu świętego, stał się członkiem Kościoła i «już nie należy do samego siebie» (por. 1 Kor 6, 19), ale do Tego, który za nas umarł i zmartwychwstał. Od tej chwili wchodzi w szczególny związek wspólnotowy z Chrystusem i z Jego Kościołem. Obowiązany jest zatem do wyznawania przed ludźmi wiary, którą otrzymał od Boga za pośrednictwem Kościoła. Jako chrześcijanie jesteśmy więc wezwani do dawania świadectwa Chrystusowi. Niekiedy wymaga to od człowieka wielkiej ofiary, którą trzeba składać codziennie, a czasem jest tak, że przez całe życie. To niezłomne trwanie przy Chrystusie i Jego Ewangelii, owa gotowość ponoszenia «cierpień dla sprawiedliwości» jest niejednokrotnie aktem heroizmu i może przybrać formy prawdziwego męczeństwa, dokonującego się w życiu człowieka każdego dnia i każdej chwili, kropla po kropli, aż do całkowitego «wykonało się».
- Męczeństwo jest zawsze wielką i radykalną próbą dla człowieka. Najwyższą próbą człowieczeństwa, próbą godności człowieka w obliczu samego Boga. Tak, to jest wielka próba człowieka rozgrywająca się na oczach samego Boga, ale i zapominającego o Bogu świata. W tej próbie człowiek odnosi zwycięstwo, wsparty Jego mocą i staje się wymownym świadkiem tej mocy.
- Nasz wiek, nasze stulecie ma swe szczególne martyrologium jeszcze nie w pełni spisane. Trzeba go zbadać, trzeba go stwierdzić, trzeba go spisać. Tak jak spisały martyrologia pierwsze wieki Kościoła, i to jest do dzisiaj naszą siłą, tamto świadectwo męczenników pierwszych stuleci. Proszę wszystkie Episkopaty, ażeby do tej sprawy przywiązały należytą uwagę. Nasz wiek, wiek XX, ma swoją wielką martyrologię w wielu krajach, w wielu rejonach ziemi.
- Ogarniamy również modlitwą tych, którzy nadal poddawani są próbie. Chrystus mówi do nich: «Cieszcie się i radujcie», bo nie tylko macie udział w moim cierpieniu, ale także w mojej chwale i zmartwychwstaniu.
- Zaprawdę, «cieszcie się i radujcie» wy wszyscy, którzy jesteście gotowi
cierpieć dla sprawiedliwości, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie! Amen.
Dobrze,że nie napisałeś o pokoleniu JP2. Kolejna klerykalna bzdura.
OdpowiedzUsuń