środa, marca 25, 2015
Przeczytania... (33) - Marcin Michnikowski "Tani drań" (Wydawnictwo PRÓSZYŃSKI i S-ka)
Po sięgnięcie do książki
Nie mam dużego doświadczenia w czytaniu wywiadów-rzek. Mam za sobą kilka ciekawych książkowych spotkań. Po to sięgałem z wyrachowaną chęcią? Wiedziałem, że czeka mnie poznanie życia człowieka nietuzinkowego. Proszę nie oczekiwać odzierania "patyny ze środowiska"! Szperacze tanich sensacji zaiste zawiodą się! Człowiek z takim dorobkiem życiowym i scenicznym nie może być z zasad wyzuty! Myślę tu i pewnym smaku, kulturze słowa , ba! odpowiedzialności za słowo. Bohater nie wpuści nas między domowe opłotki. Lekko odsunie drzwi, ale bez taniej sensacji i pikanterii. Uświadamia celebryckim tumanom jednego sezonu, że nie wszystko jest na sprzedaż!
pewnie nie zawaha się nikt, komu bliskie są klimaty prawdziwych kabaretów: "Kabaretu Starszych Panów" czy "Dudka". Tych, którzy pamiętają "Wagabunda" pewnie jest coraz mniej... Ale oczywiście argumentem koronnym, żeby być wdzięcznym Wydawnictwu Prószyński i S-ka, jest to, że zaproszono nas do życia Seniora polskiej sceny kabaretowej: pana WIESŁAWA MICHNIKOWSKIEGO! Nie wiem, kiedy w moim "polu widzenia" zjawił się ten niesamowity Aktor! Chyba jednak po raz pierwszy via piosenki duetu Przybora-Wasowski. "Takie utwory, jak «Addio, pomidory» czy «Jeżeli kochać» śpiewała cała Polska" - to z listu, jaki na ręce Jubilata (obchodził swoje 90-te urodziny) skierował prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Bronisław Komorowski. Przytaknę "tak! tak!" - sam do nich należałem. "Minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i / ta jesień rozpostarła melancholii mglisty woal" - to moja dzieciństwo! Choć pewnie, gdybym miał układać swoich ulubieństw wokalnych mistrza Wiesława, to prym by wzięli: "My jesteśmy tanie dranie, / Dranie tanie niesłychanie". Ale to nie ma być moja wyliczanka. Możemy
poznać historię... palta, w jakim zapadła rewelacyjna interpretacja
"Jeżeli kochać to indywidualnie": "Ten paltocik miał dość długą historię - czytamy na stronie 166 - dlatego wyglądał, jak wyglądał, gdy go założyłem w telewizji. W Polsce pojawił się sie po II wojnie światowej razem z innymi rzeczami przekazywanymi nam w ramach pomocy UNRRA. A potem jakimś sposobem znalazł się w magazynach telewizyjnych, gdzie wyszperał go ktoś odpowiedzialny za kostiumy". Na tym nie koniec. Proszę zerknąć na s. 169! No i rola w "Czterech pancernych i psie". Warto dodać, że odcinek, w którym W. Michnikowski pojawił się kręcony był w mej rodzimej Bydgoszczy!Nie mam dużego doświadczenia w czytaniu wywiadów-rzek. Mam za sobą kilka ciekawych książkowych spotkań. Po to sięgałem z wyrachowaną chęcią? Wiedziałem, że czeka mnie poznanie życia człowieka nietuzinkowego. Proszę nie oczekiwać odzierania "patyny ze środowiska"! Szperacze tanich sensacji zaiste zawiodą się! Człowiek z takim dorobkiem życiowym i scenicznym nie może być z zasad wyzuty! Myślę tu i pewnym smaku, kulturze słowa , ba! odpowiedzialności za słowo. Bohater nie wpuści nas między domowe opłotki. Lekko odsunie drzwi, ale bez taniej sensacji i pikanterii. Uświadamia celebryckim tumanom jednego sezonu, że nie wszystko jest na sprzedaż!
"Gdyby przed II wojną światową ktoś mnie spytał, co chcę robić, to powiedziałbym, że może będę grafikiem, bo uwielbiałem rysować" - nigdy nie planował zostać aktorem. Tylko przyklasnąć takim przypadkom i zbiegom okoliczności. Poczucie humoru bije niemal od pierwszych stron i chyba przyswoję sobie to i owo ze słownika Mistrza: "...nie wiem, czy będę miał siłę odpowiadać na tyle pytań, bo jestem już w wieku przedpogrzebowym". Na szczęście miał. Syn-autor nie zdradza ile czasu trwały namawiania ojca do zwierzeń, jak wyglądał warsztat ich spotkań. Ma rację Marcin Michnikowski, kiedy pisze: "Słowo mówione niestety wiele traci podczas próby przeniesienia go na papier". Chciałoby się westchnąć: płyty! Tylko dołączone nagranie dopełniłoby narrację.
Walorem książki pozostanie jej szata graficzna i zawartość ikonograficzna: afisze, programy, wycinki prasowe, zdjęcia ze spektakli, rodzinne fotografie.Te ostatnie zawsze mnie intrygują i przyciągają. z chęcią zapytałbym pana Wiesława: jak rodzinie udało się z pożogi wojennej ocalić tyle skarbów? Urokliwe foto z I Komunii Świętej. Starsze niż moi rodzice!
Rodzina. Uwielbiam ducha podobnych wspomnień. Delikatny rys, bez natłoku zdarzeń i szczegółów. Zostawienie czegoś tylko dla siebie? Żebyż tak podchodzili do swoich wynaturzeń współcześni prasowi opowiadacze! Tu jest klasa - współcześnie (czytaj: tabloidyzacja) tylko tania sensacja. Wychodzi na to, że bez siostrzenicy Aktora nie byłoby tej urokliwej książki? Bo nawet argumenty Syna-Autora zapisu nie odniosłyby skutku? Stąd w "Posłowiu" znajdziemy i takie zdanie: "Jak sądzę, jest w tym ogromna zasługa jego ukochanej siostrzenicy i chrzestnej córki - Ani - która niedawno poprosiła Tatę o to, żeby opowiedział jej o swoim dzieciństwie, młodości i pracy".
"Gdy spoglądam i spoglądałem w przeszłości na siebie trochę z boku, tak z pozycji widza, to mówiąc szczerze, moja osobowość nie podoba mi się" - zniewala skromność z jaka Aktor odnosi sie do swoich ról. Pewnie uczciwie byłoby napisać: nie wykorzystano Wisława Michnikowskiego tak, jak na to naprawdę zasługiwał. role, które dla mnie coś znaczyły? Rewelacyjny Anastazy Kowalski w "Gangsterach i filantropach"! Zagrać u boku "aktorskiego wulkanu", jakim była bez wątpienia Hanka Bielicka i nie dać się przez nią zdominować? Ukochana rola. Jej Ekscelencja z kultowej "Seksmisji"! Bomba! Skóra cierpła przy pierwszym oglądaniu, kiedy Maksiowi i Albertowi groziła naturalizacja... Serialowe obecności w "Czterech pancernych i psie" czy "Janie Sercu" - perełki! A cudowny "Ożenek" w duecie z niesamowitym Czesławem Wołłejką? Trudno zapomnieć bajkowy głos Papy Smerfa, a przecież wcześniej był m. in. ojciec Pinia z "Proszę słonia" czy narrator w "Przygodach koziołka Matołka".
Co jakiś czas w rozmowie powraca (powiela się?) jeden strach Aktora-Michnikowskiego: aby nie udało się Go zaszufladkować! I faktycznie uciekał od powtarzania się. To byłoby zbyt proste i poniżej poziomu, jaki sam sobie określił. A przecież, to właśnie o Nim czytamy, że "stał się niemal etatowym odtwórcą ról w sztukach Mrożka": "Rzeczywiście dość dużo grałem w jego sztukach. W pewnym momencie bałem sie nawet, że zostanę zaszufladkowany jako aktor jednego autora".
Na mnie cały czas robią wrażenia nazwiska aktorów, z którymi grał Wiesław Michnikowski: "Byłem więc rywalem Pichelskiego, choć moim zdaniem nie miałem żadnych warunków, aby grać amanta". Nie zapomniałem Jerzego Pichelskiego. Proszę przerzucić "strony mego Facebooka" i spotkamy kadry m. in. z "Lotnej" czy "Krzyżaków". Jest oszczędne wspomnienie o Antonim Fertnerze: "Tak. Pamiętam go z czasów, gdy grałem już w Warszawie. Kiedy wchodziliśmy razem na scenę, Fertner mawiał do mnie: «zobacz, a teraz będziemy ich łaskotać». Mówiąc «ich», miał na myśli publiczność". Chciałoby się dodać: niech nas Pan łaskota do końca świata! "Z nim rozumiałem się niemal bez słów. Czasem wystarczył błysk w oku i obaj wiedzieliśmy, o co chodzi" - wspominał ciepło swoją współpracę z nieodżałowanej pamięci Mieczysławem Czechowiczem.
Oddzielnym rozdziałem życia i twórczości pozostaną lata zagrane w "Kabarecie Starszych Panów"! Bardzo ciepło wspomina współpracę z Jeremim Przyborą i Jerzym Wasowskim. Powinienem zrobić tu wyciąg z całego rozdziału 8 zatytułowanego "Uczulony na pomidory"! Cudnie jest czytać: "Cały zespół tworzył niemal rodzinę, a praca była dla nas także rodzajem zabawy. Dziś trudno jest w to uwierzyć, ale udawało się nam współpracować bez jakichś poważniejszych spięć i sporów". Poznajemy ulubioną piosenkę - "Inwokację":
Bez Ciebie
jestem tak smutny
jak kondukt w deszczu pod wiatr
Bez Ciebie jestem wyzuty z ochoty całej na świat.
Ostatnio doskonale wyśpiewana przez Macieja Maleńczuka. Sam bohater książki przyznał: "...gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że piosenki z Kabaretu Starszych Panów będą bawiły ludzi jeszcze w XXI wieku, to pewnie wyśmiałbym go". Piszący te słowa jest najlepszym przykładem. Panie Wiesławie! - mam cały komplet płyt!
Książka duetu rodzinnego panów Michnikowskich, to wspaniały spacer po życiu jednego z Nich, z drugim w tle. Blisko stuletnia droga. To niemożliwe, aby każdy z nas gdzieś na swojej nie spotkał pana WIESŁAWA MICHNIKOWSKIEGO! Śmieszył, wzruszał - był z nami. Można mu zazdrościć wyśpiewanego dialogu z niesamowitą Kalina Jędrusik, kiedy kąpała się już nie dla niego... Oto subtelny erotyk Starszych Panów:
Ty kąpiesz się nie dla mnie w pieszczocie pian,
nie dla mnie już przy wannie odkręcasz kran,
nie dla mnie już natryskiem
zraszasz czary swe wszystkie.
Wiem, że czeka, aż wyschniesz, już inny pan
Wspaniałe, że od czasu do czasu jest literatura taka, jak ta. Można uciec od szczęku oręża, dramatów, krwi, martyrologii. Nie napiszę "stu lat!", bo za trzy miesiące pan Wiesław kończy 93. lata! Wychodzi na to panie Wiesławie, że jesteśmy spod tego samego znaku zodiaku: Gemini / Bliźnięta! Stąd ta dusz jedność? Wespół w zespół?...
I wespół w zespół, wespół w zespół,
By żądz moc móc wzmóc.
I wespół w zespół, wespół w zespół,
By żądz moc móc wzmóc.
Rodzina. Uwielbiam ducha podobnych wspomnień. Delikatny rys, bez natłoku zdarzeń i szczegółów. Zostawienie czegoś tylko dla siebie? Żebyż tak podchodzili do swoich wynaturzeń współcześni prasowi opowiadacze! Tu jest klasa - współcześnie (czytaj: tabloidyzacja) tylko tania sensacja. Wychodzi na to, że bez siostrzenicy Aktora nie byłoby tej urokliwej książki? Bo nawet argumenty Syna-Autora zapisu nie odniosłyby skutku? Stąd w "Posłowiu" znajdziemy i takie zdanie: "Jak sądzę, jest w tym ogromna zasługa jego ukochanej siostrzenicy i chrzestnej córki - Ani - która niedawno poprosiła Tatę o to, żeby opowiedział jej o swoim dzieciństwie, młodości i pracy".
"Gdy spoglądam i spoglądałem w przeszłości na siebie trochę z boku, tak z pozycji widza, to mówiąc szczerze, moja osobowość nie podoba mi się" - zniewala skromność z jaka Aktor odnosi sie do swoich ról. Pewnie uczciwie byłoby napisać: nie wykorzystano Wisława Michnikowskiego tak, jak na to naprawdę zasługiwał. role, które dla mnie coś znaczyły? Rewelacyjny Anastazy Kowalski w "Gangsterach i filantropach"! Zagrać u boku "aktorskiego wulkanu", jakim była bez wątpienia Hanka Bielicka i nie dać się przez nią zdominować? Ukochana rola. Jej Ekscelencja z kultowej "Seksmisji"! Bomba! Skóra cierpła przy pierwszym oglądaniu, kiedy Maksiowi i Albertowi groziła naturalizacja... Serialowe obecności w "Czterech pancernych i psie" czy "Janie Sercu" - perełki! A cudowny "Ożenek" w duecie z niesamowitym Czesławem Wołłejką? Trudno zapomnieć bajkowy głos Papy Smerfa, a przecież wcześniej był m. in. ojciec Pinia z "Proszę słonia" czy narrator w "Przygodach koziołka Matołka".
Co jakiś czas w rozmowie powraca (powiela się?) jeden strach Aktora-Michnikowskiego: aby nie udało się Go zaszufladkować! I faktycznie uciekał od powtarzania się. To byłoby zbyt proste i poniżej poziomu, jaki sam sobie określił. A przecież, to właśnie o Nim czytamy, że "stał się niemal etatowym odtwórcą ról w sztukach Mrożka": "Rzeczywiście dość dużo grałem w jego sztukach. W pewnym momencie bałem sie nawet, że zostanę zaszufladkowany jako aktor jednego autora".
Na mnie cały czas robią wrażenia nazwiska aktorów, z którymi grał Wiesław Michnikowski: "Byłem więc rywalem Pichelskiego, choć moim zdaniem nie miałem żadnych warunków, aby grać amanta". Nie zapomniałem Jerzego Pichelskiego. Proszę przerzucić "strony mego Facebooka" i spotkamy kadry m. in. z "Lotnej" czy "Krzyżaków". Jest oszczędne wspomnienie o Antonim Fertnerze: "Tak. Pamiętam go z czasów, gdy grałem już w Warszawie. Kiedy wchodziliśmy razem na scenę, Fertner mawiał do mnie: «zobacz, a teraz będziemy ich łaskotać». Mówiąc «ich», miał na myśli publiczność". Chciałoby się dodać: niech nas Pan łaskota do końca świata! "Z nim rozumiałem się niemal bez słów. Czasem wystarczył błysk w oku i obaj wiedzieliśmy, o co chodzi" - wspominał ciepło swoją współpracę z nieodżałowanej pamięci Mieczysławem Czechowiczem.
Oddzielnym rozdziałem życia i twórczości pozostaną lata zagrane w "Kabarecie Starszych Panów"! Bardzo ciepło wspomina współpracę z Jeremim Przyborą i Jerzym Wasowskim. Powinienem zrobić tu wyciąg z całego rozdziału 8 zatytułowanego "Uczulony na pomidory"! Cudnie jest czytać: "Cały zespół tworzył niemal rodzinę, a praca była dla nas także rodzajem zabawy. Dziś trudno jest w to uwierzyć, ale udawało się nam współpracować bez jakichś poważniejszych spięć i sporów". Poznajemy ulubioną piosenkę - "Inwokację":
Bez Ciebie
jestem tak smutny
jak kondukt w deszczu pod wiatr
Bez Ciebie jestem wyzuty z ochoty całej na świat.
Ostatnio doskonale wyśpiewana przez Macieja Maleńczuka. Sam bohater książki przyznał: "...gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że piosenki z Kabaretu Starszych Panów będą bawiły ludzi jeszcze w XXI wieku, to pewnie wyśmiałbym go". Piszący te słowa jest najlepszym przykładem. Panie Wiesławie! - mam cały komplet płyt!
Książka duetu rodzinnego panów Michnikowskich, to wspaniały spacer po życiu jednego z Nich, z drugim w tle. Blisko stuletnia droga. To niemożliwe, aby każdy z nas gdzieś na swojej nie spotkał pana WIESŁAWA MICHNIKOWSKIEGO! Śmieszył, wzruszał - był z nami. Można mu zazdrościć wyśpiewanego dialogu z niesamowitą Kalina Jędrusik, kiedy kąpała się już nie dla niego... Oto subtelny erotyk Starszych Panów:
Ty kąpiesz się nie dla mnie w pieszczocie pian,
nie dla mnie już przy wannie odkręcasz kran,
nie dla mnie już natryskiem
zraszasz czary swe wszystkie.
Wiem, że czeka, aż wyschniesz, już inny pan
Wspaniałe, że od czasu do czasu jest literatura taka, jak ta. Można uciec od szczęku oręża, dramatów, krwi, martyrologii. Nie napiszę "stu lat!", bo za trzy miesiące pan Wiesław kończy 93. lata! Wychodzi na to panie Wiesławie, że jesteśmy spod tego samego znaku zodiaku: Gemini / Bliźnięta! Stąd ta dusz jedność? Wespół w zespół?...
I wespół w zespół, wespół w zespół,
By żądz moc móc wzmóc.
I wespół w zespół, wespół w zespół,
By żądz moc móc wzmóc.
Ciekawa forma zapraszania do czytelnictwa. Powinni za to płacić. Yaga
OdpowiedzUsuń